11. niedziela po Świątkach, 4 08 2013

Drodzy Wierni!

Jako w czasach obecnych, tak i w czasach dawnych były kalectwa różnego rodzaju. Pismo św. wspomina często o ślepych, chromych, niemych, głuchych, o ludziach z uschłą ręką, a Ewangelia dzisiejsza mówi także o kalece podwójnym, bo pozbawionym słuchu i mowy. Kto się urodził głuchym, jest biedny, bo nic nie słyszy o Bogu, ani o niebie; nie zazna żadnej nauki, ani pociechy; nie odczuje miłych wyrazów od osób bliskich. Niemy również jest bardzo nieszczęśliwy, gdyż nie może wypowiedzieć swoich ani uczuć, ani myśli, ani brać udziału w towarzystwie, lecz pośród ludzi czuje się samotny. Zaledwie na migi i to niedokładnie potrafi pokazać swą wolę.

Dlaczego Pan Bóg zezwala na różne kalectwa, możemy odpowiedzieć tylko ogólnie: bo taka jest Jego wola, taką drogę pokuty za grzechy wybrała dla tych osób Opatrzność Boża. Każdy człowiek musi pokutować za swój stan grzeszny, nawet Pan Jezus i Jego Najświętsza Matka nie zostali zwolnieni od noszenia tego stanu pokuty. Więc każdy człowiek cierpi w tym czy w innym życiu, ale nie każde cierpienie jest od razu widoczne i nie każde może w taki skuteczny sposób posłużyć się do naszego zbudowania jak kalectwo bliskich nam osób.

W szczególności stykanie się z cierpiącymi przekonuje nas przede wszystkim, że my stokroć szczęśliwsi od nich; że nas Bóg hojniej obdarzył, aniżeli ich; że nasze zdrowie jest skarbem i darem łaski Bożej. A stąd płynie dla nas obowiązek gorącej wdzięczności dla Stwórcy i zarazem upomnienie, abyśmy tych darów używali na chwałę Bożą i pożytek bliźnich, bo kto uszu, oczu, mowy używa na obrazę Bożą, na szkodę bliźniego i swoją, do takiego stosują się owe słowa Ewangelii: „Lepiej ci jest ułomnym i chromym i ślepym wnijść do żywota, niżeli mając dwoje rąk i dwoje nóg i dwoje oczu, być wrzuconym do piekła ognistego” (Mt 17).

Po drugie, Pan Bóg nastręcza nam w osobach kalek wyborną możliwość do zebrania szacownych zasług, albowiem pomoc udzielona tym nieszczęśliwym jest przysługą cenniejszą, aniżeli wszelka, choćby najhojniejsza jałmużna. „Nie będziesz złorzeczył głuchemu, tak upomina Pismo św., ani przed ślepym kładł nie będziesz kładł zawady, ale się będziesz bał Pana twego, bom ja jest Pan” (Kpł 19, 14). Przeciwnie „otwórz swoje usta niememu” (Przyp 31, 8), a za przykładem pobożnego Hioba „bądź okiem ślepemu i nogą chromemu” (Hi 29, 15). Taką właśnie litością, godną naśladowania, odznaczali się towarzysze głuchoniemego, wzmiankowanego w Ewangelii, bo czytamy: „I przywiedli głuchego i niemego i prosili Pana, aby nań rękę włożył”.

Głuchotę i niemotę ciała stosunkowo rzadko się spotyka, o wiele częściej natomiast wydarza się głuchota i niemota duchowa. Głuchota duszy objawia się w taki sposób, że tysiące chrześcijan dobrowolnie zamykają uszy na opowiadanie słowa Bożego, czy to na kazaniach, czy katechezach, albo zupełnie się od nich uchylając, albo zajmując się w tym czasie innymi sprawami i myślami. Do nich to odnoszą się owe słowa Pana Jezusa: „Mają uszy, aby nie słyszeli” (Łk 8). Głuchymi na duszy są także one osoby, które zbawienne napomnienia rodziców, krewnych, przyjaciół odpychają, albo nimi gardzą, myśląc: Ja nie potrzebuję przewodnika, ani doradcy, bo mam swój rozum. Głuchymi na duszy są wreszcie owi, którzy nie słuchają głosu własnego sumienia, a nawet jego wyrzuty przytłumiają, aby im nie zatruwały życia, oddanego występkom i nałogom. Musimy zrozumieć, że dobre słowo z zewnątrz czy zarzut sumienia wewnątrz jest specjalną łaską Bożą, szansą poprawy albo nawet zbawienia. W zasadzie dla duszy otwartej i wsłuchującej musiało by wystarczyć jednego kazania niedzielnego, żeby stać się duszą świętą. My niestety wysłuchujemy przez życie tysiące kazań, przeczytamy tysiące stron zbawiennych książek, pozostajemy jednak głuchymi wobec nich.

Równie częsta bywa też niemota duchowa, która tam milczy, gdzie trzeba by koniecznie i głośno mówić. Tej wadzie ulegają przeważnie starsi i przełożeni, którzy jako tacy są obowiązani swoich podwładnych oświecać, napominać i poprawiać, jako to: pasterze duchowni parafian, – ojcowie i matki dzieci, – nauczyciele uczniów, – przełożeni podwładnych. Jeżeli oni widzą złe postępki podwładnych, a nie upominają, bo im milczenie jest wygodniejsze, wszyscy są wedle wyrażenia proroka „niemymi, którzy widzą próżne rzeczy i śpią” (56, 10), wszyscy są współodpowiedzialnymi za zło, które trwa z ich milczenia.

