Niedziela Biała, 7.04.2013

 

Drodzy Wierni!

Człowiek dnia dzisiejszego tak rzadko wraca wspomnieniem do dnia swej Pierwszej Komunii św., do tej chwili, którą nawet wielu ludzi bezbożnych, jak np. Napoleon, ku zdumieniu swych generałów, nazwał największą chwilą w życiu. Kto z ludzi współczesnych, ludzi pochłoniętych gonitwą za pieniądzem, pomyśli choć raz na serio o tym dniu, gdy po raz pierwszy kapłan ich nakarmił Chlebem Aniołów? Jak pyta nas Adam Mickiewicz w swych „Dziadach” (IV):

„Pamiętasz – kiedy miałeś dziewięć, dziesięć latek / i po raz pierwszy w uniesieniu ducha nabożnie klękłeś u kratek? / Kolana zgięła ci skrucha. […] / A wtem się na ołtarzu otwarły obsłonki, / błysnął kielich, dzwonią dzwonki… / I kapłan na twych ustach złożył Pańskie Ciało… / Ach wówczas mi się zdało, / że dusza moja ze mną się rozstanie…”.

Rzadko wspominamy ten dzień, bo tak często słaba jest nasza wiara. Wiara jest głównym tematem Ewangelii dzisiejszej. „Nie bądź niewiernym, ale wiernym”, mówi w niej Pan Jezus do Tomasza. Możemy zapytać: czy można nakazać: „wierz!“? Przecież wiara – to wielka łaska Boża… Tak, ale wiarę trzeba i własną pracą zdobyć, współpracując z łaską Bożą, uzasadnić ją i pogłębić. Nie darmo Apostoł Paweł nazywa wiarę rozumną służbą (rationabile obsequium, Rz 12, 1). Dlatego zastanówmy się pokrótce nad podstawami naszej wiary w Najśw. Sakrament Ołtarza!

1. Główna wina św. Tomasza Apostoła leży w tym, że nie uwierzył słowu Bożemu. Tyle razy przecież zapowiadał Pan Jezus swe powstanie z grobu, owszem przecież nawet pokazał ułamek swej chwały niebieskiej na Taborze. Wszyscy uczniowie powinni byli pamiętać o tym. Tomasz też. Gdy mu obecnie Apostołowie opowiadali o wielkim cudzie zmartwychwstania, powinien sobie był przypomnieć zapowiedź Chrystusa Pana i uwierzyć słowu Bożemu. Tomasz nie uwierzył.

I do nas idzie to wielkie słowo Boże z wieczernika: „To jest Ciało moje! To jest Krew moja!“. A my mamy na nie odpowiedzieć dziecięcym aktem wiary. Wierzę, jak wierzyli Apostołowie, Męczennicy, Wyznawcy. Wierzę, jak wierzą Aniołowie, otaczający niewidzialnie ołtarze Pańskie.

Św. Tomasz wątpił, nie miał pewności, ale gdy przekonał się, że Pan Jezus naprawdę zmartwychwstał, wówczas wszystkie wątpliwości pierzchły, wówczas każde słowo Pana Jezusa miało dla niego najoczywistszą pewność, którą po prostu zamknął w tych dwu słowach: „Pan mój i Bóg mój!“, którą Panu Jezusowi oświadczył w tym pokłonie do nóg, wyrażającym niezachwianą już teraz wiarę w boską godność Zbawiciela i Mistrza.

