Drodzy Wierni!
Obchodzimy dzisiaj rocznicę konsekracji Bazyliki Najświętszego Zbawiciela w Rzymie, w Lateranie.
Gdy po trzech wiekach prześladowań Kościół odzyskał wolność, cesarz rzymski Konstantyn Wielki ofiarował głowie Kościoła – papieżowi starożytny pałac, który należał kiedyś do rodziny Lateranów, i wzniósł przy nim bazylikę. W roku 324 św. papież Sylwester właśnie w tym dniu konsekrował bazylikę ku czci Chrystusa Pana jako Zbawiciela. Chociaż w roku 1308 papieże przenieśli swą siedzibę do wzgórza Watykanu, bazylika na Lateranie pozostaje katedrą miasta Rzymu, katedrą papieża jako biskupa rzymskiego, a więc matką i głową wszystkich kościołów świata. Dlatego też na całym świecie obchodzi się uroczyście dzień konsekracji tego kościoła.
Cały świat jest jakoby jedną wielką świątynią, której sklepieniem jest to piękne nad nami rozwieszone niebo. W świątyni tej świata z każdego jej zakątka powinny się wznosić chwała i uwielbienie dla Boga, wszędzie On bowiem jest obecny, „albowiem w Nim żyjemy, ruszamy się i jesteśmy”. Dlatego skądkolwiek bądź wzniesie się nasza dusza w modlitwie do Boga: czy z ulicy, czy z pola, z lasu, czy z domu, czy w podróży, byleby modlitwa ta była przejęta miłością i skruchą ku Panu Bogu i połączona z zasługami Jezusa Chrystusa, niewątpliwie przebije niebiosa i znajdzie wstęp u miłosierdzia Bożego. Jednak Pan Bóg chce, żeby modlono się do niego wspólnie i na specjalnie na to przeznaczonym, konsekrowanym miejscu. Jeszcze więcej, chce Bóg na tych miejscach być obecny w szczególny sposób. Dlatego nasze kościoły to nie zwyczajne domy modlitwy, to są rzeczywiste, prawdziwe przybytki, mieszkania Boże, bo tu Pan Bóg rzeczywiście, prawdziwie i istotnie przebywa i mieszka w Najświętszym Sakramencie. Każdy z nas, kto wchodzi do świątyni Pańskiej, musi wiedzieć, że przychodzi przed oblicze Tego, przed którym Aniołowie padają na twarz. Wszystko co jest w świątyni, to wszystko przesiąknięte świętością! Jakżeż więc sam człowiek nie miałby przejąć się tym samym uczuciem świętej czci i uszanowania dla każdej świątyni Pańskiej? Jak niegdyś Pan Bóg w Piśmie do Salomona powiedział o świątyni jerozolimskiej, tak samo i dziś z każdego przybytku przemawia Jezus z tabernakulum: „Obrałem sobie miejsce to na dom ofiarny, oczy moje zwrócone będą, a uszy otwarte na błaganie tego, który na tym miejscu modlić się będzie”. Prawdziwie to jest dom Boży i brama niebios!
Podczas 40-letniej wędrówki Żydów świątynią taką był namiot zbudowany z rozkazu Bożego. Znajdowała się tam arka przymierza z kamiennymi tablicami, z różdżką Aaronową, stąd ogłaszano przepowiednie, tu Pan Bóg sam przyjmował modły. Całe pokolenie Lewi zostało przeznaczone na obsługiwanie tej świątyni. Dawid, pobożny król, wstydził się, że kiedy on w bogatym mieszkał pałacu, Pan Bóg nie miał domu godnego swego Majestatu, ale Natan, prorok, oświadczył mu: niegodzien jesteś królu, budować dom Boży, boś swoim w życiu zmazał się krwią. Dopiero Salomon wybudował wspaniałą świątynię Pańską. Wszystko w tej świątyni było bardzo kosztowne i drogocenne, sprowadzane z dalekich krajów. Bóg wyrzekł do Salomona: „Wysłuchałem twych modłów, którymi się do mnie modliłeś. Uświęciłem ten dom, któryś zbudował, abym imię mu dał na wieki – oczy moje i serce mają tam mieszkać na wieki”. Niemniej jednak świątynia jerozolimska była tylko słabym cieniem, symbolem kościołów Nowego Testamentu, gdzie Pan Bóg przebywa nie tylko symbolicznie i duchowo, ale rzeczywiście, sakramentalnie.
