Drodzy Wierni!
Pobożne niewiasty nie mogły doczekać się niedzielnego poranku, aby pójść do grobu Pana Jezusa i wonnymi olejkami namaścić jego ciało. Tak prędko w piątek pochowano Jezusa, gdyż zachodził szabat i spieszono się, aby zdążyć ciało złożyć do grobu, dlatego nie mogły namaścić olejkami tak drogiego im ciała Chrystusa. W niedzielę więc jak najprędzej pragną tego dokonać. Toteż ledwo słońce wzeszło i jeszcze kryło się za górą Oliwną, a pobożne niewiasty spieszą już do grobu Chrystusowego. Serca ich, po tak strasznej i nieoczekiwanej śmierci Mistrza, przepełnione strasznym bólem, nie dają im spokoju. Ciągną je do grobu Chrystusowego, aby jeszcze raz na tej ziemi oddały Zbawicielowi ostatnią posługę. Martwią się jednak po drodze, kto im odwali ten ciężki kamień, który przykrywa grób. Przecież same, słabe niewiasty tego nie dokonają. Ale oto dochodzą już do grobu. Jakież ich zdziwienie radosne, że kamień odwalony i grób otworzony! Większa jeszcze radość, kiedy z ust Anioła słyszą tę wielką nowinę, że Chrystus Pan zmartwychwstał, że już jest wśród żywych, a nie wśród umarłych: „Jezusa szukacie Nazareńskiego, ukrzyżowanego, wstał, nie masz go tu” (Mk 16, 6).
Pobiegły uradowane podzielić się tą radosną nowiną z uczniami Chrystusa. Nadzieja odżyła! Chrystus zmartwychwstał, a więc i my zmartwychwstaniemy, zmartwychwstanie cała ludzkość, a zmartwychwstanie, a odrodzi się przede wszystkim na duchu. I to jest przyczyna radości, jaka panuje w dniu uroczystym Zmartwychwstania Pana Jezusa.
Zmartwychwstanie Jezusa było przede wszystkim odrodzeniem na duchu Apostołów i uczniów Zbawiciela. Ciemna noc zapadła w duszy wyznawców Chrystusa, kiedy Zbawiciel w Wielki Piątek zakończył swe życie na drzewie krzyża na Kalwarii. Jakkolwiek bowiem przez trzy lata słuchali nauki Jezusowej, jakkolwiek przez trzy łata byli świadkami tylu i tak wielkich cudów, to jednak jeszcze słaba była ich wiara w bóstwo Chrystusa Pana. Toteż załamali się na duchu w chwili pojmania Jezusa w Ogrójcu, chociaż Zbawiciel kilkakrotnie przepowiadał im swą mękę i śmierć krzyżową, chcąc ich przygotować na te ciężkie chwile. Piotr zaparł się Mistrza może nie tyle ze strachu i z bojaźni, ile dlatego, że nie mógł tego pojąć i pogodzić się z tym, aby ten, który wskrzeszał umarłych, któremu cała przyroda była posłuszna, mógł być pojmany, wiązany, sądzony. Z chwilą zaś, kiedy Zbawiciel zakończył doczesne swe życie na Kalwarii, nieograniczony smutek i zwątpienie ogarnęło ich dusze. Ciemna noc zapadła w duszach Apostołów i uczniów Chrystusowych.
Ale oto przychodzi poranek Niedzieli Wielkanocnej i Anioł Boży głosi pobożnym niewiastom radosną nowinę, że Chrystus Pan zmartwychwstał, że Mistrz ich żyje. A w ciągu dnia sam Zbawiciel ukazuje się zbolałej swej Matce Najśw., aby ją utulić i pocieszyć w jej smutku, dalej Marji Magdalenie, Piotrowi, innym uczniom i wreszcie wszystkim Apostołom zgromadzonym w Wieczerniku, z wyjątkiem Tomasza. I oto z duszy Apostołów ustępują ciemności, które opanowały je we W. Piątek. Radość nieograniczona napełnia ich dusze, bo teraz są już przekonani, że Pan Jezus jest prawdziwym Bogiem, gdyż teraz przypominają sobie dokładnie i zdają sobie sprawę z przepowiedni Pana Jezusa o jego śmierci i zmartwychwstaniu. Teraz pamiętają dobrze, że Zbawiciel zapowiedział, iż trzeciego dnia zmartwychwstanie. Teraz dopiero rozumieją doskonale słowa Pana Jezusa, wypowiedziane do Marty po śmierci Łazarza: „Jam jest zmartwychwstanie i żywot, kto wierzy we mnie, choćby i umarł, żyć będzie“ (J 11, 25). I oni dziś jakby na nowo ożyli, jakby zmartwychwstali, a zmartwychwstali na duszy. Kiedy zaś otrzymali jeszcze Ducha Św., stali się zupełnie nowymi ludźmi, stali się nieustraszonymi głosicielami nauki Chrystusowej, bo wiedzieli, że zmartwychwstanie Chrystusa jest to zmartwychwstanie ludzkości na duszy, to odrodzenie człowieka w Chrystusie dla Boga, to odrodzenie świata.
