Drodzy Wierni!
W tej pierwszej niedzieli po Wielkanocy przypominamy sobie szczególnie tą wielką tajemnicę Miłosierdzia Bożego, która objawia się przez odpuszczenie grzechów naszych i przez wzmocnienie wiary w Zbawiciela.
I. Jezus Chrystus dokonał swego dzieła i ma wrócić do swego Ojca niebieskiego. Pozostaje Mu jeszcze tylko przygotować środki, które by zabezpieczyły wieczną trwałość Jego wielkiego dzieła zbawienia, wylewali Jego Miłosierdzie w duszach wszystkich pokoleń ludzkich. Czyni to przenosząc poselstwo, które Mu poruczył Ojciec, na swoich uczniów.
1. „Jako mnie Ojciec posłał, tak i Ja was posyłam”. To są jego słowa. Jak był od Ojca posłany? Był posłany z Duchem miłości, która się lituje nad grzesznikiem, która siebie ofiaruje, aby grzesznika uratować. Z tym samym duchem wysyła swoich zastępców; ten duch ma w nich nadal żyć i działać. Dlatego mówi do Apostołów: „Weźmijcie Ducha Św.”. Dlatego tchnął na nich; chce swego ducha, swoją duszę, swoje wewnętrzne życie, swoją miłość przenieść na nich, oddając im siebie we własnym tchnieniu. Tak więc też duch Jezusa Chrystusa nie zniknął ze świata, lecz działa w nim aż do dnia dzisiejszego. Widzimy mężów, w których ten duch żyje, mężów, którzy z ognistym zapałem pragną pozyskać dusze ludzkie dla nieba, z pobłażliwością poszukują grzeszników, cierpliwie znoszą słabości, prześladowania mężnie cierpią, wszystko aby dusze ratować w duchu Jezusa Chrystusa. Tego ducha Jezusa Chrystusa ma udzielić święcenie kapłańskie.
2. „Jako Mnie posłał Ojciec, tak i Ja was posyłam”. Pytamy znowu, jak był Chrystus przez Ojca posłany? Posłany był ze znaczeniem i pełnomocnictwem Ojca. Nie mówił w swoim imieniu, nie swoją własną wolę uczynił, nie z własnej mocy działał, lecz w imię, w powadze i pełnomocnictwie Ojca. To zaznacza bezustannie Pan Jezus w wyraźnych słowach. Posyła także Apostołów, nie tylko udzielając im żarliwego zapału, lecz także swej mocy, która odpuszcza grzechy i uświęca. Dlatego w kapłanach mają wierni widzieć nie tylko światłych, dobrotliwych ludzi, lecz posłów Bożych, którzy ogłaszają słowo Boże, którzy spełniają tajemnice Boże i udzielają Jego sakramentów, którzy w imię Boga wiążą i rozwiązują.
3. „Jak Mnie posłał Ojciec, tak i Ja was posyłam”. Jak był Chrystus posłany? Aby grzech zniweczyć, aby świat uświęcić i sądzić. I tak też wysłał swoich Apostołów. Dlatego mówi do nich: „Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane”. Tak są do dziś dnia mężowie w świecie powołani i umocowani w imię Boże sądzić, odpuszczając grzechy i uświęcając, albo też grzechy zatrzymując. Cóżby nam też pomogło, gdybyśmy tylko w ogólności wierzyli, że Bóg ułaskawia skruszonego grzesznika dla Chrystusa; my chcemy mieć pewność, że i my należymy do nawróconych i ułaskawionych. My chcemy stawić się przed od Boga ustanowionymi sędziami, aby nas badali i abyśmy usłyszeli nad nami wypowiedziane słowo przebaczenia, jak je kiedyś usłyszeli paraliżem ruszony i Magdalena. W odpuszczeniu grzechów jako w znaku widzialnym możemy łaskę jakoby namacalnie odbierać i rozeznać chwilę naszego ułaskawienia. To daje nam pociechę, tego nam potrzeba w naszych ciężkich niepokojach duszy, i to nam też rzeczywiście jest dane.
To wyznanie grzechów wydaje nam się często ciężkim. Pamiętajmy jednak, że nie możemy być usprawiedliwieni, jeżeli nie mamy ducha pokuty; tego ducha nie mamy, jeżeli się obawiamy oskarżyć się w pokorze przed kapłanem. Kto jest prawdziwie skruszony, ten czuje się popchniętym do wynurzenia serca i ulżenia sobie szczerym wyznaniem. Kto jest prawdziwie skruszonym, ten szuka pociechy i rady u sędziów od Boga ustanowionych, aby być pewnym, że mu przebaczono, i aby wiedzieć, co ma czynić, aby według sił pokutować za swoją winę. Kto się obawia wyznania, tego skrucha jeszcze nie poruszyła, ten nie pojął jeszcze, jak wielką jest jego wina. Myśli on, że to drobna sprawa, której można łatwo się pozbyć. Kto jest prawdziwie skruszony, ten odczuwa potrzebę zadośćuczynienia obrażonemu Bogu, ukarania siebie za grzech i oskarżenia się ze swej winy.
Żądanie, aby grzesznik stawił się przed kapłanem i wyznał mu swoją winę, nie podlega samowoli, i nie można go według upodobania obejść, lecz jest ściśle złączone z istotą prawdziwego nawrócenia się. Tylko w przypadkach, w których wyznanie jest niemożliwe, może grzesznik bez niego mieć nadzieję przebaczenia; wtedy przyjmuje Pan Bóg dobrą wolę za uczynek. Czym byłby świat bez odpuszczenia grzechów! Jaką wdzięczność winniśmy naszemu Panu Jezusowi za posłanie Apostołów, za ustanowienie sakramentu pokuty, za tę radosną pewność, której nam przezeń udzielił.
