według bpa Ottokara Prohaszki
„A gdy tam przebywali, nadeszły dni rozwiązania. I porodziła Syna swego pierworodnego” (Łk 2, 6)
Dojrzał i oderwał się od Serca Najświętszej Dziewicy błogosławiony owoc Jej macierzyństwa, słodki, maleńki Jezus. Odłączenie to nie zraniło duszy Mary, lecz napełniło Ją tkliwym, głębokim, słodkim nabożeństwem. W pokorze i modlitwie uklękła przed leżącym na ziemi Dzieciątkiem, którego miłość nowymi zasypywała Jej duszę łaskami. Wzrok Dziecięcia spoczął na pokornej swej służebnicy, a dusza Maryi pod działaniem tego spojrzenia rozpływała się w błogiej świadomości, iż Pan w Niej ma swe upodobanie i rozkosz znajduje w Jej miłości matczynej. Słodycz swego szczęścia wyśpiewywała Dzieciątku w kołysance, nuconej wyłącznie dla Niego. – Tęskne pożądanie wiekuistego żywota i radosną jego nadzieję jedynie przed Panem możemy wyśpiewać. Są węzły, które zawiązują się wyłącznie między duszą a Bogiem. One nas wynoszą ponad rodzinę, przyjaźń… ponad świat cały. Zostaje tylko Bóg i ja!
A Panna Najświętsza co daje swemu Dziecięciu? Żar swego serca, miękkie swe ramiona, słodycz swych pocałunków. Oddaje Mu cześć boską i miłość. Całuje nabożnie Jego rączki, oczęta, twarzyczkę i chce Mu być wszystkim: świątynią w pieczarze, błogim ciepłem wśród zimna, światłem oczu w ciemnościach, słodkim odpocznieniem w twardym żłóbku. – I my również chcemy coś ofiarować Zbawicielowi nowonarodzonemu. Chcemy oczyścić swe pożądania zmysłowe i z miłości ku Jezusowi znosić jaskinię, zimno, twarde łoże, ciemności, utrapienia wewnętrzne.”
(z: bp O. Prohaszka, Rozmyślania o Ewangelji, Wyd. Księży Jezuitów Kraków 1931)