Jest to napisane na papierze – czarno na białym i zaakceptowane przez Ojca Świętego. Jest to „Instrukcja o Zastosowaniu Zasad i Norm dotyczących Ekumenizmu” (25 marca 1993 r.) Oto streszczenie dokumentu z komentarzem, w świetle Tradycji.
Wniosek: Nie jest to recepta, którą powinien zapisać lekarz
Jeśli ekumenizm nie dał żadnych namacalnych wyników w ciągu ostatnich dwudziestu lat, to jednak stał się powodem zadrukowania ogromnej ilości papieru, za przyczyną około dziesięciu oficjalnych dokumentów. Każdy z tych dokumentów ma ponad 40 stron i stanowi wynik wielu międzyreligijnych konferencji, prowadzonych z udziałem schizmatycznego wschodniego prawosławia, anglikanów, prezbiterianów, luteranów itp. Wnioski są przedmiotem nie kończących się ocen i krytyki ze strony kongregacji rzymskich, korygujących deklaracji i tym podobnych, bez końca pojawiających się wyjaśnień. Ponadto, rady pontyfikalne kościołów wschodu, rady do spraw ekumenizmu, dialogu z niewierzącymi i d/s Komunikacji społecznej każdego roku publikują po kilka „komentarzy i refleksji”, które napływają regularnie. W tym oceanie papieru znajduje się wiele szalonych pomysłów (np. „Kobieta w Ameryce Łacińskiej”). Można jednak być pewnym, że nikt nie czyta tej literatury, poza jej wydawcami i że dla Kościoła nie wynikną stąd żadne konsekwencje. Zupełnie inaczej rzecz się ma w przypadku dokumentu, który zamierzamy tu streścić. Posiada on tytuł: „Instrukcja o Zastosowaniu Zasad i Norm dotyczących Ekumenizmu.”
Ten tekst posiada moc nakazu i silę prawa, pretenduje on do zastosowania Kodeksu Prawa Kanonicznego z 1983r. (nr 2): „Księga zamieszcza wskazówki i normy dla uniwersalnych zastosowań … Zadaniem księgi jest podanie obowiązujących zaleceń”. Ostatecznie należy to rozumieć jako „unikanie pomyłek doktrynalnych” (nr 6). Dokument ten został wydany przez Radę Pontyfikalną ds. Jedności Chrześcijan i zatwierdzony przez Papieża Jana Pawła II w dniu 25 marca 1993 r., z adnotacją, iż unieważnia on wszelkie inne postanowienia legislacyjne. Tekst jest szczególnie istotny, ponieważ przedstawia, w jaki sposób grupa decydująca obecnie o sprawach Kościoła interpretuje treści płynące z Soboru Watykańskiego II. Wszelkie doktrynalne konsekwencje zarządzenia dotyczącego ekumenizmu „Unitatis redintegratio” zostają formalnie przyjęte i narzucone. Jest jasne, że różne pomocnicze „podpórki”, które można by tu i tam znaleźć w tekście soborowym nie mają znaczenia i są nieważne. Można by sobie zawczasu wyobrazić praktyczne konsekwencje tej nowej księgi ekumenicznej: wątpliwości dotyczące treści wiary, w praktyce świętokradztwo sakramentów, heretyckie kształcenie seminarzystów od samego początku ich studiów oraz radykalne wykorzenienie w porównaniu z teologią tradycyjną. Rozwój wszechobecnej administracji „specjalistów ekumenicznych”, która musi przecież nadzorować biskupstwa, seminaria, szkoły, uniwersytety … wprowadzenie „oddolnej kontroli o charakterze demokracji ludowej”, zobowiązanej do ratyfikowania wyników uzyskanych w komisjach dialogowych.
Gorbaczow powiedział, iż wydaje się, że „komunizm był nierealną utopią narzuconą przez system dyktatorski”. Rzeczywiście, można byłoby przetłumaczyć to i powiedzieć: ekumenizm to świętokradcza chimera, narzucona przez władzę. Ekumenizm to śmierć.
Zanim przejdziemy do naszego dokumentu przeczytajmy ponownie postanowienie soborowe, które stanowi jak gdyby podstawę dla obecnej interpretacji.
