Drodzy Wierni!
Kiedy król Francji Ludwik XI odwiedzał ziemie swego królestwa, wszędzie wierny lud gotował mu bardzo uroczyste przyjęcie, chcąc mu okazać swoją miłość i przywiązanie. Jedno wszakże z miasteczek we Flandrii przyjmowało króla szczególnie gorąco i okazale. Oto na czele pochodu kroczyła, odziana w kosztowne szaty, dziewica, a podszedłszy do króla wręczyła mu złotą szkatułkę w kształcie serca. Król niezmiernie się ucieszył, a kiedy tę szkatułkę otworzył, ujrzał w niej lilię, herb królów francuskich, ozdobioną drogocennymi diamentami, a na niej wyryte słowa: „Tak oto naród miłuje króla swego, – tak zamknął go w sercu swoim”. Do głębi wzruszony tym niezwykłym hołdem, król przycisnął to serce ze złota do swego serca i zawołał: „A tak miłuje król lud swój – oto tak chowa go w swoim sercu”.
W dzisiejszą uroczystość nasze myśli mimo woli odrywają się od ziemi i biegną w daleką przeszłość. Przed oczyma naszej duszy zarysowują się wyraźnie sceny wielkiego tygodnia. Zbliża się ku nam Golgota, krzyż – a na nim Chrystus skrwawiony, wzgardzony, cierniem ukoronowany i opuszczony, – ten wielki „Mąż Boleści”, ten „robak, a nie człowiek, pośmiewisko ludzkie i wzgarda pospólstwa” (Ps 21, 7). Głowa pochylona ku ziemi zdaje się nam wskazywać na bok otworzony włócznią i głęboką ranę Najświętszego Serca. Oto serce, które tak bardzo umiłowało ludzi, iż wyniszczyło się i wyczerpało, aby okazać im swoją miłość. A jego twarz jakby błaga: „Daj mi, synu, serce twoje”, gdyż „miłością wieczną umiłowałem cię…“ (Jr 31, 3).
Wszak to jest Serce Boga-Człowieka, „w łonie Matki Dziewicy przez Ducha Św. utworzone“, i „ze Słowem Bożym istotowo zjednoczone“, – jak pięknie mówi Litania do Najświętszego Serca Jezusowego. Każdy, na zapytanie, która część ciała ludzkiego jest najszlachetniejsza, odpowie: serce. Wszakże ono jest siedliskiem najszlachetniejszych uczuć; jest jakoby tym źródłem, z którego płyną ofiary i wszystkie wzruszenia; w nim mieszka dobroć, łagodność, wyrozumiałość i litość. Ono jest wreszcie przybytkiem najczystszej i najdoskonalszej miłości, z której płyną wszelkie cnoty. Dlatego też wielką jest pochwałą dla człowieka, gdy mówimy o nim, że jest człowiekiem z sercem, człowiekiem dobrego serca, człowiekiem szlachetnym.
A czy żył lub kiedykolwiek żyć będzie człowiek o tak szlachetnym, tak wspaniałomyślnym i tak bezmiernie ofiarnym sercu, jakiem było i jest serce Boga-Człowieka, naszego Pana i Stwórcy? Wszak jest to serce najczystsze, wolne od wszelkiej zmazy grzechowej. Nikt z nas ludzi nie śmiał by zapytać: „Któż z was może dowieść mi grzechu?” (J 8, 46). Tak mogła o sobie powiedzieć jedynie sama niewinność! Tak może mówić tylko Serce, które jest naprawdę „cnót wszelkich bezdenną głębiną“, Serce „ciche i pokorne, cierpliwe i wielkiego miłosierdzia“, które było „posłuszne aż do śmierci, – a śmierci krzyżowej” (Fil 2, 8).
