Drodzy Wierni!
W ostatniej niedzieli rozważaliśmy w świetle nauki Chrystusowej o radościach tego świata i o smutkach dzieci Bożych. Przekonaliśmy się, że radości tego świata nie potrafią zaspokoić tęsknot serca ludzkiego, że smutki dzieci Bożych przepromienione są nadzieją wiecznej nagrody i wiecznej chwały. Takie rozumienie, oparte na Ewangelii św., jest jednak bardzo obce dzisiejszemu spoganiałemu światu. Nie mogąc zdobyć w dobrach i radościach tej ziemi zaspokojenia swych tęsknot ludzkich, nie umiejąc cierpieć i znosić przeciwności, świat współczesny pogrąża się w beznadziejnym smutku i pesymizmie pełnym goryczy. Nowoczesna wiedza filozoficzna pogłębia tylko ten smutek. Jedni uczeni głoszą, że podstawowym odczuciem bytu jest trwoga i troska, inni stwierdzają, że brak pewności schronienia i ukojenia jest fatalnym piętnem współczesnego życia – mimo wszelkie ubezpieczalnie społeczne. Człowiek stał się bezdomnym w znaczeniu duchowym, bo nie umie wznieść oczu w górę ku „domowi Ojca niebieskiego, w którym jest mieszkań wiele“…
Przeciw tej fali smutku i pesymizmu stajemy uczniowie Chrystusowi, dzieci Boże, pielgrzymujący do ,,domu Ojca“ i mimo wszystkich ucisków wędrówki ziemskiej, niosący w swych duszach prawdziwą radość, płynącą z posiadania Boga, nieznaną synom tego świata.
Zastanowimy się dzisiaj nad tym: A) jak złe są skutki smutku i przygnębienia, B) jakich mamy używać środków przeciw smutkowi i przygnębieniu.
A) Jest smutek zbawienny, smutek tych, o których sama nieomylna Mądrość Boża mówi: „Błogosławieni, którzy płaczą, albowiem oni będą pocieszeni”. Np. smutek z powodu popełnianych przez ludzi grzechów, lub tych, którymi sami obrażamy Pana Boga – smutek, wyrażający współczucie w nieszczęściu bliźniemu itp. Ale jest i smutek zły, będący nieszczęściem dla duszy, o czym tak rzadko pamiętamy. Owszem znajdują się wśród nas tacy, którym się zdaje, że usposobienie smutne, nieraz nawet zgryźliwe i przygnębione, najbardziej odpowiada pobożności w myśl Ewangelii. Tymczasem inaczej zupełnie rozumieli i rozumieją tę sprawę Święci, tzn. ci, którzy najlepiej i najkonsekwentniej poznali i wykonali naukę Pana Jezusa, W myśl ich wskazań smutek i przygnębienie: 1. pozbawia nas balsamu pociechy niebieskiej, 2. przyćmiewa nasz rozum, 3. osłabia naszą wolę.
1. Pozbawienie pociechy niebieskiej. Człowiek, poddający się grzesznemu smutkowi i beznadziejnemu przygnębieniu, nie uznaje spokojnie zarządzeń Opatrzności Bożej, buntuje się przeciw nim, a przez to pozbawia się tej najgłębszej pociechy płynącej z niebios, która opiera się na niewzruszonym przeświadczeniu, że Bóg, Ojciec najlepszy, rządzi wszystkim, i że nic nie dzieje się bez jego najświętszej woli. Człowiek, poddający się grzesznemu smutkowi jest samotny, podobny do odrobiny, wiszącej w bezkresach i miotanej losem, ślepym i bezwzględnym. Człowiek, wychowany na Ewangelii jest dzieckiem, prowadzonym przez najlepszego Ojca i spoczywającym na jego Sercu.
Jako jedno z naczelnych zagadnień w swych kazaniach i naukach podkreślał Pan Jezus stale Opatrzność Bożą, dobroć Ojca niebieskiego, który pamięta o biednych wróblach na dachu, który stroi wspaniałe lilie polne, który czuwa dzień i noc nad swymi dziećmi. Jakże biednym i pożałowania godnym jest człowiek, poddający się smutkowi i przygnębieniu, dla którego obce są te jasne i proste prawdy. Szczęśliwi zaś ci, którzy, pamiętając o tym wiecznie czuwającym oku Bożym, przeciwstawiają się stale wdzierającemu się w ich dusze przygnębieniu!
