I. O dążeniu do doskonałości.
Żaden dobry budowniczy nie zostawia budowy niedokończonej; gdy zaczął raz dom budować, nie spocznie, aż go ukończy. Również i malarz nie prędzej odda portret, aż wykończy najdokładniej wszystkie rysy twarzy. Tak samo postępować powinien i chrześcijanin; gdy raz pracować zaczął nad zbawieniem duszy, a znajduje się w stanie łaski, powinien się starać wznieść gmach cnót i stać się wiernym wizerunkiem Boga. Niech celem Twoim na ziemi będzie stawać się codziennie lepszym.
1) Powinniśmy dążyć do chrześcijańskiej doskonałości, ponieważ żąda tego Bóg; i ponieważ kto nie postępuje naprzód, ten się już cofa.
Obowiązek dążenia do doskonałości zawartym jest już w przykazaniu miłości Boga. Bóg żąda, byśmy miłowali Go możliwie najwięcej. Czyż nie znaczy to, by postępować coraz więcej na drodze dobrego? „Kto sprawiedliwy jest, niech jeszcze będzie usprawiedliwiony, a święty niech jeszcze będzie poświęcony“ (Obj 22, 11). Chrystus naucza: „Bądźcież wy tedy doskonali, jako i Ojciec wasz niebieski doskonałym jest” (Mt 5, 48). – Kto nie dąży do chrześcijańskiej doskonałości, naraża się na niebezpieczeństwo zatraty wiecznej. Widzimy w przyrodzie, że wszystkie zwierzęta, drzewa, rośliny, a nawet człowiek, od czasu, gdy przestaną rość i rozwijać się, poczynają już zamierać i dążyć ku zupełnemu rozkładowi. „Okręt, nie posuwany w górę rzeki, porwie prąd natychmiast z biegiem wody” (Św. Grzegorz Wielki). Kto nie postępuje naprzód, cofa się; stanu pośredniego nie ma na drodze cnoty (św. Bernard). Kto odpoczywa, śniedzieje i rdzewieje. Z chwilą gdy poczujesz się zadowolonym z siebie i powiesz: „Teraz dosyć”, jesteś zgubionym (Św. Augustyn). Dążyć powinniśmy do samego szczytu, do najwyższego stopnia doskonałości. Podobni bądźmy kupcom, którzy cenią towar kupującym znacznie ponad wartość, lub myśliwemu, który, chcąc ustrzelić ptaka w locie, mierzy zawsze nieco wyżej (Św. Alfons Liguori).
2) Najwyższym dla nas wzorem chrześcijańskiej doskonałości jest Chrystus.
We wszystkich, nawet świeckich sprawach zwykł człowiek wyszukiwać sobie ideały, wzory przewodnie, na których chce się kształtować i w ich ślady wstępować. Rymotwórcy np. wzorują się i kształcą na Mickiewiczu i Słowackim, muzycy na Mozarcie, Chopinie itp.; dobry chrześcijanin, dążący do cnoty, wznosi swe oczy i myśl ku Chrystusowi i Świętym, i w ich ślady stara się wstąpić. Powiedział Chrystus o Sobie: „Jam jest droga, prawda i żywot“ (J 14, 6). Gdy bogaty młodzieniec pytał Zbawiciela, co ma czynić, by dojść do doskonałości, otrzymał odpowiedź: „Pójdź za Mną” (Mt 19, 21). Upomina nas św. Paweł: „Obleczcie się w Pana Jezusa Chrystusa” (Rz 13, 14). Uczeń uważa pilnie, jak pracuje mistrz, by pracować tak, jak on; tak i my powinniśmy wpatrywać się pilnie w Chrystusa, naszego mistrza. Nie darmo zagłębiali się Święci tak pilnie w rozważaniu życia i męki Chrystusa Pana. Chrystus jest wzorem dla wszystkich. „Widzieć można nieraz portrety osób, namalowane tak sztucznie, iż zdają się spoglądać na każdego, kto stoi przed nimi. To samo rzec można o naszym pierwowzorze, Chrystusie. Pierwowzór ten sporządzonym jest przez Boskiego Mistrza z tak przedziwną mądrością, iż każdy musi sobie powiedzieć: „Ten wzór odpowiednim jest dla mnie zupełnie” (Ludwik z Granady).
