Jeżeli zawarcie małżeństwa jest sprawą tak uroczystą i wielką ze względów religijnych, społecznych i osobistych małżonków, to również jest ona wielką i ze względu na obowiązki, jakie małżonkowie przyjmują względem siebie samych, względem społeczeństwa i względem Boga.
1. Wzajemne obowiązki małżonków
Obowiązki wzajemne małżonków wypływają z natury małżeństwa i są nakazane przez Boga, a są nimi: miłość, wierność, wzajemna pomoc, obrona i utrzymanie.
a) Miłość wzajemna
Miłość cementuje i zakłada rodzinę oraz cementuje małżeństwo, które według św. Pawła, jest symbolem zjednoczenia Chrystusa Pana z Kościołem: „Mężowie, miłujcie żony wasze, jako i Chrystus umiłował Kościół i wydał zań samego siebie” (Ef 5, 25). „Aby niewiasty były roztropne, czyste, rozsądne, gospodarne, uprzejme, mężom uległe, tak żeby nie bluźniono nauce Pańskiej” (Tyt 2, 5).
Miłość prawdziwa wyraża się we wzajemnej czci i szacunku. Dlatego oblubieńcy winni starać się wnieść do małżeństwa prawdziwą wartość fizyczną i duchową, a po ślubie troszczyć się, by tej wartości nie umniejszyć, a nawet powiększyć. W tym celu mają usuwać u siebie wszystko, co może się nie podobać drugim, a przede wszystkim rozwijać w sobie prawdziwe wartości duchowe i dodatnie cechy charakteru. Miłość bowiem prawdziwa ma być nie tylko miłością cielesną, która zwykle prędko przemija, ale miłością duchową – upodobaniem w zaletach charakteru współmałżonka i troską o pomnożenie, a przynajmniej zachowanie tych zalet. Toteż narzeczeni mają wyrabiać w sobie prawdziwy chrześcijański charakter, który pociąga stronę drugą i pobudza ją do czci i ofiarności, albowiem miłość prawdziwa nie szuka siebie, lecz dobra umiłowanej osoby, by jej złożyć całkowity dar z siebie. Duch tedy uszlachetnia i reguluje uczucie zmysłowe i nadaje mu również cechę trwałości. Stąd też prawdziwa miłość może być tylko w małżeństwie nierozerwalnym, a ta trwałość i nierozerwalność budzi się samorzutnie u osób szczerze się kochających i wzajemnie sobie oddanych.
Każdy człowiek posiada w mniejszym lub większym stopniu pewne wady, które dadzą się zauważyć w bliższym obcowaniu u osób najbardziej umiłowanych. Otóż dla miłości współmałżonka trzeba się starać spostrzeżone u niego wady jak najcierpliwiej znosić, gdyż tylko wówczas miłość pogłębia się i wzrasta, a zazębiając się o tajemnice życia płciowego, staje się trwałą i przekształca się w dozgonną i nierozerwalną przyjaźń. Toteż na rozmaite drobiazgi i przyzwyczajenia oraz wady jednej strony, druga winna odpowiadać uprzejmością, grzecznością i wyrozumiałością: „Z wszelką pokorą i łagodnością znosząc jedni drugich w miłości, starając się zachować jedność ducha, złączeni węzłem pokoju” (Ef 4, 2). „A bądźcie jedni dla drugich łaskawi, miłosierni, przebaczający sobie nawzajem, jako i Bóg przebaczył wam w Chrystusie” (Ef 4, 32). Nieporozumienia przeważnie powstają z bardzo błahych powodów, a zgoda i pogłębienie miłości opiera się na cieniutkich niteczkach drobnych przeżyć codziennych.
Miłość wymaga obecności osoby ukochanej, dlatego małżonkowie winni mieszkać razem, czyli żona winna zamieszkać w mieszkaniu męża. W razie różnicy zdań w wyborze mieszkania, żona ma iść za wolą męża, który z natury rzeczy nadaje rodzinie zewnętrzny ton i kierunek. W rodzinie, jak w każdym społeczeństwie, potrzebny jest pewien autorytet, który z woli Boga przysługuje mężowi: „Mąż jest głową żony, jak Chrystus jest głową Kościoła… A jako Kościół jest poddany Chrystusowi, tak też żony mężom swym we wszystkim mają być poddane” (Ef 5, 23-24). Nie znaczy to jednak, by mąż był absolutnym zwierzchnikiem żony, jak to było u pogan i jest jeszcze u mahometan, lecz tylko jako pierwszy, kochający towarzysz, równy we wszystkim swej dozgonnej towarzyszce, którą ma się opiekować, ale nie krzywdzić.
