Paulina Cegielska, Chleb świętego Antoniego

Trudno znaleźć na świecie kościół katolicki, w którym nie znajdowała by się figura lub obraz św. Antoniego. Wiemy z dziejów jego życia, że dokonał tak liczne cuda, jak może żaden ze Świętych, i wiemy także, że po śmierci wyjednywa wysłuchanie próśb, zanoszonych nie tylko w ważnych sprawach, ale nawet w na pozór błahych i codziennych. W pierwszej linii jest patronem od rzeczy zagubionych i wszyscy modlą się do niego, prosząc o znalezienie utraconego przedmiotu. Jakże często wystarczy westchnąć tylko: „Święty Antoni, dopomóż!” a zaraz rzecz zgubiona prawie sama idzie nam w ręce.

Przy końcu XIX stulecia nabożeństwo do św. Antoniego zaczęło przybierać inne zastosowanie, które w pierwszej połowie XX w. wszędzie się rozpowszechniło, a zasadza się na prośbie do Świętego o spełnienie specjalnego życzenia, połączonej z obietnicą złożenia ściśle określonej ofiary na chleb dla biednych w razie wysłuchania modlitwy. Do naszych czasów możemy zobaczyć w kościołach obok figury św. Antoniego umieszczoną skrzynkę z napisem: „Na chleb dla biednych”. O najróżniejszych porach dnia widzimy, jak ludzie klękają przed św. Antonim; jedni proszą długo i ze łzami, drudzy dziękują z gorącą wdzięcznością, niektórzy wpadają tylko na chwilę, aby po wysłuchanej intencji wrzucić do skrzynki przyobiecaną kwotę dla głodnych. Jak każda prośba łączy się z obietnicą jałmużny, tak każdy akt wdzięczności łączy się z ofiarą na chleb dla biednych. Skąd powstało właśnie tego rodzaju nabożeństwo, kto wskazał najpewniejszą drogę do miłosiernego serca św. Antoniego?

Dna 12 marca 1890 r. wmieście portowym Toulon na południu Francji właścicielka magazynu bielizny, panna Ludwika Bouffier, nie mogła rano otworzyć patentowanego zamku u drzwi. Przywołany ślusarz całą godzinę biedził się nad otwarciem, a nie widząc innej rady, postanowił drzwi wyłamać. Gdy poszedł po odpowiednie narzędzia, p. Bouffier, która była bardzo tym zakłopotana, pomyślała, jako osoba pobożna: „Święty Antoni, dopomóż do otworzenia zamku, dostaniesz za to dwa franki na chleb dla biednych”. Gdy ślusarz przyniósł narzędzia, poprosiła go, żeby jeszcze raz próbował jakiego klucza. I pierwszy z brzegu, który wziął w rękę, natychmiast otworzył drzwi ku zdziwieniu obecnych i radości właścicielki. Od tej chwili p. Bouffier i panny z jej magazynu obiecywały św. Antoniemu pewną kwotę na chleb dla biednych, o ile miały jakie życzenie upragnione i zwykle ich prośba bywała wysłuchaną. Weszło to w zwyczaj także u ich znajomych, ale rzecz cała byłaby pozostała wiadoma tylko szczupłemu gronu osób, gdyby nie miejscowa masońska gazetka, która w prześmiewnych artykułach zaczęła się gorszyć tym, jak się wyrażała, przekupywaniem św. Antoniego i szerzeniem zabobonu. To, co miało ośmieszyć i utrącić nabożeństwo, z którego czerpali pomoc biedni i głodni, rozgłosiło je właśnie po całym kraju i sława cudotwórcy św. Antoniego i jego potężnej opieki zaczęła zataczać coraz szersze kręgi i zwróciła oczy wszystkich na cichy domek w Toulon, przy ulicy Lafayette.

