Ks. Krzysztof Gołębiewski, Kazanie na III Niedzielę po Zesłaniu Ducha Świętego (Nie ufaj sobie, ufaj Bogu) 10.06.2018 (audio + tekst)

Lekcja [1 P 5:6-11]
Ewangelia [Łk 15:1-10]

–> Pobierz audio plik mp3 <–

W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Amen.

Drodzy Wierni, obecnie znajdujemy się na początku okresu liturgicznego, który jest najdłuższy w swym trwaniu – okresu po zesłaniu Ducha Świętego. W tym roku będzie aż 27 niedziel tego okresu. Po tym jak przeżywaliśmy liturgicznie Adwent, okres Bożego Narodzenia, Przedpoście oraz Wielki Post, a następnie obchody Męki Pańskiej oraz okres Wielkanocny, tak bogaty w uroczystości i wielkie święta, kończący się co prawda wraz z niedzielą Trójcy Świętej, ale święta Bożego Ciała oraz Serca Jezusowego są jeszcze echem okresu Wielkanocnego. Po tym wszystkim doszliśmy do okresu o wiele spokojniejszego i trwającego dłużej. Okres ten jest jakoby klamrą, jest jakoby przypomnieniem i daniem nam możliwości wiele prawd Bożych rozważać i zastosowywać w swoim życiu. Pogłębiać swą wieź z Bogiem, poprzez poznawanie wielu wydarzeń z życia Zbawiciela, poznając treści jego nauki oraz mów.

Na tym miejscu powinniśmy odpowiedzieć sobie pokrótce na pytanie: Dlaczego co roku przechodzimy ten sam cykl kalendarza liturgicznego? Po co powtarzać coś co już przeżywaliśmy i obchodziliśmy? Odpowiedzieć jest prosta, jest to dla nas pożyteczne z wielu powodów. Najpierw jest nim nasza niezdolność zapamiętania wszystkiego i korzystania ze zdobytej wiedzy raz na zawsze. Ale dzięki obchodzeniu świąt liturgicznych w powtarzającym się cyklu, możemy odkrywać coraz to nowe rzeczy zawarte w tych uroczystościach. Niejako coraz głębiej wnikać w tajemnice naszego Pana Jezusa Chrystusa.

Możemy to porównać do patrzenia na ogromny krajobraz z wieloma szczegółami. Kiedy pierwszy raz widzimy go naszymi oczyma, widzimy jego zarys, widzimy tylko pewne rzeczy, ale kiedy zatrzymujemy na nim nasz wzrok, spostrzegamy rzeczy, elementy znajdujące się na nim od zawsze, których nie spostrzegliśmy na pierwszy rzut oka. Ten powtarzający się rok kościelny, rok liturgiczny to nic innego, jak takie nowe spojrzenie, aby coraz głębiej poznać go i czerpać z niego coraz to obficiej. Poza tym jeszcze powinniśmy robić postępy w naszym stosunku i relacji do Pana Boga, a wtedy też dodatkowo spostrzegamy rzeczy niejako ukryte za pierwszym spojrzeniem. Na pewno nie raz nam się to zdarzyło, gdy sięgaliśmy po jakąś książkę, film, zdjęcie, nam już znane i nagle spostrzegamy coś całkowicie nowego, coś co nas zachwyca i pociąga. Podobnie powinno być z przeżywaniem roku liturgicznego.

Dzisiejsza 3 niedziela po Zesłaniu Ducha Świętego wydaje się, poruszać kwestię niezwykle istotną, niezwykle ważną, mianowicie, mówi w swych tekstach mszalnych o koniecznym warunku, by móc korzystać z praktyk religijnych – z kościelnych publicznych czy też prywatnych nabożeństw. Mówi nam bowiem o fundamencie naszego stosunku do Boga; jest nim mianowicie świadomość naszej grzeszności i ułomności. Jest to postawa otwierająca nas na pomoc Boga. Gdy pamiętamy o słowach tak często pojawiających się w Piśmie Świętym, że: “Bóg pokornym daje łaskę a pysznym się sprzeciwia.”, to świadomość naszej słabości – a co za tym idzie nieufność sobie samu na płaszczyźnie życia religijnego – jest początkiem naszej poprawy.