Dalszymi wzorami doskonałości są nam Święci. Święci bowiem naśladowali wiernie Chrystusa: całe ich życie jest zatem odbiciem życia Chrystusa. Dlatego upomina św. Paweł chrześcijan, by naśladowali jego samego (1 Kor 4, 16) i Świętych (Żyd 6, 11). W jakimże celu obchodzi Kościół przez cały rok pamiątkowe rocznice Świętych? Oczywiście dlatego, by pobudzić nas do ich naśladowania. A że Chrystus przewyższa wszystkich doskonałością, a Święci są wobec Niego, jak gwiazdy wobec słońca, więc łatwiejszym jest dla nas naśladowanie Świętych. Początkujący malarz nie potrafi oddać w zmniejszeniu wielkiego obrazu sławnego mistrza, natomiast nie sprawi mu wielkiej trudności sporządzić odbitkę tej samej wielkości. Tak samo niemożliwym jest dla nas wierne naśladowanie niedoścignionego wzoru Chrystusa; naśladowanie świętych jest już łatwiejszym (Vieira). Rozważając żywoty Świętych, widzimy, jak to święci walczyli z wrodzonymi błędami i słabościami, a to jest nam zarazem nauką i zachętą. Zauważyć jednak należy, że każdy prawie Święty celował w wykonywaniu jednej szczególnej cnoty (Św. Franciszek Salezy). Także pojedyncze czyny pojedynczych Świętych dostosowane były do szczególnych stosunków życiowych, a więc do zawodu, majątku, siły fizycznej, temperamentu, klimatu itd. Należy więc naśladować w pierwszym rzędzie tylko Świętych tego samego stanu i zawodu, a i tych nie w sposób jednakowy, lecz trzeba uwzględniać zawsze własne osobiste stosunki życiowe i społeczne.
3) Doskonałość chrześcijańska polega na miłości Boga i bliźniego i na zupełnym oderwaniu serca od świata.
Miłość jest wypełnieniem zakonu (Rz 13, 10) i związkiem doskonałości (Kol 3, 14). Człowiekowi pewnemu pytającemu się, na czym polega świętość życia, odrzekł św. Augustyn: „Miłuj Boga i czyń, co chcesz” (Kto bowiem miłuje Boga, nie uczyni nic, co by było Bogu niemiłym). „Nie ma innej doskonałości, jak miłować Boga z całego serca, a bliźniego, jako siebie samego; każda inna doskonałość jest nieprawdziwą” (Św. Franciszek Salezy). Świętość jest to prawdziwe oddanie się Bogu (Św. Tomasz z Akwinu). Doskonałość nie polega na spełnianiu wielu ćwiczeń nabożnych, na częstym odwiedzaniu kościoła, częstym przyjmowaniu św. Sakramentów, na poszczeniu i dawaniu jałmużny; to wszystko są tylko środki do doskonałości. Święty Paulin pisze do pewnej znakomitej niewiasty: „Chociaż zaczęłaś pościć i umartwiać się, to nie uważaj się bynajmniej za świętą; to wszystko jest tylko środkiem do cnoty” Nie polega także doskonałość na niegrzeszeniu zupełnie; owszem okazuje się raczej przez ciągłą i usilną walkę z grzechem. Bóg dopuszcza, by i Święci popadali czasem w grzechy, by utrwalić ich w pokorze; wspomnijmy na upadek Piotra. A już bynajmniej nie leży doskonałość w spełnianiu czynów nadzwyczajnych, nad którymi świat zdumiewa się i je podziwia. Czyż dokonywała takich nadzwyczajnych czynów Matka Boża, lub św. Józef, opiekun Chrystusa? Wpośród ogółu Świętych znajdziemy bardzo wielu, którzy zupełnie nie jaśnieli