5. niedziela przeniesiona jak po Objawieniu, 3.11.2013

Drodzy Wierni!

Wczoraj obchodziliśmy Dzień Zaduszny, przez cały ten miesiąc listopad będziemy się szczególnie modlili za dusze cierpiące. Pamiętajmy, że od 1 do 8 listopada możemy uzyskać dla nich odpust zupełny nawiedzając cmentarz i przez chwilę modląc się za nie jakąkolwiek modlitwą, choćby tylko w myśli.

Dni te listopadowe odżywia w naszych duszach uczucia żalu z powodu odejścia osób nam bliskich, przypomina nam ból, że musieliśmy się rozstać z nimi w tym życiu ziemskim na zawsze. Nie mogliśmy kiedyś niczym pomóc im, żeby uratować ich życie doczesne, ale przecież zawsze możemy pomóc ich duszom w życiu wiecznym. Po grzechu pierworodnym śmierć jest prawem powszechnym. Nikt ani siebie, ani drugiego od śmierci wybawić nie może. „Postanowione jest ludziom raz umrzeć” (Żyd 9, 27). Takie to prawo dla nas nastało po grzechu pierworodnym. I dlatego z Woli Bożej nadchodzi po życiu śmierć, niczym kosiarka, i nieustannie kosi. Nikt nie ma u niej względów, nikogo ona w swym przeznaczeniu nie oszczędza, nikt się jej nie oprze. Ścina głowy papieżom, biskupom, księżom, królom, prezydentom, marszałkom wojsk, bogaczom i biedakom, mężczyznom i niewiastom; nie tylko starcom, ale i dzieciom, i młodzieży w pełni sił. I tak mnożą się groby i grobowce, powiększają cmentarze, wyrastają nowe cmentarne krzyże. Bo codziennie umiera na całym świecie około setki tysięcy ludzi. Doprawdy przeogromne to żniwo!

Czy dlatego rozpaczać? Czy na widok zbliżającej się śmierci, czy na widok śmierci osoby nam drogiej, kochanej, mamy niebu wygrażać i rozpaczać? Oczywiście że nie! Śmierć jest z woli Bożej dla nas bramą życia wiecznego. „Tu nie mamy miasta trwałego, przyszłego szukamy” (Żyd 13, 14). „I wróci się proch do ziemi swej…, a duch do Boga, który go dał” (Ekl 12, 7). Piękne są słowa Prefacji Mszy żałobnej: „Wiernym Twym bowiem, Panie, życie tylko przemieniasz, nie zaś odbierasz, rozwiązawszy ich z ziemskiej powłoki, wieczne mieszkanie w niebie gotujesz”. A więc choć bolesne to dla nas, gdy nam przyjdzie umierać, choć bolesne to dla nas, gdy umiera osoba nam droga, kochana, nigdy nie rozpaczajmy i nie bluźnijmy Bogu. Bo ostatecznie nie żyje człowiek dla ziemskiego świata, ale dla świata drugiego, pozagrobowego, dla nieba. Mówmy tutaj za roztropnym Hiobem: „Pan dał, Pan wziął jak się Panu podobało, tak się stało, niech będzie imię Pańskie błogosławione!“ (Hi 1, 21).

Najważniejsze tylko, żeby umrzeć szczęśliwie, to znaczy w łasce uświęcającej. Bo „postanowione jest ludziom raz umrzeć, a potem sąd” (Żyd 9, 27). „Kto sieje na duchu, z ducha żąć będzie na żywot wieczny” (Ga 6, 8). Stąd „śmierć jest dla nas zyskiem” – mówi św. Paweł (Fil 1, 21). W świetle Nauki Objawionej dusza ludzka z chwilą odłączenia się od swego ciała staje na sąd przed Panem Jezusem. Następnie, zależnie od tego jak ten sąd wypadnie, dostaje się albo do piekła, albo do nieba, albo do czyśćca. Jeżeli opuściła ten świat w stanie grzechu ciężkiego, dostaje się do piekła. Jeżeli znajduje się w stanie łaski uświęcającej i nie ma na sobie żadnych grzechów lekkich ani kar doczesnych do odpokutowania, dostaje się do nieba. Jeżeli umrze w stanie łaski, ale ma na sobie grzechy lekkie albo kary doczesne do odpokutowania, dostaje się do czyśćca, by się tam z nich oczyścić przez cierpienia czyśćcowe i wtedy dopiero wejść do nieba. Słowa Pana Jezusa: „Gdy tedy idziesz z przeciwnikiem twoim do władz, usiłuj w drodze uwolnić się od niego, aby cię nie powiódł przed sędziego, a sędzia oddal by cię oprawcy, a oprawca wtrącił do więzienia. Powiadam ci, nie wyjdziesz stamtąd, dopóki nie oddasz ostatniego szelążka” (Łk 10, 58n) – odnosi egzegeza katolicka do czyśćca, do jego istnienia i istoty.

