Uroczystość Wszystkich Świętych, 1.11.2013

Drodzy Wierni!

Ewangelia dzisiejsza poucza nas w krótkich słowach o tym wszystkim, co mamy czynić, jeżeli chcemy dojść do świętości, i co czynił każdy z owych sług Bożych, których niezliczoną rzeszę oglądamy dzisiaj okiem naszej duszy. Byli to ludzie różni i różnego stanu; byli między nimi apostołowie, którzy bez wytchnienia przebiegali ziemię, nawracając wszystkie jej narody, czyniąc wielkie cuda; byli i prostaczkowie, którzy nigdy nie poważyli się uczyć innych, ale w pokornym milczeniu służyli swoim bliźnim; byli między nimi żołnierze, jak np. św. Sebastian, którzy polegli od strzał nieprzyjacielskich dla chwały swojego Wodza niebieskiego; były i słabe dziewczęta, jak św. Agnieszka, które okazały męstwo bohaterów, kiedy je Pan Bóg wezwał do męczeństwa; byli królowie, jak św. Ludwik, którzy zstępowali ze swojego tronu, aby usługiwać chorym i całować ich rany; byli i żebracy, jak św. Benedykt Labre, którzy cieszyli się swoim ubóstwem, jak inni cieszą się tronem. Ale jakkolwiek różne były ich stany i żywoty, w jednej rzeczy byli wszyscy do siebie podobni, bo wszyscy wzięli sobie do serca przytoczone dzisiaj w Ewangelii słowa Pana Jezusa, jego błogosławieństwa. Te błogosławieństwa są, można powiedzieć, wypisane na Jego chorągwi, i każdy musi do nich stosować swoje życie, kto chce iść za Nim, kto chce zostać świętym.

Czy Chrystus je powiedział tylko do małej liczby dusz, powołanych do wyższej doskonałości? – On je powiedział do nas wszystkich! Inne nauki, inne rady daje nam świat, czyli ludzie miłujący ziemię i dobra doczesne, pełni pożądliwości i pychy: „Błogosławieni i szczęśliwi są, mówi nam świat, nie ubodzy, ale ci, którzy mają dużo pieniędzy! Szczęśliwi są nie ci, którzy są czystego serca, którzy płaczą i cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości, ale ci, którzy się weselą i bawią, którzy umieją używać wszelkiej rozkoszy na ziemi!”. – Oto nam wolno wybierać między drogą świata a drogą Zbawiciela!

W wielu miejscach Pisma św. czytamy wyrok potępienia dla świata i wszystkich jego zabiegów i pragnień, ale może najdobitniej wyraża się św. Jakub Apostoł, pisząc: „Cudzołożnicy! nie wiecie, iż przyjaźń tego świata jest nieprzyjaciółką Bożą? Ktobykolwiek tedy chciał być przyjacielem tego świata, stawa się nieprzyjacielem Bożym”. A przecież my żyjemy wśród świata i codziennie z nim się stykamy! Ten świat udaje często niewinnego baranka i łatwo mu udaje się w nas wmówić, że nie jest on wcale taki zły, tak czarny, jak go malują, że możemy się z nim bawić, możemy z nim obcować, a nic nam to nie zaszkodzi! Trzyma on na uwięzi bardzo wielu, którzy nawet nic o tym nie wiedzą, którym się zdaje, że są dobrymi przyjaciółmi Pana Boga! Starajmy się więc dobrze go poznać i zadajmy sobie pytanie, czym ten świat jest sam w sobie i jakie są jego przymioty? Nie rozumiemy tutaj przez „świat” tego naszego mieszkania, które nazywamy pięknym światem Bożym: w tym świecie nie ma nic niedobrego, ale wszystko nam głosi chwałę Stwórcy i każe nam Go miłować. Wszystko w nim jest dobre, wszystko nam pożyteczne, jeżeli nie ciału, to z pewnością duszy. Ale w tym świecie, o którym mówimy dzisiaj, nie ma nic dobrego, on jest samą złością, samą przewrotnością i samym grzechem. Dlaczego? – Bo światem, przez Pana Jezusa potępionym, jest owo mnóstwo ludzi, którzy żyją bez Boga i znać Go nie chcą, którzy sami sobie stanowią prawa i nie chcą pamiętać o tym, że muszą zdać rachunek przed swoim Panem. Nie wszyscy synowie i córki świata zapierają się otwarcie wiary, bo może nie ma nawet tak nierozumnych, którzy by rzeczywiście byli przekonani, że nie istnieje żaden Stwórca i mądry kierownik wszechrzeczy. Czy np. Pan Jezus wyrzuca faryzeuszom, że nie mają żadnej wiary? czy ich przekonywa o istnieniu Boga? – Nie! a przecież oni z pewnością należeli do świata. „Albowiem wszystko, co jest na świecie”, mówi św. Jan (2, 16), „jest pożądliwość ciała i pożądliwość oczu i pycha żywota”. Tym wszystkim grzeszyli faryzeusze.

