Drodzy Wierni!
W Ewangelii dzisiejszej czytamy znamienite słowa Chrystusa: „Oddajcie, co jest cesarskiego – cesarzowi, a co jest Bożego – Bogu!” (Mt 22, 21). Słowa te zachęcają nas do przemyślenia stosunku, jaki katolicy winni mieć do państwa, jak trzeba się ustosunkować wobec władz państwowych i wobec państwa, jako takiego. Często w dziejach, a nawet dzisiaj próbuje się kuć zarzut, że Kościół katolicki chce być państwem w państwie, że rozsadza spoidła państwowe, że w sposób niestosowny miesza się do polityki itp. Takie stawianie sprawy wynika albo z nieznajomości zadań i celów Kościoła – albo z wrogiego nastawienia do wszystkiego, co katolickie.
My, uczniowie Chrystusowi, dobrze wiemy, że Boski nasz Mistrz jasno postawił zagadnienie naszego stosunku do państwa: tak trzeba oddawać „co jest cesarskiego – cesarzowi”, by nie uronić nic z tego, „co jest Bożego”, – i co Bogu się należy. Wyższość powinności wobec Boga ponad wszelkie powinności wobec państwa (takiego czy innego) jest dla nas jasną jak słońce. I nic nie zmieni tego, co zostawili nam – niejako w testamencie – Apostołowie, gdy głośno i uroczyście oświadczyli wobec przedstawicieli władzy: „Więcej trzeba słuchać Boga – aniżeli ludzi” (Dz 5, 29).
Tego testamentu Apostolskiego strzegli zawsze Namiestnicy Chrystusowi do czasów posoborowych. Ojciec św. Pius XI oświadczył: ,,Gdy zasłaniamy wolność Kościoła, gdy walczymy o świętość szkoły i rodziny, gdy domagamy się święcenia dni świątecznych, spełniamy ni mniej ni więcej tylko akty religii i bronimy religii. W tych i podobnych wypadkach nie uprawiamy polityki, ale polityka dotyka wówczas bezprawnie religii i ołtarza“ (Na międzynarod. kongresie młodzieży kat., 19.09.1925). W świetle tego zasadniczego stanowiska zastanowimy się nad stosunkiem nas, katolików, wobec państwa i stwierdzimy, że: 1) zwalczamy bezwzględnie i zasadniczo państwo bezbożne, 2) odrzucamy tzw. statolatrię, czyli bałwochwalstwo państwa, 3) popieramy całą duszą państwo, oparte na zasadach Bożych i Chrystusowych.
1. Przez państwo bezbożne rozumiemy dwa rodzaje ustrojów państwowych: a) laicystyczny (jak to jest w państwie, w którym obecnie żyjemy) i b) ateistyczny. a) W ustroju państwowym laicystycznym usuwa się Boga ze wszystkich dziedzin życia, a więc ze szkoły, ze sądu, z wojska itd. Nie jest ten ustrój nastawiony wprost na zwalczanie Boga i religii, wprowadza on raczej obywanie się bez Boga i religii, zeświecczenie całego życia państwowego, a co za tym idzie praktyczne spoganienie. Oczywiście, że – my katolicy, – musimy się przeciwstawiać z całą stanowczością takiemu państwu, które stawia za zasadę laicyzację. Stoimy bowiem na stanowisku, że nie tylko pojedynczy człowiek, ale i człowiek zbiorowy, tzn. państwo nie może obywać się bez Boga i bez jego świętych praw, wyższych ponad wszelkie prawa ludzkie. b) W ustroju zaś ateistycznym stosuje się wprost walkę z Bogiem i religią, jak to widzieliśmy w Związku Radzieckim i w innych krajach komunistycznych. Jeśli laicystyczne usuwanie Boga sprzeczne jest z naturą ludzką, która stworzoną jest dla Boga we wszystkich przejawach życia zbiorowego, to ateistyczne zwalczanie Boga i religii wprost sprzeczne z elementarnym pojęciem ludzkości i kultury, dowodem jest bezprzykładnego upadku człowieka.
