Nowy Rok, 1.01.2014

Drodzy Wierni!

Dobroć Boża w rozlicznych swoich przejawach w ciągu ubiegłego roku powinna nas pobudzić do najszczerszej wdzięczności względem Boga; a zarazem do niezachwianej ufności, że jego Opatrzność nadal nas miłościwie zachowa i ustrzeże. Jak mamy tę wdzięczność okazywać i jak zasługiwać sobie na dobroć Bożą?

Wielki sługa Boga Najwyższego, prorok i wódz wybranego narodu, Mojżesz, przed swoją śmiercią zgromadził lud wybrany i przypominając mu wszystkie dobrodziejstwa, łaski i cuda Boże, starał się go pobudzić do wdzięczności i wiernej służby dla Boga. W przypomnieniach owych uwidoczniała się przede wszystkim niezmierna dobroć i łaskawość wszechmocnego Stwórcy, który nawet wtenczas, gdy musiał karać lud za jego winy i bunty, chciał tylko jego poprawy i dobra, by mu mógł nadal błogosławić. I nas w tej chwili pod zapadający koniec roku gromadzi Kościół św., nasz duchowy wódz, by nam przypomnieć choć pobieżnie wszystkie dobrodziejstwa Boże, jakie w ciągu roku otrzymaliśmy od naszego Stwórcy i Pana; byśmy przekonani o niepojętej dobroci Boga względem nas, mogli z przejęciem powtarzać za Kościołem św. słowami prefacji: „Gratias agamus Domino Deo nostro” – dzięki składajmy Panu Bogu naszemu, i za Psalmistą Pańskim: „Cóż oddamy Panu za wszystko, co nam dobrze uczynił?“ (Ps 115, 12).

Bo istotnie w ciągu tego ubiegłego roku Pan i Bóg nasz był dla nas dziwnie dobrym i miłościwym. Już nie tylko w użyczaniu nam tych dóbr doczesnych, jako ongiś wybranemu ludowi, ale z całym owym nadmiarem duchowych dóbr, wysłużonych nam męką i śmiercią Boskiego naszego Zbawcy, Jezusa Chrystusa. A jeśli tak to było, pomimo naszych win i niewierności, możemy z pewną ufnością liczyć na to, że bylebyśmy go przeprosili i lepiej a wiernie mu odtąd służyli, jego Opatrzność nadal nie przestanie nas zachowywać i strzec.

Brak nam często wdzięczności. Brać bierzemy i dziękujemy może w pierwszej chwili słowami, ale najczęściej na tym się kończy. Szczególnie tak bywa, kiedy chodzi o Boga. „Co mamy, czego byśmy nie wzięli“ od Boga? rzuca nam pytanie Apostoł narodów. Tak jest, wszystko, czym jesteśmy i co mamy, to dar Boży. Kto nam dał życie i istnienie? Kto nas utrzymuje i ostatecznie żywi i odziewa? Kto nam daje siły do pracy, rozum i zdolności, serce, oczy i ten cały ogromny świat? Kto nad nami w górze umieścił słońce, daje wzrost roślinom ku pożywieniu ludziom i zwierzętom? Wszakżeż już wielka matka Machabejska w imieniu wszystkich matek woła do swoich synów: „Nie wiem jako się ukazaliście w żywocie moim, bo nie jam ducha i duszę wam darowała i żywot i każdego członki nie jam sama spoiła, ale Stworzyciel świata“ (Mch 7, 22). A więc i to, że ten rok przeżyliśmy, że nam się może niezgorzej wiodło, że niejedno nas cieszyło i umilało życie, że nam dopisywały zdrowie i siły – a co najważniejsze, żeśmy może ten rok spędzili w łasce Bożej, trochę sobie nagromadzili zasług z czynów dobrych dla nieba – kto to sprawił? On, Pan i Bóg nasz, swoją łaską, ze swojej niezmiernej dobroci. Innym, tysiącom, może milionom tego nie dał, a nam dał. To żeśmy się modlili szczerze, tyle wysłuchali Mszy św., tyle godnie przyjęli Komunii św., tyle doznali serdecznych pociech w nabożeństwach, na adoracjach Najśw. Sakramentu, w modlitwie osobistej – czyja to łaska? czyje natchnienia i dobroć? Jego, naszego najlepszego Ojca i Pana. Wszak nas zapewnia Apostoł, iż nawet Imienia Jezus bez pomocy Bożej wymówić nie zdołamy (2 Kor 12, 3). A sam Pan Jezus powiada, iż bez niego, a więc pomocy i łaski Boga, nic uczynić nie możemy (J 15, 5).