b) Wierność małżeńska
Wierność małżeńska polega na tym, że małżonkowie mogą mieć tylko z sobą stosunki. Wierność wypływa z prawa natury, albowiem na świecie liczba kobiet i mężczyzn jest prawie równa. Wierność obdarza małżonków równymi prawami i pogłębia ich wzajemną miłość. Przez sakrament małżeństwa i stosunek cielesny małżonkowie stają się jednym ciałem, do którego każdy ma jednakowe, wyłączne prawo: „A tak już nie są dwoje, ale jedno ciało” (Mt 19, 6). W dniu tedy ślubu wszystko staje się wspólną własnością małżonków: serce, ciało, życie, stół, dach, troski, nadzieje, radości, smutki, straty, zyski itp. Żona zrzeka się nawet swego nazwiska panieńskiego, a przybiera nazwisko męża, do którego odtąd wyłącznie jak i on do niej należy.
Stosunek małżeński po ślubie staje się nie tylko rzeczą dozwoloną i godziwą, ale nawet szlachetną i godną pochwały, a małżonkowie nie tylko mają prawo do tego stosunku, ale i do tych poczynaj które ten akt przygotowują albo go uzupełniają. Nadto mają prawo i poza stosunkiem okazywać sobie wzajemny pociąg przez objawy czułości, byle tylko nie przedstawiały one bliskiego niebezpieczeństwa niewstrzemięźliwości czyli, by nie nastąpiło pod ich wpływem całkowite zadowolenie płciowe. To samo można powiedzieć o wyobrażeniach, pragnieniach i myślach małżonków, których przedmiotem są w małżeństwie zbliżenia, choćby pod ich wpływem nastąpiło mimowolne zadowolenie całkowite.
Prawo do stosunku małżeńskiego przysługuje jednakowo obu stronom, z których każda winna się zgodzić nań, jeżeli tego wymaga strona druga, chyba, że jest poważna i racjonalna przyczyna odmowy, o której stronę drugą należy powiadomić, np. ciężka choroba, niebezpieczeństwo zgorszenia itp. Mogą również małżonkowie za obopólną zgodą zachować pod tym względem wstrzemięźliwość, na której zawsze zyskuje dusza i ciało. Wszakże należy się w tym wypadku wystrzegać zadowolenia zmysłów w sposób nieprawy przez którąkolwiek stronę i dlatego małżonkowie mają pamiętać o przestrodze św. Pawła: „Nie odmawiajcie jedno drugiemu, chyba za obopólną zgodą na pewien czas, aby się oddać modlitwie, a potem znowu wracajcie do tego samego, aby nie kusił was szatan dla niewstrzemięźliwości waszej” (1 Kor 7, 5).
Wreszcie małżonkowie muszą wiedzieć, że tam, gdzie ciało ma prawo do normalnego używania, duch winien nad nim górować. Ciało bowiem nie stanowi przedmiotu pełnej i doskonałej miłości, ani też nie jest jej głównym wykładnikiem. Stąd też i używanie cielesne nie powinno szkodzić miłości, ale pogłębić, co następuje wówczas, jeżeli w tych rzeczach sekretnych małżonkowie zachowują stosowną dla chrześcijan delikatność. Współmałżonek bowiem nie mógłby szczerze kochać tego, kogo nie może uszanować, widząc brak delikatności w poczynaniach odnośnie nawet rzeczy dozwolonych.
Występki przeciwko wierności małżeńskiej należą do grzechów podwójnie ciężkich (przeciwko czystości i sprawiedliwości) i obejmują nie tylko czyny, lecz i akty wewnętrzne, jak np. pragnienia, wyobrażenia, myśli z upodobaniem oraz radość z przypomnienia występków zakazanych 6 i 9 przykazaniem. Mówi o tym wyraźnie Pan Jezus: „A ja powiadam wam, że każdy, który patrzy na niewiastę, aby jej pożądał, już ją zcudzołożył w sercu swoim” (Mt 5, 28). Dlatego małżonkowie mają się wystrzegać wszelkiej okazji bliskiej do grzechu, a spostrzeżoną, winni usuwać zarówno od siebie, jak i od strony drugiej. W tym celu w miarę możności, mają przebywać zawsze razem, szczególnie razem mają udawać się w gościnę i podróż, na przechadzkę lub zabawę. To przestawianie razem nie powinno nastręczać żadnemu z współmałżonków nawet cienia nieufności i podejrzliwości, a wynikać raczej z prawdziwej miłości i chęci współobcowania. Przy tym oboje i mają unikać nieuzasadnionego posądzania i zwalczać w sobie zazdrość, która często jest przyczyną bezpodstawnych skarg, wzajemnych wymówek, a nieraz i bardzo wielkich nieporozumień.
