Drodzy Wierni!
Znajdujemy się w ostatnim tygodniu przed przebogatym w łaski Zesłaniem Ducha Świętego. W antyfonie na wejście dzisiejszej niedzielnej Mszy Kościół zwraca się do Pana Boga z serdecznym błaganiem: „Usłysz, Panie, głos mój, którym wołam, alleluja, do Ciebie mówi serce moje, oblicze moje Cię szuka, szukam, o Panie, Twojego oblicza; oblicza Twego nie kryj przede mną”. Musi to być jakaś bardzo doniosła rzecz, jeśli w świętym naszym Kościele budzi tak głęboką tęsknotę za Bogiem i Jego potężną łaskawością. Wiemy, o co w tej modlitewnej prośbie chodzi – o przysłanie Ducha Św. Pocieszyciela. O tym mówi i dzisiejsza Lekcja.
1. „Najmilsi: Bądźcie roztropni i czuwajcie w modlitwach”. Pomiędzy ciałem a duszą istnieje pewne przeciwieństwo. Ciało obciąża pod pewnym względem duszę, ściągając ją na dół ku ziemi, owszem do grzechu. Utrudnia jej swobodne, pełne miłości wznoszenie się ku Bogu, zwłaszcza, gdy jest rozpieszczone i rozzuchwalone przez wygodnictwo. W takim ciele przebywa dusza jak w więzieniu, skrępowana w niższych kondygnacjach potężnego życia popędowego, które nie dozwala na żadne wzloty ducha do Boga, na żaden rozwój serdecznego życia modlitwy. Stąd napomnienie apostoła: „Bądźcie roztropni i czuwajcie w modlitwach”. Jedną z największych łask, jakie Duch Św. udziela duszy, to łaska gorącej, serdecznej modlitwy, która wznosi duszę ponad wszystkie chmury ziemskich trosk, zmartwień i utrapień, uczy zapominać o całej ziemskiej niedoli i znikomości tego świata. Szczęśliwy, kto umie dobrze się modlić. Św. Augustyn zapewnia go, że będzie umiał także dobrze żyć.
Wysługujemy sobie ten dar modlitwy, utrzymując nasze ciało w karności i usłużności, poddając je w myśl napomnienia Apostoła prawu roztropności i czujności. Bez nich rozwinąć się nie może prawdziwe życie modlitwy. Kto hołduje rozwiązłości i uciechom zmysłowym, kto upatruje swój główny cel w zadowoleniu cielesnych żądz i popędów, ten stracił radość i smak do modlitwy. Może modli się wargami, ale serce jego dalekie jest od Boga.
Do dobrej modlitwy potrzebny jest drugi jeszcze element: łaska i światło z góry. Ale ta łaska modlitwy stanowi szczególnie cenny dar Ducha Św., bez którego nawet imienia Jezus nie możemy wymówić owocnie. Duch Św. nazywany jest Pocieszycielem: „Ja zaś będę prosił Ojca – powiada Zbawiciel – a innego Pocieszyciela da wam, aby z wami był zawsze – Ducha Prawdy” (J 14, 16). Odczuwamy w swojej duszy Jego łaskawą pociechę, ilekroć modlimy się prawdziwie gorąco i serdecznie. Na modlitwie właśnie okazuje się najczęściej Duch Św. Pocieszycielem naszego serca.
2. Duch Św. posiada jednak dla nas w pogotowiu jeszcze inne drogocenne dary. „Proście, a otrzymacie. – Nade wszystko miejcie trwałą miłość jedni ku drugim, bo miłość osłania mnóstwo grzechów”. Duch Św. jest przecież Duchem miłości. Jest wypływem miłości Ojca i Syna, boskim ogniwem, jednoczącym nieprzerwanie obu od wieków, w tajemniczy i niezrozumiały dla nas, ale nierozdzielny sposób. Jak sam zrodził się z miłości, tak też miłość rozbudza, jest wszędzie, gdziekolwiek rozwija swoją obecność i działalność, gdzie jest twórcą i dawcą nadprzyrodzonej miłości. Duch Św. wszczepił w serca pierwszych chrześcijan ową gorącą, serdeczną miłość braterską, która samych nawet pogan wprawiała w zdumienie. „Miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który został nam dany” (Rz 5, 5). Tę miłość Duch Św. pragnie na nowo rozżarzyć w sercach wiernych. Stanowi ona dar Zielonych Świątek, który i nam pragnie przynieść i przyniesie, gdy rozbudzimy w naszym sercu gorące jej pragnienie i będziemy o nią wytrwale prosili.
Posłuchajmy, co mówi Apostoł: „Miłość osłania mnóstwo grzechów”. Ten ogień miłości rozpalony w naszym sercu przez Ducha Św. zasłania wszystkie grzechy bliźniego, spala je również w pewnym stopniu w nas samych. Ta miłość czyni nas zdolnymi do niepamięci o wszystkich doznanych krzywdach, przykrościach i obrazach, do całkowitego wymazania ich ze swojej świadomości. Pozwala nam znosić wielkodusznie i cierpliwie wszystkie słabości i ujemne strony bliźniego i przyjmować je w milczeniu.