I na nas, podobnie jak na św. Tomasza, przyjdą wątpliwości, i w nas uderzy nieraz fala niedowierzania. Przyjdą nawet może silne pokusy przeciw wierze, których przecież nie oszczędza Pan Bóg nawet swym największym Świętym. Wówczas czerpmy siłę i pewność z największego cudu w dziejach ludzkości, z cudu zmartwychwstania Pana Jezusa! Tak przecież czynili pierwsi uczniowie i wyznawcy Chrystusa Pana, bo tak ich nauczali Apostołowie, a zwłaszcza św. Paweł (1 Kor 15, 1-10). On to w swych naukach i w swych listach do wiernych stale podkreślał fakt zmartwychwstania Pana Jezusa jako fundamentalny dowód boskości naszej św. wiary. On to z całą powagą w dowodzeniu przytacza naocznych świadków, którzy obcowali z Panem Jezusem po jego zmartwychwstaniu, by krzepić wiarę wyznawców Chrystusowych, by oni w tej tajemnicy zmartwychwstałego Zbawiciela czytali zawsze odpowiedź na pytanie: „dlaczego wierzę Jezusowi z Nazaretu?”. Wierzę, bo jest Bogiem, a jest Bogiem, bo dowiódł tego cudami, a zwłaszcza tym największym cudem Wielkiej Nocy. Klękając zatem przed Najśw. Sakramentem, upadając na kolana w kościele, pamiętajmy, że „dnia trzeciego z rana“ wyszedł z grobu ten, który dziś mówi nam: „To jest Ciało moje… To jest Krew moja…“. Poprzez zmartwychwstanie Pana Jezusa jakże łatwo nam powtórzyć: „Wierzę w Najśw. Sakrament Ołtarza!“.

„Widzieliśmy Pana“ – wołają z radością Apostołowie do wchodzącego do wieczernika Tomasza. Są pewni, że znając ich prawdomówność nie tylko uwierzy natychmiast, ale radować się będzie z nimi. Ani na myśl im nie przyszło, by Tomasz miał nie wierzyć ich świadectwu. Posmutnieli wszyscy, gdy nie uwierzył. Tomasz wyrządził w tej chwili wielką krzywdę Apostołom. Czy podobnej krzywdy nie wyrządzają Kościołowi św. ci, którzy nie przyjmują z żywą i gorącą wiarą nauki Kościoła św. o Najśw. Sakramencie? Kościół św. zawsze nauczał tak, jak widział i słyszał we Wieczerniku: „To jest Ciało moje. To jest Krew moja…”. I nigdy od tej nauki nie odstąpił. Stał na stanowisku Wieczernika w sprawie Eucharystii, nie znał innego stanowiska, chociaż wyrastały różne herezje i kacerstwa, przeinaczające naukę Zbawiciela o Najśw. Sakramencie. Kościół nigdy nie ustąpił ani na jotę. Pamiętał dobrze narodziny Eucharystii, sam bowiem również narodził się wówczas we Wieczerniku.

I odtąd stał się jakby Aniołem Stróżem Najśw. Sakramentu. Owszem, jak słusznie zauważył kardynał Manning, Kościół poszedł dalej w należytym ujęciu swej straży przy Najśw. Sakramencie. „Kościół widomy na ziemi stał się – pisze on – wielkim Cyborium, czyli Przybytkiem, w którym mieszka Słowo wcielone, na każdym ołtarzu obecne. Kościół jest to jedna wielka – jak świat długi i szeroki – świątynia! Jest to rozprzestrzeniony na wszystek świat Wieczernik. W nim Jezus bezprzestannie ponawia to ostatnie przykazanie swojej miłości, które dał na ostatniej Wieczerzy mówiąc: „To czyńcie na moją pamiątkę”. Kościół widomy jest to jakoby wielki baldachim, zawieszony nad tą boską obecnością Jezusa w Najśw. Sakramencie. A wszystkie ołtarze, ile ich jest w całej – po wszystkim świecie – jedności katolickiej, są jednym tylko ołtarzem, tak jak Najśw. Sakrament na wszystkich tych ołtarzach jest jednym tylko Sakramentem, jedną Tajemnicą Słowa, które stało się ciałem i mieszka z nami na zawsze“ (Nauki o Najśw. Sercu Jezusowym, 1883, s. 46n). Dla Kościoła katolickiego Eucharystia jest więc nie tylko dogmatem, opartym o nieomylne słowo Boże, poparte cudem Zmartwychwstania Pana Jezusa, Eucharystia jest sercem Kościoła św.

2. Wiara jak roślinka wymaga wielkiej staranności w pielęgnowaniu i wielkiej pieczołowitości wśród tego zimnego i spoganiałego świata. Powinniśmy dokładać wszelkich starań, by ją w sobie ożywiać i krzepić. Odnosi się to w szczególniejszej mierze do Tajemnicy Ołtarza. Z postępowania św. Tomasza mamy się uczyć, w jaki sposób należy umacniać wiarę w Pana Jezusa w Najśw. Sakramencie.