c) Wzajemna pomoc
Wzajemna pomoc jest jednym z celów małżeństwa i dotyczy zarówno rzeczy doczesnych jak i wiecznych. Do tej pomocy zobowiązuje małżonków Pismo św.: „Podobnie i mężowie w rozumnym współżyciu ze słabszą naturą niewieścią, okazujcie im cześć, jako współdziedziczącym laskę żywota, aby nic nie przeszkadzało modlitwom waszym” (1 P 3, 7). Wypływa ona również z natury samego związku małżeńskiego, albowiem mężczyzna potrzebuje rady i pomocy, a niewiasta – opieki. Charakter mężczyzny, więcej surowy, uzupełnia się potencjałem uczuciowym kobiety. Tak jest przez całe życie, a szczególnie potrzeba wzajemnej pomocy występuje w starości, kiedy nieraz jeden z współmałżonków staje się niedołężny. Wówczas drugi ma obowiązek troszczyć się o utrzymanie, opiekę i obronę swego dozgonnego towarzysza.
Wzajemna pomoc małżonków dotyczy również i spraw duchowych. Jeden winien poczuwać się do współodpowiedzialności za postępowanie drugiego. Szczególnie żona z natury bardziej delikatna i subtelna może okazać dużą pomoc mężowi. W tym celu ma ona wspólnie – w miarę możności – odmawiać z mężem poranny i wieczorny pacierz, razem uczęszczać na Mszę św. i przystępować do sakramentów św., a szczególnie do Komunii św., do której stosunki małżeńskie nie stanowią żadnej przeszkody.
Apostolstwo żony względem męża staje się tym trudniejsze, im bardziej on jest obojętny w rzeczach wiary. Zdarzyć się może nawet, że mąż jest wręcz niewierzący i wówczas zadanie żony pod względem apostolstwa staje się bardzo skomplikowane. Winna ona wówczas nie tyle mówić z nim o Bogu, ile raczej z Bogiem o nim, modląc się zań i oddziałując dobrym przykładem, samozaparciem się i ofiarnością. Ma ona pokazać na sobie jak dodatnio wpływa religia na urobienie cnotliwego charakteru, jak w niej odbija się promień bożego światła, jak się rozszerza w jej duszy Królestwo Boże, które pragnie zaszczepić również w duszy męża. Wzorem pod tym względem może być św. Monika, która doradziła wszystkim swym przyjaciółkom „metodę słodyczy, sekret milczenia i wyrzeczenia się, jakie stosowała wobec pogańskiego męża Patrycego” (Wyznania św. Augustyna, 9, 9).
Apostolstwo męża względem żony winno iść również po linii dobroci i osobistego przykładu, albowiem słowa uczą, ale przykład pociąga. W tym wypadku prawdziwa miłość małżeńska może łatwo spowodować i miłość Boga, jeżeli małżonek jest nią głęboko przejęty, jak tego mamy liczne przykłady z pierwszych wieków chrześcijaństwa. Niewiasta ze względu na swe usposobienie i charakter jest raczej kapłanką domu, a jej sprawy osobiste ma załatwiać mąż, otaczając swą słabszą współtowarzyszkę opieką i udzielając jej należytej obrony. W starodawnym polskim prawie zwyczajowym można znaleźć liczne przykłady kar, wymierzanych mężowi, który nie udzielał obrony żonie, a nawet krzywdził ją. Tak w księgach grodzkich wsi Krowodzie, z 1530 roku, sąd nałożył karę na niejakiego Jakuba Dziurę za niewłaściwe obchodzenie się z żoną (Helcel, 6, 1). W razie zbyt surowego postępowania współmałżonka, druga strona winna zachować milczenie, cierpliwość, łaskawość i uprzejmość, czym spowoduje zatamowanie gniewu i spokój: „Odpowiedź uprzejma uśmierza gniew, a mowa przykra pobudza do zawziętości” (Przyp 15, 1). W pożyciu małżeńskim potrzeba obustronnej ofiary i poświęcenia się, bez czego nie może być mowy o pokoju i zgodzie domowej.
2) Obowiązki społeczne małżonków
Obowiązki małżeńskie względem społeczeństwa dotyczą głównie podstawowej społeczności – rodziny, którą stanowią oni sami z dziećmi, rodzicami (teściami i świekrami) i służbą.
a) Wychowanie fizyczne dzieci
Wychowanie dzieci jest pierwszym celem małżeństwa, wyznaczonym małżonkom przez Stwórcę: „Rośnijcie i mnóżcie się i napełniajcie ziemię, a czyńcie ją sobie poddaną” (Rdz 1, 28). Dlatego i obowiązki małżonków względem dzieci należą do największych obowiązków, które rozpoczynają się nie tylko przy urodzeniu dziecka, ale zaraz po ślubie. Prawdziwa bowiem miłość małżonków jest tylko środkiem do wydania owocu, który dopiero uświęca akt twórczy i sankcjonuje towarzyszącą mu rozkosz zmysłową. Ten owoc miłości winien być również i przedmiotem miłości małżonków od pierwszego ze sobą obcowania, przedmiotem ich zabiegów i trosk szczególniejszych, by biorąc udział w akcie twórczym Boga, nie wykoszlawiać jego planów, lecz tylko współdziałać z jego życiodajną mocą.