3. Dorzuca apostoł w naszej lekcji jeszcze dalsze napomnienie o niezmiernej doniosłości, zwłaszcza w apostolskich czasach, kiedy to wysłannicy wiary wędrowali nieustannie z miasta do miasta, z kraju do kraju, głosząc niestrudzenie słowo Boże; kiedy niejeden ich współwyznawca cierpiał dla swej wiary prześladowanie. Pisze apostoł: „Bądźcie gościnni jedni dla drugich”, przyjmujcie chętnie przybyszów w dom swój bez szemrania, nie skarżąc się na przeciążenie lub na brak wdzięczności. Wasza właśnie miłość braterska nie powinna być tylko miłością słowną. Musicie ją okadzać w czynach jako miłość ofiarną, dzielącą się chętnie chlebem z potrzebującym współbratem. „Jako każdy z was otrzymał łaskę, tak niech usługuje jeden drugiemu, na wzór dobrych szafarzy rozlicznej łaski Bożej”. W pierwszych czasach chrześcijaństwa u wielu wiernych Duch Św. rozbudzał zgoła nadzwyczajne dary duchowe, dary, które były wówczas konieczne i przyczyniały się do rozszerzenia i utwierdzenia wiary chrześcijańskiej. Kto przeto otrzymał taki dar od Ducha Św. i mógłby dzięki niemu przyczynić się do budowy społeczności chrześcijańskiej, ten nie powinien go zakopywać, lecz wyzyskiwać dla zbudowania wszystkich podczas wspólnych nabożeństw liturgicznych.
Nie trzeba nam dzisiaj błagać Ducha Św. o takie nadzwyczajne dary duchowe, o charyzmaty. Kościół dzisiejszy nie potrzebuje ich już w takim stopniu do swego istnienia i zachowania swego życia. Jednego jednak zawsze mu potrzeba i obejść się bez tego nie może: by jeden drugiemu usługiwał przy pomocy daru, jaki otrzymał, by jeden drugiemu służył za przykład i wzór do naśladowania przez gorliwość, z jaką uczestniczy w służbie Bożej, przez wierne, sumienne pełnienie obowiązków religijnych, przez powagę, z jakim uczestniczy w najświętszych tajemnicach naszego kultu, przez przykładny udział we Mszy św. nawet wówczas, gdy nie jest on nakazany, a więc w dniach powszednich. W ten sposób możemy sobie wzajemnie usługiwać, możemy okazać się jako „wzór dobrych szafarzy rozlicznej łaski Bożej”.
4. Jeden z tych darów Ducha Św. to dar mowy. Napomina Apostoł: „Kio przemawia, niech wygłasza słowa Boże; kto posługuje, niech czyni to z przekonania, którego udziela Bóg”. Ci, którzy posiadali te dary, mieli obowiązek być dobrymi, rzetelnymi ich szafarzami. Duch Św. udzielał poszczególnym jednostkom daru mowy nie dlatego, aby mogli popisywać się mądrością ludzką, lecz aby głosili słowo Boże. W tym jedynie kierunku i należało zużytkować swój dar – dla rozszerzenia wiary, dla pogłębienia i ożywienia życia religijnego.
Obok jednak tych w szczególniejszy sposób obdarzonych ludzi, nie posiadających żadnych wyższych święceń, istnieli na mocy udzielonej im przez Ducha Św. w święceniach wyższej godności oficjalni słudzy Kościoła, mianowicie diakoni, do których należała troska o ubogich, sieroty, wdowy i wszelkiego rodzaju potrzebujących. Byli potem kapłani i biskupi, którzy mieli sobie powierzone sprawowanie sakramentów świętych oraz najświętszej Ofiary Ołtarza. Apostoł zwraca się z napomnieniem do nich wszystkich, aby korzystali z poruczonych sobie darów według świętej woli Boga, aby pełnili swój urząd z przekonania, którego Bóg udziela. Jest to nauka dla osób świeckich: każde ich słowo w ich otoczeniu może i powinno budować bliźnich. Np. słowa rodziców są pierwszym i najskuteczniejszym kazaniem dla ich dzieci – czy jednak rodzice proszą Ducha Św. o dar mowy rozmawiając z dziećmi? Tak samo słowa nauczycieli, przełożonych, słowa o religii dla kolegów czy krewnych – wszystkie te słowa trzeba starać się uświęcić i wymawiać w wyższej intencji pomocy dla dusz w osiąganiu ich celu nadprzyrodzonego.
Nie ma potrzeby objaśniać dla chrześcijańskich rodziców, małżonków, przełożonych, ludzi odpowiedzialnych za rozmaite dziedziny publicznego życia: mają oni wszyscy powierzone ich pieczy nieśmiertelne dusze ludzkie. Niech oni nie zapominają, że są te dusze własnością Boga i że ich obowiązkiem jest wychować je dla Boga i z powrotem je do Boga przyprowadzić. Nadejdzie kiedyś godzina, w której przyjdzie każdemu zdać rachunek z tego, czy byliśmy wiernymi szafarzami powierzonych sobie dzieci Bożych.
Sprawujmy ważny swój urząd w poczuciu całej odpowiedzialności, jaka na nas spoczywa. Prośmy Ducha Św., abyśmy przy końcu swego życia okazali się szafarzami wiernymi. Prośmy Go, aby nas oświecił, wzmocnił i nami kierował, aby cała nasza praca wyszła na chwałę Boga i błogosławieństwo powierzonych nam dusz. Módlmy się do Niego, „aby we wszystkim Bóg był uwielbiony przez Jezusa Chrystusa”. Amen.
Na podstawie: J. Ries, Lekcje niedzielne, 1967, s. 438.