Na pozór niewinne słowa Soboru Watykańskiego II i ich logiczne skutki
Zarządzenie „Unitatis redintegratio” cytuje się w całym dokumencie. I nie bez powodu. To zarządzenie, jakkolwiek skandaliczne by było, jest w rzeczywistości tylko logicznym rozwinięciem i zastosowaniem przesłanek zawartych w tekście soborowym. Podsumujmy główne punkty (numery w niniejszym paragrafie odnoszą się do zarządzenia „Unitatis redintegratio”):
a) Zaprzeczenie widzialności, jedności i świętości Kościoła: jest on przedstawiany jako niepełny, istniejący choć niedoskonale we wszystkich heretyckich sektach (nr 3), niedoskonały nawet w obrębie Kościoła katolickiego, który obejmując całość środków zbawienia (nr 3) pozostaje jednak niedoskonały (nr 6). Sekty heretyckie są autentycznymi manifestacjami mistycznego ciała Chrystusa (nr 3), tak więc Kościół jest niepełny, złożony z różnych odłamów, wśród których dominująca jego część wznosi się ponad przeszkody sprzeciwiające się jedności.
b) Pewność Wiary zostaje zakwestionowana przez „hierarchię prawd” (nr 11). Nie ma już apostolstwa (zwanego odtąd „prozelityzmem”), lecz dialog, nienaruszalne prawo do zmiany odłamu, zależnie od zachcianki czyjegoś sumienia (w zarodku nr 3).
c) Namowa do połączenia się z heretykami w modlitwie i w sakramentach (nr 8).
d) Reorientacja kleru i studiów w seminariach (nr 10).
Konsekwencje, w sensie praktycznym, weszły do Kodeksu Prawa Kanonicznego z 1983 r. Apogeum osiągnęły w tej księdze ekumenicznej.
Zanim przejdziemy dalej, musimy sobie unaocznić fundamentalne zasady Wiary, nauki Kościoła oraz praktyki sakramentalne, które ucierpiały z powodu rozważanego obecnie dokumentu.
WIARA
Wiara stanowi potwierdzenie prawdy, niezupełnie oczywistej dla danego podmiotu, poprzez władzę Boga, który jest jej źródłem. Siła rozumu polega zasadniczo w tym przypadku na nabyciu pewności, iż Bóg objawił prawdy konieczne do zbawienia, których treść człowiek winien poznać, zgodnie z Objawieniem.
Kościół jest społecznością utworzoną w sposób boski, która ma przekazać przesłanie wiary, a Chrzest nadaje nadprzyrodzone cnoty, które ułatwiają to rozumowe potwierdzenie, nakłaniając wolę ku istocie rozumnej i nakłania istotę rozumną do zrozumienia przedstawionego przesłania. Wiara nie polega na opinii. Jeśli jednostka pragnie pozostać w zgodzie z Objawieniem wiary, wedle jej swobodnej opinii, nie byłby to akt nadprzyrodzonej cnoty wiary. Wiara pociąga za sobą podporządkowanie się władzy Boga, a nie sprawom religii. Ktoś, kto porzuca raz otrzymaną wiarę, popełnia grzech. Nie jest on już wolny, ponieważ Bóg dał mu łaskę wiary. Odrzucenie stanowi obrazę Boga. Dlatego ktoś, kto odrzuca wiarę, zawsze jest winien. Jak to się dzieje? Ponieważ konieczne łaski zawsze są nadane w taki sposób, aby pozostawać w całkowitej zgodzie z wiarą, w celu jej lepszego zrozumienia i doprowadzenia tej wiedzy do doskonałości. Co więcej, Objawienie jest prawdą w takim stopniu, że w praktyce życie codzienne dla Chrześcijanina stanowi ciągłe i pośrednie potwierdzenie prawdziwości jego wiary, nawet gdy sedno objawionej prawdy pozostaje zaciemnione. Niektóre prawdy wychodzą poza naturalną zdolność ludzkiego rozumienia (np. tajemnica Trójcy Świętej), innych nie da się poznać poprzez doświadczenie w ramach tego życia (np. rzeczy ostateczne). Porzucenie wiary może oznaczać odrzucenie jedynej objawionej prawdy, nawet gdy przyjmujemy całą resztę. W tym przypadku rozum nie podporządkowuje się już Bogu, lecz raczej wyznaje swobodę wyboru, czyli kieruje się osobistą oceną.