Wiara nie jest aktem bezmyślnego poddaństwa. Rozum nasz bada pobudki, które skłaniają go do wiary i idzie za nimi. W ten sposób wiara staje się rozumną służbą. Św. Tomasz z Akwinu ujmuje naukę o wierze w swym dziele „Summa przeciw poganom” bardzo jasno i prosto. Mówi, że sam akt wiary nie jest czymś oczywistym i trzeba na to aktu woli, by wola wsparta łaską Bożą skłoniła rozum do uznania treści, zawartej w prawdzie wiary. Rozum nie idzie jednak ślepo za poruszeniem woli, lecz kieruje się pobudkami, których pewność i oczywistość stwierdza. Św. Tomasz Apostoł nie zbadał pobudek, które powinny były go skłonić do przyjęcia cudu zmartwychwstania Pana Jezusa, proroctw mesjańskich, odnoszących się do zmartwychwstania Mesjasza. Nie badał wiarogodności świadków, tzn. Apostołów.

Nie naśladujmy pod tym względem niewiernego Apostoła! Gdy chodzi w szczególności o Tajemnicę Ołtarza, wymagającą wiary i jeszcze raz wiary, badajmy pobudki, które zginają w hołdzie nasze kolana przed Hostią! Badajmy Ewangelię, naukę Ojców i Doktorów Kościoła św., całą tradycję! Pogłębiajmy naszą wiedzę religijną, żeby ona nie pozostawała zawsze na poziomie nauk Pierwszej Komunii św. Nie chciejmy jednak jak Tomasz tylko dotykiem, doświadczeniem utwierdzać się we wierze! To nie jest droga wiary. „Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli!”.

Niedowiarstwo św. Tomasza Apostoła miało swe granice. Nie upierał się już dalej, gdy Pan Jezus pozwolił mu dotknąć się swych ran. Wówczas cały jego upór znikł. Stoi, a potem pada na kolana przed Panem Jezusem jak małe, uległe i pokorne dziecko. Nic bardziej nie utrudnia wiary jak upór i brak uległości. Szczególnie jednak potrzeba pokornej uległości we wierze, gdy stajemy przed Najśw. Sakramentem. Tam trzeba stawać tak pokornie – jak pastuszkowie pokornie otaczali żłóbek betlejemski. Wiara opiera się na rozumnych pobudkach, ale wiara nie jest filozofowaniem i czystym rozumowaniem. I dlatego serce ma w wierze bardzo poczesne miejsce.

Wiara ma to do siebie, że tych, którzy ją posiedli, zagrzewa i rozpala. Raz posiadłszy skarb wiary, pragnęliby oni całopalnym oddaniem się wynagrodzić wszelkie swe poprzednie zaniedbanie. Widzimy to na św. Tomaszu Apostole. Jakże on pragnie za wszelką cenę odpłacić spotęgowaną miłością swój poprzedni upór i swoje niedowiarstwo. Rzuca się do stóp Jezusowych i woła: „Pan mój i Bóg mój!”. Całą swą duszę otwiera w tym akcie gorącym. W akcie tym oddaje się on zupełnie i poświęca Zbawicielowi na zawsze, gotów dlań nawet oddać swe życie.

Jeśli chcemy pogłębić i pomnożyć naszą wiarę w Najśw. Sakrament, musimy również raz naprawdę gorąco i serdecznie zapalić się do tego cudu Miłości. Jak mówi słynny autor duchowny, bp Bougaud (Kościół, 1907, s. 302): „Było odwiecznym zamiarem Chrystusa objawić się, ukrywając zarazem, przebywać w świecie ale tak, żeby go mogli znajdywać ci jedynie, którzy go szukać będą, a rozumieć ci, którzy go będą kochali!”. Amen.

 

Na podstawie: Ks. Omikron, w: Nowa bibljoteka kaznodziejska, t. XLVIII, 1935, s. 286.