Uroczystość Wszystkich świętych, 1.11.2016

W imię Ojca i Syna i ducha Świętego! Amen

Drodzy wierni! Dzisiaj obchodzimy wspaniałą uroczystość Wszystkich Świętych, w których widzimy wspaniały triumf ludzi podobnych nam, ludzi ze słabościami i z brakami do pokonania, którym z pomocą Bożą się udało, odnieść zwycięstwo. Widzimy ogromną rzeszę ludzi, jak mówi apostoł Jan: „potem ujrzałem rzeszę wielką, której nikt nie mógł zliczyć ze wszystkich narodów i pokoleń, ludów i języków”. To są zwycięzcy, którzy za swój trud i wysiłek paru lat otrzymują teraz wieczną nagrodę. Są to święci Kościoła katolickiego, którzy od niego otrzymali wszystko, co potrzebne im było do osiągnięcia zbawienia. Dziś pokazuje nam Kościół święty triumf naszych współbraci w wierze, którzy dalej pozostają z nami we wspólnocie wiary, co wyznajemy w składzie apostolskim: wierzę … w świętych obcowanie! Owi błogosławieni mieszkańcy nieba obcują z nami, wstawiają się u Boga w naszych intencjach i potrzebach, dają nam przykład, jak my mamy postępować, aby zmierzać do naszej niebieskiej ojczyzny.

Ich liczba, jak mówi św. Jan, jest nie do policzenia. Widzimy wśród tej rzeszy, wiele postaci znanych nam z imienia, znamy ich losy. Widzimy też ogromną różnorodność przykładów, jakie oni nam dają. Wśród tej różnorodności spostrzegamy różnicę pochodzenia, warunków życia, pozycji społecznej, czasów w jakich żyli owi błogosławieni. Musimy zadać sobie pytanie co ich łączy, co czyni, że wszyscy razem są świętymi, że są w niebie. Odpowiedź na to pytanie pozwoli nam zrozumieć, na czym polega istota świętości. Jaką cechę posiadali oni wszyscy pomimo ich różnorodności, a nawet pewnego rodzaju przeciwieństw, jakie możemy u nich spotkać. Widzimy np. św. Franciszka z Asyżu nawołującego do pokory i do ubóstwa, a zaraz obok niego św. Stefana, św. Ludwika, którzy byli królami. Widzimy ludzi prostych bez wykształcenia, a tuż obok ludzi posiadających ogromną widzę, oddających się studiom i pogłębianiu nauki Bożej. Obok siebie możemy spotkać ludzi oddających się życiu kontemplatywnemu, jak dusze zamknięte w klasztorze, odciętych od świata, a jednocześnie świętych oddanych sprawom publicznym, podejmujących wysiłki naprawy Kościoła i społeczeństwa. Widzimy tłum benedyktynów chwalących Boga liturgią tuż obok jezuitów oddanych aktywnemu życiu. Widzimy pustelników pokutujących za swe grzechy oraz ludzi, którzy nigdy nie obrazili Boga ciężko. Możemy dostrzec w tym tłumie starców, mających za sobą długie życie, ale również młodzieńców, a nawet dzieci stojące obok. Jeden święty oddawał się postom, drugi modlitwie, inny służbie bliźniemu itd.

Widzimy wśród nich więcej różnic, niż podobieństw. Czy jest coś w ogóle co ich łączy? Tak, oni wszyscy są świętymi, a ich wspólną cechą jest to, że kochali oni Boga ponad wszystko, że w swym życiu szukali oni tylko i wyłącznie pełnienia woli Bożej. I to jest istota doskonałości, istota świętości. A te wszystkie różnice, które my zauważamy, są to środki, którymi Bóg prowadził każdą z tych dusz do świętości, do nieba. Droga jednego wiodła przez życie zakonne, drugiego przez kapłaństwo, trzeciego przez małżeństwo, innego jeszcze przez samotne życie. Dla jednego wola Bożą było pokutować za swe i innych grzechy, innemu Bóg zlecił chwalenie Go w zamkniętym w klasztorze, inny miał za zadanie brać w swe ręce sprawy publiczne. Dla innego wolą Bożą było być dobrym ojcem czy matką, dla innego oddać się służbie bliźniemu w potrzebie.