Wyrazem takiej postawy jest introit z dzisiejszej Mszy Świętej, w którym to czytamy: “Wejrzyj na mnie Panie i zlituj się nade mną, bo sam jestem i biedny. Zobacz moją nędzę i utrudzenie, i odpuść wszystkie grzechy moje. Do Ciebie, Panie, wznoszę serce moje, Boże mój, Tobie ufam, nie zawstydzę się.” Powodem ufności psalmisty, że Bóg przyjdzie z pomocą, jest właśnie to, że on spostrzega swą mizerność w obliczu Boga, po czym dodaje te pełne ufności słowa: “Boże mój, Tobie ufam, nie zawstydzę się.” I tu jest ważne aby zobaczyć, że ta jego wielka ufność, niezachwiana ufność w Bogu nie jest powodem tego, że widzi on w sobie wspaniałość, że jest godny Bożej opieki, że jest niemal równy z Bogiem, lecz dlatego, że wyznaje przed Bogiem, że jest niczym wobec Niego, i że jest nędzą. Ta postawa pełna pokory, jest początkiem poprawy samego siebie, bez niej nie postąpimy w dobrym.

Często my zniechęcamy się z tego powodu, że widzimy, spostrzegamy nasze wady, tracimy ducha i ogarnia nas rezygnacja. Szczególnie kiedy słyszymy wezwania Chrystusa aby pójść za Nim, aby być doskonałym jak Ojciec Niebieski doskonały jest, aby naśladować Jego cnoty w naszym życiu. Z jednej strony chcielibyśmy podążać za Zbawicielem, a z drugiej strony widzimy nasze wady i upadamy na duchu, ogarnia nas rezygnacja. A to jest dlatego tak, że nie do końca przyznajemy się nawet przed sobą, że jesteśmy słabi; uważamy, że jest możliwe, byśmy swoimi siłami, abyśmy my sami ze wszystkim sobie poradzili, a wtedy przychodzą kolejne upadki i jeszcze większe zniechęcenie, a może nawet porzucenie życia religijnego.

Ta postawa która nie chce przyznać się przed Panem Bogiem do swojej grzeszności to nic innego jak ukryta pycha, która nie chce dostrzec tego, że rzeczywiście wobec Boga jest się niczym. Aby tego unikać, musimy pamiętać o naszej nędzy i słabościach. Skoro uważamy siebie za grzeszników, dlaczego zniechęcamy się naszymi grzechami? Czyż nie jest cechą grzesznika, że jest słaby i grzeszny? Tak naprawdę nie chcemy się do tego przyznać, dlatego zasmucamy się naszymi grzechami zamiast zwrócić się do Pana Boga – zniechęcamy się. Z tego powodu, co powinno być początkiem naszego powrotu do Niego. Jesteśmy grzesznikami i potrzebujemy Bożej pomocy. To właśnie dzięki miłosierdziu Bożemu, które lituje się nad naszą nędzą możemy mieć ufność do Pana Boga, ufność do tego, że On nam przyjdzie z pomocą, że zlituje się nad nami i o tym mówi bardzo pięknie dzisiejsza kolekta:

“Obrońco ufających w Tobie, Boże, bez którego nic mocnym, nic świętym nie jest, pomnóż nad nami miłosierdzie Twoje, abyśmy Ciebie za rządcę i przewodnika mając tak przeszli przez dobra doczesne, abyśmy wiecznych nie utracili. W modlitwie tej mówimy: Boże, bez którego nic mocnym, nic świętym nie jest, pomnóż nad nami miłosierdzie Twoje.” O tym musimy ciągle pamiętać, nawet jak już dłuższy czas, Bóg zachował nas od grzechu ciężkiego, jeszcze bardziej gdy w ten grzech coraz to znowu popadamy, zwrócić się musimy do Pana Boga.

Przeszkodą dla naszego postępu, naszej poprawy nie są wady same w sobie, lecz tylko brak ufności w Bogu, a zbyt duża ufność w sobie samym, w swoich własnych siłach. Dlatego chcąc zacząć swą poprawę potrzebna jest nieufność sobie samemu. Z powodu przykrego doświadczenia naszych wcześniejszych upadków, musimy być nieufni w swoje własne siły, swoje własne plany, swoje własne postanowienia, a całą swoją ufność położyć w Bożej pomocy, która jest nam obiecana – jeżeli zwrócimy się do Pana Boga. On wtedy może okazać swoje miłosierdzie gdy uznamy naszą grzeszność.