Jakkolwiek jesteśmy – jako uczniowie Chrystusowi – spadkobiercami idei posłuszeństwa wobec państwa, jakkolwiek uważamy za święte polecenie św. Pawła: „Każdy człowiek niechaj poddany będzie wyższym zwierzchnościom!… Kto się bowiem sprzeciwia zwierzchności, sprzeciwia się postanowieniu Bożemu!“ (Rz 13, 1n), to jednak – przeciwstawiamy się z całą stanowczością państwu bezbożnemu w każdej formie. Idziemy tu za przykładem wiekowej tradycji Kościoła św., sięgając aż po męskie wystąpienie Apostołów przed Sanhedrynem. Jak się wypowiedział papież Leon XII: „To, co Piotr i inni Apostołowie odpowiedzieli wówczas władzy, która domagała się od nich tego, co niedozwolone, to samo mamy mieć na ustach – w podobnych wypadkach – stale i bez wahania! Nie ma lepszego obywatela w państwie, czy to podczas wojny – czy w czasie pokoju, nad wiernego swym obowiązkom katolika. Ale ten sam katolik wszystko zniesie i wycierpi, nawet śmierć, a nie zdradzi sprawy Boga i Kościoła świętego” (Sapientiae christianae, 10.01.1890).
Przeciwko państwu bezbożnemu idziemy zdecydowani, ale oczywiście bez użycia form sprzeciwu, które by nie były zgodne z duchem Chrystusowym, tzn. duchem miłości i pokoju. My, uczniowie Chrystusa, nie jesteśmy wyznawcami rewolucji, gwałtu i przewrotu. Tym niemniej jednak powinniśmy umieć zdobyć się na konsekwentną walkę o zmiany stosunków w tych państwach. W walce przeciw tendencjom bezbożnym tej czy innej formy państwowej trzeba zmierzać krok za krokiem do zmiany ustawodawstwa, krzywdzącego Kościół. Oczywiście, zawsze trzeba używać tylko środków rozsądnych, odpowiednich faktycznej sile katolików świadomych. Jeśli ich liczba jest bardzo mała, jak dzisiaj, nie ma sensu planować wielkie zmiany na skale państwowej. Trzeba zaczynać od swego otoczenia, od wykorzystywania istniejącego prawodawstwa do obrony praw religii i moralności katolickiej, można też stosować odpowiednie formy nieposłuszeństwa obywatelskiego. Ale również trzeba pamiętać słowa św. Pawła: „Nie toczymy walki przeciw krwi i ciału, lecz przeciw Zwierzchnościom, przeciw Władzom, przeciw rządcom świata tych ciemności” (Ef 6, 12). Walka katolicka jest zawsze w pierwszym rzędzie duchowa, a tylko potem polityczna, zawsze chodzi nie o krzykliwy aktywizm, lecz o cierpliwą pracę i świadectwo dobrego przykładu. Nieodłączną częścią walki też jest cierpienie, cierpliwe znoszenie tyranii państwa bezbożnego, dopóki brak realnych możliwości obalenia tej tyranii.