2. Przyćmienie rozumu. Człowiek zamroczony smutkiem i przygnębieniem jest chory na przyćmienie rozumu. Chmura smutku, która zawisa nad jego czołem, czyni go niezdolnym do jasnego ujęcia zdarzeń i skojarzenia ich po myśli Opatrzności Bożej. Traci on zrozumienie dla rządów Bożych w świecie, a zagrzebując się w sobie i w swym beznadziejnym przygnębieniu, powoli zatraca normalne, należyte używanie rozumu, który powinien prowadzić go prostą ścieżką do Boga, najlepszego Ojca. Jeśli Mędrzec Pański powiada, że „wielu zabija smutek i nie ma w nim żadnego pożytku” (Koh 30, 25), to należy zabicie to rozumieć głównie jako przyćmienie rozumu, któremu smutek odbiera żywe i jasne spojrzenie w oczy wielkiej prawdzie o „Ojcu, który jest w niebiesiech”. Jeśli św. Ambroży (In Ps. 118) widzi w pełnej i głębokiej radości „szczyt prawdy”, to przeciwnie w smutku beznadziejnym znajdziemy tylko manowce błędu. Bóg, który jest źródłem i ogniskiem prawdy, jest zarazem sam w sobie szczęściem i samą radością przez posiadanie siebie, tzn. najwyższej prawdy. Kto się do Boga zbliża, ten staje w promieniu jego prawdy i jego szczęścia. Jak się wyraża Julian Ejsmond (Bajki i prawdy, wyd. 1, s. 129): „Mrok nie dlatego jest, że nie ma słońca, lecz, że się ziemia odeń odwróciła”.
3. Osłabienie woli. Sami to stwierdzamy na podstawie doświadczenia, że smutek wpływa bardzo ujemnie na naszą wolę. Zgorzknienie wewnętrzne paraliżuje naszą wolę. Świetny znawca życia wewnętrznego, O. Faber, powiada bardzo słusznie, że „smutek jest pewnym gatunkiem ułomności duszy. Człowiek zasępiony i przygnębiony nie będzie nigdy niczym więcej tylko rekonwalescentem w Domu Bożym. Zamiast, żeby on służył Panu Bogu, jako swemu Ojcu i Królowi, musi Pan Bóg stale jemu służyć jako sanitariusz. Twierdzę, że nie ma większej ułomności moralnej jak skłonność do wiecznego narzekania i przeczulenie. Radość to dopiero świeżość i rzeźkość naszego ducha!“.
Słynny pisarz duchowny Rodrycjusz (cz. 2, ks. 6, r. 1), powołując się na św. Grzegorza Wielkiego, wylicza szereg szkód, pochodzących ze smutku, a wśród nich 1) osłabienie duchowe, 2) niechęć do modlitwy, 3) wreszcie powiada, że „smutek ściela drogę do wielu pokus“.
Najbardziej groźnym rodzajem smutku jest zniechęcenie, łac. acedia. Jak pisze O. Piotr Charles SJ (Modlitwa na każdą godzinę, 1932, s. 57): „Zniechęcenie zbyt głęboko leży w ludzkiej naturze, aby nas mogło dziwić. I mało jest takich serc, do których nigdy ten podstępny wróg nie wtargnął mniej lub więcej. Nawet gdy ustąpi, nawet kiedy wskutek doświadczenia Bożej dobroci powódź małoduszności i fale nieufności cofną się, to jednak ich wylew zostawia w duszy jakby pokład niezdrowego mułu, w którym grzęzną i brudzą się dobre pragnienia, w którym wszelki poryw serdecznej szczerości względem Boga zostaje ubezwładniony w zarodku”.
B) Musimy jeszcze obmyśleć odpowiednie środki obronne przeciw zgubnemu smutkowi i przygnębieniu. Mistrza życia duchownego wskazują przede wszystkim na trzy środki w tym kierunku. Jako niezawodną obronę polecają tu 1. modlitwę, 2. pamięć o Panu Bogu, 3. prawdziwie chrześcijański tryb życia.
