Ks. Michel Simoulin, MSZA – Bóg żywy, Bóg obecny

Męka, pokój i dziecięctwo Boże (fragment książki)

 

Bóg zechciał pojednać przez Niego ze Sobą wszystkie rzeczy, te które są na ziemi i te, które są na Niebie czyniąc pokój dzięki Krwi Jego Krzyża (Kol 1, 20).

 

Przez Krew, która aż do ostatniej kropli wypłynęła z Jego Boku, Nasz Pan oddaje duszom możliwość odnalezienia tego pokoju, który odbiera grzech. Nie chodzi o odczuwalny, ludzki pokój. To nie taki pokój przyszło przynieść Słowo. „Non veni pacem mittere, sed gladium – Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz” (Mt 10, 34). A przecież wieczorem w Wielki Czwartek, przed wyjściem naprzeciw swojej agonii, powiedział do swoich Apostołów: „Pokój mój zostawiam wam, pokój mój daję wam” (J 14, 27). Ale natychmiast dodał: „Nie tak, jak świat daje”. Wobec tego czym jest ten pokój niesiony przez Krzyż? Jest to pokój Boskiego usynowienia!

Krzyż ma wartość ofiarną jedynie dzięki wewnętrznemu i dobrowolnemu oddaniu się Naszego Pana, jednocześnie żertwy i kapłana swego poświęcenia. Pełniąc we wszystkim Wolę Ojca, oddając cześć życiem i Męką w rycie ustalonym przez Boga i zapowiedzianym przez proroków, sprawił, że Jego Ofiara jest miła Ojcu. Przez swój Krzyż Nasz Pan okazuje swoją zależność wobec Ojca; przez posłuszeństwo okazuje swoje synostwo, oddając jednocześnie Ojcu całą cześć i chwałę, dlatego też Ojciec wywyższy Go nawet w Jego człowieczeństwie.

Tak Krzyż jak i Msza święta są prawdziwym polem dla Boskiego usynowienia. Nasze wewnętrzne oddanie nadaje w naszych sercach charakter ofiarny Mszy. Msza odnawia i pozwala nam uczestniczyć w potwierdzeniu synostwa Naszego Pana. Jego oddanie jest związane z rytem Mszy świętej abyśmy, przez Niego, mogli pretendować do miana Synów Bożych, jak On, dzięki uczestnictwu w Jego Męce.

W samym sercu jego najwznioślejszego kapłańskiego dzieła Najwyższy Kapłan zwraca się do Boga jako Syn do Ojca: „Ojcze, przebacz im!”, „Ojcze, w Twe ręce składam mego ducha!”.

Tak też i podczas Mszy świętej, w samym sercu ofiary, aby nas uczynić uczestnikami tego Boskiego synostwa, kapłan spuszcza wzrok kierując go ku Synowi Bożemu ofiarowanemu w Hostii po to, by powiedzieć wraz z Nim: Pater noster.

Przed przyjęciem sakramentu usynowienia przez spożycie Ciała Chrystusowego, ksiądz woła przez Naszego Pana do ojcostwa Boga wobec każdego z nas, aby dał nam na nowo pokój swego wybaczenia i swoją ojcowską czułość!

Ale aby przystąpić do sakramentu trzeba zakończyć ofiarę!

 

Nasz Pan umarł. Właśnie oddał swoją duszę. Oto rozdarte, zniekształcone, nieruchome ciało zostaje zdjęte z Krzyża po to, by je pogrzebać. To ciało przestało cierpieć, nie może więcej cierpieć, gdyż życie je opuściło.

A przecież Męka Pańska nie zakończyła się, Męka Pańska trwa.

W istocie to ludzka natura Syna Bożego umarła. Ale Jego Boska Natura jest poza zasięgiem ciosów ludzkich i śmierci. Przez Wcielenie Boska Natura Syna Bożego zjednoczyła się z całą naturą ludzką, z ciałem i duszą. Osoba Boska jest obecna w ludzkiej duszy Naszego Pana i w Jego ludzkim ciele. I tego zjednoczenia dwóch natur w Jednej Boskiej Osobie nic nie może zniszczyć!