Dlatego to dziś i serca nasze przepełnione są radością Bożą. Nie dlatego się radujemy, żeby odtąd było nam lepiej pod względem materialnym. Nie dlatego, żeby od dziś miała zniknąć z oblicza ziemi wszelka bieda i nędza, a zapanować powszechny dobrobyt, ale dlatego, że zmartwychwstanie Chrystusa Pana jest dla nas zadatkiem zmartwychwstania na końcu świata do życia wiecznego, a teraz jest dla nas i musi być zmartwychwstaniem na duszy, odrodzeniem się do życia Bożego. Jeżeli więc chcemy, aby zmartwychwstanie Chrystusa Pana było dla nas zadatkiem zmartwychwstania naszego do wieczności, to i my musimy zmartwychwstać z lenistwa duchowego, zmartwychwstać z obojętności względem Boga i zbawienia swej duszy, jednym słowem, musimy odrodzić się na duszy. Tego odrodzenia na duszy bezwzględnie domaga się od nas Pan Jezus, który do Nikodema wyraźnie powiedział: „Zaprawdę, zaprawdę powiadam ci, jeśli się kto nie odrodzi z wody i z Ducha Św., nie może wnijść do Królestwa Bożego“ (J 3, 5). Sam więc Zbawiciel wyraźnie domaga się od nas odrodzenia, zmartwychwstania na duszy dla Boga, dla Chrystusa. I jeśli kto nie odrodzi się na duszy „z Ducha Św.“, ten niech się nie łudzi, że wejdzie do Królestwa Bożego. Nie myślmy, że sprawy zbawienia naszej duszy mają się tak, jak sprawy ziemskie, doczesne, sprawy materialne, że niejeden z lenistwa mało o nie dba, aby tylko jakoś z dnia na dzień przeżyć, mówiąc: ,,A jakoś to będzie”. I tak rzeczywiście „jakoś“ przez to życie ziemskie przejdzie, nie zrobiwszy nic dobrego. Ale w sprawie zbawienia duszy zasada: „jakoś to będzie“, nic nie pomoże. Na zbawienie trzeba pracować i to pracować stale i uczciwie. Na zbawienie trzeba sobie zasłużyć, a do tego koniecznie potrzeba duchowo zmartwychwstać.
Aby duchowo zmartwychwstać, trzeba raz przestać być katolikiem od święta, z imienia, katolikiem tylko w kościele, lub z metryki, a odrodzić się na duszy, tzn. być katolikiem wszędzie i zawsze, katolikiem w życiu i w czynie. Duchowo zmartwychwstać, tzn. żyć według wiary, a do tego przede wszystkim trzeba dokładnie poznać zasady swej św. wiary, nie tylko spełniać przykazania Boże, które obowiązują i pogan, ale unikać nawet cienia grzechu dobrowolnego, a ćwiczyć się w cnotach i doskonałości chrześcijańskiej i szukać tego, „co w górze jest“, jak mówi św. Paweł.
Do tego zaś odrodzenia na duszy konieczne jest odrodzenie woli ku dobremu. Wola dzisiejszego człowieka jest chora, słaba, nie jest odporna na zło, które wszelkimi sposobami stara się wcisnąć do jego duszy. Dzisiejszy człowiek, mając słabą i chorą wolę, nie jest zdolny do poświęceń, do samozaparcia się, do umartwienia, a przecież tego wszystkiego potrzeba prawdziwemu wyznawcy Chrystusowemu, bo „kto chce iść za mną, niech weźmie krzyż swój na każdy dzień i naśladuje mnie“ (Łk 9, 23), powiada Pan Jezus. Kto więc chce iść za Chrystusem, ten musi mieć silną wolę, aby wytrwale znosić krzyże życia ziemskiego; ten wszędzie i zawsze musi swą wolę podporządkować woli Bożej i we wszystkim tylko szukać Boga. Aby zaś tę wolę tak umocnić, trzeba zasilać ją łaskami, zawartymi w Sakramentach św., a szczególnie trzeba często przyjmować Pana Jezusa w Komunii św. Ten, kto godnie i często będzie przyjmował do swej duszy Pana Jezusa, utajonego w Najświętszym Sakramencie, umocni swą wolę, która doprowadzi go do tego odrodzenia duchowego, do którego wzywa nas radosna uroczystość Wielkanocy.
Niechże więc to święto zmartwychwstania Pana Jezusa będzie dla nas początkiem odrodzenia naszego na duszy. Porzućmy dziś starego człowieka, człowieka słabego i grzesznego, a przywdziejmy człowieka nowego i stańmy się prawdziwymi wyznawcami Chrystusa. Niech i w naszej duszy Zmartwychwstanie Pańskie święci dziś triumf. Amen.
Na podstawie: Ks. S. Moszczeński, w: Nowa Bibljoteka Kaznodziejska, t. XVIII, 1935, s. 309.