Cierpienie duszy czyśćcowej polega na nieoglądaniu Pana Boga, a więc na tęsknocie za Bogiem, na dodawaniu boleści z powodu ognia czyśćcowego, i na wyrzutach sumienia, że nie jest się całkiem czystą, by wejść wprost do nieba. Cierpienie to wielkie. Jak mówi św. Katarzyna Genueńska, „dusza czyśćcowa znosi tak wielką karę, że nie ma języka, któż by umiał ją opowiedzieć“. Cierpienie to tym większe, że dusza czyśćcowa sama nie potrafi się z niego wyzwolić. „Nadchodzi noc, mówi Pan Jezus, w której nikt nie może działać” (J 9, 4). Zdana jest tylko na ratunek z zewnątrz. My możemy jej to cierpienie skrócić i nawet wyzwolić ją z czyśćca.

Stąd też po ratunek dla siebie wołają do nas dusze czyśćcowe. Możemy im przyjść z pomocą przez modlitwę, umartwienie, jałmużnę, odpusty, Komunię św., Mszę św. za nich ofiarowaną. Właśnie Msza św. jest im największą pomocą, gdyż w niej Pan Jezus błaga swego Ojca za nimi, sam Pan Jezus gasi płomienie ognia czyśćcowego swoją Krwią Najświętszą. Z płomieni czyśćca płynie więc do nas błagalny głos dusz czyśćcowych: „Zmiłujcie się nade mną, zmiłujcie się nade mną chociaż wy, przyjaciele moi, bo dotknęła mnie ręka Pańska” (Hi 19, 21). Tak woła dziecko zmarłe do swego ojca i do swojej matki. Tak wołają rodzice zmarli do swoich dzieci. Tak woła brat, siostra do swoich braci i sióstr, mąż do żony, żona do męża. Tak wołają wszystkie dusze czyśćcowe do wszystkich mieszkańców ziemi.

Czy nie usłuchamy ich głosu? Czy będziemy tylko podtrzymywali jakąś pamięć czysto naturalną o tych osobach najdroższych, od czasu do czasu wspominając o nich w rozmowach, przeglądając ich zdjęcia i raz w roku odwiedzając ich groby? Te osoby, ci dziadkowie i rodzice za życia ziemskiego tak nas bezinteresownie kochali i tyle ponieśli trudu, by nas wychować i dać nam szczęście, a teraz my nie będziemy im pomagać w ich największych cierpieniach, choć to nam tak mało kosztuje? Czy nie ulitujemy się wszyscy nad tymi naszymi bliźnimi, którzy najbardziej potrzebują od nas ratunku? Przecież do tego zobowiązuje nas przykazanie miłości bliźniego. A więc musimy i będziemy wspomagać dusze w czyśćcu cierpiące. Nie tylko teraz, w te Dni Zaduszne, ale i później, zawsze będziemy się za nie modlić, zyskiwać odpusty, przyjmować Komunię św. i ofiarować Msze św. Będziemy je polecać Matce Najświętszej, Królowej świata, która ma również szczególniejszą opiekę nad duszami czyśćcowymi i w swe święta oraz w święta Bożego Narodzenia i Wielkanocy przeprowadza z czyśćca do nieba liczne ich szeregi. Będziemy to czynić dlatego, bo to obowiązek naszej wiary, obowiązek nałożony nam przez Pana Boga. „Jeśli kto o swoich pieczy nie ma, zaparł się wiary i jest gorszy cd niewiernego” (1 Tm 5, 8). Z naszego serca, z naszych ust płynąć będzie za wszystkimi tymi duszami modlitwa: „Wieczny odpoczynek racz im dać, Panie, a światłość wiekuista niech im świeci na wieki“. Amen.

 

Na podstawie: Ks. J. Ciciora, w: Współczesna ambona, 1957, nr 4 (40), s. 684.