Nie można stwarzać nowego życia i mnożyć członków rodziny bez przysporzenia sobie wielu nowych, nieraz bardzo dotkliwych ciężarów. Dlatego Najmiłosierniejszy Stwórca połączył spełnienie aktu małżeńskiego z wielkim zadowoleniem zmysłów i upodobaniem duchowym, równoważnym ciężarom zobowiązań. Ale kto przyjmuje tylko zadowolenie płciowe przy akcie rozrodczym, a stara się usunąć odpowiedzialność normalnie zeń wynikającą, ten gwałci prawo natury i wykoszlawia odwieczne plany Boże. Jak koniecznym przy utrzymaniu się przy życiu akcie jedzenia, przyjemność smaku nie jest rzeczą zdrożną, a stanie się taką, jeżeli będzie wyłącznym celem jedzenia, tak akt małżeński, o ile jest skierowany jedynie do zadowolenia zmysłów z wykluczeniem normalnego wyniku (jakim jest powołanie do życia dziecka), staje się grzechem ciężkim.
Tymczasem dziś ludzie szukają w akcie małżeńskim przeważnie tylko rozkoszy cielesnej, a unikając naturalnego skutku, pragną wyżywać się płciowo, chroniąc się od ciężaru potomstwa. Przy tym czynią to głównie z trzech powodów: albo że przyszłe dziecko zagraża zdrowiu względnie życiu matki, albo z powodu trudnych warunków majątkowych i braku środków do wyżywienia i wychowania dzieci, albo wreszcie dlatego, że dziecko z rodziców chorobliwie obciążonych byłoby ciężarem dla społeczeństwa i stałoby się rozsadnikiem degeneracji w zdrowej rasie narodów. W tym celu stosuje się rozmaite środki zapobiegawcze, okaleczenie siebie albo wręcz sztuczne poronienie.
Otóż prawo Boże najwyraźniej piętnuje wszystkie wymienione sposoby zapobiegawcze jako bardzo ciężkie przewinienia, a poronienie czy przerywanie ciąży w jakimkolwiek okresie, utożsamia z zabójstwem niewinnego człowieka. Kościół nadto karze zabieg poronienia surową karą ekskomuniki kościelnej, zarezerwowanej biskupowi, czyli że od tego grzechu może rozgrzeszyć tylko biskup lub specjalnie upoważniony przez niego kapłan. W tę ekskomunikę wpadają zarówno sprawcy zabiegu (lekarz, akuszerka) jak i kobieta ciężarna z mężem, o ile on ku temu ją nakłania albo przynajmniej zezwala, a mężczyźni zaciągają nadto odpowiedzialność z wadliwości występku.
Statystyka podaje, że najzdolniejsi i najdoskonalsi ludzie wychowują się przeważnie w licznych rodzinach. Lessing był 13 dzieckiem u rodziców, Beniamin Franklin – 17, św. Teresa z Lisieux – 9, św. Katarzyna Sieneńska – 25, św. Ignacy Loyola – 10, św. Tomasz z Akwinu – 5… Iluż więc sławnych ludzi, wynalazców, filozofów, bohaterów i świętych traci naród przy zapobieganiu urodzinom.
Sztuczne poronienia lub zapobiegania są bardzo szkodliwe dla zdrowia – według zdania poważnych lekarzy – powodują u małżonków zaburzenia systemu nerwowego i rozmaite związane z tym choroby jak neurastenię, migrenę, mdłość, dychawicę, bicie serca, drżenie itp. Jedynym środkiem dozwolonym ograniczenia w potrzebie i regulacji urodzin jest wstrzemięźliwość płciowa, która może być stała, czasowa i okresowa. Wstrzemięźliwość stała w małżeństwie nie jest wzbroniona, a nawet może być cechą wyższej cnoty, o ile oboje małżonkowie na to dobrowolnie się zgadzają i kierują się w tym jakąś wyższą pobudką, np. by się lepiej podobać Panu Bogu. Taką wstrzemięźliwość praktykowali niektórzy święci (nie mówiąc już o Najśw. Marii Pannie i św. Józefie), jak np. błogosławiona Kinga i Bolesław Wstydliwy, błogosławiona Salomea i Koloman itp. Wstrzemięźliwość czasowa również jest dozwolona za obopólną zgodą małżonków dla jakichkolwiek celów i lub z konieczności, gdy jeden z nich jest chory lub nieobecny. Wstrzemięźliwość okresowa polega na korzystaniu z praw małżeńskich w pewnym tylko czasie, który jest niekorzystny dla zapłodnienia (Kalendarz małżeński).
