Drodzy Wierni!
W niedzielę tą możemy krótko rozważyć zasady właściwego używania mowy i wartość milczenia. Przybliża się czas Wielkiego postu, czas, w którym trzeba przypomnieć sobie o umartwieniu i walce z korzeniami różnych grzechów. Najbardziej przystępną dla każdego dziedziną umartwienia jest właśnie język.
Król egipski Amasis poprosił raz mędrca Pittakosa, jednego ze sławnych siedmiu największych, żeby mu wskazał dwie rzeczy: najpożyteczniejszą i najszkodliwszą. Jakież było jego zdziwienie, kiedy mędrzec pokazał mu język jako rzecz najpożyteczniejszą a zarazem najszkodliwszą. Tę samą myśl wypowiedział później św. Jakub Apostoł: „Język mały wprawdzie jest członek, ale wielkie rzeczy podnosi. Oto jako mały ogień, który wielki las spala. I język jest ogień, powszechność nieprawości… Języka żaden z ludzi nie może okrócić: złe, niespokojne, pełne jadu śmiertelnego. Przezeń błogosławimy Boga i Ojca, i przezeń przeklinamy ludzi… Z tychże ust wychodzi błogosławieństwo i przekleństwo. Nie ma to tak być, bracia moi” (3, 5-10). Są różne rodzaje gadułów: są gaduły dobroduszne z sercem poczciwym, ale pustą głową, – są gaduły bezmyślne, nieświadomie wyrządzające dużo złego bliźnim, – są wreszcie gaduły kłamliwe i złośliwe. Do żadnego z tych rodzajów nie będzie należał człowiek rozumny, pracujący nad sobą, nad uszlachetnieniem swojego charakteru.
1. „Mowa jest srebrem, milczenie złotem”, mówi przysłowie arabskie. Podobne przysłowia znajdujemy i u innych narodów, które poznały z doświadczenia, że mowa bywa dobrą i potrzebną, jeżeli mamy coś mądrego do powiedzenia, ale jeszcze lepiej jest umieć milczeć. Dlatego też pisze i św. Jakub (1, 19): „Niech wszelki człowiek będzie prędki ku słuchaniu, a leniwy ku mówieniu”. Chce nas przez to nauczyć, żebyśmy chętnie słuchali, co mówią inni, a zwłaszcza co mówią ludzie starsi, znający świat i życie; – a „ku mówieniu” mamy być „leniwi” czyli powolni. Trzeba się zawsze dobrze zastanowić nad tym, co chcemy powiedzieć, czy to będzie rozumne i pożyteczne. Warto też posłuchać, jak Mędrzec St. Testamentu poleca młodzieńcom, żeby ćwiczyli się w milczeniu: „Młodzieńcze, mów zaledwie w rzeczy twojej. Jeśli cię dwakroć zapytają, niech będzie krótka odpowiedź twoja. W wielu rzeczach bądź, jakobyś nie wiedział, a słuchaj milcząc i pytając” (Ekkli. 32, 10–12). O sobie, o swoich sprawach nie mówmy bez słusznego powodu, ale raczej pokażmy, że nam leżą na sercu losy i potrzeby innych, że zajmujemy się z szczerą życzliwością sprawami swoich bliźnich. Nie naśladujmy owych ludzi próżnych, którzy lubią opowiadać najczęściej o sobie, o swoich czynach i dziejach, i przez to narażają się na pośmiewisko. Tym ludziom zdaje się, że każdy powinien zajmować się nimi i tym, co oni robią – chociaż wszystko w ich życiu jest małe, pospolite, niegodne niczyjej uwagi.