przed światem. Żywot ich ukryty był z Chrystusem w Bogu (Kol 3, 3). – Z miłością Boga łączy się zawsze obrzydzenie do grzesznego świata, czyli do zmysłowych grzesznych rozkoszy i radości świata. „Jeśli kto miłuje świat, nie masz w nim Ojcowskiej miłości” (1 J 2, 15). Im większą w człowieku miłość Boga, tym większym także obrzydzenie do świata. Miłość Boga i miłość świata, to dwie szale tej samej wagi; jeśli wznosi się jedna, opada druga. „Miłość Boga tym mniej znajduje miejsca w sercu, im więcej żądz ziemskich w nim panuje” (Św. Alfons). Ze wzrostem miłości zmniejsza się pożądliwość (św. Augustyn). Gdy ktoś chce wyleźć na szczyt wieży, wstępuje najpierw na pierwszy stopień drabiny, potem na drugi, trzeci itd. Im bardziej oddala się od ziemi, tym bliżej jest wierzchołka. Podobnie musimy czynić i my; jeśli chcemy zbliżyć się do szczytu doskonałości, musimy o ile możności najwięcej oddalić się od rzeczy ziemskich (Św. Jan Chryzostom).
Doskonałość chrześcijańska nie zasadza się bynajmniej na smutku i przygnębieniu, owszem idzie zawsze w parze z wesołością i pogodą ducha. Mylą się ci, którzy myślą, że Święci bywali zawsze smutnymi, mrukliwymi i zgryźliwymi; przeciwnie, każdy z nich miał twarz wesołą i pogodną minę. Tylko grzesznik chodzi jak mruk, a na twarzy jego odzwierciedla się wewnętrzne niezadowolenie i niepokój, jaki mu sprawiają wyrzuty sumienia. A jeśli czasem grzesznik który jest wesoły, to wesołość ta jest zwyczajnie wymuszoną i nosi cechę rozpasania. Natomiast w twarzy sprawiedliwego odbija się zwyczajnie jego usposobienie wewnętrzne, a więc radość serca i spokój duszy. „Ogólnym znamieniem Świętych jest ich wesołość” (Lambez). U wszystkich ludzi, którzy potrafili doprowadzić do doskonałej miłości Boga, widać szczególniejszą, niezmąconą wesołość (Św. Tomasz z Akwinu). Błog. Jana Berchmansa z zakonu Jezuitów (1621) nazywano „wesołkiem” dla jego ustawicznej wesołości. Św. Biskup Marcin (zm. 402) zwykł był często żartować. Św. Biskup Alfons Liguori (zm. 1787), były adwokat, zwykł był w każdą sobotę pościć o chlebie i wodzie. Dla swej wesołości był duszą każdej zabawy. Nieraz grywał na fortepianie, by uprzyjemnić czas swym uczniom. Twarz jego była stale rozjaśniona miłym uśmiechem. Założyciel zakonu św. Dominik (1216) który powołał do życia nabożeństwo Różańca, biczował się co nocy, by wyjednać grzesznikom miłosierdzie Boga; natomiast przez cały dzień, mimo wszelkie zmartwienia i przeciwności, był w doskonałym humorze, zdumiewając tym wszystkich. Św. Romuald, założyciel zakonu Kamedułów (zm. 1027), dożył przy surowym swym życiu 120 lat. Starcem już będąc, odznaczał się zawsze dziecięcą wesołością, która udzielała się każdemu, kto tylko z nim obcował. Słusznie powiada Opat Apollo: „Niech smucą się poganie i słudzy świata, bo mają powód do tego. Sprawiedliwi natomiast, którzy miłują Boga i wiedzą, czego mają się podziewać, są w myśl upomnienia Apostoła Pawła (1 Tes 5, 16; Fil 4, 4) zawsze wesołymi i radują się w Panu”.