Apostoł Paweł poleca małżonkom, aby za wzajemną zgodą wstrzymywali się od czasu do czasu od korzystania z praw małżeńskich, aby się lepiej poświęcić modlitwie (1 Kor 7, 5). Gorliwi chrześcijanie przestrzegają tej rady w czasie Wielkiego Postu i najwyższych świąt kościelnych oraz w dniu Komunii św., ale to nie jest nakazane. Inni małżonkowie obcują z sobą o tyle, o ile chcą mieć dzieci. Skoro stwierdzą, że żona jest brzemienną, powstrzymują się od stosunków. Takim małżeństwem byli Sara i Tobiasz, który po ślubie modlił się do Boga w te słowa: „A teraz, Panie, ty wiesz, że nie dla lubieżności biorę siostrę moją za żonę, ale tylko dla miłości potomstwa, w którym by było błogosławione imię twoje na wieki” (Tob 8, 9). Również Sara w podobny sposób modliła się do Boga: „Ty wiesz, Panie, żem nigdy nie pożądała męża i czystą zachowałam duszę moją od wszelkiej pożądliwości… A męża z bojaźnią twoją, a nie dla pożądliwości mojej pozwoliłam pojąć” (Tob 3, 15 i 18). Taka wstrzemięźliwość jest cnotą zasługującą na pochwałę i sprowadzającą błogosławieństwo Boże na małżonków i ich dzieci, ale nie jest nikomu nakazana.
Umiarkowanie z korzystania praw małżeńskich uszlachetnia miłość małżonków i wyrabia między nimi stosunek, jaki winien zachodzić pomiędzy dziećmi Bożymi: „Bośmy synowie świętych i nie wolno się nam łączyć, jako narody, które nie znają Boga” (Tob 8, 5). A przede wszystkim umiarkowanie małżonków wpływa dodatnio na zdrowie przyszłych dzieci, na ich usposobienie i charakter moralny, który w dużym stopniu zależy od przymiotów rodziców. Dlatego narzeczeni i małżonkowie mają obowiązek usilnie zwalczać w sobie gniew, nienawiść, nieczystość, swarliwość i inne namiętności, a przede wszystkim mają unikać trunków (wódki, araku, likieru itp.), które w najwyższym stopniu szkodzą potomstwu. Lekarze stwierdzają wielkie zaburzenie u dzieci, których rodzice przy poczęciu używali alkoholu albo których matka piła trunki w czasie ciąży lub karmienia. Doświadczenie i statystyka wykazuje, że większa część dzieci idiotów, ułomnych, ślepych i głuchych, są kalekami z winy rodziców, pijących w tym czasie trunki.
Nadto w czasie ciąży matka ma unikać ciężkiej pracy, wstrząsów nerwowych, smutku, gniewu, kłótni i wszelkiego rodzaju grzechów, natomiast winna się ćwiczyć w cierpliwości i łagodności oraz gorąco modlić się za siebie i swe dziecko, a przed połogiem wyspowiadać się i przyjąć Komunię św., albowiem czeka ją poważne przejście, które niekiedy grozi niebezpieczeństwem dla życia. Mimo to niewiasta ma iść do swego rozwiązania z męstwem, jak żołnierz idzie odważnie i mężnie na obronę Ojczyzny, albowiem macierzyństwo, to służba wojskowa kobiety, a kobieta rodząca to żołnierz na posterunku. Daje ona Ojczyźnie nowego obywatela, a Kościołowi nowego członka, dlatego winna ufać miłosierdziu Bożemu oraz kochać Stwórcę i swój naród, co zwykle ułatwia poród i szczęśliwe rozwiązanie. „Niewiasta, gdy rodzi, boleje, bo nadeszła jej godzina, ale gdy porodzi dziecię, już nie pamięta swego ucisku z radości, ze się człowiek na świat narodzi?” (J 16, 21). Wspomnienie tedy o miłości przychodzącego na świat dziecięcia koi i łagodzi cierpienia.