Te specyficzne punkty ich życia, to co ich wyróżnia i odróżnia od siebie, są to drogi, jakimi Bóg ich prowadził. I tych dróg jest tak wiele jak dusz. Są to środki, które pomagały im stopniowo we wszystkim pełnić wolę Bożą i kochać Boga bez granic. Środki, które pomagały zwalczać ich wady i złe przyzwyczajenia. Pozwalały zbliżać się do doskonałości, do tego, że to wola Boża była decydująca w ich życiu, że jedyne czego pragnęli, to kochać Boga w takich okolicznościach, w jakich Bóg chciał, aby oni żyli. Inaczej mówiąc, pomogły im kochać Boga doskonale w takim stopniu, jak to jest możliwe człowiekowi. Co jest celem naszego życia tu na ziemi, jak również będzie zadaniem naszym, jeżeli uda nam się osiągnąć niebo, przez całą wieczność.

Musimy o tym pamiętać, że świętość nie polega na odmawianiu wielu modlitw, na umartwieniu bez granic ciała czy też na innym ćwiczeniu pobożnym, lecz tylko i wyłącznie na miłości Boga z całego serca i z całej duszy, i ze wszystkich swoich sił. A te wszystkie praktyki zewnętrzne mają nam w tym pomóc. To wszystko jest środkiem do celu, często środkiem niezbędnym, bez którego niemożliwe jest dążenie do doskonałości, ale jednak tylko środkiem. O tym musimy pamiętać.

Aby to lepiej zrozumieć, użyjmy porównania: dla osoby chorej celem leczenia jest osiągniecie zdrowia za pomocą lekarstw, różnego rodzaju diety, ćwiczeń pomagających odzyskać zdrowie. Bez tych środków nie jest możliwe, aby zdrowie zostało odzyskane. Lecz celem wysiłków osoby chorej nie jest zażywanie lekarstw, nie są same lekarstwa czy inne praktyki, lecz samo zdrowie. Podobnie ma rzecz się z doskonałością chrześcijańską: celem jej jest miłość Boga, a praktyki zewnętrzne są tylko środkami, które w zależności od potrzeb każdego należy stosować. I jak chory zgodnie z zaleceniami lekarza stosuje te środki, tak człowiek dążący do świętości musi być posłuszny poleceniom Bożym, bo inaczej może sobie więcej zaszkodzić niż pomóc. Podobnie jak chory, który lekarstwo zażywa w złych proporcjach, szkodzi sobie więcej niż pomaga, chociaż samo lekarstwo jest dobre. Jest bardzo ważne, żebyśmy pamiętali o tym, co jest celem, a co jest środkiem, bo inaczej możemy sobie wiele zaszkodzić; jest to wielkim niebezpieczeństwem. Czasami można spotkać osoby oddane długiej codziennej modlitwie, które uważają, że jeżeli to będą praktykowały, to już są niemal świętymi i więcej nie muszą nic robić. Jednocześnie przy tym są uparci, trwają przy swoim zdaniu, brak im podstawowej miłości bliźniego, posiadają wiele dużych wad, z którymi nie walczą, gdyż uważają, że świętość polega na tej tylko praktyce. Takie niebezpieczeństwo istnieje dla każdego innego ćwiczenia pobożnego. Aby tego niebezpieczeństwa unikać, musimy pamiętać, że są to niezbędne, lecz tylko środki, a celem jest miłość Boga z całego serca i wynikające z tej miłość pragnienie pełnienia woli Bożej.

Drodzy wierni, nich dzisiejsze święto będzie dla nas okazją, aby wzbudzić na nowo bądź pierwszy raz pragnienie świętości, do której każdy z nas jest wezwany przez Boga. Niech nasze słabości nas nie zrażają, ponieważ ci, których dzisiaj czcimy, również je mieli, a jednak udało się im osiągnąć wieczną szczęśliwość, której osiągnięcia sobie i Wam, drodzy wierni, z całego serca życzę. Amen.

W imię Ojca i Syna i Ducha św. Amen.

xKG