4) W każdym stanie i zawodzie można dojść do chrześcijańskiej doskonałości.
Świętość nie jest przywilejem poszczególnych stanów. Mamy Świętych ze wszystkich, nawet najniższych stanów, ze stanu Papieży, Biskupów, kapłanów, cesarzów, królów, żołnierzy, lekarzy, rzemieślników, czeladników, sług itd. Każdemu jest przecież możliwym kochać Boga i bliźniego. „Łatwo jest kochać Boga, bo nie łączy się z tym żadna uciążliwość, ani żadna szkoda. Nic nie jest milszym naszemu sercu, jak miłować Boga“ (Św. Bonawentura). Co do innych dobrych uczynków można wynaleźć zawsze jakieś usprawiedliwienie. Może ktoś powiedzieć: „Nie mogę pościć”, „nie mogę dawać jałmużny” itp., ale nikt nie może użyć wymówki: „Nie mogę kochać” (Św. Hieronim). Natomiast ćwiczenia pobożne dostosowane być muszą do sił, zatrudnień i obowiązków każdego pojedynczego człowieka. Pobożność, to płyn, przyjmujący kształt naczynia, w jakiem się znajduje (Św. Franciszek Salezy).
5) Kto szczerze i usilnie dąży do chrześcijańskiej doskonałości, osiągnie ją na pewno, choć zwyczajnie powoli.
Powiada Chrystus: „Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości, albowiem oni będą nasyceni” (Mt 5, 6). Niestrudzone dążenie do doskonałości i szczere pragnienie jej prowadzi do doskonałości (Św. Bernard). Znaczną część zwycięstwa stanowi pragnienie go; pragnienie bowiem pomnaża nasze siły, łagodzi trud, osłabia nieprzyjaciela, czyni człowieka miłym Bogu i zjednywa łaskę (św. Wawrzyniec Justiniani). Gdy ktoś pytał św. Tomasza z Akwinu, jakby mógł zostać na pewno Świętym, odrzekł tenże: „Jeśli chcesz”. Nikt nie osiągnął świętości bez wielkiego pragnienia jej, podobnie jak nikt nie osiągnął biegłości we wiedzy, lub sztuce, kto nie pożądał tego gorąco (Św. Alfons). Kto nawet nie życzy sobie dostać się na szczyt góry, ten nie postąpi i kroku, by wydostać się na nią, i stać będzie wciąż u podnóża góry (Św. Alfons). Podobnie rzecz się ma z doskonałością. – Do doskonałości chrześcijańskiej dochodzi się jednak bardzo powoli. Świętość nasza nie jest dziełem jednego dnia. Słusznie powiada przysłowie: „Nie od razu Kraków zbudowany”. Nigdy nie dochodzi się do doskonałości w krótkim czasie, chyba za szczególnym przywilejem Boga (Św. Teresa z Awili). Tak samo roślinka nie może przez jedną noc stać się kwiatem, ani dziecię w kilku dniach dorosłym mężczyzną. Nie można w kilku minutach wdrapać się na wysoką górę. Każdy powrót do zdrowia po chorobie trwa długo; a najdłuższy jest najpewniejszym. To samo da się powiedzieć o dążeniu do doskonałości.