II. Drugim darem Miłosierdzia Bożego jest wzmocnienie naszej wiary. W dniu zmartwychwstania ukazał się Jezus swoim uczniom, gdy byli się zebrali w Jerozolimie, przy zamkniętych drzwiach. Tylko Tomasz nie był z nimi. Gdy mu drudzy mówili: „Widzieliśmy Pana”, nie uwierzył im. Tomasz wżył się całkiem w straszliwy los ukrzyżowanego Mistrza i jest jeszcze cały przepełniony smutkiem. Miłował Go serdecznie i był gotów umrzeć z Nim razem. Teraz ma w sercu tylko boleść za straconym. Dla nadziei nie ma u niego miejsca!
1. Skąd się biorą wątpliwości? Powodem ich jest często niepodobieństwo do wiary w to, co mamy wierzyć. Tomasz widział Jezusa pokrytego straszliwymi ranami, umarłego, w grobie leżącego, i oto tenże sam ma znowu żyć! Było to tak niepodobne do wiary, że chciał się przekonać własnymi oczami i dotykaniem ran. Ale co jest niemożliwe? Co się nam wydaje niemożliwym, to może się okazać rzeczywistym. Tego Tomasz doświadczył. Bądźmy pokorni, gdy czego nie możemy pojąć. Patrzeć mamy nie tylko na rzecz nie do wiary, lecz zważać także na wiarogodność tego, który nam ją zaświadcza. Przypomnijmy sobie, ile ukrytych sił znajduje się w przyrodzie, jeżeli mamy pokusę powątpiewania w istnienie i działalność ukrytych sił w świecie duchowym. Patrzmy na to, czy ten, który nas poucza, jest prawdomównym i może wiedzieć, co mówi. Więc wierzmy w to choć niepojęte – Temu, który z nieba przyszedł i ogłosił, co wiedział – Jezus Chrystus.
2. Częstą przyczyną wątpień religijnych jest nieuctwo. Nie zna się podstaw, na których prawda się opiera. Może ktoś wątpi, czy ze śmiercią nie przestanie istnieć. Widzi oczami, że wszystko, co żyje, trwa pewien czas, a potem znika; zaś mało lub nic takiego nie widzi, co by świadczyło o nieśmiertelności duszy. Gdy go opadną wątpliwości, niechaj im się nie oddaje, ale stara się o pouczenie. Im więcej światła, tym mniej wątpienia. Jak często pochodzi wątpienie religijne z fałszywego pojęcia! Np. ma się trudność uwierzenia w moc kapłańskiego odpuszczenia grzechów, ale tylko dlatego, że się ma fałszywe pojęcie, jakoby to odpuszczenie miało moc odpuszczenia także nienawróconemu bez żalu i pokuty. Powątpiewa się o zbawienność odpustów, bo mniema się fałszywie, że przez nie odpuszczają się grzechy. Jeżeli nam więc coś wydaje się nie do pojęcia, to patrzmy, czy może my się nie mylimy, nie pojęliśmy prawdziwej myśli nauki Kościoła.
3. Nieraz źródłem religijnych wątpliwości jest brak poważnych religijnych i moralnych przekonań. Nie odrzucamy prawd religii, ale gdy się dokładniej zastanowimy, przyznać musimy, że nam braknie głębszego przekonania. Nauki te przyjęliśmy, ale się nimi nie przejęliśmy; są w nas, ale nie są naszymi; znamy je, ale są nam w rzeczywistości obcymi; pojęliśmy je, ale nie stały się w nas życiem. Gdy odczuwamy jaką niepewność, czy może w końcu wszystko to niczym nie jest, nie oskarżajmy braku dostatecznych dowodów, lecz siebie samych. Póki w życiu naszym nie liczymy się prawdziwie z Bogiem i Jego prawdą, nie będzie Bóg czy Jego prawda nigdy w nas zupełną rzeczywistością.
4. Tomasz żądał widzieć i dotknąć ran Chrystusowych, a Pan Jezus spełnia to żądanie. Gdy się znowu ukazał uczniom razem z Tomaszem, rzekł do wątpiącego: „Włóż palec twój tutaj, podnieś także rękę swą, a nie bądź niedowiarkiem, lecz wierzącym”. Co odpowiedział Tomasz? Pełen radosnego zdumienia i pełen głębokiego zawstydzenia zawołał: „Pan mój i Bóg mój!”. Potem rzekł Jezus: „Żeś mnie ujrzał, Tomaszu, uwierzyłeś? Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli!”.
Według tego słowa Pana Jezusa są dwie drogi do prawdy: samemu widzieć, i wierzyć na mocy świadectwa obcego. Pierwszą drogą prowadził Jezus swoich uczniów; pokazał się im, jadł z nimi i pozwolił się dotknąć. Druga droga jest naszą. Jezus Chrystus nie może być przed każdym człowiekiem ukrzyżowany i zmartwychpowstać; to się raz stało. Nam należy przyjąć świadectwo naocznych świadków i polegając na ich powadze, wierzyć. Pan Jezus nazywa nas błogosławionymi dla tej wiary. Dlaczego? Prawdy wiary, przez nas przyjęte, są nam pociechą i podporą, czynią nas bogatymi i szczęśliwymi, dają naszemu życiu treść i siłę. Błogosławionymi zwać się możemy dla wiary, która jest jedyną drogą do najszczytniejszych prawd; na innej drodze do nich dojść nie możemy. Błogosławieni więc którzy idą tą drogą i wierzą mocno w niezgłębione Miłosierdzie Boże, które objawiło się nam w Zbawicielu zmartwychwstałym. Amen.
Na podstawie: W. Sypniewski, Niedzielne ewangelje, t. 1, 1920, s. 282.