Niemota to także duchowa, kiedy kto nie odmawia modlitw porannych i wieczornych; – kiedy milczy, słuchając mów bluźnierczych, skierowanych przeciw religii i wierze, a nie staje w jej obronie; – kiedy nie ujmuje się za sławą bliźniego, szarpaną przez ludzi złośliwych. Niemotą duchową, najgorszą ze wszystkich, grzeszą nadto owi chrześcijanie, którzy przystępując do konfesjonału, dla fałszywego wstydu, albo jakiejkolwiek innej przyczyny świadomie ukrywają i tają swoje grzechy.

Oczywiste jest, że duchowa głuchota i niemota niebezpieczniejsze są od głuchoty i niemoty cielesnej i trudniejsze do uleczenia. Nie masz na nie rady i środka, tylko u Chrystusa Pana, który jest lekarzem ciała i duszy. Do Niego trzeba się więc udać i prosić: Panie, włóż na nich rękę i uchyl głuchotę i niemotę duszy! Zaledwie towarzysze głuchoniemego wypowiedzieli swą prośbę, zaraz nastąpiło wysłuchanie. Pan Jezus „wziąwszy go na stronę od rzeszy, powiada Ewangelia, wpuścił swe palce w uszy jego, a splunąwszy dotknął się języka jego. A wejrzawszy w niebo westchnął i rzekł: Efeta, to jest: otwórz się. I wnet otworzyły się uszyj i rozwiązała się związka języka jego i mówił dobrze” to znaczy: nie tylko wyraźnie wymawiał słowa, ale odzyskawszy mowę, czynił z niej dobry użytek.

I my otrzymaliśmy od Boga zmysły na to, abyśmy ich zawsze używali na dobre. Szczególnej jednak pieczy potrzebuje język, który może zdziałać niezmiernie wiele dobrego, ale także jeszcze więcej złego. Słusznie powiada św. Jakób Apostoł: „Język mały wprawdzie członek jest, ale wielkie rzeczy podnosi. Oto jako mały ogień, jak wielki las zapala. I język ogień jest, powszechność nieprawości, złe niespokojne, pełen jadu śmiertelnego” (Jk 3, 5.6.8.). Język radzi, zachęca i namawia do złego; on popełnia obmowy, oszczerstwa, plotki i obelgi; on wymawia przekleństwa i kłamstwa; on wszczyna sprzeczki, kłótnie i bunty. Język musi być ciągle ujarzmiony kontrolą rozumu. „Będę strzegł dróg moich, woła Dawid, abym nie zgrzeszył językiem moim” (Ps 38, 1). W swych Psalmach Dawid zachęca postawić straż przy swych ustach, a mianowicie roztropność, która ma rozważyć, czy mam mówić, kiedy mówić i co mówić; potem miłość bliźniego, aby ona miarkowała moje słowa; wreszcie bojaźń Bożą, aby przypominała, że za każde słowo zdawać będę kiedyś ścisły rachunek. A jako ów głuchoniemy odzyskawszy mowę, „mówił dobrze”, tak i my używajmy języka na chwałę Bożą, na zbudowanie bliźniego i dobro własne, „bo kto w słowie nie upada, mówi św. Jakób, ten jest mąż doskonały” (Jk 3, 2).

Po cudownym przywróceniu mowy i słuchu głuchoniememu, przekazał P. Jezus obecnym, aby nikomu tego czynu nie opowiadali. Dlaczego tak uczynił, łatwo się domyślić. Zbawiciel nie czynił cudów, aby go chwalono, a przykładem własnym chciał pouczyć, abyśmy kryli nasze dobre uczynki przed oczyma ludzi, strzegąc się próżnej chluby i pochwał ludzkich. „Próżna chwała ludzka, powiada św. Grzegorz, jest rabusiem, który niszczy wszystkie zasługi”. Choćby ktoś cnotą i świątobliwością przewyższył największych Świętych, a czyniłby to jedynie dla oka ludzkiego, już wziął zapłatę, której pragnął, to jest pochwałę ludzką, i nie może się spodziewać nagrody w niebie.

Oczywiście, Pan Jezus też powiedział: „Tak niechaj świeci światłość wasza przed ludźmi, aby widzieli uczynki wasze dobre i chwalili Ojca, który jest w niebiesiech” (Mt 5, 16), więc polecił, abyśmy czynili dobrze, dawali innym dobry przykład. Wszystko zależy więc od czystości intencji: Nie czyń nigdy dobrych uczynków w tym zamiarze, aby cię ludzie chwalili, bo stracisz zasługę u Boga, lecz czyń dla chwały Bożej i z czystej miłości bliźniego, a wtedy, choćby je oczy ludzkie widziały, nie stracisz nagrody w niebie. Znowu powiada św. Grzegorz: „Dzieło niech będzie publiczne, zamiar zaś zakryty”. „Nie mnie Panie! nie mnie, ale imieniu Twemu daj chwałę” (Ps 113, 1) – te słowa Dawida powtarzajmy w duszy, kiedy spełniamy dobry uczynek, a postąpimy wedle myśli i woli Chrystusowej. Amen.

 

Na podstawie: Ks. T. Dąbrowski, Homilie na niedziele, 1911, s. 337.