Drodzy Wierni!
Najdroższe swoje skarby kryje skrzętnie przyroda przed oczami ludzkimi: kruszce głęboko we wewnętrznościach ziemi, perły na samym dnie morza, nawet płody roślin odsłania przed wzrokiem wszystkich. Podobnie dzieje się w dziedzinie życia nadprzyrodzonego, w dziedzinie łaski Bożej. Najwznioślejsza cnota, najczystsza świętość uchodzi zwykle uwagi ludzkiej, doznaje zapoznania; cnoty pospolite używają rozgłosu, są na ustach wielu. Tak też było w przypadku Świętego, którego Bóg wyniósł do najwyższej godności po Maryi między swymi św. sługami; którego Namiestnik Chrystusowy całemu Kościołowi dał za patrona; którego świętość zdaniem poważnych nauczycieli w Kościele, przewyższa po Maryi świętość reszty sług Bożych; w którym wzór dla siebie może z łatwością znaleźć każda dusza chrześcijańska. A przecież Jego cześć przez długie wieki w Kościele była zaniedbaną, bo za ledwo od XVI stulecia zaczęła się upowszechniać, i jeśli mało mówią księgi św. o N. Pannie, mniej daleko o św. Józefie. To, co Pismo św. o nim powiada, ogranicza się na doniesieniu: że pochodził z rodu Dawidowego, że był mężem Maryi, ojcem tj. opiekunem Jezusa, mężem sprawiedliwym, że, gdy zamierzał Maryję potajemnie opuścić, przestrzegł go Anioł Pański, iż za sprawą Ducha Św. narodzi się z niej Zbawiciel świata. Więcej jeszcze uderza, że Chrystus Pan podług świadectwa Ewangelii wychwala świętość Jana Chrzciciela, wiarę rzymskiego setnika, wdzięczność uleczonego przez siebie od trądu, gorącą miłość św. Maryi Magdaleny, a ani jednego słowa pochwały nie poświęca swemu świętemu opiekunowi.
Ale to uderzające w pierwszej chwili milczenie Zbawiciela, to skąpe świadectwo ksiąg świętych jakże się staje wymowną wskazówką tajemniczej wielkości św. Józefa, gdy na nie patrzymy okiem wiary! Ewangelie opowiadają o nim dostatecznie, aby nas przejąć głęboką czcią ku niemu, aby nas pobudzić do położenia w nim mocnej ufności i do szukania w nim wzoru wszystkich cnót.
Sam Pan Bóg uczy nas, w jak wysokiej czci powinniśmy mieć św. Józefa, a uczy nas przykładem własnym. Kogoż bowiem z swoich świętych sług uczcił tyle, co św. Józefa? Dał go Najśw. Pannie i Matce Zbawiciela za męża, a tym samym postanowił go panem i rządzcą domu swego na ziemi. Wyniósł go na urząd opiekuna, stróża i rządzcy Maryi, a tym samym uczynił go świadkiem jej nieskażonej czystości, obrońcą jej chwały i życia, towarzyszem jej prac, dróg, starań, uczestnikiem jej łask, darów i godności. Wyniósł go na urząd piastuna, karmiciela, ojca Chrystusowego i przez to przyjął go niejako do społeczności swego ojcowskiego imienia, aby, którego On sam ojcem jest od wieków, i Józef św. był nazwany ojcem tegoż boskiego jednorodzonego syna w czasie. Wyniósł go na urząd swego namiestnika na ziemi, aby nie tylko imię, ale poniekąd i jego osobę na sobie nosił, utrzymywał powagę, zastępował powinność względem Syna jego narodzonego z Maryi, aby on mu dał imię jako ojciec, nim rządził jak przełożony, go uczył jak mistrz, miał staranie o jego młodości, o zdrowiu, o życiu jako opiekun. Co to są za urzędy, co za cześć i chwała! Gdzież, kiedy i który z ludzi był tak uczczony, był wyniesiony do takiej chwały?
Jest on jedynym, mówiąc słowami św. Bernarda, „którego Bóg wcielony, Chrystus, postanowił matki swojej pocieszycielem, ciała swojego karmicielem, wielkiej swojej rady na ziemi najwierniejszym pomocnikiem“ (Super minus bon. XI). – On jeden jest, któremu nieba i ziemi Pani, Królowa aniołów, prawdziwa Matka prawdziwego Boga, oddana za oblubienicę, aby on jej był w przygodach obroną, w troskach pociechą. Prawdziwy Bóg, ten którego własnością jest okrąg ziemi, ten któremu służą wszystkie stworzenia, gdy łaknął będąc w ludzkim ciele, prosił go o pokarm, żywiąc się pracą jego rąk, „rósł w lata i siły”! – On jeden tylko znaleziony jest, któremu niedościgły w swoich radach Pan, nie tylko chciał je objawić jako najpoufalszemu przyjacielowi swemu, ale i poruczył do wykonania jako najwierniejszemu pomocnikowi! Jak mówi św. Bernard: „Bóg uczynił św. Józefa wiernym pomocnikiem swej rady: Quem constituit Dominus solum in terris magni consilii coadjutorem sibi fidelissimum”.