b) Miłość dzieci
Miłość dzieci jest naturalnym obowiązkiem rodziców, którzy zanim okryją niemowlę pocałunkiem, mają zaofiarować je Bogu znakiem krzyża i namaścić na obywatela kraju. Opatrzność miłosierna składa w ręce rodziców nowego człowieka, przeznaczając go do Królestwa Bożego. O tym celu ostatecznym winni oni przede wszystkim pamiętać i po urodzeniu dziecka jak najprędzej je ochrzcić: „Jeśli się kto nie odrodzi z wody i z Ducha Św., nie może wnijść do Królestwa Bożego” (J 3, 5). Odkładanie chrztu dla jakichkolwiek powodów (dla braku rodziców chrzestnych lub oczekiwania zaproszonych gości), jest grzechem, albowiem słabe niemowlę jest narażone na śmierć, a przez to i na utratę zbawienia. W razie niebezpieczeństwa śmierci przy urodzeniu lub w najbliższym czasie należy ochrzcić dziecko z wody, czego w potrzebie może dokonać każdy człowiek, byle tylko umiał chrzcić i miał intencję, jaką ma Kościół. Chrzczący polewa trzykroć na krzyż główkę dziecięcia (zwilżywszy przedtem włosy, by przy polaniu woda dotknęła skóry (i wypowiada przepisaną formę: „N., ja ciebie chrzczę, w imię Ojca + i Syna + i Ducha + świętego”. Potem, o ile dziecko żyje, należy uzupełnić ceremonie kościelne u księdza proboszcza swojej parafii, nadmieniając, że już chrzest z wody nastąpił.
Rodzice chrzestni przyjmują na siebie obowiązek wychowania dziecka w wierze św., gdyby zabrakło rodziców własnych lub nie mogli tego uczynić z jakichkolwiek powodów. Dlatego nie wolno wybierać na rodziców chrzestnych ludzi bez wiary, pijaków lub innych wielkich grzeszników, jak i ludzi innego wyznania.
Po porodzie i przyjściu do zdrowia, matka udaje się do kościoła do wywodu, by uprosić błogosławieństwo Boże dla siebie i dziecka, podziękować za szczęśliwe rozwiązanie i ofiarować niemowlę za przykładem Najśw. Maryi Panny Panu Bogu, przyrzekając, że to dziecko będzie wychowane po chrześcijańsku. Wychowanie dotyczy zarówno ciała jak i duszy. Wychowanie cielesne obejmuje troskę rodziców o życie dziecka, o jego utrzymanie i powołanie życiowe. Rodzice mają tedy czuwać nad zdrowiem dzieci i odwracać od nich wszystko, co może temu zdrowiu lub życiu zaszkodzić. Matki nie powinny brać z sobą niemowląt do łóżka wobec niebezpieczeństwa ich uduszenia.
Karmienie niemowlęcia w pierwszych miesiącach życia należy do największych obowiązków matki, która nie może wyręczać się mamką przybraną: dzieci karmione przez mamkę mają charakter wykoszlawiony, albowiem wraz z pokarmem obcej osoby przyjmują nieraz złe jej skłonności i nałogi, jakimi najemne mamki się odznaczają. Powierzenie tedy niemowląt obcym mamkom lub karmienie ich sztucznie bez koniecznej potrzeby (choroba lub ciężka praca matki) jest grzechem, przynoszącym szkodę dziecku zarówno pod względem fizycznym jak i duchowym. Nadto karmiące matki mają w tym czasie unikać smutku, gniewu, nerwowych wstrząsów, a szczególnie nie używać żadnych trunków, które zatruwają pokarm, a przezeń zatruwają i organizm niemowlęcia, co powoduje zaburzenia w trawieniu, w rozwoju zębów, a przede wszystkim w czynnościach układu nerwowego, nabawiając dziecko rozmaitych chorób.
Wychowanie cielesne należy rozpocząć od pierwszych dni życia dziecka – od kołyski. Jeżeli pierwsze wrażenia dziecka będą dobre, pozostaną takimi na całe życie i na odwrót. Dlatego rodzice mają strzec dziecka od zarania, by nie było złych wpływów ze strony otoczenia: przy ubieraniu, rozbieraniu i w kąpieli trzeba przyzwyczajać dziecko do zewnętrznej skromności; nie układać do snu w jednym łóżku chłopców z dziewczynkami, choćby byli rodzeństwem, a tym bardziej nie brać ich do łoża rodziców; nie pozwalać, by dziewczęta bawiły się z obcymi chłopcami, a chłopcy – z obcymi dziewczynkami, szczególnie sam na sam np. na pastwisku. Jeśli chodzi o strofowanie dzieci i karanie ich za wykroczenia, winno ono być dostosowane do wieku i usposobienia. Przede wszystkim nie wolno karać dzieci w gniewie, ani strofować z przesadną ostrością, lecz z miłością i łaskawością, chociaż zarazem ze stałością i wyrozumiałością. Wszakże miłość ślepa nie powinna zakrywać błędów dziecięcych i ma się odnosić raczej do duszy dziecka, niż do ciała. Toteż nie wolno dzieciom we wszystkim dogadzać, ustępować przed ich kaprysami, a zwłaszcza nie wypada ich zbyt chwalić, rozwodzić się nad ich zdolnościami, sprytem czy pięknością, gdyż z tego rodzi się ich zarozumiałość i próżność, zwłaszcza u dziewcząt.