Dlatego właśnie Boska Natura Syna Bożego pozostaje zjednoczona z duszą ludzką, którą oddał właśnie Ojcu.

Ale pozostaje ona tak samo zjednoczona z Jego ludzkim ciałem.

Gdyby oddzieliła się od tego ciała w chwili śmierci, nie byłaby już zjednoczona z całością ludzkiej natury Naszego Pana. Zjednoczenie dwóch natur zostało by przerwane. Śmierć by zwyciężyła, niszcząc dzieło Boże.

A jednak silniejsze od śmierci Słowo Boże pozostaje zjednoczone z ludzką naturą, którą przyoblekło, nawet po śmierci. I dlatego to ciało składane w grobie to nie są zwykłe zwłoki, które rozłożą się i zepsują. To ciało nie ma już ludzkiej duszy, ani ludzkiego życia, ale to ciało jest wciąż zamieszkałe przez Słowo Boże i przez Boskie Życie.

To właśnie dlatego można powiedzieć bardzo słusznie, że w grobie trwa Męka Naszego Pana, i to aż do poranka Zmartwychwstania. Męka Pańska trwa, gdyż Chrystus jest pod wpływem gwałtownej siły, jaką jest stan rozdzielenia.

Cała Jego ludzka natura, którą przyoblekło się Słowo Boże, jest w istocie przeznaczona do chwały. Jest On pierworodnym Synem Bożym, dzięki bezpośredniemu i naturalnemu synostwu, i cała Jego ludzka natura jest przeznaczona, ukierunkowana na chwałę, mając za sobą pociągnąć swych ludzkich braci, którzy stali się przez Jego śmierć przybranymi synami Bożymi. Ale ta natura ludzka może zaznać chwały jedynie będąc całością. To powołanie do chwały wypisane w Jego ludzkiej naturze wywołuje w Jego ciele i duszy pragnienie połączenia się na nowo. Wszystko w Jego ciele woła ku zjednoczeniu z duszą aby z nią i dzięki niej zaznać Boskiej chwały! A wszystko w Jego duszy woła ku połączeniu się na nowo z ciałem, aby pociągnąć je ku chwale! Tak właśnie, w tym stanie gwałtu, Nasz Pan przedłuża swoją Mękę, odsuwając w czasie połączenie duszy i ciała aż do poranka Paschy, aż do chwały Zmartwychwstania!

 

Męka „fizyczna” Naszego Pana zakończyła się. On już nie cierpi ani nie umiera: „Christus resurgens ex mortuis iam non moritur – Chrystus powstały z martwych już nie umiera” (Rz 6, 9), ale Jego Męka „mistyczna”, jego oddanie się, jego ofiara odnawiają się aż do końca czasów. „Pan Nasz został ofiarowany raz jeden w samym Sobie, lecz jest także ofiarowany codziennie w swoim sakramencie” (święty Augustyn).

Ta ofiara całopalna, ta ofiara sakramentalna codziennie odnawia się podczas naszej Mszy na ołtarzu.

Odnawia się ona dla nas w sposób może jeszcze bardziej godny podziwu niż na Kalwarii, bardziej wzniosły, bogatszy.

W istocie Pan Nasz ma tylko jedno ciało, dziś zmartwychwstałe i chwalebne, żyjące w Niebie w szczęściu Boskim.

Podczas Mszy, Konsekracji, ma miejsce substancjalna obecność Ciała Chrystusowego. Ta obecność Ciała Naszego Chrystusa to obecność w stanie, w jakim jest Ono aktualnie. Pan Nasz ma tylko jedno Ciało i nie może ono istnieć jednocześnie żywe w Niebie i umarłe na ołtarzu.

Tak też, na przykład, gdyby jeden z Apostołów odprawiał Najświętszą Ofiarę po śmierci Naszego Pana, w sobotę, wtedy, gdy Jego Ciało spoczywało w grobie, w Hostii byłoby obecne Ciało Naszego Pana takie właśnie jak w grobie, to znaczy zjednoczone z Bóstwem, lecz rozdzielone z duszą i rozdzielone z krwią. Po konsekracji wina miałaby miejsce obecność Krwi Naszego Pana, lecz odłączonej od Jego Ciała i duszy, choć ciągle zjednoczonej z Bóstwem.