Czy protestant posiada wiarę? De facto luteranie wierzą w niektóre rzeczy, które stanowią część Objawienia. Jednak zasadą doktryny luterańskiej jest swobodne dociekanie. Protestant zgadza się, ponieważ dana rzecz wydaje się mu prawdziwa w danej chwili, w trakcie oczekiwania na jakąś nową prawdę, która objawi się później. Ich postawa praktyczna zdradza to podejście: „Winieneś należeć do”, tak mówią biali protestanci anglosascy, możesz wierzyć, w co chcesz, lecz musisz należeć do uznawanej grupy religijnej. Królowa Anglii jest jednocześnie głową kościoła anglikańskiego i członkiem kościoła prezbiteriańskiego Szkocji, bez jakichś szczególnych problemów z sumieniem. Można z powodzeniem potwierdzić, że zwykle wiara protestanta, nawet jeśli jest dokładnie zgodna z wyznaniem wiary, nie stanowi spełnienia teologicznej cnoty wiary, nawet gdy otrzymał on Chrzest, ponieważ stawia on przeszkodę łasce sakramentalnej przez fakt, iż przede wszystkim pragnie on wolności sumienia, podczas gdy sakrament skłania go od tej chwili (nie ograniczając jego woli) do podporządkowania swojej wolności światu boskiemu.
Jest niewątpliwie prawdą, że istnieją protestanci, będący ofiarami uprzedzeń i swojego wychowania, którzy dążą do świętości i mogą się takimi stać dzięki prawdom, które im pozostają, i którzy prawdopodobnie posiadają nadprzyrodzoną wiarę w uczynki, dotyczącą prawd katolickich, które znają. Sami jednak są tworem anormalnym, przeżytkiem protestantyzmu.
Protestantyzm to przede wszystkim system religijny zbudowany przeciw wiedzy Kościoła, w którym prawda wiary jest jak obce ciało, jak więzień i wygnaniec ze świata wrogich ludzkich idei. Protestant, w swojej niepokonywalnej niewiedzy, będzie ciągnął za sobą, jak łańcuch z kulą u nogi, fałszywe ludzkie poglądy, które w sposób kłamliwy zostały weń wszczepione jako Wiara i bez przerwy będzie znajdował w nich poważne przeszkody dla swojego uświęcenia.
Powiedzieć, że Duch Święty jako taki, działa w odłamach protestanckich (Unit. redintegratio, nr 3), to zasadniczo przyznać, że szczerość ludzka jest równoważna cnocie nadprzyrodzonej. Powiedzieć, że jako takie są one środkiem do zbawienia (Unit. redintegratio, nr 3), gdy tymczasem wykluczają wiarę nadprzyrodzoną, to znaczy w końcu zaprzeczyć całemu nadprzyrodzonemu porządkowi. Każdy ekumenizm stanowi środek niewypowiedzianej afirmacji, iż to godność ludzka nadaje wartość każdej grupie religijnej. W tym przypadku Kościół przestaje być niezbędnym pośrednikiem zbawienia.
KOŚCIÓŁ I CIAŁO MISTYCZNE
Kościół jest widoczną społecznością ustanowioną przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, której obowiązkiem jest nauczanie o Objawieniu wszystkich ludzi, w celu ich zbawienia, zarządzanie wiernymi i udzielanie im sakramentów, w tym samym celu. Pierwsza z tych misji ma charakter uniwersalny, dalsze dotyczą podmiotów, to znaczy ochrzczonych. Kościół jest zarządzany przez następców Piotra i Apostołów: Papieża i biskupów. Wierni są zjednoczeni przez wyznawanie tej samej wiary (komunia). Są oni zjednoczeni wokół tego samego nadprzyrodzonego celu: zbawienia swoich dusz. Przynależność do Kościoła nie jest kwestią dowolnego wyboru: człowiek nie ma wyboru, gdy chodzi o cel życia. Ten cel jest określony przez Stwórcę. Nie ma wyboru co do środków nadprzyrodzonych – są one podane przez Boga, określone przez Chrystusa. Ma jednak wybór, co do środków naturalnych: małżeństwo, zawód, przyjaźń…
Kościół jako społeczność nie zadaje gwałtu naturze ludzkiej. Odwołuje się on do naturalnych skłonności społecznych człowieka. Zewnętrznie przypomina każdą inną grupę ludzi, zjednoczonych z myślą o osiągnięciu jakiegoś wspólnego celu. Jednak tym celem nie jest dostępne ludzkimi środkami spełnienie ludzkich potrzeb. Kościół jest jakby widoczną szatą innej mistycznej rzeczywistości, która go ożywia, a mianowicie Ciała Mistycznego. Udział dusz w nadprzyrodzonym życiu pozostaje we wzajemnej harmonii, jak części żywego organizmu, zgodnie z porównaniem św. Pawła. Ciało Mistyczne czerpie swe życie ze skarbu wartości Chrystusowych i to życie płynie coraz to obficiej, w miarę jak w Kościele coraz bardziej uwielbiany jest krzyż. Ten nadprzyrodzony związek w miłosierdziu objawia się zewnętrznie w sposób spontaniczny przez zjednoczenie z Kościołem.