Rozróżniamy trzy stopnie na drodze do doskonałości: Początkujących, którzy mają jeszcze silną skłonność do grzechów ciężkich; wprawiających się, którzy tylko od grzechów powszednich nie mogą się wstrzymać, a przywiązani jeszcze do rzeczy ziemskich, nie osiągnęli doskonałego spokoju; doskonałych, których umysł oderwał się już całkiem od doczesności, a zwrócił ku Bogu, i którzy cieszą się dlatego wielkim spokojem (Benedykt XIV). Trzy te stopnie nazywamy także drogą oczyszczenia, oświecenia i połączenia się z Bogiem. Trzy te stopnie życia nadnaturalnego odpowiadają trzem stopniom życia naturalnego, mianowicie: wiekowi dziecięcemu, który jest wiekiem słabości ciała i duszy, wiekowi młodzieńczemu, który jest wiekiem rozwoju, i wiekowi męskiemu, który jest wiekiem dojrzałości (Św. Tomasz z Akwinu). – Początkujący powinni rozważać rzeczy ostateczne człowieka; wprawieni – mękę Chrystusa, a doskonali – dobroć i rozkosze Nieba (Św. Ignacy Loyola). – Nigdy natomiast nie można stanąć u celu doskonałości, bo miłość Boża nie ma granic. Kto jest sprawiedliwy, niech jeszcze będzie usprawiedliwiony, a święty niech jeszcze będzie poświęcony (Obj 22, 11). Może jednak człowiek dojść tak daleko, iż na ziemi już zbliży się zupełnie do stanu błogosławionych duchów w Niebie.
II. O ogólnych środkach, wiodących do doskonałości.
Są środki ogólne, których każdy powinien używać, i środki szczególne, których użycie jest tylko wskazanym, ale nie nakazanym. By dojść do chrześcijańskiej doskonałości, używać należy przede wszystkim następujących środków:
1) Należy być sumiennym w małym. Przez to osiąga się wielkie łaski i nie popada tak łatwo w grzech ciężki.
Już w przyrodzie widzimy, że z niepozornych rzeczy powstają wielkie. Małą jest żołądź, a jak potężny dąb z niej wyrasta. Tak samo jest i w życiu duchownym. Bacz więc nawet na najmniejsze drobnostki. Nie przywłaszczaj sobie nawet drobnych rzeczy, unikaj każdego kłamstwa, każdego nieprzyzwoitego lub nieuczciwego słowa, dotrzymuj święcie każdego przyrzeczenia, nie wymawiaj nigdy lekkomyślnie słowa „Bóg” itp. – Kto jest wiernym w małym, osiąga wielkie łaski u Boga. Do niego stosują się słowa Chrystusa: „Dobrzeć, sługo dobry i wierny! Iżeś nad małym był wierny, nad wiolą cię postanowię” (Mt 25, 21). Kto zaś jest niesumienny w małym, traci wiele łask i Bóg karze go dotkliwie. Tak było z Mojżeszem i Zacharyaszem. Mojżesz nie wszedł do Ziemi obiecanej, iż nie chciał uwierzyć Bogu, Zacharyasz oniemiał, iż zwątpił w słowa Anioła. – Kto w małym jest wierny, nie popada tak łatwo w grzech ciężki. Powiada Chrystus: „Kto wierny jest w najmniejszej rzeczy, i w większej wierny jest; a kto w małym niesprawiedliwy jest, i w większym niesprawiedliwy jest” (Łk 16, 10). – Szybko więc postępuje naprzód, kto zważa bacznie na drobnostki, co widzimy już i w życiu codziennym. Niejeden kupiec wzbogacił się, iż pamiętał o drobnostkach (Św. Ambroży). Wszystkie wielkie rzeczy powstały tylko przez zbiór mniejszych (Św. Franciszek Salezy). Z mnóstwa ziarnek piasku powstaje góra, z wielu potoków rzeka, z wielu domów miasto, z wielu drzew las. „Jeśli chcesz być wielkim, zaczynaj od małego” (Św. Augustyn). Kto zaś gardzi małymi rzeczami, pomału upadnie (Ekkli. 19, 1). Drobna nieostrożność pociąga nieraz za sobą wielkie nieszczęście i zatruwa człowiekowi całe życie. Z małej iskierki powstaje wielki pożar; mały otwór w okręcie staje się przyczyną zatonięcia; dom rujnuje się zupełnie, jeśli zapominamy o drobnych naprawkach. Tak samo rzecz się ma z grzechem. Judasz kradł najpierw drobne kwoty, później został zdrajcą, a wreszcie zabójcą; Kain zazdrościł najpierw bratu swemu, a następnie zabił go. Pogardzanie drobnostkami jest zawsze dowodem tajemnej pychy. „Wielka wierność względem Boga okazuje się zawsze w małych rzeczach, zaś niedoskonała wierność przy wielkich okazjach” (Św. Franciszek Salezy).