Wychowanie duchowe obejmuje nauczanie, rozwój życia religijnego, wdrażanie do cnoty, dobry przykład, czuwanie i karcenie. W odpowiednim czasie rodzice mają nauczyć swe dzieci pacierza i tych prawd, których znajomość jest konieczna do zbawienia i życia chrześcijańskiego. Jeszcze w okresie przedszkolnym rodzice winni przygotowywać i zaprawiać swe dzieci do życia religijnego. Wdrożenie do cnót chrześcijańskich najlepiej dokonuje się przez przykład rodziców, na których zwykle wzorują się dzieci. Już w 4 roku życia dziecko przenosi pojęcie swego ojca na Boga i urabia pogląd na Stwórcę na podstawie obserwacji swych rodziców. Jakież pojęcie wytworzy ono sobie o Bogu, jeżeli widzi ojca swego pijaka albo matkę ustawicznie kłócącą się z otoczeniem. Dlatego rodzice mają bardzo czuwać, by świecić zawsze dobrym przykładem wszystkich cnót chrześcijańskich: rano i wieczorem wspólnie odmawiać modlitwę, wspólnie uczęszczać na Mszę św. i przystępować do sakramentów św., powstrzymywać się od wszystkiego, co może dzieci zgorszyć, a ćwiczyć się we wzajemnym szacunku i miłości, w sprawiedliwości, szczerości i czystości, w zgodzie, wstydliwości i łaskawości. Od 7 roku życia możliwie każde dziecko ma być w dni nakazane na Mszy św., o znaczeniu której i sposobie uczestnictwa należy stopniowo je uświadamiać. Jak najwcześniej, skoro tylko dziecko dojdzie do używania rozumu i rozróżnienia dobra i zła, trzeba dziecko przygotować do pierwszej spowiedzi i Komunii św., a potem do bierzmowania.
Rodzice mają pilnie czuwać nad dziećmi uczęszczającymi do szkoły, porozumiewać się z nauczycielami i troszczyć się o religijne wychowanie swoich pociech.
Dzieci liczne w rodzinie są objawem błogosławieństwa Bożego i ułatwiają rodzicom wychowanie, albowiem starsze wpływają dodatnio na młodsze, wyrabiają się stosunki zależności, władzy i równości, jakie w życiu późniejszym będą łączyły dzieci z innymi ludźmi. Jedynaki lub dwojaki ubóstwiane przez rodziców, bywają przeważnie nastawione aspołecznie, swarliwe, pyszne i niemożliwe z czasem do współżycia z innymi. W licznej zaś rodzinie kształcą się przymioty najwięcej popłacające w życiu, jak bezinteresowność, szczerość, prostota, sprawiedliwość, zdolność do przebaczania, do poświęceń i ofiary. Utrzymanie licznej rodziny wprawdzie jest sprawą trudniejszą, ale powinno tu przyjść z pomocą społeczeństwo i państwo.
Co do wyboru zawodu przez dzieci, rodzice winni być tylko roztropnymi doradcami, nie zmuszając ich do niczego wbrew zdolnościom i chęciom. Zabawy i godne rozrywki dla dzieci są konieczne, ale niech odbywają się pod okiem starszych. Szczególnie matki mają czuwać nad dorastającymi córkami i nie pozwalać im samym chodzić na zabawy, jak i czuwać nad chodzącymi do szkoły.
3) Obowiązki względem rodziców i pracowników domowych
Wobec rodziców obowiązuje małżonków miłość i szacunek. Przy tym jedność małżonków wymaga, by nie czynili różnicy między rodzicami własnymi a rodzicami współmałżonka. Za łaską Bożą małżonkowie prędko sami zostaną rodzicami, będą słyszeli słodkie imię ojca i matki, skierowane do nich. Dlatego jeżeli pragną szacunku i miłości od własnych dzieci, muszą we własnym interesie ustosunkować się do przybranych rodziców jak do swoich. „Czcij ojca twego i matkę twoją, abyś był długowieczny na ziemi” (Rdz 20, 12) – głosi przykazanie Boże, które obowiązuje nie tylko dzieci, ale i dorosłych przez całe życie, a nawet po śmierci, w dobrej pamięci i modlitwie za ich duszę.
