Uroczystość Trójcy Przenajświętszej stawia nam przed oczy jedną z największych i najgłębszych tajemnic naszej wiary. Każe nam spojrzeć oczyma wiary – bo oczy cielesne i oczy rozumu są tu zupełnie bezradne – w przepastne głębiny wewnętrznego życia Boga, życia niepojętej miłości i najdoskonalszego szczęścia, które niczym nie może być uzupełnione, niczego nie potrzebuje. Ale teksty liturgiczne tej uroczystości (Introit, Ofertorium, Antyfona po Komunii św.) pokazuje nam wspaniałości Boga w jego dziele stworzenia świata. Nie odchodzimy przez to daleko od Trójcy Św., bo ją oglądamy w tym jej dziele.
Jednym z najbardziej palących i zasadniczych pytań, na które chciałby znaleźć odpowiedź człowiek myślący, obserwujący rozumnie ten świat pełen ciągłych zmian i ruchu, było zawsze i jest pytanie: skąd ten świąt i po co, skąd i po co my na nim? Pytanie to dość często jest umyślnie zagłuszane lub zbywane milczeniem, a jednak ustawicznie nurtuje umysły ludzkie. Więc też stale ludzie usiłowali znaleźć na nie odpowiedź i dawali różne rozwiązania. Jedni uważali, że świat nie tylko pochodzi od Boga, ale w jakiś sposób z Boga wyszedł, z Niego się zrodził, sam więc jest również w pewnym sensie Bogiem (panteizm). Inni stoją na przeciwnym krańcu szerokiego wachlarza poglądów i twierdzą, że świat nie ma nic wspólnego z Bogiem, jeśli Bóg w ogóle istnieje. Świat po prostu zawsze był, jest odwieczny (materializm, ewolucjonizm). Powstał, rozwinął się ten nasz dzisiejszy świat z jakiejś pierwotnej, odwiecznej materii, z niej też rozwinęło się wszelkie życie na świecie, również życie ludzkie.
Wiara nasza daje również na to odwieczne ludzkie pytanie swoją odpowiedź, prostą, jasną i wyczerpującą: Bóg stworzył świat i wszystko, co się na nim znajduje. A „stworzył“ w nauce Kościoła katolickiego to nie znaczy bynajmniej: zrodził, wydał ze siebie. Wiara nasza jest jak najdalsza od wszelkiego rodzaju panteizmu, emanatyzmu, apoteozowania świata – uznaje całkowitą odrębność świata od Boga. „Stworzył“ nie znaczy też: utworzył z czegokolwiek, choćby to „cokolwiek“ miało być materią najprostszą nawet i najdrobniejszą, ale istniejącą odwiecznie. Wiara nasza nie mówi o Bogu, że świat stworzył w tym sensie, w jakim mówimy o artyście, że „stworzył“ arcydzieło sztuki malarskiej czy rzeźbiarskiej; artysta bowiem stwarza swe dzieło posługując się materią, przetwarzając ją czy przekształcając. Nie istniała wprawdzie, wspaniała jakaś rzeźba, póki jej artysta z kamienia nie wydobył, ale istniał kamień, który w rzeźbę przetworzono. A tymczasem, gdy mówimy o Bogu, że stworzył świat, to rozumiemy: uczynił go najzupełniej z niczego, powołał go z absolutnego niebytu do istnienia. Nie posłużył się przy tym żadną materią i żadnej w świat nie zamienił, bo zresztą żadnej materii przed stworzeniem świata nie było. „Proszę, synu, abyś spojrzał w niebo i na ziemią, i na wszystko, co na nich jest, i zrozumiał, iż to Bóg z niczego (ex nihilo) uczynił” (2 Mch 7, 28), czytamy w Piśmie św.
