Drodzy Wierni!
Wszystko, co wychodzi z rąk Bożych, jest dobre, bo jest dziełem Tego, który jest źródłem wszelkiej dobroci. Czytamy też w Piśmie św., że wszystko co stworzył, uznał sam P. Bóg za „dobre” (Rdz 1, 10). Ale jest jedno stworzenie, na które On spogląda ze szczególniejszą radością: jest to ta Dziewica, niepokalanie poczęta, do której mówi Duch Św. w Pieśni nad pieśniami (6, 7): „Cała jesteś piękna, przyjaciółko moja, a nie masz w Tobie zmazy”. Jak gdyby powiedział: oto moje oczy wszystko widzą, wszystko przenikają na wskroś i nie zakryje się przed nimi najmniejsza plamka, najmniejsza niedoskonałość, a przecież i ja w tobie nie dostrzegam zmazy! – Widzicie, mówi On dalej do swoich aniołów i do nas: „Jedna jest gołębica moja, doskonała moja” (ib. 6, 8). Nie masz na świecie nic do Niej podobnego, Ona jedna jest doskonałą! – A któż wypowie, jakie podziwianie ogarnęło na Jej widok wszystkie duchy niebieskie? „Któraż to jest?”, pytają. Piękność jej wydaje im się podobną do cudownej a tak cichej i łagodnej światłości księżycowej: „piętna jak księżyc”. Ale widzą w Niej także jasność zorzy porannej i jeszcze więcej, bo olśniewający blask słońca: „wybrana jako słońce”. A cóż my, pełzające w prochu tej ziemi dzieci Adama, mamy powiedzieć na widok piękności tej, która została Królową nieba, Królową wszystkich tych aniołów? Jakże błogie uczucie powinno nas przejąć, kiedy zważymy, że Ona jest córką naszego plemienia i że w Niej mamy najpotężniejszą Opiekunkę, że wśród wszelkich burz i niebezpieczeństw, i klęsk, i wstrząśnień życia możemy zachować spokój duchowy, wiedząc, że Ona nie odmówi nam swej pomocy i nie dozwoli nam zginąć. Nie tylko więc w tej uroczystości Maryi Królowej Korony Polskiej, ale przez cale nasze życie trzeba nam o Niej pamiętać, wpatrywać się w niezrównaną piękność Jej duszy, naśladować Jej cnoty.
Dzisiaj zastanowimy się nad jedną tylko z tych cnót, nad Jej przedziwną pokorą. Wywyższona ponad wszystkie istoty na ziemi i niebie, obdarzona niesłychaną nigdy godnością królewską, uniża się sama, jak tylko może najgłębiej, wyznaje się służebnicą Pańską, poddaje się zupełnie Jego woli.
1. Nic nam nie daje lepszego wyobrażenia o prawdziwej wartości chwały i dóbr ziemskich, nic nie poucza, nas wyraźniej, że powinniśmy nimi pogardzać i podobać sobie w niskim stanie, w utrapieniach i upokorzeniach, nic nas o tym nie poucza dobitniej jak życie, które wiodła owa Dziewica Najśw. Od dzieciństwa poświęciwszy się Bogu, spędzała życie w świątyni, wśród pracy i modlitwy i czytania ksiąg św., nie pragnąc bynajmniej pokazać się ludziom, zajaśnieć między nimi swoją pięknością, – jedno tylko żywiła pragnienie, żeby Pan Bóg raczył co prędzej wsławić swoje imię pośród wszystkich narodów i zesłać im obiecanego Zbawiciela. Lecz nigdy nie spodziewało się pokorne Jej serce, że Ona właśnie ma zostać Jego Matką, że dla Niej przeznaczona ta najwyższa godność: jakże się więc zdumiała, kiedy Jej Archanioł objawił wolę Bożą!