Bez wiary nadprzyrodzonej nie jest możliwe życie nadprzyrodzone, a więc nie jest możliwa prawdziwa nadprzyrodzona społeczność. Bez publicznego przyjęcia Objawienia przekazanego przez Kościół (gdy jest już wystarczająco poznane), prawdziwa wiara nie jest możliwa i dlatego nie jest możliwa komunia. Ciało Mistyczne jest „jedno”, podobnie jak wszystkie części kota tworzą całego kota. Pojęcie „komunii niedoskonałej” (Unit. redintegratio, nr 3) przypomina nieco „kwadratowe koło” lub „latającego konia”. Tak jest, dopóki nie uwierzymy w realność porządku nadprzyrodzonego, a wierzymy raczej, iż każda grupa religijna jest uświęcona poprzez godność ludzką. Pojęcie komunii niedoskonałej w domyśle prowadzi do zaprzeczenia nadprzyrodzonej misji Kościoła i jego nieomylności. Pragniemy wykazać, że grupa, która obecnie jest w Kościele u władzy, przeszła od działania ukrytego do jawnego.
COMMUNICATIO IN SACRIS
(Dzielenie się sakramentami z niekatolikami)
To właśnie nazywamy współpracą w aktach kultu z heretykami lub schizmatykami. Połączenie w sakramentach wyraża się w sposób widoczny poprzez Wiarę i nadprzyrodzoną miłość. Tam, gdzie nie istnieje jedność wiary (jak w sektach protestanckich) albo jedność miłości (jak w schizmatycznym kościele prawosławnym), jest ciężkim grzechem naśladowanie tego nadprzyrodzonego związku przez wykorzystywanie sakramentów, nawet jeśli są one ważne. W Kodeksie Prawa Kanonicznego z 1917 roku communicatio in sacris była jednym z najcięższych grzechów, karanym ekskomuniką. Jest tak, ponieważ pociąga za sobą uznanie herezji (Kanon 1258 i 2314). Praktyka Kościoła była zawsze bardzo surowa, nawet, gdy chodzi tylko o zwykłe potwierdzenie przysięgi w ramach ceremonii niekatolickiej. Św. Heremengild w Hiszpanii, w szóstym wieku, był poddany mękom za uporczywe odmawianie przyjęcia Komunii (poświęconej zgodnie z prawem) z rąk ariańskiego biskupa i z tego powodu stał się wzorem dla katolików.
Widzimy, że wszystko to było zakazane pod groźbą grzechu ciężkiego, a obecnie z tej samej przyczyny jest doradzane lub zalecane przez kościół soborowy, pod osłoną sprawowanej przezeń władzy.
PRAKTYKA TECHNICZNA „ODSTĘPSTWA Z UŚMIECHEM”
Taki właśnie przewrotny tytuł można by nadać zaleceniom ekumenicznym. Dalej następuje przegląd tego czterdziestostronicowego dokumentu. I rzeczywiście – papież Jan Paweł II opatrzył to swoim podpisem.
„Ci, którzy zostali ochrzczeni w imię Chrystusa, przez sam ten fakt są powołani do poszukiwania jedności” (nr 22). Pytamy jednak, jak wprowadza się w życie ten nakaz sumienia …?
NOWE ZASADY DOTYCZĄCE KOŚCIOŁA
Kościół Katolicki posiada wszystkie środki zbawienia, pozostaje jednak niedoskonały, ponieważ jego rozdarcie podważa jego wiarygodność, a odpowiedzialność za dawne podziały częściowo spada na niego (nry 17-18). Co więcej, objawienie wiary zostaje sformułowane w sposób niedoskonały i jest częściowo uwikłane w historyczne zaszłości (nr 181, nry 74-75). Odłamy protestanckie są prawdziwymi wspólnotami kościelnymi i jako takie, stanowią środki zbawienia. Są one środkami, przez które działa Duch Święty (nr 18, a zwłaszcza 104). Ponadto część prawdy, którą posiadają, jest umocniona przez ich wielki duch religijny i to przyczynia się do wzbogacenia duchowości katolickiej (nr 63).
WARUNKI PSYCHOLOGICZNE WYMAGANE W CELU DOBREJ DZIAŁALNOŚCI EKUMENICZNEJ
Dialog rozpocznie się od zjednoczenia ze sceptycyzmem: „znajdując punkt wspólny poza wszelkimi konkretnymi miejscami napięć, dzięki ogólnemu, szczeremu i bezinteresownemu poszukiwaniu prawdy” (nr 60-205).
