Drodzy Wierni!
Nasza pielgrzymka szczęśliwie dotarła do swego celu – sanktuarium Św. Krzyża w Klebarku Wielkim. Zastanówmy się więc nad tajemnicą Krzyża, tego narzędzia i znaku naszego zbawienia.
Starożytny filozof grecki, Heraklit, głęboko zastanawiał się nad zmiennością wszystkich rzeczy na świecie i doszedł do wniosku, że nawet nie można nogi wstawić dwa razy do tej samej rzeki, bo po małej chwili i w wodze i w rzece zajdą tak duże zmiany, że nie będzie to już taka sama noga i taka sama rzeka. „Wszystko płynie“ – kończył swe rozważania Heraklit – wszystko ulega zmianom, nic nie stoi, nic nie jest niezmienne na świecie. Każdy, kto trzeźwo i mądrze spojrzy na świat, zauważy z całą wyrazistością zmienność wszelkiego stworzenia i martwego, i żywego, zmienność króla stworzenia – człowieka, jego wielką nietrwałość, zmienność ciała, warunków w jakich żyje, jego wytworów fizycznych i duchowych, zmienność ustrojów i poglądów ludzkości. Przy takich rozmyślaniach wyrywa się z serca człowieka westchnienie: „Nie mamy bowiem tutaj miasta trwałego, ale przyszłego szukamy“ (Hbr 13, 14).
Wiruje i kręci się nasza kula ziemska, biegnie naokoło słońca; wiruje i pędzi w bezmiernych przestworzach samo słońce; astronomowie zaś mówią, że słońce ze swymi planetami, to tylko maleńka cząstka ogromnej mgławicy, która też w ruchu, też w pędzie… Człowiek, mając taki chwiejny grunt pod nogami, odruchowo zaczyna rozglądać się za czymś trwałym, stałym, na czym można by zatrzymać swój wzrok, o co można by zakotwiczyć swoje pojęcia i dążenia.
Nie szukajmy jednak niczego trwałego na świecie stworzonym. Tylko to, co ma związek z Bogiem, co z Boga pochodzi, co o Boga się opiera, może mieć przywilej trwałości. Dwa tysiące lat temu na opoce Golgoty został zatknięty rękami rzymskich katów krzyż, na którym zawisł Bóg-Człowiek, Jezus Chrystus. Wbrew wszystkim pozorom, wbrew temu, co oglądały oczy patrzących, na krzyżu Chrystusowym zostało dokonane najtrwalsze dzieło, jakie znają dzieje świata. I chociaż świat i wszechświat nadal wiruje, chociaż w świecie ludzkim poglądy zmieniają się częściej, niż wieki, a nawet dziesiątki lat – krzyż Chrystusowy trwa i stoi. Szatan miota się, porusza potworne fale nienawiści do krzyża Chrystusowego, choć owe fale wściekle biją w podstawy krzyża – krzyż Chrystusowy trwa i stoi. Bo ten jedyny krzyż, to już nie znak hańby, to wielki znak zwycięstwa, to tron Boga, to przekreślenie raz na zawsze przemocy, piekła nad ziemią, to znak nadziei dla wszystkich pokąsanych przez jadowitego węża piekielnego. Ten, który zwyciężył na rajskim drzewie pierwszego Adama, został ostatecznie zwyciężony przez drugiego Adama na świętym drzewie krzyża.
Krzyż staje się odtąd ukochanym znakiem pierwszych uczniów i wyznawców Chrystusa. Dla pogan jest to ciągle hańbiący znak najsroższej kaźni, dla chrześcijan jest on ozdobą, nadzieją, drogowskazem. „Albowiem nauka o krzyżu dla tych, którzy giną, jest głupstwem, lecz dla tych, którzy dostępują zbawienia, to jest dla nas, jest mocą Bożą” (1 Kor 1, 18). „Głosimy Chrystusa Ukrzyżowanego, będącego zgorszeniem dla Żydów, a głupstwem dla pogan. Dla tych jednak, którzy są wezwani, tak Żydów jak i Greków, Chrystusa, moc Bożą i mądrość Bożą” (1 Kor 1, 23).
