Ks. Krzysztof Gołębiewski, Kazanie 05.02.2017 (audio+tekst)

–> Pobierz audio plik mp3 <--

Lekcja [Kol 3:12-17]
Ewangelia [Mt 13:24-30]

W Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Amen.

Drodzy Wierni, dzisiejsza Ewangelia zawiera znaczącą uwagę, która jest niezwykle ważna dla naszego duchowego życia. Ta przypowieść o zasianiu kąkolu pomiędzy pszenicą, wyjaśnia nam jak mogło się stać, że nieprzyjaciel mógł uczynić takie szkody – zasiać chwast między wyborną pszenicę. Ewangelia mówi nam wyraźnie, że stało się tak, gdyż ludzie nie czuwali. “A gdy ludzie spali, przyszedł nieprzyjaciel jego i nasiał kąkolu między pszenicę i odszedł.” Te zdanie mówi nam o konieczności czuwania nad samym sobą. O konieczności strzeżenia swej duszy przed niebezpieczeństwem powstania w niej kąkolu – czyli chwastu, który jest niebezpieczny dla pszenicy. Pod pszenicą – w duchowym sensie – rozumiemy łaskę Bożą. A tym chwastem, tym kąkolem duszy – jest grzech. Tak więc wykorzystajmy tę perykopę, aby mówić o rzeczy niezbędnej, mianowicie o czuwaniu nad samym sobą. Ta nasza czujność powinna rozciągać się na nasze zmysły, aby bronić naszych serc. Gdyż tam najbardziej nieprzyjaciel nasz pragnie nam zaszkodzić, chcąc aby łaska Boża nie mogła się rozwijać. Dlatego pragnie on zasiać kąkol, który wydaje później owoce swoje – czyli grzech. Tak więc aby dobra pszenica, zasiana przez gospodarza – czyli Chrystusa Pana, mogła rozwijać się na roli – czyli naszej duszy, potrzebne jest abyśmy czuwali. Nie dopuścili aby nieprzyjaciel pod zasłoną nocy, pod zasłoną snu, nie zasiał złego kąkolu. Tak więc aby do tego nie doszło, musimy czuwać – jak o tym przestrzega swych apostołów Chrystus w ogrodzie oliwnym. Gdy mówi do nich: “Czuwajcie i módlcie się abyście nie ulegli pokusie”. Zatem musimy czuwać i strzec swych dusz przed zarażaniem i atakami złego. Musimy być jak dobry pasterz, który pilnuje swej trzody, aby wilk nie dostał się pomiędzy owce. Albo jak pan, który panuje nad swoimi podwładnymi i oni czynią co on im rozkazuje. Inaczej mówiąc, ta czujność ma sprawić, że jesteśmy panami samych siebie i nie dopuścimy aby zło zapuściło w nas swe korzenie. Musimy poprzez czujność zmysłów, czyli tych rzeczy, które mają nam pomagać w osiągnięciu celu naszego życia, kontrolować. Co może się stać tylko wtedy, gdy pozwolimy łasce Bożej rozwijać się w naszych duszach, nie dopuszczając kąkolu między nią – między dobrą pszenicę.