2) Należy ćwiczyć się w panowaniu nad sobą.
Nie trzeba więc być ciekawym, nie rozglądać się po ulicy, nie wyglądać ustawicznie przez okno, unikać niepotrzebnego świergotania, nie krzyczeć głośno, nie śmiać się głośno, nie narzekać zaraz przy każdej niepogodzie łub w każdej słabości, nie jeść częściej, jak w oznaczonych porach, nie jeść zbyt łapczywie, nie pragnąć łakotek, nie ganić podanych potraw, brać pierwszą lepszą porcję, nie spać za długo, odmawiać sobie niektórych rozrywek, od czasu do czasu kryć się w samotności celem rozmyślania, nie mówić o sobie bez przyczyny, możliwie nie sprzeciwiać się nikomu. Takie umartwienia są łatwe.
Święci oddawali się daleko surowszym umartwieniom, których jednak nie można każdemu zalecić. Jan Chrzciciel panował nad sobą w najwyższym stopniu. I św. Paweł powiada o sobie: „Karzę ciało moje i w niewolę podbijam, bym snadź, innym przepowiadając, sam nie stał się odrzuconym” (1 Kor 9, 27). Kościół katolicki stara się skłonić i przyzwyczaić chrześcijan do panowania nad sobą przez różne przykazania postów. Panowanie nad sobą jest rodzajem męczeństwa (Św. Bernard). Czyż nie jest męczeństwem pościć przy obfitości pokarmów, wśród bogactwa czuć ciężar ubóstwa? (Św. Grzegorz Wielki). Kto może panować nad sobą, jest królem; bo zamiast dać się wlec, jako jeniec, swym żądzom, rozkazuje im. Człowiek taki jest zwycięzcą; odnosi zwycięstwo nad swymi złymi żądzami, a to zwycięstwo bez krwi i potu (Św. Cyprian). Do ludzi umartwionych zastosować można słowa Pisma świętego: „Błogosławieni, którzy umierają w Panu” (Św. Ambroży), i słowa Psalmisty: „Dla ciebie bywamy zabijani każdego dnia”. Panowanie nad sobą jest właściwym znamieniem prawdziwego chrześcijanina. Powiada Chrystus: „Jeśli kto chce za Mną iść, niech samego siebie zaprze” (Mk 8, 24); to znaczy: kto chce być Mym uczniem (chrześcijaninem), niech ćwiczy się w panowaniu nad sobą. Dlatego też powiada św. Paweł: „Którzy są Chrystusowi, ciało swe ukrzyżowali z namiętnościami i pożądliwościami” (Gal 5, 24). Umartwiony jest Świętym (Św. Franciszek Borgia). Żywa ryba płynie przeciw prądowi, martwą porywa prąd ze sobą. I ty możesz łatwo poznać, czy ożywiony jesteś Duchem Bożym, czy też martwy; patrz tylko, czy idziesz przeciw prądowi twych złych namiętności, czy dajesz mu się unosić (Alfons Rodriguez). Siebie samego zwalczać, to najcięższa walka; siebie samego zwyciężyć, to najpiękniejsze zwycięstwo. Lepszym jest mąż cierpliwy od męża dzielnego, a kto panuje nad umysłem swym, lepszym jest od zdobywcy miast (Przyp 16, 32).