Można po jednej stronie ustawić dogmaty, które sprzeciwiają się innym dogmatom: “zachowując hierarchię prawd i unikając takiego wyrażania i sposobu przedstawiania doktryny, który mógłby stanowić przeszkodę dla dialogu” (nr 61). Biskup będzie rozsądzał, czy należy rozmawiać o różnicach w sprawach doktryny i moralności (nr 207).
Można prowadzić dialog tylko z „dobrymi” religiami, to znaczy tymi, które taką etykietę przyjęły. Inne – to sekty, których należy unikać (nr 35).
EKUMENICZNE ODSTĘPSTWO
Nie może mieć miejsca żadna wstrętna rywalizacja ani prozelityzm (nry 50 i 207). Kościół zyskuje nową świadomość swojego misyjnego charakteru: „Należy z odwagą i nadzieją przejść ponad wszelkimi podziałami ludzkości, nawet tymi dotyczącymi spraw religii” (nr 205). „Powinni oni uważać, aby szanować żywą wiarę innych Kościołów i wspólnot ekumenicznych” (nr 206). A jeśli przypadkiem ktoś zapragnie zostać katolikiem? Posłuchajmy wtedy odpowiedzi: „Każdy chrześcijanin ma swobodne prawo wejścia w pełną komunię katolicką” (nr 99). W imię praw człowieka. Jest to koncepcja dokładnie protestancka. Ktoś dobrowolnie przystępuje, ktoś inny dobrowolnie występuje, nie zdając sprawy przed nikim, za wyjątkiem swego sumienia. Nie ma już władzy ustanowionej w sposób boski, która może rozkazywać w sprawach wiary, w imię Naszego Pana. Lecz uwaga! Dopuszcza się nawrócenie, lecz z pewną ostrożnością: „Nowo nawróceni winni być powoli karmieni duchem ekumenicznym” (nr 207).
Co do tego, istnieją przecież wstrętni katolicy obrządku greckiego (unici), którzy nie podobają się schizmatykom Wschodu. Nawet nie są wspomnieni, lecz to o nich się mówi w pkt. 47, gdy zaleca się powoływać synody w taki sposób, aby „mogli zdać sobie sprawę z ekumenicznego wymiaru tego dzieła”. Aby to zrozumieć, trzeba przeczytać zalecenie komisji „Pro Russia”, które praktycznie zabrania unitom wszelkich inicjatyw, które mogłyby nie spodobać się schizmatykom i w praktyce nakazuje im odesłać każdego schizmatyka, który mógłby zapragnąć nawrócenia.
No dobrze, jakie więc działania są pożądane? Napotykamy je w dalszej części: głównym działaniem winna być „bezinteresowna współpraca” (tzn. nie prozelityzm) w dziedzinie tych zagadnień, które dotyczą „wartości fundamentalnych, jak ubóstwo, rasizm, konsumpcjonizm, terroryzm… ochrona stworzenia (eklezjastyczny termin dla ekologii), problemy migracji… – tych, którzy cierpią niesprawiedliwość z racji struktury grzechu …, wojna przeciw antysemityzmowi, fanatyzmowi i sektom religijnym” (nry 210, 214 i 215).
EKLEZJO-POLITYCY
Aby wszystko to mogło działać, musiałaby istnieć armia komisarzy politycznych. I to się przewiduje. W punktach od 42 do 54 opisana jest pełna, wyspecjalizowana administracja, która musi kontrolować dzieło ekumeniczne, od najwyższego do najniższego poziomu. Będzie tam „diecezjalny delegat d/s ekumenizmu” oraz „ekumeniczny sekretariat diecezji”. Każda konferencja biskupów będzie posiadała swoją „episkopalną komisję ekumeniczną”, wspomaganą przez ekspertów, którzy będą ją kontrolowali i mianowali i którzy będą mieli prawo pełnego nadzoru. Będzie się komunikować bezpośrednio z Radą Pontyfikalną d/s Jedności Chrześcijan, która posiada uniwersalną i bezpośrednią władzę nad ruchem ekumenicznym (nr 53). Zakony i społeczności życia apostolskiego będą również miały swoje komisje i będą prowadziły działalność międzywyznaniową.