W jaki sposób należy się okazywać Panu Bogu uszanowanie dla Jego św. przybytków? Pierwszy sposób jest ten, abyśmy do nich jak najwięcej uczęszczali. Przyjaciel przyjaciela, krewny krewnego, syn ojca zwykli często odwiedzać, przez to odwiedzanie okazują sobie miłość, przywiązanie i poważanie; a któż może być lepszym przyjacielem, krewnym, ojcem, jak Zbawiciel oczekujący w naszych świątyniach odwiedzin? Prawda, że przykazanie mówi tylko o niedzielach, świętach, w które nakazuje oddawać cześć Zbawicielowi podczas Mszy św., ależ iluż i tego małego obowiązku dopełnia z niechęcią, z lenistwem, z obojętnością? Iluż i tu stara się jak najwięcej skąpić czasu tak drogiego dla duszy? A co z dniami tygodnia? Czy Bóg powiedział, że tylko w święta raczy przyjmować nasze prośby? O nie! Mówi Pan Jezus: „pójdziecie do mnie wszyscy”, to jest bez ograniczenia czasu, jak najczęściej przychodźcie, o ile wasze obowiązki dozwolą wam tego. Prawda, że mamy pracę i zatrudnienia domowe, ale ileż to czasu poświęcamy na rzeczy zbyteczne, niepotrzebne, które byśmy mogli poświęcić służbie Bożej? Wszystko by się dało zrobić, bylebyśmy byli szczodrymi dla Boga, a skąpymi dla siebie w czasie. Pan Jezus bez nas się obejdzie, bo jest szczęśliwy sam od siebie, i nas do swego szczęścia nie potrzebuje, ale my się bez Niego nie obejdziemy, bo całe nasze szczęście w Nim i o tyle szczęśliwi jesteśmy, o ile Jego szukamy i z Nim się zjednoczymy. O ileż razy mógłby i po dziś dzień zawołać Zbawiciel do nas z wyrzutem: „Ilekroć chciałem was zgromadzić do siebie jako kokosz zgromadza kurczęta swe pod skrzydła, a nie chcieliście”!
Drugi sposób uszanowania przybytku Bożego jest, abyśmy do niego wchodzili czystym sercem, abyśmy nie byli zmazani grzechem śmiertelnym. „Domowi mojemu przystoi świętość” – to jest świętość duszy przybywającego do domu Bożego. „Nic zmazanego nie wejdzie do królestwa niebieskiego”. Jeżeli Pan Bóg po śmierci nie zniesie przed Najśw. Obliczem nic skalanego grzechem, jakżeż tu ma znieść najobrzydliwsze grzechy? Czyż on tu mniej świętym w Najśw. Sakramencie niż w niebie? Nie, tylko tu jakoby złożył na chwilę sprawiedliwość, a otoczył się cierpliwą miłością. Pan Jezus otwiera swe Serce pełne miłości i woła: pójdźcie wszyscy bez wyjątku, co obciążeni jesteście, a ja wam ten ciężar odbiorę w spowiedzi św. Kościół jest więc miejscem nie tylko świętości już obecnej, ale również miejscem odzyskania świętości, miejscem oczyszczenia duchowego.
Trzeci sposób szanowania naszych świątyń jest, abyśmy do nich wchodzili ze szczerą intencją oddania chwały Bogu, pokrzepienia naszej duszy, przedłożenia Panu Bogu wszystkich próśb, wszystkich potrzeb, wszystkich uczuć. A więc na progu świątyni, kiedy się żegnamy święconą wodą, zostawmy za murami na świecie próżną ciekawość ujrzenia kogoś, usłyszenia czegoś nowego, roztargnienie, myśli o rzeczach doczesnych, a skierujmy jedynie swe serce, myśl, uczucie, wolę, rozum, słowem całego siebie ku Bogu, w Nim się zatopmy, przynajmniej tutaj całkiem się oddajmy Jemu. A jeżeli mimo to prześladuje nas roztargnienie i świat i tutaj cię ściga i nie daje spokoju, odpychajmy te myśli i upokarzajmy się przed Bogiem, że nie potrafimy jeszcze mu należycie służyć. Pokazujmy swą dobrą intencję przez całe nasze postępowanie w świątyni, całe nasze zachowanie się niech świadczy, że jesteśmy w domu Bożym. Z twej postawy winien każdy poznać, że znajdujesz się przed Majestatem Bożym, a postawie zewnętrznej niech odpowiada usposobienie wewnętrzne pobożne, skupione, w Bogu zatopione, Bogiem przejęte.
Wstępując do świątyni, mówmy do siebie słowami liturgii dzisiejszej: „O jak straszne to miejsce – nie jest tu nic innego, jak dom Boży i brama niebios!” Słowa te rozpędzą z duszy próżną lekkomyślność i rozproszenie, a Bóg wynagrodzi to uszanowanie dla swego przybytku obfitymi łaskami, a wtenczas poczujemy, „jak słodki jest Pan, bojącym się Jego”. Amen.
Na podstawie: Ks. Władysław Woliński, w: Biblioteka kaznodziejska, t. 1, 1887, s. 599.