My zaś, gdy składamy Najświętszą Ofiarę, realizujemy w Hostii obecność Naszego Pana takim, jaki jest obecnie, to znaczy z całym Ciałem, Krwią, duszą i Bóstwem. A kiedy konsekrujemy wino, zmieniając je w Najdroższą Krew, nie sprawiamy żadnej zmiany w chwalebnym Ciele Naszego Pana. Nasz Pan nie umiera na nowo. Ale cała Jego istota jest obecna w kielichu i to sakramentalne rozdzielenie Ciała i Krwi Naszego Pana stanowi, w mistyczny sposób, Jego Ofiarę.

Konsekracja realizuje dla nas obecność Naszego Pana takim, jaki żyje obecnie. Nie jest nam dane Ciało bez życia, lecz Ciało żywe i chwalebne.

Msza uobecnia Kalwarię i śmierć Naszego Pana, lecz w sposób mistyczny. Msza uobecnia dla nas obecność Naszego Pana żywego i udzielającego nam swojego życia i uczuć z Kalwarii. Oczywiście nie ma z nami zewnętrznego, fizycznego ciała Naszego Pana, ono jest tylko w Niebie! Ale mamy Ciało substancjalne, prawdziwe, rzeczywiste. Mamy całą substancję Naszego Pana. Jedyną rzeczą, której nie mamy, to Jego zewnętrzny wymiar, jego kształty, kolory, czyli to, co nazywamy przypadłościami. Ale wszystko, co istotne, posiadamy, posiadamy to, co stanowi istotę w Jego Bycie i Jego życiu, to znaczy całą Jego substancję. Ta ukrywa się pod postaciami chleba i wina, których substancja została przemieniona. Ukrywa się, ale ona jest, ona żyje i działa.

Tak też mamy naprawdę na ołtarzu Ciało, Krew, duszę i Bóstwo Naszego Pana. Czyż nie jest to wznioślejszy i doskonalszy stan niż ten, który miał miejsce między śmiercią i Zmartwychwstaniem, kiedy Jego Ciało i Krew i dusza były rozdzielone, przedłużając w ten sposób Jego Mękę?

Ale jeśli Nasz Pan żyje na ołtarzu, to po to, by przedłużyć swoją Mękę, nie zapominajmy o tym, tylko w sposób sakramentalny i mistyczny.

W istocie, jakie jest pragnienie Naszego Pana obecnego na ołtarzu? Po co staje się obecny i oddaje się całkowicie na ołtarzu? Co przynagla Go do przyjścia pomiędzy nas, jeśli nie pragnienie dania się nam jako chleb życia?

„Zstąpiłem z Nieba nie po to, by czynić własną wolę, lecz wolę Tego, który mnie posłał, a wolą tego, który mnie posłał jest to, bym nie stracił nikogo z tych, których mi dał, ale bym ich wskrzesił w dzień ostateczny” (J 6, 38).

„Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie wieczne, a ja go wskrzeszę w dzień ostateczny” (J 6, 54).

Oto pragnienie Naszego Pana ofiarującego się na Ołtarzu! Przez swoją Ofiarę oddał Ojcu wszelką cześć i chwałę. Ale to nie wystarczy, i Jego Męka przedłuży się na ołtarzu tak długo, jak ksiądz przez przyjęcie sakramentalne Jego Ciała i Krwi nie dokona sakramentalnego Zmartwychwstania.

Oto ostatni akt Ofiary! Ta kończy się prawdziwie dopiero przy komunii kapłana. Ona kładzie kres Męce Naszego Pana.

 

Pod dawnym Prawem ofiara kończyła się poprzez holokaust, spalenie bądź spożycie poświęconej żertwy.

Pod nowym Prawem, chociaż istota ofiary realizuje się poprzez podwójną konsekrację, to kończy się ona dopiero po spożyciu przez kapłana konsekrowanych postaci. Ofiara się dokonuje. Msza się kończy!

Przez Komunię ksiądz kończy część ofiarną swojego kapłańskiego działania.