A gdy ta równoległa władza ekumeniczna dojdzie już do jakichś rezultatów poprzez dialog, to do jakiej władzy sama się zwróci? Słuchajcie dobrze -jest to wyjaśnione w sposób jasny: „Gdy wyniki dialogu zostaną przez odpowiednie władze uznane za gotowe do przedstawienia do oceny, członkowie ludu bożego, stosownie do ich roli lub charyzmatu, winni włączyć się w proces krytyczny. Wierni, faktycznie są wzywani do „nadprzyrodzonej oceny wiary” (sensus fidei) całego ludu, gdy począwszy od biskupa aż do ostatniego wierzącego zamanifestują uniwersalną zgodę w sprawach wiary i moralności… Należy mieć nadzieję, że ten sposób postępowania zostanie przyjęty przez każdy Kościół wspólnoty ekumenicznej, który jest partnerem tego dialogu” (nr 170). To jasne – oni pójdą głosować. Władza biskupów i Papieża pokornie się podporządkuje nowym strukturom ogólnoświatowej religii międzywyznaniowej.
„SOWIECI SĄ WSZĘDZE”
Taki był slogan komunistów w latach trzydziestych. Można by teraz powiedzieć „Ekumeniści są wszędzie”. Osądźmy sami:
– W trakcie nauczania katechizmu należy uczulić dzieci na ekumenizm. Protestanci mogą częściowo współdziałać w katechezie. Należy uważać, aby zgodę traktować priorytetowo, gdy katolicy i protestanci działają wspólnie (nry 188-190).
– W szkole katolickiej należy „nauczać w duchu dialogu, pokoju i związków międzyosobowych”. Wymiar ekumeniczny musi izolować wszelkie nauczanie religijne, podobnie jak w takiej dyscyplinie jak historia. Należy dążyć do „eliminowania takiego języka i uprzedzeń, które wypaczają obraz innych chrześcijan” i ostatecznie doprowadzić do spotkań międzyreligijnych (nr 68).
– W szkołach wyższych – ta sama śpiewka (nry 87-90 i 191-203). Uniwersytety katolickie muszą kształcić określoną ilość fachowców przeznaczonych do administrowania ruchem ekumenicznym (nr 90).
– W seminariach należy wpajać „zwyczaje ekumeniczne”, przed wszelkimi innymi naukami, „w taki sposób, aby studenci od samego początku swoich studiów teologicznych byli uczuleni na ekumeniczny wymiar swojej nauki” (nr 80). Powinni oni „w szczególny sposób poszukiwać niektórych wrażliwych problemów, jak wspólne nabożeństwa, prozelityzm, praca dla pokoju, wolność religijna, mieszane małżeństwa, rola pierwiastka świeckiego oraz miejsce kobiety w Kościele” (nr 79, patrz również 191-203).
– Dawne książki, którym brak ekumenicznej otwartości, będą zakazane (nr 80). Niektórzy profesorowie będą protestantami, jednak nie będą w większości (nr 81).
– Seminarzyści katoliccy będą nauczani relatywizowania dogmatów, ponieważ „nic się nie stanie, jeśli dogmaty będą sformułowane, nawet przez magisterium, w słowach, które będą nosiły ślad zmienności koncepcji, właściwy dla danej epoki” (nr 74). Drzwi są otwarte, rwące strumienie pochłoną wszystko. Będą się uczyć „rozróżniania pomiędzy objawianiem wiary a sposobem formułowania prawdy, rozróżniania pomiędzy tradycją apostolską a tradycją kościelną” oraz „odtwarzania prawnie uzasadnionej rozmaitości w teologii”. Będą twierdzili, iż istnieją dogmaty główne i dogmaty drugiego rzędu (nr 75). To ma zapewnić, że będą wystarczająco dojrzali „aby rozróżnić sprzeczności rzeczywiste od sprzeczności pozornych” odnośnie błędów protestanckich (nr 76) i aby zrozumieć, że „różne sformułowania teologiczne raczej się uzupełniają, aniżeli sobie zaprzeczają”. W końcu będą też „prace praktyczne” w ramach warsztatu ekumenicznego (nr 82).
Te zalecenia są obligatoryjne. Co zamierza uczynić Bractwo Św. Piotra? Czy sądzą oni, że Rzym o nich zapomni? W nakazach religijnych nie ma mowy o pozostaniu biernym. Każde zgromadzenie, jeśli tylko „współdziała w życiu Kościoła” musi „czynić wszystko co możliwe i w każdy możliwy sposób wspomagać zadania i cele Kościoła w dziele ekumenicznym” (nry 83-86). To zarządzenie narzuca szczegółowe obowiązki dotyczące międzyklasztornej formacji i reorientacji.
Wśród duchowieństwa powinna zachodzić „ciągła aktualizacja poglądów, gdyż ruch ekumeniczny znajduje się w stanie ciągłej ewolucji”. Muszą oni śledzić kazania, katechizm i gazety oraz okresowo poddawać się samokrytyce. Regularnie powinni do parafii zapraszać pastora protestanckiego (nr 91).
