Drodzy Wierni!
W dzisiejszej uroczystości, wspominając św. Patrona naszego Bractwa Kapłańskiego, przypomnijmy sobie ten największy skarb, który przez całe swe życie w sposób heroiczny bronił św. papież Pius X – skarb nieskazitelnej wiary katolickiej.
W Ewangelii czytamy, jak Pan Jezus nauczał tłumy z łodzi przy brzegu jeziora Genezaret. Ludzie gotowi byli słuchać Chrystusa. To, co On mówił, miało dziwną siłę. Chrystus uczył z pełni swej wiedzy i z pełni swej władzy: nie jak inni nauczyciele. Uczył tak, że nie mogło być sprzeciwu. Jego nauka biła najgłębszą prawdą, a choć słuchacze nie potrafiliby wszystkiego wytłumaczyć, czasem nawet prosili Jezusa o wytłumaczenie, to przecież wiedzieli i najgłębiej wyczuwali, że słyszą oto samą, czystą prawdę. „Nauczycielu, wiemy, że drogi Bożej w prawdzie nauczasz. Nie kierujesz się względami ludzkimi” (Mt 22, 16). – Co więcej, Chrystus nakazywał przyjmować swą naukę. On nie proponował, ale narzucał. Powtarzał, że kto przyjmuje jego naukę i w dodatku wedle niej postępuje, nie chodzi w ciemnościach, ale będzie miał żywot wieczny. Kto przyjmuje jego naukę, ten z Boga jest i znajduje się pod wpływem Bożym. Kto jego nauki nie przyjmuje chodzi w ciemnościach, nie zna Boga i będzie potępiony.
Nauka Chrystusowa nie jest nauką, w której dowolnie można wybierać, grzebać: jedno mi się podoba, drugie nie. Nauka Chrystusa nie jest zostawiona ocenom ludzkim. Owszem, będzie Chrystus powtarzał swą naukę i wyjaśniał po stokroć; będzie mówił tak, by najprostszy umysł go zrozumiał. Dostosuje się do naszego języka i do naszej wyobraźni, będzie od spraw łatwiejszych prowadził ku trudnym. Ale ostatecznie postawi każdego przed wyborem: przyjmujesz, czy nie. I nie można uniknąć odpowiedzi. Nie można dać odpowiedzi pośredniej. Albo przyjmuję naukę Chrystusa w całości i z wszystkimi konsekwencjami, albo uciekam od Niego i Jego słów. Tak było. Jedni chodzili za nim, aby poddać się całej prawdzie. Wierzysz? Wierzę, Panie! – Inni odwracali się i pewnego razu, nie chcąc ulec jakiejś tajemnicy zawartej w nauce Chrystusowej, porzucali Chrystusa na dobre. Nie poddawał Chrystus swej nauki ocenom ludzkim, ocenom słuchaczy. „Ja wam powiadam“… – Stawiał ich Chrystus wobec Prawdy. Sam był Prawdą, którą można przyjąć albo odrzucić, Prawdą, która jednoczy tych, którzy ją uznają, a oddziela wszystkich, którzy w czymkolwiek ją kwestionują.
Nauka Jezusa, prawda Jezusa raz postawiona przed ludźmi, ma stawać przed każdym pokoleniem. Dobiera Chrystus głosicieli swej prawdy: wpierw Apostołów. Po nich nieskończony szereg innych, ich następców. Nie są to ludzie po ludzku mądrzy. W Grecji istniały szkoły filozoficzne, a Pan Jezus zorganizował swą szkołę z analfabetów. Nie wybrał mądrych tego świata. Chciał ich raczej zawstydzić, a może i pokazać w jakiś dobitny sposób, że Jego nauka nie jest jedną z wielu nauk ziemskich mistrzów. – Pan Jezus nakazuje Apostołom nauczać tak, jak on sam dotąd nauczał. Mają uczyć to i tylko to, co mówił Chrystus, mają nauczać w taki sam autorytatywny sposób, jak Chrystus. Chrystus z nimi w pewien sposób się utożsamia: kto was słucha, mnie słucha. Kto wam uwierzy i ochrzci się, zbawiony będzie, a kto nie uwierzy będzie potępiony. Wszystkich nauczajcie i wszystkiego nauczajcie.
I tak się dzieje. Przez usta Piotra brzmią słowa niepodlegające dyskusji: „Niech tedy wie najpewniej cały dom Izraela, że Panem i Chrystusem uczynił Bóg tego Jezusa, któregoście wy ukrzyżowali. – Towarzyszy temu nakaz – czyńcie pokutę i niechaj każdy z was ochrzci się w imię Jezusa Chrystusa na odpuszczenie grzechów waszych” (Dz 2, 36nn). Kościół przez każdorazowego papieża i biskupów, im bowiem zwierzył Chrystus obowiązek nauczania, stawia ludzi wobec prawdy: nie wobec hipotez do dyskutowania, ale wobec prawdy objawionej przez Syna Bożego, wobec prawdy, którą każdy ma obowiązek przyjąć.– Ci, którzy przyjmują słowo, tworzą jedno. Trwając w nauce apostolskiej, trwają też razem w uczestnictwie eucharystycznej i w modlitwach. Mnóstwo wierzących ma serce jedno i jedną duszę i ostro wyodrębnia się od innych. Znakiem jedności wiary jest jej wyznanie, jej synteza w symbolu wiary. „Wierzę w Boga Ojca Wszechmogącego…” To odpowiedź na naukę przedstawianą przez Kościół. Wierzę we wszystko, co Bóg objawił, a czego Kościół naucza.