Przez ćwiczenie się w panowaniu nad sobą osiągamy oświecenie rozumu, umocnienie woli przeciw złemu i prawdziwy spokój duszy. Zakon mamy w członkach naszych, sprzeciwiający się zakonowi umysłu naszego (Rz 7, 23). W członkach naszych mieszkają złe skłonności, które muszą być poskramiane (Kol 3, 5). Ciało nasze walczy codziennie przeciw duszy, a my powinniśmy walczyć codziennie przeciw ciału (Św. Augustyn). Człowiek powinien postępować ze sobą jak z chorym; choremu odmawia się wiele niepożytecznych zachcianek (Św. Bernard). Kto czyni wszystko, co mu wolno, pocznie wnet czynić to, czego mu nie wolno (Św. Augustyn). Kto odmawia sobie rzeczy dozwolonych, uniknie tym pewniej rzeczy niedozwolonych (Św. Grzegorz Wielki). Najdoskonalszy człowiek popada natychmiast w grzech, jeśli przestanie ćwiczyć się w panowaniu nad sobą, tak samo jak wyjałowieje najurodziwsza rola, gdy się jej nie uprawia (Alfons Rodriguez). – Panowanie nad sobą oświeca rozum. „Czego odmawiamy naszym zewnętrznym zmysłom, to odbieramy na powrót stokrotnie w naszym wnętrzu” (Katarzyna Emmerich). Jeśli dajemy Bogu nasze ciało, daje On nam Swego ducha (Św. Brygida). Jak u wagi jedno ramię podnosi się, gdy drugie spada, tak samo jest i u człowieka; duchowe rozpoznanie staje się tym większe, im więcej poskromione są żądze cielesne. „Zabijmy w sobie zmysłowe usposobienie, by wystąpiło w nas silnie usposobienie duchowne, dające nam życie i pokój” (Św. Bazyli).
Panowanie nad sobą umacnia wolę, podobnie jak hartowanie się umacnia zniewieściałe ciało. A jeśli wola jest silną, poskramia człowiek rychło złe żądze ciała i przezwycięża łatwo wszelkie pokusy czartowskie. Żołnierz, wyćwiczony w robieniu bronią, zwycięży łatwo w walce. Człowiek umartwiony podobny jest do silnego dęba, który złamie się raczej, a nie da się ugiąć; nieumartwiony zaś do trzciny, miotanej wiatrem na wszystkie strony. – Przez panowanie nad sobą zyskujemy prawdziwy spokój duszy. Nie ma spokoju w tym domu, do którego wchodzą ustawicznie ludzie i zeń wychodzą; i w duszy nie ma spokoju, jeśli człowiek nie strzeże swoich zmysłów, a więc rozgląda się ciągle, świegocie, słucha wszystkiego itd. Jeśli zamkniemy bramy domu, zapanuje w nim pokój; jeśli czuwamy nad naszymi zmysłami i ćwiczymy się w panowaniu nad sobą, osiągamy wnet zadowolenie wewnętrzne. Nasze złe skłonności, jak burze morskie, wywołują przez swe nieporządne podrażnienia zaburzenia w naszym sercu i wprawiają je w największy zamęt. Jeśli umiesz rozkazywać wichrom swej namiętności, zażywać będziesz przedziwnego pokoju i błogiego spoczynku (Alfons Rodriguez). Kto wyrzekł się dla Boga wszelkich zmysłowych pożądań, dozna najsłodszych pociech Ducha Świętego (Tomasz a Kempis). Kto opanował swoje złe żądze, dał sam sobie pokój trwały (Św. Cyprian). Osiąga człowiek prawdziwy spokój, jeśli ciało daje się powodować duszy, a dusza Bogu (Św. Leon Wielki). Osiągnięty spokój duszy jest przedsmakiem wiecznej szczęśliwości (Św. Jan Chryzostom). Kto ćwiczy w panowaniu, nad sobą, nie łatwo da się poruszyć gniewowi. „Panowanie nad sobą ma dwie córy, łagodność i cierpliwość” (A. Stolz). […]
3) Unikać należy wszystkiego, co jest zbytecznym, zwłaszcza w jedzeniu i mowie.