Aby jednak tak być mogło, musimy czuwać i strzec naszych zmysłów, aby nieprzyjaciel przez nie, nie dostał się do naszych serc i dusz. Konieczne jest strzec wszystkich naszych zmysłów, one są bowiem bramami do naszych serc. Jeżeli zmysły nazywamy bramami do naszej duszy, to zmysł wzroku jest tą bramą zdecydowanie najszerszą. Dlatego szczególnie tutaj należy być czujnym. To rozum musi decydować o tym na co patrzymy, a nie nasza ciekawość. Szczególnie w dzisiejszych czasach, gdzie nowoczesna technika pobudza jeszcze naszą nieuporządkowaną ciekawość, dając nam mnóstwo możliwości w tym punkcie by upadać – konieczne jest strzec właśnie tej naszej bramy. Aby nic co może nam zaszkodzić nie wdarło się do naszych serc. Jeżeli uczciwie zbadamy nasze sumienie w tym punkcie, zobaczymy wyraźnie jak wiele pokus, wreszcie jak wiele upadków pochodzi właśnie z nieostrożności w tym zmyśle. Niekontrolowaniu swojego wzroku. Już pierwszy grzech naszych praojców w raju, swój początek miał w spojrzeniu, we wzroku. Księga Rodzaju mówi nam to bardzo wyraźnie, że Ewa spojrzała, spostrzegła owoc i dopiero wtedy go pragnęła. To diabeł obudził w niej nieuporządkowane pragnienie, aby spojrzała z upodobaniem na zakazany owoc. Pismo święte mówi: “Wtedy niewiasta spostrzegła, że drzewo to ma owoce dobre do jedzenia, że jest ono rozkoszą dla oczu i że owoce tego drzewa nadają się do zdobycia wiedzy.” Mimo tego że wielokrotnie wcześniej widziała, mogła patrzeć na to drzewo, dopiero wtedy gdy szatan w nieuporządkowany sposób wzbudził w niej pragnienie, to wtedy ten wzrok stał się – to spojrzenie stało się, przyczyną jej upadku. Sam Zbawiciel w innym miejscu, w swej Ewangelii przestrzega przed niebezpieczeństwem wzroku i nakazuje być gotowym na jego utratę, bardziej niż na to, aby był on przyczyną naszej zguby. W swym kazaniu na górze naucza: “Ja wam powiadam: Każdy, kto pożądliwie patrzy na kobietę, już się w swoim sercu dopuścił z nią cudzołóstwa. Jeśli więc prawe twoje oko jest ci powodem do grzechu, wyłup je i odrzuć od siebie. Lepiej bowiem jest dla ciebie, gdy zginie jeden z twoich członków, niż żeby całe twoje ciało miało być wrzucone do piekła.” Oczywiście Zbawiciel nie ma na myśli samookaleczenia, lecz pragnie poprzez te słowa pokazać nam konieczność – czuwanie nad wzrokiem, gdyż on jest źródłem wielu grzechów. I ta konieczność, te porównanie, te ostre słowa Zbawiciela mają nam pokazać, że musimy być gotowi do wielkiej walki, do wielkiej czujności, aby wzrok nie były przyczyną naszej zguby wiecznej.

Wzrok jest najszerszą, ale nie jedyną bramą do naszej duszy. Również inne zmysły mogą być przyczyną naszych upadków. Do tego czy kąkol rozwija się w naszych duszach czy nie, zależy czy również inne zmysły strzeżemy. Również słuch może być przyczyną zasiania kąkolu do naszych serc. Często słuchanie nieodpowiednich i powodujących pokusę rzeczy jest początkiem upadku. Dzieje się tak gdy słuchamy rzeczy, o których możemy wiedzieć, że zagrażają czystości naszej duszy. Święty Paweł w swym liście mówi, że nieprzyzwoite mowy nie powinny nawet się zdarzać między wami, gdyż one są początkiem upadku. I znowuż nasze czasy, tak wielkich technologicznych możliwości, wystawiają nas na wielkie niebezpieczeństwa w tym punkcie. Im większe niebezpieczeństwo nam zagraża, tym bardziej powinniśmy być czujni i ostrożni. To rozum powinien być panem tego zmysłu, to on powinien decydować czego słuchamy i co wchodzi do naszej duszy przez ten zmysł. Jak wiele zła zdarzyło się przez nieostrożność w tym punkcie. Tak wiele wątpliwości w sprawach wiary pochodzi stąd, że ciekawość słuchania osób pragnących naszą wiarę zepsuć, bądź spowodować wątpliwość w jej prawdziwość, jest tego przyczyną