A inni? Inni – to ci, którzy może dopiero słuchają głoszonej nauki, może toruje ona sobie dopiero drogę do ich umysłów. – Są jednak i tacy, którzy odchodzą od prawdy już poznanej, od prawdy już przez siebie uznawanej, od prawdy, która już była ich życiem. – Uwiedzeni złudnymi racjami, może praktycznie nie poddając swego życia Bogu, odmawiają mu zaufania. Zamiast z wiarą wnikać w objawioną prawdę, poddają ją ludzkiej ocenie: ja nie mogę tego zrozumieć. Ja nie mogę dojść do takiego przekonania. Wobec tego – nie jest to prawdą… „Podając się za mądrych głupimi się stali… Prawdę bożą zamienili w kłamstwo” (Rz 1, 22.25). W takiej postawie tkwi jakieś przekonanie, że nie ma niczego wyższego nad człowieka i jego rozumu. Że rozum ludzki jest sędzią i kryterium całej prawdy. Tkwi w tym przeciwstawienie się Bogu. Dlatego, jeśliby ktoś poważył się dobrowolnie przeczyć lub podawać w wątpliwość to, czego naucza Kościół, niech wie, że całkowicie odstępuje od boskiej i katolickiej wiary.
Nauczycielski urząd Kościoła, mając głosić naukę nie własną, lecz Chrystusa, Syna Bożego i Ojca, który go posłał, mając głosić naukę, której przyjęcie lub nieprzyjęcie decyduje o zbawieniu i potępieniu, jest i musi być w głoszeniu tej nauki nieomylny. – „Idąc tedy nauczajcie… – mówi Pan Jezus do Apostołów. – A oto ja jestem z wami po wszystkie dni, aż do skończenia świata (Mt 28, 29n). Obiecuje im także pomoc Ducha Świętego, którego nazywa „Duchem prawdy”, a który ma Apostołom przypomnieć wszystko, co od Chrystusa usłyszeli i wszystkiego ich nauczyć.
Jak tłumaczą się współcześni niedowiarkowie lub ci, którzy chcą zmienić wiarę? Głosi się, że występują oni przeciw wszelkiemu dogmatyzmowi, tzn. uznawaniu jakichś niezdobytych własnym rozumem prawd. Doktrynalne dogmaty krępują twórcze poszukiwania ludzkiego umysłu. – Czy wskazanie prostej drogi do celu, zabezpieczające jedynie przed błądzeniem, jest krępowaniem czy oswobodzeniem wędrowca? Czy wskazanie terenów bogatych w jakieś złoża mineralne jest krępowaniem wiertaczy, czy też uwolnieniem ich od wielu próżnych wysiłków? Mówi się, że uległość jakiejkolwiek nieomylnej powadze jest niegodna człowieka. Ideałem ma być człowiek, który do wszystkiego dochodzi sam. – Czy dzieje ludzkości i popełnione przez nią błędy, tragedie, do których człowiek swym postępowaniem doprowadził, uprawniają do absolutnego polegania na jego rozumie? To może ideałem ma być człowiek nie mający żadnej pewności? Pełen zwątpień, poszukiwań i bezradności? – Przeciwnie: człowiek bardzo potrzebuje pewności, oparcia. We wszystkim, co robi. Buduje dom na mocnych fundamentach; chciałby mieć pewność co do uczuć, miłości drugiego człowieka. Szuka pewników w nauce. Szuka wartości absolutnych w etyce: humanizm, sprawiedliwość, wolność. Oto – powiada – wartości nie do zakwestionowania. Konieczne jest nawet zaufanie do ludzi. Gdy jedni odchodzą, gdy nawet odmawiamy jednym zaufania, którego nadużyli, natychmiast ufamy drugim.
Dlatego stajemy wraz z tym tłumem, który słuchał Chrystusa, przemawiającego z łodzi i powiadamy: Ty masz słowa życia. Przyłączamy się do tych wszystkich, którzy tworzą w Kościele jedno w wierze serce. W Kościele, słuchając Papieża i Biskupów, oczywiście, kiedy oni głoszą dogmaty nieomylne lub naukę wszechczasów – słuchamy przemawiającego przez wieki Chrystusa. Jest On każdej chwili odpowiedzią na nasze poszukiwania: Prawdą. W tych trudnych dla wiary czasach i we wszystkich osobistych wątpliwościach dotyczących wiary kierujmy nasze modlitwy do św. Piusa X, tego największego obrońca i nauczyciela wiary katolickiej w czasach obecnych. Amen.
Na podstawie: ks. A. Zuberbier, w: Współczesna ambona, nr 38, 1957, s. 210.