Szczególnie trzeba się troszczyć o chorych rodziców (jak zresztą o wszystkich domowników, a w razie potrzeby i sąsiadów), sprowadzić do nich lekarza i księdza, który by ich przygotował na drogę wieczności. „Choruje kto między wami? Niech wezwie kapłanów i niechaj się nad nim modlą, namaszczając go olejem w imię Pańskie. A modlitwa płynąca z wiary uzdrowi chorego i jeśliby był w grzechach, zostaną mu odpuszczone” (Jk 5, 14-15). Sakrament chorych – jak wynika ze słów Apostołów – nieraz pomaga prędzej wyzdrowieć, gładzi pozostałości grzechu, osłabia pokusy i przynosi choremu wielką ulgę w cierpieniu. Dlatego nie wolno odkładać wezwania kapłana aż chory zupełnie osłabnie i straci przytomność, ale prędzej, skoro tylko jest poważnie chory, by mógł dobrze się wyspowiadać, godnie przyjąć wiatyk i sakrament chorych.
Wobec służby, jeżeli taka będzie, obowiązuje małżonków życzliwość i miłość, jak względem wszystkich domowników, braci młodszych i przybranych dzieci, którzy przez wspólność pracy, ducha i chleba stają się członkami rodziny w szerszym znaczeniu. Rozwój gospodarstwa i sława domu oraz wychowanie dzieci małżonków zależeć będzie od doboru domowników i należytego stosunku do nich. Stosunek zaś ten winien być oparty przede wszystkim na sprawiedliwości, miłości, łagodności oraz należytej trosce o dobro duchowe służby. […]
4) Obowiązki religijne
Stan małżeński ustanowiony przez Boga i przez Chrystusa uświęcony, ma służyć przede wszystkim ku większej chwale Boga w Trójcy św. Jedynego, który będzie kiedyś sędzią małżonków na sądzie ostatecznym. Nie może być mowy o szczęściu małżonków, którzy nie boją się i nie kochają Boga, nie spełniają przykazań Bożych i kościelnych, lecz żyją tylko według swego widzimisię, oddając się zmysłowości i goniąc za przemijającymi radościami i bogactwami tego świata. Trzeba tedy budować szczęście na cnocie i błogosławieństwie Bożym, zachowując wiernie naukę Kościoła, ustanowionego przez Chrystusa Pana „jako zrzeszenia wiernych, którzy wyznają tę samą wiarę, przyjmują te same sakramenty i pozostają pod zwierzchnictwem Papieża, jako zastępcy P. Jezusa i następcy św. Piotra oraz biskupów, jako następców Apostołów”.
Szczęśliwi małżonkowie, którzy rozpoczynają i kończą dzień wspólną modlitwą, nie zapominają o wzniesieniu duszy do Boga przed jedzeniem i po jedzeniu, u których krzyż znajduje się na widocznym miejscu w mieszkaniu, a przy drzwiach i nad łóżkiem kropielnica z wodą święconą, którzy w piątki i inne dni postne całego roku zachowują wstrzemięźliwość i przepisany post i którzy w niedzielę i święta bywają w kościele, słuchają pobożnie Mszy św. i kazania, którzy godnie i często przystępują do Sakramentów św. Św. Rodzina w Nazarecie, której obraz mają w swoim mieszkaniu, jest dla nich wzorem bogobojności i wiernej służby swemu Stwórcy, obsypującemu ich błogosławieństwem doczesnym i zapewniającemu szczęście wieczne po śmierci.
Wstępując tedy w stan małżeński, trzeba dobrze zdawać sobie sprawę z tego, iż „małżeństwo jest to sakrament, przez który dwie wolne osoby – mężczyzna i niewiasta – łączą się ze sobą świętym i nierozerwalnym węzłem aż do śmierci, otrzymując łaskę od Boga do wiernego wypełniania obowiązków swego stanu” względem siebie, społeczeństwa i Boga. Nowożeńcy mają w małżeństwie widzieć wyższy cel: urzeczywistnienie planów Bożych i spełnienie jego świętej woli. „Ci bowiem, którzy w małżeństwo tak wstępują, że Boga od siebie i z serca swego wyrzucają, a swej lubości tak zadość czynią, jako koń i muł, które rozumu nie mają, nad tymi czart ma moc. Ale ty, gdy ją (żonę) pojmiesz… wstrzymaj się od niej przez trzy dni, a niczym innym nie będziesz się zajmował, jeno modlitwą z nią… (w ten sposób) do złączenia świętych patriarchów przypuszczony będziesz… i błogosławieństwa w synach dostąpisz” (Tob 6, 17-22).
Ks. Michał Sopoćko, Miłosierdzie Boga w dziełach Jego, t. 4, Paryż 1967, s. 200.