2. Dopiero kiedy cię dwakroć zapytają, mówi dalej Mędrzec, daj odpowiedź i to krótką – nie śpiesz się z odpowiedzią i nie mów dużo. „W wielu rzeczach bądź, jakobyś nie wiedział”; nie popisuj się tym, czego się nauczyłeś – za to „słuchaj milcząc i pytając!” Słuchając i roztropnie zapytując o rzeczy, których znajomość może nam się przydać, zgromadzimy sobie bogaty zasób wiedzy, z którego możemy później czerpać i obdarzać innych – kiedy przeciwnie gaduła od razu wyleje wszystko co wie, a potem, ponieważ nie nabywa nowych cennych wiadomości, więc powtarza tylko to samo po kilkadziesiąt razy. Człowiek zaś roztropny słucha chętnie, co mówią inni, co mówią i przeciwnicy, jakimi racjami popierają swe zdania: słucha, co mówią na to, żeby później po dojrzałej rozwadze i zbadaniu sprawy, dać im dobrą odpowiedź – spokojnie, nie drażniąc, nie obrażając, ale przekonywając. Jest to istotne w rozmowach o wierze, o Kościele i o rzeczach duchowych.
Taki człowiek umie też milczeć i wiernie zachować powierzoną mu tajemnicę, okazując, że ma charakter, że można na nim polegać, kiedy przeciwnie gaduła podobny jest do dziecka, które nie zdaje sobie sprawy z tego, co można i trzeba powiedzieć, a co nie nadaje się do rozgłoszenia.
3. Ale tu może niejednemu nasunął się zarzut: gdybyśmy chcieli stosować się do tej nauki, musielibyśmy chyba zaniechać wszelkich rozmów z kolegami, opowiadań zabawnych, dowcipów – a wtedy życie nasze byłoby bardzo nudne! – Nie! Przestrzegając przed nierozważnym wielomówstwem, przed zarozumiałym gadaniem o sobie, przed różnymi grzechami, które popełnia się językiem, nie potępia przez to Pismo św. niewinnych rozmów i żartów! Jest „czas milczenia i czas mówienia”, mówi Mędrzec (Ekl. 3, 7), „czas płakania i czas śmiania” (ib. 4). Kiedy jesteśmy w towarzystwie, kiedy zejdziemy się z kolegami, z przyjaciółmi i chcemy się rozerwać, wytchnąć po pracy, nie jest to czas „milczenia ani płakania”. Wtedy wolno zabawić się wesołą pogadanką, niezłośliwym dowcipem, bylebyśmy tylko nikogo nie obmawiali i w ogóle nie powiedzieli nic takiego, czego człowiek rozumny nie powinien mówić.
4. I wtedy bowiem nie zapominajmy, że język nieposkromiony może wyrządzić ogromne i nie dające się naprawić szkody. Ileż to wypadków można by przytoczyć na dowód, że nieraz jedno słówko złośliwe albo też tylko lekkomyślnie rzucone, jedna obelga stała się powodem do zerwania dawnej przyjaźni, poróżniła całe rodziny, a nawet doprowadziła do rozlewu krwi, do walki morderczej! „Jako mały ogień wielki las spala”, mówi św. Jakub, jak z małej iskierki powstaje pożar niszczący całe lasy, tak język wywołuje nieraz straszliwe nieszczęścia i klęski. Słusznie go nazywa Apostoł „złym, niespokojnym, pełnym jadu śmiertelnego”. Człowiek, panujący nad swoim językiem, potrafi często jednym słówkiem łagodnym, uprzejmym zapobiec kłótniom, procesom i bójkom i pozyskiwać nawet serca nieprzyjaciół, gdy przeciwnie drugi umie tylko jątrzyć mową jadowitą. Jeśli ktoś np. potrącił człowieka nieznajomego przez nieuwagę; jeżeli go grzecznie przeprosi, co jest w takim razie obowiązkiem, nie będzie to miało żadnych następstw szkodliwych; jeżeli zaś tego nie zrobi, usłyszy od potrąconego naganę, może bardzo ostrą, a jeżeli znów na nią da odpowiedź obraźliwą, będzie to nieraz powodem gwałtownej kłótni. Tak językiem możemy sobie zaskarbić wielkie zasługi, jeżeli go używamy na pożytek bliźnich, ale złe używanie języka ściąga ciężką odpowiedzialność: „A powiadam wam”, mówi Zbawiciel, „iż z każdego słowa próżnego, który by wyrzekli ludzie, dadzą liczbę w dzień sądu. Albowiem z słów twoich będziesz usprawiedliwiony i z słów twoich będziesz potępiony!” (Mt 12, 36n).