Nie mają pierwsi chrześcijanie w swoich kościołach obrazów, figur pęknie rzeźbionych, ale zawsze stawiają na swych prostych ołtarzach znak krzyża. Krzyż jest szczególniejszym przedmiotem czci pierwszych chrześcijan, po nim ich poznają poganie; nawet pogardliwie nazywają ich właśnie „wyznawcami i czcicielami krzyża“ (Tertulian, Apol. 16). Znaczyli krzyżem sprzęty domowe, narzędzia i księgi, małe krzyżyki nosili na szyi. Znakiem krzyża rozpoczynają wszelki czyn pobożny, dokonują błogosławieństw i poświęceń w kościele, otwierają sprawy życia codziennego. „Na każdym kroku i przy każdym ruchu, przy wchodzeniu i wychodzeniu, przy ubieraniu się i przy myciu, przy jedzeniu i przy zapalaniu świateł, przy kładzeniu się na spoczynek i przy obradach, w ogóle jakiekolwiek zajęcie wykonujemy, znak krzyża na czole wyciskamy“ (Tertulian, De corona militum, 3). Krzyż przyświeca chrześcijanom w ich radościach, pracach, trudach, w prześladowaniu, w ostatnich bojach na arenie pod kłami dzikich zwierząt czy na okrutnych narzędziach tortur.
Kiedy skończył się okres prześladowań, krzyż zyskuje dla siebie właściwe miejsce. Jego pojawienie się na zewnątrz jest jeszcze bardziej wymownym symbolem zwycięstwa Chrystusa i chrześcijaństwa. Konstantyn Wielki już w r. 316 zakazuje stosowania kary ukrzyżowania; nie mógł pozwolić na to, aby znak Chrystusowy, w imię którego odniósł zwycięstwo, był nadal postrachem i narzędziem kary. Rozkazuje umieścić na grobie św. Piotra na Watykanie szczerozłoty krzyż. Podobnym krzyżem, wysadzanym drogimi kamieniami, ozdobił sufit wielkiej sali w pałacu cesarskim (Euzebiusz, De vita Const.). W V w. cesarz Walentynian III i jego małżonka Licynia Eudoksja, umieszczają krzyże na swoich koronach. Co za wspaniałe zwycięstwo! Ten sam znak, który niedawno był symbolem hańby, teraz zajmuje miejsce najdroższego klejnotu w diademach panujących.
Pochodu krzyża w życie społeczeństwa już nie da się powstrzymać. Św. Jan Chryzostom może śmiało powiedzieć: „Krzyż znajduje się wszędzie: w domach, na placach publicznych, na pustyni, na drogach, na pagórkach, na górach, na okrętach, na wyspach, na łożach i zbrojach, w pokojach, na srebrnych i złotych naczyniach” (Hom. de Deit. Chr.). Krzyż kładzie się na początku urzędowych pism, akt i dyplomów; krzyż umieszczają przed swym podpisem ci, którzy pisać umieją, a ci, którzy sztuki pisania nie znają – krzyżem się podpisują. Lekarze znaczą krzyżykiem recepty i krzyż widzimy na początku każdego listu, pisanego ręką chrześcijanina. Krzyż staje się symbolem zasługi i nagrody. Formę krzyża mają przecież „krzyże zasługi“, ordery i odznaczenia używane i do dziś.
Krzyż towarzyszy ochrzczonemu człowiekowi przez całe życie; nie może więc być nieobecny i w jego ostatnich chwilach. Zwycięskim znakiem krzyża oznaczamy przeto trumnę i grób zmarłego chrześcijanina. Ziemskie przeżycia – radości i smutki – kończymy „krzyżem zatkniętym w mogile“. Krzyż zakończy również, według słów samego Pana Jezusa, cały dramat dziejów świata. „A wówczas ukaże się na niebiosach znak Syna Człowieczego…” (Mt 24, 27). I to będzie ostateczne zwycięstwo krzyża.