1. Modlitwa. Na zawsze pozostaną niezapomniane wśród wiernych słowa św. Jakuba Apostoła: „smuci się kto z was, niech się modli!“ (Jk 5, 13). Nasze smutki, nasze przygnębienie i zniechęcenie, pochodzą najczęściej stąd, że najrozmaitsze troski i kłopoty doczesne gniotą nas i nieraz nawet odbierają chęć do życia. Otóż modlitwa zwraca nas od wszystkich małych trosk i zmartwień ku „rzeczom wyższym“ (św. Stanisław Kostka), ponad to wszystko, co przemijające i tym samem już wnosi spokój w udręczone serce ludzkie, wznosząc je ponad mgławicę smutku, która zasłaniała Boga i niebo. Z tą chwilą, kiedy należycie ocenimy nasze biedy i uciski ziemskie, już znika co najmniej połowa smutku i przygnębienia. Modlitwa wprost sprowadza radość i wesele w duszę jak balsam kojący, czerpany u Bożego tronu, i siłę do przetrzymania najcięższych ucisków na tej dolinie łez.
2. Pamięć o Panu Bogu. Ludzie smutni przeważnie nie myślą o Panu Bogu, tylko o sobie. Być smutnym, tyle znaczy co myśleć prawie zawsze tylko o sobie. Gdybyśmy myśleli więcej o Panu Bogu i jego najwyższych i niezrównanych przymiotach, na pewno radość zawitałaby do naszego serca. Pomyślmy tylko na chwilę o wszechmocy Bożej, o jego niezgłębionej mądrości, o dobroci bez granic, o jego miłosierdziu, które jest „ponad wszystkie jego dzieła“, o jego najczulszej Opatrzności, która wszystkim kieruje i wszystkim rządzi! Znowu pisze O. W. Faber (Das heiligste Altarsakrament, 1906, s. 192): „Nic w życiu nie napawa ani w przybliżeniu taką słodyczą jak myśl o Panu Bogu! Ręce nasze bezwiednie szukają go wśród ciemności. Dotykają tysiąca różnych przedmiotów i porzucają je w tej chwili, bo to nie to, czego one szukają. One nie zastąpią Boga! Oko nasze niespokojne i nienasycone ślizga się po całym mnóstwie rzeczy, ale dopiero, gdy spocznie na Bogu, odnajduje swój spokój i zażywa pełnej radości. Bóg jest ojczyzną naszego rozumu i naszego serca. A kiedy jego wola stanie się ojczyzną naszej woli w czynach i pożądaniach, wówczas będziemy mieli niebo już tu na ziemi”.
3. Prawdziwie chrześcijańskie życie. Chrześcijański tryb życia, przeprowadzony konsekwentnie w życiu każdego ucznia Chrystusowego, na pewno stanie się niezawodnym środkiem przeciw przygnębieniu i smutkowi. Ale kto z ludzi współczesnych prowadzi życie prawdziwie chrześcijańskie? Gdzie są ci chrześcijanie, którzy „biorą krzyż na każdy dzień“ i idą za Chrystusem ożywieni tą myślą, że im więcej im przyjdzie tu pocierpieć, tym wyższy stopień chwały czeka ich tam? którzy wraz ze swym Mistrzem umieją wznieść się ponad wszystkie ziemskie dobra i powiedzieć na serio: „Cóż pomoże człowiekowi, choćby cały świat zyskał, a na duszy swej szkodą poniósł?“ Każdemu jest jasne, że gdybyśmy dziś zaczęli żyć na serio po chrześcijańsku, gdybyśmy dziś na wszystkich naszych biedach, troskach, kłopotach, kryzysach gospodarczych położyli wielki i święty znak Krzyża Chrystusowego, dziś uciekałaby z serc naszych zmora smutku i przygnębienia! „Dumni uczniowie pogańskiego filozofa Zenona chełpili się głośno tym, że tylko Stoik jest bogaty, tylko Stoik jest zdrowy, tylko Stoik wolny, tylko Stoik mądry i dlatego tylko on jest też szczęśliwy. Ale to, czym się oni chełpili, nie odpowiadało prawdzie. Spełniło się to dopiero na chrześcijaninie, o ile jest prawdziwym uczniem Ewangelii!” (Fr. Leopold Graf zu Stolberg, Ein Buechlein von der Liebe, 1881, s. 26). Żyjmy naprawdę po chrześcijańsku, a nie będziemy się martwić o trudnościach życia codziennego, tylko o to co najważniejsze – o zbawieniu wiecznym. Amen.
Na podstawie: Ks. Omikron, w: Nowa Bibljoteka Kaznodziejska, t. XLVIII, 1935, s. 341.