Z miejsc nabożeństw ekumenicznych trzeba zabierać Najświętszy Sakrament „ze względu na … różny odbiór i wrażliwość” (nr 139). W szpitalu zakonnice muszą pamiętać o tym, aby do chorych protestantów wzywać pastora (nr 142).
NOWA KONCEPCJA SAKRAMENTÓW
Z nowej koncepcji wiary, z nowej koncepcji misji Kościoła, wypływa oczywiście nowa praktyka przyjmowania Sakramentów. Tutaj właśnie widać największą sprzeczność względem Kościoła katolickiego. Wszystko, co było zakazane pod groźbą grzechu ciężkiego, a nawet ekskomuniki, jest teraz obowiązkowe. Ta sprzeczność w praktycznym osądzie ma swoje korzenie w pojęciu sakramentu. Dla katolika sakrament jednoczy z Bogiem tych, którzy zostali ochrzczeni i są właściwie przygotowani. Pierwszy jest obowiązek wobec Boga, należy unikać świętokradztwa, braku szacunku lub powstrzymać się od sakramentów (w razie braku gotowości ze strony wierzącego), dopiero potem przychodzą obowiązki względem bliźnich. Trzeba poszukiwać ich potwierdzenia, widzieć ich prawomyślność i zdolność do przyjmowania owoców, widzieć, że dostęp do nich nie jest utrudniony poprzez przymus.
Dla wyznawcy ekumenizmu sakrament stanowi rodzaj prawa człowieka względem jego własnego duchowego rozkwitu i jest środkiem do osiągnięcia jedności z rodziną ludzką. Obowiązki sumienia ograniczają ich do ważności sakramentu, do subiektywnej szczerości i ekumenicznej skuteczności. Communicatio in sacris, które w Kościele Katolickim jest świętokradztwem karanym ekskomuniką, wedle sumienia wyznawcy ekumenizmu staje się obowiązkiem.
– Chrzest: Powtórzenie wątpliwego chrztu dokonanego w sekcie nie powinno być dokonywane publicznie, aby nie obrażać uczuć sekty. Nie ma już publicznego wyrzeczenia się (nr 99).
– Eucharystia: W zasadzie nie powinno być koncelebracji z pastorami protestanckimi (nr 104), lecz dozwolona jest wspólna komunia, a nawet jest „zalecana w niektórych okolicznościach” (nr 129), skoro protestant jest szczery, żaden przymus nie jest nań nakładany, dopóki jego wierzenia subiektywne w głównych punktach są zgodne z wiarą katolicką (nry 131, 132, 160). Obecnie każdy wie, że żaden odłam protestancki nie posiada katolickiej doktryny odnośnie Świętej Eucharystii. Prawodawca pragnie jedynie powiedzieć, że szczere pragnienie, poczucie jedności z grupą, przekonanie, iż w głębi ducha wierzy on w to samo, co wszyscy wokół niego, daje mu prawo do sakramentu. Musi on jednak przyznać priorytet pastorowi protestanckiemu, jeśli taki jest w pobliżu, podobnie jak i katolik winien otrzymywać sakramenty przede wszystkim od księdza katolickiego, jeśli taki ksiądz jest osiągalny (nr 131). Biskup może jednak poszerzyć możliwy zbiór przypadków (nr 130). Księga zamieszcza przykład zezwalający w wyjątkowych przypadkach, w małżeństwie mieszanym, na udzielenie komunii protestanckiemu małżonkowi, nie wymagając warunku wiary odnośnie tego sakramentu (nr 160).
– Pokuta i ostatnie namaszczenie: Dla katolika jedynym ograniczeniem jest ważność, stwierdzone udzielenie posługi oraz ważność sakramentu. Mówiąc praktycznie, odnosi się to tylko do schizmy Wschodu. W przypadku sakramentu pokuty konsekwencje są ciężkie. Spowiednik nie jest już władny osądzić właściwości penitenta. Punkt 131 przewiduje przypadek protestanta, który nie może zwrócić się do. swego pastora, jest więc w sytuacji wyższej konieczności i prosi o spowiedź (jest to możliwe w przypadku odłamu Kościoła Anglikańskiego „High Church”). Zgodnie z nowym prawem, ksiądz nie mógłby odmówić mu rozgrzeszenia opierając się tylko na twierdzeniu, iż penitent jest heretykiem.