Naród polski ma specjalnie ścisłe powiązanie z krzyżem Chrystusowym, szczególny też powód do szacunku dla krzyża i do wdzięczności dla niego. Przecież nie co innego, ale właśnie krzyż Chrystusowy przyniesiony przez misjonarzy i podany Mieszkowi I, stał się przewodnikiem, który wyprowadził Polan z mroków dziejów na historyczną widownię cywilizowanej Europy. Spójrzmy na poczet królów polskich – w ich rękach miecze, ale również i krzyże; krzyże na ich piersiach, krzyże na tarczach, krzyże błyszczą w ich koronach. Nie tylko też umacniają oni chrześcijaństwo wewnątrz granic swego państwa, ale troszczą się o rozszerzenie czci krzyża Chrystusowego i poza granicami. Tak robi Mieszko i Chrobry. Krzywousty zatknie krzyż na Pomorzu. Jagiełło z Jadwigą poniosą krzyż na Litwę i Żmudź. Inni bronić będą panowania krzyża zagrożonego od wewnątrz lub też, jak Henryk Pobożny czy Sobieski, pójdą na odsiecz krzyżowi zagrożonemu przez Tatarów czy Turków. Polska będzie bazą dla poczynań misjonarzy niosących w ręku jaśniejący krzyż. Z Polski przecież wyruszy św. Wojciech; w Polscy znajdzie gościnę i z niej urządzać będzie swe wyprawy misyjne św. Bruno i św. Otton. Polska wyda własnych misjonarzy, takiej miary, jak św. Jacek, mnich Chrystian czy Wit.
Krzyż zakróluje w świątyniach wznoszonych staraniem panujących, rycerzy i ziemian; krzyże staną na polach, drogach, przy mostach, brodach i przeprawach, na placach miejskich i skrzyżowaniach ulic, na cmentarzach i przy samotnych mogiłach. Krzyże uwieńczą szczyty domów; nie znajdziemy też polskiego domu, w którym by nie było krzyża. Krzyże będą drogowskazami i w wędrówce ziemskiej, i jeszcze bardziej wymownymi w drodze do nieba. Napominać one będą ludzi, aby nie chodzili krętą drogą świata, ale drogą krzyża Chrystusowego, która choć ciernista, ale prowadzi do nieba. Jak to powiedział poeta Stanisław Jachowicz: „Krzyżem pole nasze świeci – myśmy w krzyżu Boże dzieci“ (Myśli o krzyżu).
Polska musi nadal pozostać wierna krzyżowi. Musimy się do krzyża jeszcze bardziej zbliżyć, jeszcze bardziej go zrozumieć, pojąć, ukochać. Krzyż musi rozbłysnąć i zakrólować nie tylko w naszych świątyniach. On musi znaleźć się wszędzie w naszym życiu. Krzyż musi zawisnąć na naszej szyi; nie wolno się go wstydzić. Niech go widzi i dostrzega każdy; niech on woła do każdego, kto z nami się styka, że jesteśmy wyznawcami krzyża, że w naszym sercu króluje Zbawiciel. Czcijmy każdy krzyż przy ulicy czy drodze. Niech on będzie dla nas wiele mówiącym znakiem, nadzieją, przypomnieniem najświętszych obowiązków. Niech krzyż jeszcze mocniej przeniknie nasze życie, naszą wędrówkę ziemską. Niech krzyż – według św. Jana Chryzostoma – będzie „naszą chwałą, źródłem i początkiem szczęśliwości, wolnością i koroną naszą“ (Hom. 55 in Mat.). Amen.
Na podstawie: Ks. Mieczysław Milewski, w: Współczesna ambona, nr 41 1958, s. 25.