Wysuwa się czasem przeciw takiemu ujęciu początku świata zarzut, że to jest niemożliwe, bo przecież z niczego nic nie może powstać. Ale rozumiemy, że ta skądinąd najsłuszniejsza zasada: z niczego nic (ex nihilo nihil) – tutaj nie ma zastosowania. Nie twierdzimy przecież, że to nicość wydała ze siebie coś, i to coś wielkiego: świat. Twierdzimy, że to Bóg powołał świat do bytu z niczego, gdyż jest wszechmocny.
Ta prawda, że świat został przez Boga stworzony, jest podstawą naszego światopoglądu, jest prawdą dla nas najistotniejszą. Nic też dziwnego, że ona właśnie stanowi początek spisanego Objawienia Bożego. Pismo św., bowiem rozpoczyna się słowami: „Na początku stworzył Bóg niebo i ziemię” (Rdz 1, 1). A jak gdyby się Pan Bóg obawiał, byśmy o tym nie zapomnieli, kazał natchnionym przez siebie ludziom powtarzać to stwierdzenie wiele razy na kartach obydwóch Testamentów, począwszy od Księgi Rodzaju, która szeroko opisuje dzieło stworzenia, a skończywszy na Apokalipsie św. Jana, która dając wizję Boga w jego wielkiej niedostępnej chwale mówi: „Godzien jesteś, Panie, Boże nasz, otrzymać chwalę i cześć, i moc, boś Ty stworzył wszystkie rzeczy: z woli twojej istniały i stworzone były” (Ap 4, 11).
I Kościół św., widząc jak ludzie błądzą w tej najważniejszej dla siebie sprawie, nie przestawał im wciąż na nowo tej prawdy przypominać. Uczynił to w Symbolu Apostolskim, Nicejskim, Nicejsko-Konstantynopolitańskim, na Soborze Lateraneńskim IV, Florenckim, Watykańskim I, w licznych wypowiedziach Papieży ostatnich czasów. „Bóg na początku czasu stworzył byty duchowe i cielesne: aniołów i świat, a następnie człowieka, który jest zarazem duchowy i cielesny” (Sobór Lateraneński IV, 1215). Liczne te orzeczenia samego Boga w Piśmie św. i nieomylnego Kościoła w jego dokumentach, powinny być dla nas aż nadto wystarczające, by położyć kres wszelkim powątpiewaniom i zbędnym dalszym poszukiwaniom na ten temat.
Wierzymy… a czy nie wiemy? Czy jeślibym nie znał Pisma św. i Kościoła, który mi je daje, nie mógłbym nic wiedzieć o stworzeniu świata i człowieka? Św. Paweł uczy nas czegoś innego: „Utajona wielkość Boga, tzn. odwieczna moc jego i bóstwo, są od stworzenia świata widoczne dla wszystkich, którzy zastanawiają sią nad jego dziełami” (Rz 1, 20). Ale mówi też zaraz, że mimo to ludzie nie oddają często Bogu należnej czci, że „utracają… rozum, że zmieniają majestat nieśmiertelnego Boga na obrazy przedstawiające ludzi śmiertelnych, a nawet ptaki, zwierzęta czworonożne i płazy”. Mówi św. Paweł o poganach i ich bałwochwalstwie. Dziś z bałwochwalstwem się nie spotykamy, za to wielu, by uniknąć uznania Stwórcy, przenosi jego doskonałość na widzialny, materialny świat, mówiąc: materia jest wieczna. Może więc człowiek zamknąć jakby oczy na prawdę, może zagubiwszy prostą, wiodącą do niej drogę, lub nie chcąc jej znaleźć, chodzić od niej z daleka. Ale ona jest.