– Małżeństwo: Wiele miejsca poświęca się mieszanym małżeństwom. Gdyby ta kwestia nie była tak poważna, stałaby się zabawna. Z patosem mówi się, że mieszane małżeństwa są szansą dla ekumenizmu (nr 145), lecz stwarza to jednocześnie masę trudności i przekreśla niemal wszystko (nry 143-160). Należy zważać, aby „uszanować sumienie każdego z małżonków” (nr 146). Małżonek katolicki musi poznać protestantyzm (nr 149). Małżonek protestancki nie musi przyrzekać, że wychowa dzieci w wierze katolickiej (nr 150). Małżeństwo może zostać zawarte w kościele protestanckim, musi być jedynie obecny diakon lub kapłan (nr 157). Katolik może być świadkiem na ślubie pomiędzy protestantami (nr 136).
Analizując powyższe – zalecą się „wspólny udział w nabożeństwie liturgicznym w ścisłym sensie” z niekatolikami (nr 103), gdyż „nabożeństwo (protestanckie) może być źródłem łaski” (nr 104). Można odbywać rekolekcje duchowe głoszone przez protestantów (nr 114). Błogosławieństwo może być udzielane protestantom (nr 121). Katolik może być pochowany w obrządku protestanckim, jeśli zgadza się na to protestancki pastor (nr 120).
WNIOSEK: UTOPIA UMIERAJĄCEGO STULECIA
W jaki sposób papież, kardynałowie i biskupi, o których możemy zakładać, iż są inteligentni i posiadają dobrą wolę, mogą nakłaniać lud do tak ewidentnie przewrotnych praw, które otwarcie sprzeciwiają się odwiecznym praktykom Kościoła i często są nawet niezgodne z określonymi dogmatami? Artykuł w piśmie „30. Dni” może pomóc zrozumieć, co może myśleć ktoś podobny do kardynała Ratzingera. „Ekumenizm”, powiada on, „nie jest jakimś szczególnym aspektem wiary. Jest częścią samej struktury aktu wiary. Bóg jest pierwszym czynnikiem ruchu ekumenicznego.” Gdy tylko taki arbitralny nakaz przeniknie do umysłu, wtedy wszystkie łaski, wszystkie dobre życzenia ulegają wykolejeniu i zmierzają ku utopii. „W konsekwencji, celem wszystkich ekumenicznych wysiłków jest osiągnięcie prawdziwej jedności Kościoła … Na razie nie ośmieliłbym się sugerować żadnej konkretnej realizacji, możliwej lub wyobrażalnej, tego przyszłego Kościoła … Znajdujemy się w przejściowym stadium jedności w różnorodności”. Odpowiedź Vaudois Ricca jest cudowna: „Wiemy kim byliśmy, wiemy kim jesteśmy, nie wiemy kim będziemy. To postawa ‘niewiedzącego’ nas jednoczy”. Kardynał Ratzinger kończy, uznając podstawę swych przemyśleń, co zawiera się w podtytule artykułu, „Powrót do podstaw”. Nie zna on już w zasadzie istoty więzów chrześcijaństwa. Zgadza się na kwestionowanie wszystkiego (np. papieskiej nieomylności w jego dialogu z Ricca) w nadziei, że w końcu znajdzie solidną podstawę – serce egzystencjalnego chrześcijanina.
„Musimy rzeczywiście wrócić do sedna tej kwestii, do podstaw … aby zaświadczyć o Bogu żywym. Herezje muszą istnieć, mówi św. Paweł. Być może nie jesteśmy całkiem przygotowani do jedności, może powinniśmy widzieć tych, którzy są od nas inni, którzy jak odłamek w naszym sercu obudzą nas do akceptowania podzielonej i kruszącej się świątyni Chrześcijaństwa. Może naszym zadaniem jest być odłamkiem w czyimś sercu. Istnieje obowiązek pozwolić komuś oczyścić się i ubogacić za przyczyną innych …”
Ta jękliwa pieśń jest charakterystyczna dla ekumenicznej patologii. Ekumenizm to choroba wiary. Ta choroba zniekształca wszelkie cnoty, tak naturalne jak i nadprzyrodzone, skazując je na jałowość. Zabiera całą energię, całą radość i całe życie. W ekumenicznym sercu nie ma już miłości Boga, ponieważ fałszywe współczucie dla oddzielonego brata i bezsensowna sympatia dla jego błędów zabiły wiarę, nadzieję i miłość.
„Gdyby w sercu Kościoła wygasła miłość, Apostołowie nie głosiliby już Ewangelii, a Męczennicy odmówiliby przelewania swojej krwi” (św. Teresa od Dzieciątka Jezus).
ks. Philippe Marcille (FSSPX)
(tłum. Maciej Przebindowski)
Zawsze Wierni, nr 6, 07-09.1995, s. 30.