Udzielając Komunii wiernym ma już jedynie sakramentalną funkcję. Nie ma już dla niego samego działania ofiarnego, teraz każdy z wiernych przez przyjęcie Komunii przedłuża ją sam dla siebie.

Ale oficjalny i publiczny akt Kościoła ofiarującego Bogu Ojcu ofiarę ekspiacyjną Syna jest już zakończony.

 

Mimo tego, w czasie naszej Mszy, część ofiarna i część sakramentalna następują po sobie i to właśnie modlitwy przygotowujące kapłana do jego Komunii, zwieńczenia ofiary, powinny przygotować wiernych do przyjęcia Sakramentu. Poza tym, chociaż Komunia kapłana jest aktem ofiary, o tyle, o ile działa on jako sprawujący obrzędy, jest również aktem sakramentalnym o tyle, o ile jest on zwykłym członkiem Kościoła. Dlatego właśnie, chociaż trzeba rozróżnić pomiędzy Komunią księdza i wiernych, przygotowanie do nich jest takie samo!

W pierwszym rzędzie tych modlitw trzeba usytuować Ojcze Nasz, które pod koniec ofiary przynosi nam uczucia Syna Bożego na Krzyżu. „Ojcze, w Twoje ręce oddaję duszę moją”.

„Ojcze, spójrz na ofiarę swojego Syna! Jego ofiara oddaje Ci całą chwałę i cześć, której odmawiał Tobie nasz grzech! Dlatego, Ojcze, w Imię Twego Syna, na pamiątkę Jego Ofiary, przez którą chciał dać nam przystęp do Twego Serca, zechciej pomnieć, że jesteśmy Twoimi dziećmi i że Ty jesteś naszym Ojcem, Ojcem nas wszystkich, nas, którzy Cię obraziliśmy i którzy potrzebujemy Ciebie, by odnaleźć pokój, pokój z Tobą, pokój z nami samymi”.

Dlatego właśnie kapłan, odmawiając do Ojca modlitwę, której nauczył nas Jego Syn, spuszcza oczy i kieruje je na Hostię, gdzie żyje i modli się Syn.

To modlitwa Syna Bożego i jednocześnie nasza własna. Wzmocniony przez takie wstawiennictwo, przez jego sprawcze działanie przed obliczem Ojca, przez Jego Ofiarę, kapłan w imieniu wszystkich ma wówczas odwagę, patrząc na Syna, powiedzieć Ojcu: Ojcze nasz! Bóg stał się Ojcem wszystkich przez Ofiarę Syna.

„Ojcze nasz”! Ileż kryje się w tym jednym słowie: „Ojciec”! Ojciec to Ten, od którego wszystko zależy, od którego wszystko pochodzi, od którego płynie wszelkie dobro a przede wszystkim pierwsze dobro, jakim jest Życie.

To Ten, który jest ponad nami i który nas nie potrzebuje, ale od którego we wszystkim zależymy. To Ten, który daje to, czego potrzebujemy. Ojciec to Miłość, Opatrzność, źródło wszelkiego dobra. Ojciec to Ten, od którego wszystkiego oczekujemy, którego kochamy, któremu wierzymy, któremu we wszystkim ufamy. Ojciec to Ten, który nigdy nie pozostawia nas samych, gdy wzywamy Go z ufnością. Czy istnieje piękniejsza modlitwa, jaką można by zanieść do Boga w chwili otrzymania doskonałego daru Syna?

Ale oczywiście trzeba wypowiadać ją tak, jak należy, jak dziecko poddane i posłuszne, którego naleganie wyraża całą czułość i ufność, jaką napełnia je posłuszeństwo: „Proście, a będzie wam dane, pukajcie, a będzie wam otworzone!”

Dlatego też trzeba prosić! Ale nie jak dorośli, tylko jak dzieci.

Dlatego Pater noster zwraca się najpierw do Boga w Nim samym, zanim spojrzy na Niego takim, jaki jest w stosunku do nas.