Pozostaje oczywiście dalsze pytanie: jak Bóg stworzył świat? Pismo św. daje nam i na to pytanie odpowiedź, chociaż bardzo krótką. Opowiadając w Księdze Rodzaju o stworzeniu poszczególnych grup bytów, powtarza kilkakrotnie: „I rzekł Bóg: niech się stanie… I stało się”. – Stworzył więc Bóg ten świat wszechmocnym swoim słowem. Wielcy artyści puszczali szeroko wodze swej wyobraźni, by potężnym tonem lub wymownym obrazem oddać całą wielkość i wspaniałość tego stwórczego słowa Bożego: niech się stanie. Ale my rozumiemy dobrze, że tu nie chodzi o jakieś potężne słowo, o głos Boży; wszak Bóg jest duchem, głosem się nie posługuje. Jego stwórcze słowo, to akt jego woli, to jego rozkaz, jego postanowienie. To jedno postanowienie woli Bożej powołało świat do życia, ten jeden rozkaz Bożej woli jest źródłem całego bogactwa przeróżnych bytów, jakie nas otaczają. Tak nas też o tym uczy Pismo św., gdy mówi w Psalmach: „Niech się boi Pana wszystka ziemia i niech drżą przed nim wszyscy mieszkający na świecie! Albowiem on rzekł i uczynione są, on rozkazał i stworzone” (Ps 32, 8n).
I dopiero gdy zestawimy ze sobą to jedno postanowienie woli Bożej i powstały z niego ten wspaniały świat, którego wielkość i tajemnice ludzkość w naszej epoce z takim nakładem sił i kosztów coraz lepiej poznaje – dopiero wtedy rozumiemy lepiej, co to znaczy: Stworzyciel nieba i ziemi. Dopiero wtedy pojmujemy nieco, jak wielki i wspaniały jest nasz Bóg, nie tylko w wewnętrznym życiu Trójcy Św., ale i w swym dziele stworzenia świata.
Jakiż cel przyświecał Bogu w stworzeniu świata, jakie jest przeznaczenie tego świata i wszystkiego, co na nim żyje? Oczywiście, tylko sam Stwórca może na to pytanie odpowiedzieć. I odpowiedział w Piśmie św.: „Pan wszystko zdziałał dla samego siebie” (Prz 16, 4). „Każdego, który wzywa imienia mego, ku chwale mojej stworzyłem go, ukształtowałem go i uczyniłem go” (Iz 43, 7). „Pan obrał cię dziś… żeby cię uczynił wyższym nad wszystkie narody, które stworzył ku chwale i imieniu i sławie swojej” (Pzt 26, 18n). Więc po to Bóg świat stworzył, by go świat swą wspaniałością wielbił i głosił jego chwałę. Po to zaludnił ten świat istotami rozumnymi, by patrząc na dzieło Boże poznały, uwielbiły i pokochały Stwórcę. I postanowił jednocześnie, że jeśli te stworzenia rozumne wypełnią swe zadanie, będą mogły stać się uczestnikami jego własnej, boskiej szczęśliwości. Miłość więc była jedynym motywem stworzenia świata. Dlatego słusznie wzywa nas Kościół w Mszy tego święta Trójcy Św., byśmy „błogosławili Trójcę Św., bo uczyniła z nami miłosierdzie swoje”.
Rozważajmy często tę prawdę o stworzeniu świata, bo to lekcja bardzo pouczająca. Nauczy nas to właściwego podejścia do stworzeń, wielkiego dla nich szacunku i właściwego ich używania, gdy będziemy pamiętać, że na cokolwiek spojrzymy i czego się dotkniemy, to wszystko jest Boże, bo od Boga pochodzi i nam nie wolno tego nadużywać. Nauczy nas też to właściwej postawy wobec Boga, gdy sobie przypomnimy, żeśmy sami jego stworzeniami, jego dziećmi. Bo on sam się o to upomina: „Jeśli tedy ojcem ja jestem, gdzież jest cześć moja? A jeślim ja Pan, gdzież jest bojaźń przede mną?” (Ma 1, 6).
Na podstawie: Ks. Stanisław Papier, Ks. Andrzej Zuberbier w: Współczesna ambona, nr 2 (46), 1959, s. 262, 265.
Wasz duszpasterz, ks. Edmund