A jeśli dalej chcemy rozważać dobrodziejstwa Boże w sferze duchowej, odpowiedzmy sobie, kto to sprawił, że urodziliśmy się i żyjemy w jedynie prawdziwej wierze św. i w jedynie prawdziwym świętym Kościele katolickim? Czy to my sami? – Kto sprawia, że możemy spokojnie według tej świętej naszej wiary żyć, w kościołach się modlić, mieć swoich kapłanów i przystępować do Sakramentów świętych? Kto nas jak dotąd strzeże od prześladowania? Najlepszy nasz Ojciec, Bóg, na prośby Najśw. Królowej nieba, Maryi, i na prośby świętych patronów.

A może i upadaliśmy i niejedna wina skalała nam dusze – jeśli zawróciliśmy z złej drogi i pojednaliśmy się z Bogiem, kto to nami tak nieraz w dziwny sposób pokierował, kto darował winy, nakarmił przy Boskim Stole i obsypywał nowymi dobrodziejstwami? A może niejedno nas przez ten rok zraniło i dotknęło, niejeden przytłoczył krzyż, nawiedziła choroba, spotkała bolesna strata czy krzywda… Kto nam dał moc i wsparł siły, żeśmy nie popadli w zniechęcenie czy rozpacz, ale przetrwali i złą dolę? O tak, nie kto inny, tylko on sam, Pan i Bóg nasz. Wszakże pomimo wszystko, żyjemy dotąd, jesteśmy tu obecni, kiedy tego i tamtego ze znajomych czy bliskich pokryła cmentarna ziemia. A rozważmy jeszcze dobroć Bożą w jego rządach nad światem, nad Kościołem św., mimo wszystkich trudności i kryzysów – czy nie musimy zawołać z Psalmistą: Co oddamy Panu za wszystko co nam dobrze uczynił i czyni? Świat na swoją zgubę zaczął się obywać bez Boga, więc Bóg przypomina mu się przez przeróżne katastrofy, trudności gospodarcze, bezrobocia, by świat wszedł w siebie i postępował drogą praw Bożych.

Złóżmy za to wszystko najlepszemu naszemu Ojcu w niebie jak najszczersze i najserdeczniejsze dzięki! Lichą byłaby nasza wdzięczność, gdyby się kończyła na samych słowach i obietnicach. Trzeba nam okazać czynem, że umiemy być wdzięczni Bogu. A więc niczego nie popełnić, co by go mogło obrazić, a przeciwnie jak najdokładniej stosować się do nakazów i rozporządzeń Kościoła, znoszenia cierpliwie przeciwności, pomagania sobie wzajemnie, ulepszania dusz własnych.

Pewnego razu znalazł się św. Franciszek Seraficki wraz ze swoim towarzyszem bratem Masseusem w drodze. Upał był nieznośny, pragnienie niezwykłe dokuczało obydwom – naraz natknęli się na rozłożyste drzewo, a pod nim bijące źródełko z przeczystą kryniczną wodą. Usiedli przy nim w cieniu, dobyli po kawałeczku suchego chleba, zaczęli przegryzać i popijać wodą ze źródła. Naraz brat spostrzega jak Święty zalewa się łzami. „Ojcze, czemu tak płaczesz?” pyta zdumiony. „Ach bracie, odpowiada zapytany – czy nie mam płakać widząc, jak Bóg dobry przyrządził nam taką wspaniałą ucztę?” „To ten kawałeczek chleba i trochę wody, nazywasz Ojcze wspaniałą ucztą?” odzywa się brat. „Ach bracie, mówi Święty – patrz, jak dobry jest Pan. To on od wieków wiedział, że my tu będziemy strudzeni i spragnieni spoczywać i z miłości ku nam i to drzewo, by nam użyczyło cienia, i to źródełko, by nas orzeźwiło, postanowił stworzyć. I czym że to na taką jego dobroć zasłużyliśmy? czy ta prawda niezdolna wycisnąć nam łez wdzięczności?”. Tak pojmował wdzięczność i tak umiał być wdzięcznym Bogu za kawałeczek chleba i odrobinę wody Święty, – ale właśnie dlatego, że był Świętym! Oto i my pokażemy naszą wdzięczność dla Boga życiem naszym na wzór Świętych sług Bożych. Powtarzajmy słowa hymnu dziękczynnego Te Deum, którego śpiewaliśmy wczoraj wieczorem, złączmy się z tym śpiewem obietnicę, iż w następnym roku będziemy jeszcze wierniej służyć Bogu, by nas mógł nadał obdarzać swymi dobrodziejstwami i kiedyś nagrodzić wiekuistym szczęściem w niebie. Amen.

 

Na podstawie: Ks. W. Wojtoń, w: Nowa bibljoteka kaznodziejska, t. XLIX, 1935, s. 462.