„Wszystko zbyteczne jest grzechem” (Katarzyna Emmerich). Zbytecznym jest np. wystawne odzienie, kosztowne urządzanie mieszkania, wyprawianie zbytkownych uczt i uczęszczanie na takowe itd. – Kogo takie rzeczy pociągają, ten nie dojdzie nigdy do doskonałości. Duch Św. nie wchodzi do serca przepełnionego sprawami świata; miłuje tylko serca czyste. „Kto chce wejść na drogę cnoty i doskonałości, musi zacząć od tego, by ze szczególniejszą pilnością poskramiać żądzę jedzenia” (Św. Andrzej Avelino). Nie może być żołnierzem Chrystusa, kto nie poskromił jeszcze żądzy podniebienia (Św. Grzegorz Wielki). Kto je lub pije daleko więcej, niż potrzebuje, traci wiele łaski popada w pokusę. Dlatego woła Chrystus: „Biada wam, którzyście się nasycili” (Łk 6, 25). A św. Piotr upomina: „Trzeźwymi bądźcie, a czuwajcie; bo przeciwnik wasz, diabeł, jako lew ryczący, krąży szukając, kogo by pożarł” (1 P 5, 8). Kto jadł lub pił za dużo, podobnym jest do obładowanego okrętu, któremu grozi zatonięcie, jeśli zaskoczy go burza pokusy (Św. Katarzyna Seneńska). – Unikać także należy gadatliwości. Gadatliwość jest zawsze oznaką pychy i głupoty i wiedzie do wielu grzechów. Jak z języka zwykł poznawać lekarz stan zdrowia, tak z mowy czyjejś wnosić można na stan jego ducha. Jak wskazówka na zegarze zdradza najmniejszą nieprawidłowość, powstałą wewnątrz, tak język zdradza każdą namiętność, nurtującą serce. „Z dźwięku dzwonu poznajemy, czy nie ma w nim pęknięcia; ze słów człowieka poznajemy, czy nienaruszonym jest jego duch. Z odgłosu, jaki wydaje naczynie, poznajemy, czy jest pełnym, czy próżnym; podobnie ze słów człowieka poznajemy, czy ma pełną, czy próżną głowę (Alfons Rodriguez). Gdzie słów wiele, tam często niedostatek (Przyp 14, 23). Prawdziwie mądrzy mężowie byli zawsze skąpi w mowie (Przyp 17, 27). Tylko głupcy mówią wiele (Ekkli. 10, 14). Chcą tym nadać sobie pozór, jakoby mieli wiele rozumu i rozpoznania. Wielomówstwo nic obejdzie się bez grzechu (Przyp 10, 19). Pokój, ciągle otwarty, traci ciepło; podobnie nie może mieć w sobie ciepła miłości Bożej, a więc i łaski uświęcającej ten, kto wciąż otwiera usta do mówienia (Św. Bernard). Niepowściągliwość języka jest także źródłem niezgody (Św. Grzegorz Wielki). Jeśli kto w słowie nie upada, ten jest mąż doskonały (Jk 3, 2). Kto nie umartwia swych ust, nie dojdzie nigdy do doskonałości. (Św. Filip Nereusz). Kto nie trzyma na wodzy języka swego, u tego fałszywą jest cześć Boga, chociaż mniema że jest nabożnym (Jk 1, 26). Szkody dozna ten, kto nieopatrzny jest w mówieniu (Przyp 13, 3). Upomina nas więc św. Paweł: „Bezbożności i próżnomówności strzeż się” (2 Tm 2, 16). Wartość milczenia wyrażona jest w przysłowiu: „Jest to cnota nad cnotami, trzymać język za zębami”. Nie trzeba znowu jednak być za małomównym w obcowaniu z ludźmi. „Jeśli powściągliwość w mowie ma być cnotą, to należy zachować w tym pewną równowagę, nie czynić ani za wiele, ani za mało” (Św. Franciszek Salezy).
Franciszek Spirago, Katolicki katechizm ludowy, t. 2, Warszawa 1911, s. 457nn.