2. Katolicy również odrzucają tzw. statolatrię, bałwochwalstwo państwa, sprowadzenie wszystkich dziedzin życia do rządzenia i administrowania państwowego. Jako uczniowie Chrystusa Pana odrzucamy, błędną i sprzeczną z nauką Zbawiciela, doktrynę ubóstwiania państwa. Chodzi tu nie tylko o państwach totalitarnych, jak dawne komunistyczne lub nazistowskie, lecz również o dzisiejsze państwa tzw. opiekuńcze, które bez żadnych skrupułów wmieszają się w życie prywatne, religijne, rodzinne, kulturowe obywateli, które chcą osiągnąć totalną inwigilację i kontrolę wszystkiego i każdego. Kard. A.S. Sapieha przed wojną pisał: „Wyolbrzymiony kult państwa jest (bowiem dziś) bardzo rozszerzany. Pisarze tego kierunku stawiają państwo nie tylko na równi z Bogiem, ale nawet wyżej, przyznając państwu władzę i prawo ograniczania przykazań Bożych i działalności Kościoła i (nawet) niestosowania się do jakiegokolwiek prawa“ (List pasterski, 25.02.1935). Musimy przypominać tę zasadniczą prawdę, że Bóg i jego prawo muszą się znaleźć ponad wszelkimi pomysłami ludzkimi. Musimy głęboko uświadomić sobie samym i naszemu otoczeniu znaczenie tej prawdy, że państwo jest tworem wtórnym względem ludzi, rodziny i społeczeństw lokalnych lub zawodowych, i też tworem przemijającym. Państwo samo w sobie nie może być celem człowieka czy narodu. Ono jest środkiem do celu. Bo Bóg, którego Zygmunt Krasiński nazwał „Ojcem ojczyzn” (Dzień dzisiejszy), tak człowiekowi pojedynczemu jak każdemu narodowi wytyczył cele bardzo wzniosłe, które i jednostkę i zbiorowego człowieka wiodą do wiecznych przeznaczeń. Państwo więc powinno służyć życiu doczesnemu i nadprzyrodzonemu, a nie próbować zastąpić to życie własną wszechwładną kontrolą i administracją.
Na kartach ST stwierdza uroczyście Odwieczna Mądrość: „Przeze mnie królowie królują i prawodawcy stanowią sprawiedliwość… Przeze mnie książęta panują i władcy wymierzają sprawiedliwość…” (Prz 8, 15). A Pan Jezus postawiony przed namiestnikiem cesarskim, Poncjuszem Piłatem, przedstawicielem dumnego Imperium Rzymskiego, ubóstwiającego swych cezarów, spokojnie ale kategorycznie oświadcza: „Nie miałbyś żadnej mocy nade mną, gdyby ci z góry dana nie była“ (J 19, 11), tzn. od Boga. Św. Paweł ujmuje po prostu tę prawdę, mówiąc: „Nie ma zwierzchności – jeno od Boga, a te (zwierzchności), co są, od Boga są ustanowione” (Rz 13, 1), a nieco dalej podkreśla, że każda władza – czerpiąc swój autorytet z Boga – powinna być pomocnicą Bożą w wykonaniu odwiecznych planów: „Ten, co ma władzę, jest sługą Bożym… ku dobremu” (Rz 13, 4). Jakiż panowałby ład w świecie, gdyby państwa podjęły tę współpracę z Bogiem, gdyby przyjęły na siebie zaszczytną rolę sług Bożych, Bożych ministrów, Bożych pomocników, współdziałających w wielkim dziele szczęścia ludzkości, idącej świadomie ścieżkami Bożych przykazań ku wiecznemu i bezkresnemu szczęściu. Ci, co są zapatrzeni tylko w państwo i jego siłę, zapominają o tym, że ponad państwo cenić trzeba cnotę obywateli państwa, tzn. właściwą i istotną siłę wszelkich form społecznych i organizacyjnych.
3. Po trzecie, oczywiste jest, że popieramy całą duszą państwo, oparte na zasadach Bożych i Chrystusowych. Państwo „normalne” jest bowiem takie, które uznaje praktycznie, że Bóg jest Panem i „królem wszelkiej mocy“ (Est 14, 12) i wszelkiej władzy. W państwie takim a) religia chrześcijańska, jako jedynie prawdziwa, cieszy się obroną władz, b) jej wyznawcy mają zupełną swobodę wyznawania wiary św. i uczestniczenia w nabożeństwach, c) pomiędzy władzą duchową i świecką – przy zachowaniu samodzielności obustronnej – panuje zgoda i ścisłe porozumienie dla większej chwały Bożej i dobra podwładnych.