Nasz Ojciec jest w Niebie, to znaczy, że jest ponad nami, ponad naszymi ludzkimi rozważaniami, naszymi ludzkimi zachciankami. Od wieków zna nasze potrzeby i nasze doczesne i duchowe troski. Ma prymat w istnieniu nad wszystkim.

Czego powinniśmy pragnąć i o co najpierw prosić, jeśli nie o to, by ten prymat został przez wszystkich uznany? „Święć się Imię Twoje! Niech wszyscy je czczą, poważają i uwielbiają. Przyjdź Królestwo Twoje, bądź Wola Twoja! Niech wszystko usuwa się i znika przed Twą boską miłością i mocą, które pomogą nam żyć i rozwiązywać nasze ludzkie problemy!”.

Tak uznawszy pierwsze miejsce naszego Ojca, możemy prosić Go o to, czego potrzebujemy, najpierw uznając, że potrzebujemy przede wszystkim Jego. Wszystko inne wypływa z tej potrzeby w sposób naturalny, począwszy od chwili, gdy uzna się przed Bogiem Jego prymat i głęboką potrzebę, w jakiej stawia nas nasza nędza, słabość i niegodność.

Ofiara Syna Bożego czyni z nas dzieci Boże, braci i współdziedziców z Chrystusem. Módlmy się więc słowami modlitwy Ojcze nasz wraz z Synem pierworodnym, Synem umiłowanym! Wówczas nasza modlitwa zostanie wysłuchana i kiedy, po modlitwie kapłana, my będziemy wołać do naszego Ojca o naszej nadziei bycia przez Niego wyzwolonymi od złego, to znaczy od grzechu, Sed libera nos a malo, będziemy słyszeć, jak brzmi w naszych sercach odpowiedź Boga, szepczącego przez kapłana: „Amen! Niech tak się stanie! Wysłuchałem twej modlitwy! Idź, twoja wiara cię zbawiła!”.

Kapłan, pośrednik między Bogiem a ludźmi, odpowiada w ten sposób ludowi wiernych, iż gniew Pana jest uciszony. To jakby odpowiedź Boga do tych, którzy się modlą, udzielającego im tego, o co prosili.

Nastał pokój, staliśmy się na nowo ukochanymi dziećmi Ojca. Możemy się bez obaw i z ufnością zbliżyć do sakramentu Męki Jego wiecznego i umiłowanego Syna.

„Msza święta jest najwznioślejszym dziełem kontemplacji” (święty Wincenty Ferreriusz). Msza jest największą z modlitw, ponieważ jest oddaniem ofiarnym, zgodnym z rytem ustanowionym przez samego Boga. Jest taka, gdyż do daru i ofiary dołącza posłuszeństwo ustanowionemu przez Boga rytowi, którego przestrzegał sam Chrystus: Obediens usque ad mortem – Posłuszny aż do śmierci”, to znaczy aż do sposobu samej śmierci. Przedłużając dla nas swoją Mękę aż do Zmartwychwstania, Nasz Pan wysłużył nam wszystkie łaski Zmartwychwstania. Do nas należy, by Mu towarzyszyć, by przeżywać naszą własną mękę w zjednoczeniu z Nim, aby stać się z Nim, w Nim i przez Niego synami Bożymi.

Możemy wówczas naprawdę zjednoczyć się z Jego Ciałem i Krwią, pozwalając Mu doskonalić nasze zjednoczenie z Jego życiem Syna Bożego, dzięki wyzwoleniu od wszelkiego zła, co jest źródłem każdego wzniosłego pokoju.

W modlitwie Libera nos, rozwijającej ostatnią naszą prośbę z Ojcze nasz, właśnie o pokój prosimy, płynący z wyzwolenia od wszelkiego złego przeszłego, obecnego i mającego nastąpić! I wołamy przy tym o wstawiennictwo Tej, która nigdy nie znała zła nieobecności Boga czy odmowy czegokolwiek Bogu!

Niech Ona nas uczyni wiernymi i spokojnymi podczas Męki, aby o poranku Zmartwychwstania naszych Komunii, Jej Syn przybył żyć w nas, szepcąc naszym duszom to, czego życzył Apostołom: „Pax vobis – Pokój wam!”.

 

Przełożyła Agnieszka Maliszewska.