A cóż było wówczas pierwszą Jej myślą, pierwszym Jej uczuciem? Czy jakaś dumna radość, jakieś zadowolenie miłości własnej? Nie! – Ona jest zatrwożona, bo lęka się o swoją czystość, bo nie chce mieć męża i woli się wyrzec nawet tego Macierzyństwa, niż utracić dziewictwo nieskalane nawet cieniem grzechu. Nie myśli sobie, że już teraz nie potrzebuje dotrzymać swego ślubu, że Ją sam Pan Bóg od niego zwolnił, że może zakosztować bez wahania dozwolonej uciechy pożycia małżeńskiego, ale pyta się z pokorą: „Jak się to stanie?”. Wszakże jestem i pozostanę dziewicą, wszakże z natchnienia Bożego poświęciłam się Jemu, Jego jestem własnością i nie mogę swego ciała oddać mężowi! Lecz kiedy anioł upewnił ją, że zachowa swoją czystość, poddaje swój rozum, który nie pojmuje zapowiedzianego cudu, poddaje i wolę swojemu Panu, wyznając się Jego służebnicą, której pierwszym obowiązkiem jest zupełne posłuszeństwo.
2. A jakież było dalsze Jej życie? Jakąż nagrodę otrzymała na ziemi? Doznawała Ona pociech wewnętrznych, których nikt nie zdoła wypowiedzieć, które Ją natchnęły do owej cudownej pieśni: „Wielbi dusza moja Pana” (Łk 1, 46), ale żyła ciągle w wielkim ubóstwie i poniżeniu, i nikt by nie poznał z tego, co miała, co Ją otaczało, że Ona jest Królową całego świata! A czyż Jej przyszło kiedykolwiek na myśl czynić P. Bogu wyrzuty, że Matka Jego Syna jest żoną cieśli? Ale niczym jeszcze było ubóstwo i ciężka praca wobec udręczeń, które ponosiła: zaledwie przyszło na świat Dzieciątko, musiała z Nim uchodzić do Egiptu przed okrucieństwem Heroda! – My grzesznicy poważamy się nieraz skarżyć i szemrać, kiedy nas ktoś uciska, kiedy nas prześladują i dręczą; nie chcemy uznać dobroci Boga, który używa nieraz ludzi jako narzędzia kary, jak niegdyś zapowiedział to Żydom przez proroka Izajasza. Powinniśmy raczej widzieć w utrapieniach, które nam zsyła sprawiedliwą karę za nasze występki, ale zarazem i wielkie dobrodziejstwo, bo cierpienia oczyszczają duszę i wyrywają z niej z korzeniem miłość ku ziemi. A przecież nasza miłość własna każe nam szemrać i pragnąć, żebyśmy mogli zwyciężyć wszystkie przeciwności!
3. A oto patrzmy na Matkę Bożą, jak odbywa uciążliwą drogę, zmuszona do ucieczki, a nie żali się, nie pyta Pana z wyrzutem, czemu nie zsyła swoich piorunów na okrutnego dzieciobójcę, czemu w obronie własnego Syna nie każe stanąć owemu Aniołowi, który niegdyś jednej nocy zabił w obozie asyryjskim tysięcy żołnierzy, a resztę wojska zmusił do ucieczki; nie pyta, czemu Ją tak wynagradza za Jej życie niewinne, za Jej poświęcenie i miłość. Ona się wyrzekła własnej woli i własnego rozumu, i powtarzała tylko za każdym nowym strapieniem: „Oto ja służebnica Pańska”.
4. A cóż powiedzieć mamy o owych chwilach najcięższych, kiedy miecz boleści przeszył Jej serce, stojącej pod krzyżem? – Naówczas zdawało się, że godność Macierzyństwa Bożego przyczyniła Jej tylko męczarni: takiego Syna utracić! – A zamiast Jezusa dostaje św. Jana, dostaje człowieka! On ma być Jej synem, ma Ją pocieszać i wspierać: „Niewiasto! oto syn twój”, mówi P. Jezus. Głęboka tajemnica zawiera się w tych słowach: Zbawiciel sam tak się upokorzył, tak pozbawił się wszelkiej pociechy, że stan Jego duszy ludzkiej był stanem człowieka, który czuje się przez Boga opuszczonym; więc jak gdyby stracił swego Ojca niebieskiego, już Go nie nazwał Ojcem, mówiąc: „Boże mój, czemuś mnie opuścił!”. W tym poniżeniu miała uczestniczyć i Matka Najśw., miała utracić na pewien czas swego Boskiego Syna! Więc już nie nazwał Jej Matką, ale niewiastą, i dał Jej innego syna, żeby Go zastąpił, o ile człowiek mógł zastąpić Boga. „On pozbywał się teraz ułomności ludzkiej, jak mówi św. Paulin (Ad Aug. ep. 50), z którą narodził się z niewiasty, i umierając na krzyżu, wchodził do wiecznej chwały Boga Ojca swego, więc ludzkie obowiązki, ludzką miłość dziecięcą włożył na człowieka”. I w tym smutnym opuszczeniu miała przeżyć Matka Najśw. jeszcze długie lata, tęskniąc do swego jednorodzonego Syna! Płaczą i narzekają wdowy, kiedy utracą swoje jedyne dziecko, podporę swojej starości, i zostają na łasce obcych, skarżą się, że je P. Bóg tak ciężko nawiedził, – niechże je pokrzepia wspomnienie, że i Matka Najśw. zaznała podobnej doli, podobnie musiała smucić się i tęsknić.