Są jeszcze inne zmysły zagrażające łasce Bożej zasianej w naszym sercu. Jest to zmysłowość – czyli pożądanie cielesne, smak, dotyk itp. To nie samo odczuwanie jest zagrożeniem. Nie ma nic złego w radowaniu się pięknym zapachem, przyjemnym dotykiem, dobrym smakiem i innymi wrażeniami zmysłowymi. One bowiem pochodzą od Boga, Bóg dał je nam abyśmy z nich korzystali i dzięki nim zbliżali się do Niego poznając piękność Pana Boga. Ale szczególnie w tej dziedzinie musimy być bardzo czujni, gdyż tutaj nieporządek panuje w nas, albo może panować. Często bowiem nasza niższa natura, pragnie tych wrażeń ponad miarę, bądź w oderwaniu od celu w dla jakich zostały one nam dane przez Pana. Na przykład: przyjemność jedzenia została nam dana, aby ta konieczna funkcja dla utrzymania życia, była wykonywana przez człowieka. Celem jest utrzymanie życia, więc człowiek je aby żyć, a nie żyje aby jeść. To byłoby odwróceniem porządku ustanowionego przez Pana Boga. Podobnie ma się rzecz z przyjemnością cielesną towarzyszącą aktowi małżeńskiemu. Dlatego podobnie jak z jedzeniem, człowiek może odczuwać przyjemność, ale nie może ona być oderwana od celu dla której Bóg ją człowiekowi udzielił. I tak ma się rzecz ze wszystkimi zmysłami. Są one dobre, o ile są w sposób umiarkowany odbierane i nigdy nie są oderwane od celu, dla których Pan Bóg dał te właśnie wrażenia.

W teorii sprawa jest bardzo prosta. W praktyce jednak, często zapanowanie nad zmysłami wiąże się z walką. I o tym wspomina Apostoł Narodów w swym liście do Rzymian w mocnych słowach: “Jestem bowiem świadom (mówi on), że we mnie, to jest w moim ciele, nie mieszka dobro; bo łatwo przychodzi mi chcieć tego, co dobre, ale wykonać – nie. Nie czynię bowiem dobra, którego chcę, ale czynię to zło, którego nie chcę. (…) A zatem stwierdzam w sobie to prawo, że gdy chcę czynić dobro, narzuca mi się zło. Albowiem wewnętrzny człowiek [we mnie] ma upodobanie zgodne z Prawem Bożym. W członkach zaś moich spostrzegam prawo inne, które toczy walkę z prawem mojego umysłu i podbija mnie w niewolę pod prawo grzechu mieszkającego w moich członkach. Nieszczęsny ja człowiek! Któż mnie wyzwoli z ciała, [co wiedzie ku] tej śmierci?” To jest okrzyk Świętego Pawła który mówi właśnie o tym, że panowanie nad zmysłami, nad tą niższą częścią natury, jest trudne ale jest konieczne. I skoro Apostoł naszego Pana Jezusa Chrystusa, musi toczyć tę walkę będąc tak wielkim świętym. Toczyć tę walkę aby nie ulegać namiętnościom, które są w każdym człowieku, to nie dziwmy się, że i my również taką walkę toczyć musimy. Jest ona bowiem konieczna, aby zapanować nad naszymi zmysłami. Inaczej bowiem nie będziemy w stanie ustrzec się tego, że nasz nieprzyjaciel zasieje chwasty w naszym sercu. Aby do tego nie doszło, aby do tego nie dopuścić, konieczne jest czuwanie i strzeżenie naszych zmysłów, aby one zawsze były pod panowaniem rozumu, kontrolowane przez wyższą część naszej natury – przez duszę. Kto jednak nie dostrzega takiej konieczności, ten będzie lekceważył ten właśnie punkt duchowego życia co będzie powodem niejednokrotnego upadku, gdyż człowiek sam jest słaby. Nie dostrzegając zagrożenia, lekceważąc je – upada. My jednak drodzy wierni powinniśmy tę przestrogę z dzisiejszej Ewangelii wziąć gorąco do serca. Czuwać, aby nieprzyjazny człowiek nie zepsuł dobrego ziarna łaski Bożej mieszkającego w nas. Amen.

W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Amen.
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!