Gdy Pan Bóg tak wyniósł i uczcił św. Józefa, że obrał za męża Maryi i ojca Jezusa, czyż nie uczynił go na podobieństwo z Maryją szafarzem swoich łask i darów, i dawszy jeden klucz od swoich skarbów Maryi, jemu nie oddał drugiego? „Wątpić nie trzeba, mówi św. Bernardyn Seneński, że Chrystus onej poufałości, onej czci i uległości, którą wyrządzał Józefowi św. jako syn ojcu na ziemi, nie odjął w niebie, ale raczej okazuje ją w zupełniejszym i doskonalszym stopniu“ (Serm. de s. Joseph). Czegoż więc nie będzie mógł sprawić św. Józef uciekającym się w potrzebach do niego, będąc tak uszanowanym w niebie? Proszony przez nas prosić będzie swej najświętszej oblubienicy Maryi; a można li sądzić, aby prośba tego oblubieńca miała być wzgardzoną od tej oblubienicy? Prosić będzie swego Syna Jezusa, a można li przypuścić, aby prośba takiego ojca mogła być wzgardzoną od takiego syna? W cóżby się obróciła uczciwość i wdzięczność synowska? W cóżby poszły trudy, starania, zabiegi ojcowskie?
Przypomnijmy sobie św. Teresę z Awili, która w swoim żywocie świadczy nam, że doświadczyła na sobie jak na wielu innych mocnej obrony św. Józefa; oświadcza ona uroczyście, że gdy chodziło o jej duszę, gdy chodziło o jej cześć, św. Józef bronił ją mocno. Nie przypomina sobie, aby kiedykolwiek św. Józefa o co prosiła, a nie została wysłuchaną. „Wielkie łaski, pisze ta Święta, które mi Bóg dał przez niego i przez które uwolnił mnie od licznych niebezpieczeństw ciała i duszy. Zdaje mi się, że Bóg innym świętym pozwolił tylko w niektórych razach pomagać; lecz o św. Józefie zrobiłam doświadczenie, że na każdą potrzebę jego przyczyna jest skuteczną. Pan chce niejako okazać przez to, że jak na ziemi opiekunowi swemu we wszystkim był poddany, tak i w niebie królując, wszystko czyni, czegokolwiek Józef św. żąda. To doświadczenie zrobiły inne osoby, którym radziłam udać się pod opiekę św. Józefa. Przez miłość Boga, tak kończy św. Teresa, zaklinam każdego, który by nie chciał dać wiary słowom moim, niech sam spróbuje i do ego świętego z ufnością się uda“.
W Józefie św. dany nam wreszcie wzór wszelkich cnót, dany nam mistrz prawdziwy cnót chrześcijańskich. Jak kiedyś Faraon, król egipski do ludu zgłodniałego i wołającego o chleb, rzekł: „Idźcie do Józefa i czyńcie, co on wam każe“ – tak z większą jeszcze słusznością powiedzieć można duszom zgłodniałym chrześcijańskiej sprawiedliwości: „Idźcie do Józefa, oblubieńca Maryi, ojca Jezusa, patrona Kościoła i czyńcie, co wam każe, bo to mąż sprawiedliwy nie wedle ludzkiej, omylnej i zawodnej opinii, lecz według najprawdziwszego i nieomylnego wyroku Bożego; sprawiedliwy nie tylko sprawiedliwością zewnętrzną, ale obejmującą całą jego istotę, wszystkie jego stosunki do Boga, do bliźnich, do własnej duszy; sprawiedliwy, a więc wszystkie chrześcijańskie cnoty w doskonałym stopniu posiadający!”.
Św. Józef niech będzie dla wszystkich nas, w jakimkolwiek stanie zostajemy i na jakichkolwiek drogach do Boga zdążamy, za życia naszym patronem, a w śmierci naszym opiekunem – niechaj nas żyjących obejmuje ojcowską miłością, a konających wspiera swą pomocą i duszę naszą zaniesie na najświętsze ramiona Jezusa i Maryi. Amen.
Na podstawie: Biblioteka Kaznodziejska, t. 1, s. 160.