I o tym mówi Św. Piotr w dzisiejszej lekcji: Najmilsi: “Uniżajcie się pod możną ręką Bożą, aby Was wywyższył w czasie nawiedzenia, składając nań wszelką troskę waszą, bo On ma pieczę o was. A na koniec dzisiejszej lekcji dodaje jeszcze: A Bóg wszelkiej łaski, który wezwał nas do wiecznej chwały swojej w Chrystusie Jezusie, po niewielkim utrapieniu udoskonali, utwierdzi i ugruntuje nas.” Jeszcze większym powodem do ufności mimo naszej grzeszności, naszej nędzy, jest dzisiejsza Ewangelia, w której czytamy słowa Chrystusa, który na reakcję zgorszenia faryzeuszy i celników, że zbliża się do grzeszników i celników odpowiada im. “Powiedział im tedy taką przypowieść, mówiąc:«Czy jest między wami, kto mając sto owiec, gdyby stracił jedną z nich, czyż nie pozostawi dziewięćdziesięciu dziewięciu na pustyni i nie pójdzie za ową, która zginęła, dopóki jej nie znajdzie? A gdy ją znajdzie, wkłada na ramiona swoje, radując się. I przyszedłszy do domu zwołuje przyjaciół i sąsiadów, mówiąc im: Radujcie się ze mną, bom znalazł owcę moją, która była zginęła. Powiadam wam, że taka będzie radość w niebiesiech z jednego grzesznika czyniącego pokutę, jak z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy pokuty nie potrzebują.”

O jak wielką pociechą musiały być te słowa dla tych grzeszników, za którymi Chrystus się ujął. On mówi tą przypowieść o swojej dobroci właśnie jak odpowiedź na te zarzuty faryzeuszy. Jak dla nas jest to wielką pociechą gdy uznamy się za grzeszników, gdy uznamy się że jesteśmy słabi i jesteśmy zdolni do największych grzechów. Uznamy to przed Panem Bogiem nie po to aby się usprawiedliwiać z naszych grzechów ale aby On przyszedł nam z pomocą. Św. Paweł bardzo pięknie mówi, że on się chlubi swoimi słabościami, bo moc Boża w słabościach się udoskonali, w słabościach się ukazuje. I my musimy uznać naprawdę że jesteśmy grzeszni, że Bóg nie przychodzi do nas z pomocą że jesteśmy wspaniali, nie okazuje nam swojego miłosierdzia dlatego że na to zasługujemy ale dlatego że przyznajemy się że jego potrzebujemy, że bez Boga nic uczynić nie możemy. Bóg nie odtrąca grzeszników, lecz wstawia się za nimi, raduje się z ich powrotu gdy są gotowi oni z jego pomocą nawrócić się.

Dlatego ufajmy Bogu we wszystkim, nie zniechęcajmy się naszymi słabościami, tylko uczmy się być ostrożnymi i nie ufajmy w swe własne siły, a co za tym idzie unikajmy okazji do upadków, bo to jest konsekwencja braku ufności sobie samym. Bo jeżeli ufamy w swe siły, nigdy nie zaufamy Bogu w pełni, jedno wyklucza drugie: św. Filip Neriusz mawiał często w modlitwie do Boga: Boże nie wierz Filipowi, on gotów Cię zdradzić. Tą ostrożność wobec siebie samych starajmy się posiadać (co jest nam ludziom tak bardzo pysznym, ludziom XXI wieku niezwykle trudne, przyznać że sami nie damy sobie z czymś rady, że potrzebujemy Bożej pomocy).

Uznajmy swoją słabość, przyjmijmy pomoc naszego Pana, a wtedy nawet niebo będzie miało powód do radości, z naszego prawdziwego nawrócenia. I zakończmy te kazanie słowami dzisiejszego introitu zwracają uwagę szczególnie na to że powodem tej ufności, powodem tej wiary że Bóg przyjedzie z pomocą jest uznanie swoich grzechów: Wejrzyj na mnie Panie i zmiłuj się nade mną bo samotny jestem i biedny. Wejrzyj na nędzę moją, na mój trud i odpuść wszystkie me występki. Amen.

W Imię Ojca i Syna i Ducha Św. Amen.

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus.

Na wieki wieków Amen.