Jeżeli więc mówimy, że synowie świata żyją bez Boga i nie chcą Go znać, nie mówimy przez to, że oni wcale w Niego nie wierzą – oni tylko nie chcą się uznać Jego sługami i nie chcą spełniać Jego woli. Która część ludzi najwięcej przejmuje się duchem świata? Są to właśnie ci, których cale życie i wszystkie dążenia najbardziej się sprzeciwiają słowom P. Jezusa, zawartym w Ewangelii dzisiejszej, którzy najbardziej nienawidzą ubóstwa, najwięcej pragną zaszczytów, przyjemności i bezpieczeństwa. Nie bez przyczyny woła na nich P. Jezus (Łk 6, 24): „Biada wam bogaczom!” – bo jest coś w bogactwach i w powodzeniu doczesnym, co naszą myśl przykuwa do ziemi, co podsyca naszą pychę i chciwość, bo im więcej kto posiada, tym więcej mieć pragnie! Ludzie, hojniej obdarzeni dobrami ziemskimi, najłatwiej zapominają o Bogu i stają się dziećmi świata, chociaż nam nieraz wydają się bardzo dobrymi.

O jednym z takich światowców opowiada nam Pan Jezus (Łk 16, 19nn): nosił on kosztowne szaty i używał hojnie na każdy dzień. Nie słyszymy o żadnych jego zbrodniach ani ciężkich występkach; bo przecież nie jest to samo w sobie grzechem, kiedy kto stosownie do swego stanu pięknie się ubiera i stawia na swoim stole wytworne potrawy. Ale był on całkiem pogrążony w tym świecie. Może go ludzie szanowali jako dobrego i zacnego pana, może niejeden pożywił się w jego służbie i u jego stołu. Prawda, że nie pożywił się u niego Łazarz, leżący przed jego drzwiami, ale to nie uchodzi u świata za wykroczenie, on raczej tych uważa za występnych, którzy proszą o wsparcie. Jaki jest więc los tego bogacza? „Cierpię męki w tym płomieniu!”, bo całe moje życie było jednym grzechem, bo nie pamiętałem o swoim Stwórcy, bo żyłem wedle własnych upodobań, bo nigdy nie chciałem Mu służyć, nigdy nie dążyłem do nieba, bo w sercu moim zawsze panowała pożądliwość ciała i pożądliwość oczu i pycha żywota – bo, jednym słowem byłem dzieckiem świata!

Świat chce być panem na ziemi i dzisiaj dąży z równą zaciętością do zniweczenia Królestwa Bożego, jak dążył przed 20-tu wiekami. Używa on zaś przeróżnych środków do swojego celu: czasem pochlebia, prosi i pieści, a wówczas tak się wydaje dobrym i tak umie być miłym, że trudno go odepchnąć, trudno się od niego oderwać. A czasem prześladuje szyderstwem i dręczy z nienawiścią niczym nieubłaganą, a wtedy staje się strasznym. Niechaj nas nie uwodzi obłudna jego dobroć i nie przeraża jego nienawiść! – pamiętajmy, co powiedział P. Jezus: „Na świecie ucisk mieć będziecie, ale ufajcie, jam zwyciężył świat!” (J 16, 33).

Nieraz też słyszymy od synów świata przestrogę, abyśmy nie oddawali się zbytecznie pobożności, bo ona uczyni nam życie przykrym i smutnym. Ale cóż ślepy może wiedzieć o barwach, cóż człowiek bezbożny może wiedzieć o szczęściu sprawiedliwych? Czytajmy żywoty Świętych, którzy zadawali sobie najostrzejsze pokuty, którym Pan Bóg nieraz zsyłał najcięższe choroby, i przekonajmy się, czy który z nich był ponury i smutny, czy który się żalił na swoje boleści? – Oni raczej żalili się na to, że Pan Bóg za mało każe im cierpieć, że im za wiele daje pociechy, że już na ziemi nagradza niezasłużonym szczęściem drobne ich ofiary! A przecież człowiek z przyrodzenia odpycha boleść a szuka radości! Jakim że cudem mamy wytłumaczyć, że oni cieszyli się bólem? Tego cudu dokonuje miłość; miłość sprawiła, że każdy z owych ludzi świętych piął się z wielkim weselem po drodze krzyża za swoim Mistrzem, miłość osładza wszystkie mozoły i trudy, które do dnia dzisiejszego wierni Jego słudzy ponoszą dla Jego chwały! – I my, nie wstępujmy za synami tego świata na ową drogę gładką i szeroką! – Módlmy się raczej za tych ludzi, aby ich łaska Boża zwróciła z owej drogi. Módlmy się dzisiaj do wszystkich Świętych Pańskich, aby i my wszyscy kiedyś razem z nimi stanęli, jak opisuje w Objawieniu św. Jan (rozdz. 7) „przed stolicą i przed obliczem Baranka, przyobleczeni w szaty białe a palmy w ich ręku”, aby i my kiedyś, jak mówi Psalmista (35, 9), „upojeni byli hojnością domu Bożego i strumieniem rozkoszy” i usłyszeli od Pana Jezusa słowa, przeczytane wam dzisiaj: „Radujcie się i weselcie się, albowiem zapłata wasza obfita jest w niebie!”. Amen.

 

Na podstawie: Ks. A. Pechnik, Kazania i nauki, 1923, s. 325.