Najznamienitszą jednakże właściwością, dla której winniśmy uwielbiać to Serce Jezusowe, jest jego niezmierzona głębia miłości ku nam. „Miłością wieczną umiłowałem cię, dlatego litując się, przyciągnąłem cię”, mówi ono przez usta Jeremiasza Proroka (31, 3). Ulitował się Jednorodzony nad wielką nędzą, w jaką popadła ludzkość po grzechu w raju. „Żal mi ludu“ (Mk 8, 2), powiedział ongiś już przed wiekami i „zstąpił z nieba dla nas ludzi i dla naszego zbawienia“. „Przyszedł… szukać i zbawić co było zginęło” (Łk 19, 10) i ratować nas z nędzy, dlatego rodzi się w nędznej szopie i wtedy już znosi zimno i niewygody w żłóbku z miłości dla nas. Całe życie Chrystusa Pana jest jednym wielkim, nieprzerwanym pasmem czynu miłosierdzia i miłości.
Miłość wreszcie Boskiego Serca Jezusowego zaprowadziła go poprzez straszne męczarnie i niewymowne cierpienia na Golgotę. I zawisł tam Chrystus, ten Król Miłości, ukoronowany koroną cierniową, na krzyżu, a jego szeroko rozpięte ramiona obejmują niejako cały świat, i zdają się wołać ku nam: „Oto tak umiłował król lud swój, oto tak zamknął go w swoim sercu “. Nie mogło w końcu Boskie Serce Jezusa pomieścić płomieni tego „gorejącego ogniska miłości“. Pozwala więc, aby je przebito.
Dajmy przeto i my swojemu Królowi Miłości, – jak ten lud wierny królowi Francji, – serce ze złota i ukryjmy w nim lilię cnoty. Wiadomo nam, że miłość objawia się zwykle w dwojaki sposób. Najpierw słowami, bo jeśli serce jest przepełnione uczuciami, tedy pragnie ono wypowiedzieć je gorącymi wyrazami, – a potem uczynkami, bo prawdziwa miłość nie zadawala się słowami, ale usiłuje wszystko wykonać. W jaki sposób to Boskie Serce miłować? – Odpowiada na to św. Jan, Apostoł miłości: „Nie miłujemy słowem ani językiem, ale uczynkiem i prawdą“ (1 J 3, 18). Tak, odpłaćmy za tak wielki czyn męki i odkupienia Jezusowego również czynem. A więc przede wszystkim życiem z wiary, wytrwałem ćwiczeniem się w wiernym wypełnianiu swoich obowiązków rodzinnych, zawodowych i społecznych. A w tej walce na nic się nie zdadzą same tylko uczucia miłości czy też tylko słowa, tutaj nie możemy i nie wolno nam się bawić w żadne kompromisy, ale czynem musimy okazać, że kochamy Chrystusa i otwarcie, zawsze i wszędzie umiejmy nazwać zło właściwym imieniem. Nade wszystko zaś, zachowujmy przykazania Chrystusowe, bo „Kto ma przykazania moje i pełni je, ten jest miłośnikiem moim” (J 14, 21).
Stańmy też ochoczo i z radością do współpracy w umacnianiu królestwa Boskiego Serca Jezusowego tutaj na ziemi. Żąda tego od nas Chrystus Pan kiedy mówi: „Ktokolwiek zatem wyzna mnie przed ludźmi, tego i ja wyznam przed Ojcem moim… Kto by zaś zaparł się mnie i przed ludźmi, tego i ja się zaprę przed Ojcem moim” (Mt 10, 32). Żadną miarą nie wolno nam wstydzić się swojej wiary, „bo kto by się wstydził mnie i nauk moich, tego Syn człowieczy wstydzić się będzie, gdy przyjdzie w chwale swojej i Ojca i świętych Aniołów“ (Łk 9, 26) – grozi Pan Jezus. Skoro nie wstydzimy się przyznać się do swego zawodu, do narodowości, o ileż większą powinniśmy mieć odwagę, tam gdzie chodzi o sprawę Bożą, powiedzieć: jestem katolikiem! Amen.
Na podstawie: Wiktor Tomaszewski, w: Nowa Bibljoteka Kaznodziejska, t. XLVI, 1934, s. 366.