5. Niedziela po Trzech Króli, 9.02.2014

Drodzy Wierni!

W przypowieści o pszenicy i kąkolu odsłania P. Jezus przed nami wielkie tajemnice, które stanowiły i zawsze będą stanowić zagadki dla ludzkiego rozumu, gdyż on ich sam, bez pomocy Bożego Objawienia, żadną miarą nie byłby zdolny rozwiązać. Skąd jest zło na świecie? Czy to pytanie nie zaprzątało zawsze i dotąd nie zajmuje najpoważniejszych umysłów? Skąd się wzięło zło na ziemi?

Pamiętamy zapewne barwne opisy biblijne o stworzeniu świata; stworzywszy wszechświat, „widział Bóg wszystkie rzeczy, które był uczynił: i były bardzo dobre” (Rdz 1, 31). Nie dałoby się zresztą nawet pomyśleć, ani przypuścić, by z rąk Bożych mogło wyjść co innego, jak jeno dobro, właściwe nieskończenie doskonałej naturze Bożej. Jakim tedy sposobem na roli Bożej, którą jest nasza ziemia, znalazło się zło? Objaśnia to P. Jezus: „Gdy ludzie spali, nadszedł nieprzyjaciel i nasiał kąkolu wśród pszenicy!” Znamy tego wroga; to wróg Boży i wróg naszego szczęścia, szatan. On to usiłuje odwieść nas od powołania, jakie Bóg włożył w nasze serca, byśmy mianowicie iścili Boże zamiary względem nas, byśmy Bogu dawali chwałę, a przez to zasługiwali na miłość Bożą, na Boże nagrody. Szatan usiłuje wykoleić człowieka, koronę stworzenia, z jego dążenia ku Bogu i porzuca posiew kąkolu na rolę umysłów i serc ludzkich, by nas usidlić przy czymś, co nie jest Bogiem i do Boga nie wiedzie, a niewątpliwie zniszczy nasze szczęście na wieki.

Dzisiejszą przypowieścią wypowiada P. Jezus pod naszym adresem donośne „baczność!”, a to przy pomocy obrazu zgubnych skutków duchowego snu. Nie jest on jak sen ciała dobroczynnym i krzepiącym siły, lecz przeciwnie, stanowi wyraz niezdrowia duszy i zapowiada jej zgubę. Sen duchowy skazuje na bezczynność, a skoro ta nastanie, można się po niej spodziewać wszystkich ujemnych jej skutków. Taki sen, o wiele groźniejszy od snu fizycznego, czyni człowieka obojętnym dla Boga i Jego najświętszych spraw, czyni go niewrażliwym na zgubne działanie jadu, zatruwającego w nim najszlachetniejsze pierwiastki i czyni człowieka ostatecznie bezsilnym na wrogą robotę szatana. Gdy on bowiem tę robotę spostrzega zbyt późno, nie może jej przeszkodzić, nie umie się jej sprzeciwić. Ludzie, spętani takim snem, mają oczy, a nie widzą, mają uszy a nie słyszą, poruszają się natomiast jakby lunatycy, niebaczni na im zewsząd grożącą zgubę. Vigilate, Czuwajcie! Czasu takiego snu przychodzi wróg z okrutną siejbą, która, jak zwyczajnie zielsko, rozrasta się bujniej niż pszenica i często ją zadusza, by nie mogła róść ani dojrzewać.

Inną tajemnicą, o której wspomina dzisiejsza Ewangelia, jest to, dlaczego Bóg, widząc kąkol obok pszenicy, pozwala obojgu róść obok siebie. Jedną mamy na to odpowiedź: to sprawia Jego nieskończona miłość. W porządku nadprzyrodzonym bywają bowiem rzeczy, które nie zdarzają się w dziedzinie przyrodzonej, tam bowiem niejedno, co dziś jest kąkolem, może się jutro przerodzić w najcudowniejszą pszenicę. Bóg to wie, On to sprawia, dlatego też w niepojętej dla nas miłości nie pognębia i nie zatraca nas, gdy nieraz zmieniamy się na niekorzyść, lecz czeka naszego nawrócenia i dopomaga nam do niego. Czytamy w Ewangelii, że gdy jednego razu P. Jezusa z Jego uczniami nie przyjęto w jednym z miasteczek Samarii, Jego uczniowie zapałali gniewem i rzekli: „Panie! Chcesz, a rozkażemy, by ogień zstąpił z nieba i wygładził ich? On jednak odwrócił się i zgromił ich, mówiąc: Nie wiecie, jakiego ducha jesteście! Wszak Syn człowieczy nie przyszedł zatracać dusz ludzkich, ale zbawiać” (Łk 9, 54–56). A tak ceni sobie te nawrócenia, te zwycięstwa Swojej łaski w ludzkich duszach, że poręcza, iż „w niebie będzie żywsza radość z powodu jednego grzesznika pokutującego, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie potrzebują pokuty” (Łk 15, 7).

Istotnie bowiem, co za wspaniały widok dla niebios, gdy Szaweł, zawzięty prześladowca Chrystusa, staje się Pawłem, najprzedniejszym obrońcą Chrystusowej sprawy. Gdy się z kąkolu przerodził w najprzedniejszą pszenicę, mógł bez przechwałek o sobie powiedzieć, że więcej niż inni dla Chrystusa pracował i więcej Dla niego cierpiał (Por. 2 Kor 11). Co za radość w niebie z nawrócenia św. Augustyna, który, najpierw nurzając się w błędach i występkach Manicheizmu, był również jakby kąkolem, dojrzałym do wyrwania i zdatnym do spalenia, a nawrócony, stał się pszenicą, która wszystkich darzyła duchownym zdrowiem, którym się udzielała błogosławioną pracą tego osobliwego filara w Kościele i jego przykładem.

Po cóż nam jednak tak daleko sięgać? Pomnijmy, jak to w naszym życiu nieraz bywało; jak bywaliśmy kąkolem, nie przynoszącym roli Chrystusowej ani zaszczytu, ani pożytku, i jak z czasem oświeceni Jego Ewangelią, zagrzani Jego miłością, staliśmy się pszenicą, odrodziliśmy się na życie. Bóg więc cierpi kąkol wśród pszenicy do czasu, a czyni to z miłości ku nieszczęsnemu kąkolowi, bo chciał by go odmienić na Swoją pszenicę, przydatną do Jego niebiańskich spichlerzy.

Wnikajmy często w myśli Boże, podane nam w dzisiejszej Ewangelii; wysławiajmy miłosierdzie Boże, które On ma z nami, gdy nie zatracał nas i nie odrzucał nas od razu, choć nieraz odwracaliśmy się od Niego. Bądźmy też Bożymi naśladowcami i nie potępiajmy innych, gdy ich widzimy na zboczach prawdy i służby Bożej, jak kąkol, a módlmy się za nich i sprawujmy względem nich owocne apostolstwo, nade wszystko dobrym przykładem, bo to są nasi bracia, nasi bliscy. Wówczas i sami zachowamy się na żywot wieczny jako pszenica Boża i innych tam sprowadzimy w miłości Bożej. Amen.