5. Do słów karygodnych i bardzo szkodliwych należą także kłamstwa. Szczerość i prawdomówność znamionuje charaktery szlachetne a jest potrzebna i dla dobra społecznego: „A przeto, mówi św. Paweł, złożywszy kłamstwo, mówcie każdy prawdę z bliźnim swoim: bo jesteście członkami jeden drugiego” (Ef 4, 25). Wszyscy jesteśmy członkami jednego wielkiego ciała, członkami społeczeństwa ludzkiego, a temu kłamstwo wyrządza szkodę, bo podkopuje wzajemne zaufanie i sprawia, że ludzie muszą się mieć ciągle na baczności, żeby ich kto nie oszukał. Jak smutnie świadczą o dzisiejszej cywilizowanej ludzkości skargi, które tak często słyszymy, że „dziś już nikomu nie można wierzyć!” – Nikomu? – To przesada! I dziś znajdzie się niejeden prawy katolik, o którym można powiedzieć: „To człowiek zasługujący na zupełne zaufanie, polegaj na nim!” Ale nie da się zaprzeczyć, że kłamstwo i oszukaństwo rozpowszechniło się bardzo w calym społeczeństwie. Niektórzy, nawet światli zresztą ludzie sądzą, że w pewnych razach kłamstwo jest dozwolone, a nawet staje się obowiązkiem. Gdyby tak było, nie moglibyśmy nieraz polegać na słowie najlepszych nawet ludzi, wiedząc, że i oni czasem kłamią bez żadnego skrupułu. Ale tak nie jest; wolno nam tylko niekiedy zataić prawdę, posługując się tzw. „zastrzeżeniem myślnym”. Wolno mi np. powiedzieć, kiedy ktoś chce u mnie zaciągnąć pożyczkę, której by prawdopodobnie nie oddał: „Nie mam pieniędzy” – rozumie się na pożyczki. Zresztą nie wolno nigdy odstępować od zasady, że trzeba powiedzieć prawdę, jeżeli ktoś, uprawniony do tego, o nią zapytuje, jeżeli wyjawienie prawdy jest obowiązkiem. Bywa to często połączone z wielkimi przykrościami, a nawet naraża na straty i prześladowania, ale to wszystko nie może być wymówką, która by usprawiedliwiała kłamstwo. Gzy zresztą większych jeszcze przykrości nie ściąga na siebie kłamca? Czy prawda prędzej czy później nie wychodzi na jaw?
6. Niechaj więc zawsze treścią naszych słów będzie prawda i dobro! Niech nigdy z naszych ust nie wyjdzie ani kłamstwo, ani obmowa, ani dowcip złośliwy lub nieprzystojny! Umiejmy milczeć, kiedy jest „czas milczenia”, a mówmy tylko wtedy, gdy przyjdzie „czas mówienia”, gdy tego wymaga dobro nasze i bliźnich. Wystrzegajmy się jak ognia słów, które mogą kogo dotknąć boleśnie lub rozgniewać albo i zgorszyć. Niech nasza mowa zawsze świadczy o dobroci naszego serca, o niewzruszonej prawości charakteru, niech świadczy o tym, że nie ulegamy zmiennym, chwilowym poruszeniom uczuć jak małe dzieci, że nie mówimy raz tak, a drugi raz inaczej, i że na naszym słowie każdy może polegać. A wtedy okażemy, że umiemy dobrze, rozumnie używać nieocenionego daru mowy, i zasłużymy sobie na chwałę u Boga i u ludzi. Amen.
Na podstawie: Ks. A. Pechnik, Kazania i nauki, 1923, s. 423.