W stosunku do takiego państwa my, uczniowie Chrystusowi, jesteśmy całą duszą nastawieni pozytywnie. Współpracujemy szczerze z władzami takiego państwa w tym przekonaniu, że składamy swą cegiełkę do wielkiego gmachu „państwa Bożego“ (civitas Dei), w którym cele doczesne i wieczne jednoczą się w zgodnej harmonii przez rozumne podporządkowanie tego, co przemijające i jednodniowe, temu, co niezniszczalne i wieczne. Katolicyzm nie gardzi państwem i nigdy, nawet cierpiąc od państwa tyrańskiego, nie popiera zasady rozdziału Kościoła od państwa. Już w XII w. Iwo z Chartres pisał do papieża Paschalisa II-go te znamienne słowa: ,,Gdy Kościół i państwo są w zgodzie i harmonii, wszystko dobrze się składa, Kościół rozwija się, kwitnie i owoce przynosi. Jeśli ta jedność się zepsuje, wówczas ani to co małe, się nie uda, a to, co wielkie, zniszczeje” (por. Leon XIII, Immortale Dei, 1.11.1885). Idąc za wskazaniami Namiestników Chrystusowych, wyznajemy zasadę konieczności współpracy Kościoła i państwa, stanowczo odżegnując się od pomysłu ich rozdziału. Zgłaszamy się do czynnej pracy z państwem ręka w rękę, ale pod warunkiem, że państwo nie zboczy z drogi, znaczonej prawem Bożym. Jak znowu pisał kard. Sapieha: „Naszemu państwu polskiemu pragniemy służyć z całych sił, ale żądamy, by ono szanowało prawo Boże, a co z tego wynika, by uznawało Kościół jako dzieło Boże i jako instytucję mającą w rzeczach religii najwyższe uprawnienia, by zostawiało mu wolność i możność rozwijania się i pracy. Jesteśmy przekonani, że dla dobra państwa nic nie jest tak pożyteczne jak współpraca z religią i Kościołem nad uszlachetnieniem i umoralnieniem dusz ludzkich i wprowadzeniem sprawiedliwości w cale życie państwa“ (ibid.). Pamiętamy na zawsze, co napisał Papież Leon XIII: „Jeśli katolicy oddadzą się lenistwu, wówczas wezmą cugle w swe ręce ci, których poglądy nie rokują wcale nadziei na poprawienie położenia. Oczywiście odbiłoby się to fatalnie na chrystianizmie, gdyż pomnożyłoby wpływy wrogów Kościoła św., a zredukowało znaczenie jego zwolenników. Stąd to jasno widać, że słuszna racja przemawia za tym, by katolicy zajęli się również sprawami państwowymi, a to w tym celu, by życie państwowe skierować na drogi rzeczywistego i prawdziwego dobra państwa” (Immortale Dei).
Papież Pius IX kiedyś w obecności późniejszego kardynała Wł. Czackiego powiedział: „Moja dyplomacja to – „Ojcze nasz, któryś jest w niebie”” (Ks. Edward Podolski, Czem jest kapłan?, 1902, s. 22). Wszelka polityka i dyplomacja, wszelkie podejścia do wielkich spraw państwowych – powinniśmy zaczynać od należytego ustosunkowania się do „Ojca niebieskiego”, by „jego imię święciło się“ na każdym odcinku wielkiej i małej polityki i na każdym terenie, za którym jesteśmy odpowiedzialni. Nie żyjemy dla tego świata, dla państw doczesnych, nasz stosunek do państwa jest tylko jednym aspektem naszego stosunku do Boga i do istotnej sprawy zbawienia naszych dusz. Amen.
Na podstawie: Ks. Omikron, w: Nowa bibljoteka kaznodziejska, t. XLIX, 1935, s. 281.