5. Widzimy więc, jak P. Bóg miłuje pokorę, jak Mu podobać się musi zupełne poddanie się Jego woli, kiedy na Matkę wybrał sobie najpokorniejszą z dziewic. „Chciał, żeby była dziewicą, jak mówi św. Bernard, bo znieść nie może zmazy grzechowej i przyszedł wszystkich oczyścić z plamy grzechu pierworodnego. Chciał też, żeby była pokorną, jako sam był „cichy i pokornego serca”. Dał Dziewicy godność macierzyńską, pobudziwszy Ją swoim natchnieniem do ślubowania czystości i zbogaciwszy Ją zasługą pokory. Żeby więc Rodzicielka Świętego świętych była Święta ciałem, otrzymała dar czystości; żeby była święta i duchem, otrzymała dar pokory” (Brewiarz, Festum Puritatis BMV). Jakaż w tym dla nas nauka! Nie myślmy, my, którzy jeszcze z pomocą Bożą zachowaliśmy stan łaski, że nam wolno uważać się za świętych, wynosić się ponad owe dusze grzeszników, że nam wolno zamiast pokornej modlitwy powtarzać przechwałki owego faryzeusza (Łk 18, 11) i mówić: „Boże, dziękuję Tobie, żem nie jest jako inni ludzie, drapieżni, niesprawiedliwi, cudzołożnicy, jako i ten celnik”. Bójmy się raczej, żeby nie spełniły się na was słowa P. Jezusa (Mt 21, 81): „Zaprawdę powiadam wam, iż celnicy i grzesznice uprzedzą was do Królestwa Bożego”. Tak, mogą was uprzedzić, jeżeli uniżą się na wzór Magdaleny do stóp Jego i gorzkimi łzami żalu będą opłakiwać swe winy, nie śmiejąc oczu podnieść ku niebu! Jeżeli sobie przypisujemy jakąś cnotę, jakąkolwiek zasługę i dla niej się wynosimy, wtedy nie dajemy chwały Bogu, i sobie przywłaszczamy, co jest Jego własnością, bo bez Jego łaski nic nie moglibyśmy zrobić.
6. Pomnijmy zatem, jaki to przykład i jaką naukę daje nam Matka Boża i całe Jej ziemskie życie! I my nic nie żądajmy, oprócz chwały Bożej, żeby się imię Jego „święciło jako w niebie tak i na ziemi”, żeby wszyscy ludzie spełniali Jego wolę, żeby On królował we wszystkich sercach. A wówczas z Nią razem, nic nie mając, wszystkiego pozbawieni, będziemy wszystko posiadać! „Stawmy samych siebie, wedle słów św. Pawła (2 Kor 6, 4–10), jako sługi Boże, w cierpliwości wielkiej, w utrapieniach, w potrzebach, w uciskach… w miłości nieobłudnej, jako umierający, a oto żyjemy, jako karani, a nieumorzeni, jako smętni, lecz zawsze weseli, jako ubodzy, a wielu ubogacający, jako nic nie mający, a wszystko mający”. Wtedy będziemy brali udział w Jej wiecznym królowaniu na niebie. Amen.
Na podstawie: Ks. A. Pechnik, Kazania i nauki, 1923, s. 279.