A przecież nie działy się tam żadne cuda, nie odbywało się żadne nabożeństwo i początkowo nie było tam żadnego śladu, że św. Antoni obrał sobie szczupły i ciemny pokoik za magazynem do okazania swej pomocy. Dopiero znajoma właścicielki podarowała jej figurkę św. Antoniego, którą dla braku miejsca postawiono na gzymsie od kominka. W kantorku tym p. Bouffier jadła zawsze śniadanie, a jej pracownice prasowały pomięte sztuki bielizny, ale mimo to wierni napływali tłumnie i klękali przed kominkiem, nad którym królował św. Antoni, ale w którym grzały się także żelazka do prasowania. Nie przeszkadzało to wcale w modlitwie i nie gorszyło nikogo.

Przez prasę masońską i katolicką dowiedziano się w innych krajach, nawet i w innych częściach ziemi, jak Pan Bóg wysłuchuje próśb, o ile je się przedstawi za pośrednictwem św. Antoniego. Zaczęto pisywać do p. Bouffier ze wszystkich krańców świata, a także i z Polski, przysyłając prośby i obietnice jałmużny, a w dalszym ciągu pieniądze na chleb dla biednych. Nie każdy był dostatecznie poinformowany, jak właściwie wygląda mieszkanie, czy też zakład p. Bouffier i stąd pisywano pod najdziwniejszymi i często nawet naiwnymi adresami, np. „Dla św. Antoniego od Chleba w Toulon”, „Dla Panny Bouffier, kierowniczki instytutu św. Antoniego”, „Dla Pani bieliźniarki św. Antoniego”, ,,Św. Antoni u p. Bouffier”, „Św. Antoni Padewski w kantorku“, itp. Można sobie łatwo wyobrazić, jak umęczoną była p. Bouffier tą korespondencją i napływem pobożnych osób, pragnących pomodlić się w kantorku. Przez jej ręce przechodziły wielkie sumy pieniędzy, z których wyrachowywała się skrupulatnie, a tymczasem w jej magazynie dawał się odczuwać zastój i zaniedbanie. Przyznawała sama, że wielka ilość ludzi, którzy przychodzą do św. Antoniego, odstrasza kupujących i utrudnia sprzedaż.

Zwracano się zaś do św. Antoniego z najrozmaitszymi sprawami i w najróżnorodniejszych potrzebach. Począwszy od zgubionych biletów kolejowych, uleczeń z ciężkiej niemocy, załagodzeń sporów rodzinnych i niezgód małżeńskich, aż do spraw czysto duchownych, jak to widzimy np. z listu kardynała Schoenborna z Pragi – w każdym wypadku, czy też w każdej okoliczności życia Święty Padewski wyjednywał wysłuchanie. Nie było niepokoju, którego by nie usunął, rany, której by nie uleczył, ani bólu, którego by nie uśmierzył.

To też wierni zaczęli się dopominać u odnośnych władz duchownych o ustanowienie nabożeństwa do św. Antoniego i w swoich parafiach, skutkiem czego umieszczano jego figury po kościołach i kaplicach, a o ile dotychczas przedstawiano go z Dzieciątkiem na jednej ręce, w której trzymał księgę, dowód swej wielkiej uczoności, to odtąd w drugiej ręce kazano mu dzierżyć bocheneczek chleba, dowód jego wielkiej dobroczynności. Św. Antoni bowiem ma serce czułe i dłoń otwartą dla nędzy ludzkiej i rozumie wszelką biedę i nieszczęście. Należał do zakonu św. Franciszka, który swoim synom pozostawił jakby testamentem przekazane miłosierdzie i współczucie dla bliźnich. Wszakże po dziś dzień, co każdy piątek, Ojcowie Franciszkanie rozdają biednym bochenki białego chleba, czcząc tym sposobem pamięć Świętego Ojca. Jest to też zachętą dla nas, żeby łączyć nabożeństwo do tego Świętego z jałmużną dla biednych.

„Jeżeli cudów szukasz, idź do Antoniego,

Wszelakich łask dowody odbierzesz od niego”.

 

„Przewodnik Katolicki”, Poznań, 14.06.1931, s. 419.