Nowy Rok, 1.01.2013

Drodzy Wierni!

Dziś obchodzimy uroczystość Nowego Roku – pierwszy dzień nowego okresu w życiu nie tylko Kościoła, ale i każdego z nas, w życiu narodu i całej ludzkości. Bywają okresy dnia, tygodnia, roku i całych stuleci, całych epoki! A każdy okres wnosi coś nowego do życia. Trudno określać przyszłość – nikt z nas nie jest prorokiem. Łatwiej ocenić przeszłość i czasy obecne, w jakich żyjemy, ostatni rok, ostatnie czasy.

Przeżywamy mianowicie epoką nowego człowieka. – Czym wyróżnia się człowiek nowy, dzisiejszy? Na pomnikach wielkich miast, a czasem miasteczek i wiosek widzimy kamienne rzeźby lub płaskorzeźby na ścianach wielkich gmachów czasów komunistycznych. Przedstawiają one często właśnie tego nowego, nowoczesnego człowieka. Z rozwianą głową, w bluzie robotnika lub w długim roboczym fartuchu, z kilofem, łopatą, młotem w ręku, w dużych głębokich butach. Na obrazach – zadumanego mężczyznę pochylonego nad stosem papierów, rysunków, planów, długich kolumn cyfr. Kobietę przy fabrycznych krosnach, z kielnią na rusztowaniu, przyj maszynie do pisania, przy kierownicy samochodu, tramwaju, na trybunie sejmowej. To nowoczesny człowiek: zajęty, pochłonięty przysparzaniem dóbr, produkcją – współpracownik maszyny i jej kierownik, świadomy twórca – homo artifex.

Starogrecki napis na świątyni delfickiej zachęcał do poznania samego siebie – „gnoti seauton“. Człowiek rzeczywiście usiłował już wtedy i ciągle jeszcze usiłuje rozpoznać samego siebie i określić, kim jest naprawdę. Platon nazwał człowieka „dwunożną, niepierzoną istotą żyjącą“. Arystoteles zwierzęciem społecznym, „zoon politikon“ – ale także przyznaje, że ludzka „natura i istota są boskie“. Cycero – zwierzęciem przewidującym, roztropnym, zdolnym do namysłu. Św. Augustyn – zwierzęciem rozumnym, śmiertelnym, „animal rationale, mortale”. To Augustynowe „zwierzę rozumne“ pragnie jednak poznać siebie i Boga, Boga i swą duszę. Jakże inne wymogi stawia człowiekowi bezbożny Nietzsche: „Poznaj samego siebie – oto cala wiedza ludzka“. Według niego człowiek ma poznać samego siebie, a nie jak według św. Augustyna – siebie i Boga. Dla B. Franklina człowiek jest „zwierzęciem, które umie przygotować sobie narzędzia“. Bergson, francuski filozof, nazywa człowieka „homo faber“ – rzemieślnikiem. Istotę ludzką w nowożytnych czasach określa się jako człowiek ekonomiczny, „homo oeconomicus” (J. S. Mill). Jaki to kontrast z św. Pawłem, który mówi o człowieku Bożym – „homo Dei” (1 Tm 6, 11)!

Czy nowy człowiek, ten homo faber, homo oeconomicus, robotnik, pracujący inteligent – może być równocześnie człowiekiem Bożym, homo Dei? Czy będąc człowiekiem Bożym, może być człowiekiem gospodarczym, twórczym? Nie tylko może nim być, lecz jest nim w rzeczywistości. Ale nadto jest czymś więcej. Jest on wyobrażeniem, obrazem i podobieństwem Bożym, dzieckiem Bożym, dzieckiem Boga Ojca i bratem Chrystusa. I to jest najważniejsze!

Człowiek ewangeliczny jest rybakiem, oraczem, siewcą, robotnikiem w winnicy, celnikiem, płatnikiem podatku, kupcem, budowniczym. A więc człowiek ewangeliczny to także człowiek twórca, homo faber, zanurzony w materii tego świata, przetwarzający tę materię na użytek człowieka, doskonalący życie, przeobrażający świat, wykorzystujący naturalne zasoby ziemi. Człowiekowi ewangelicznemu nie wolno stać z założonymi rękami, oddawać się nieużytecznemu próżnowaniu: „Czemu to stoicie próżnując dzień cały?” (Mt 20, 6), pyta ich gospodarz.

Człowiek Chrystusowy, ewangeliczny, Boży musi pracować, czynić sobie ziemię poddaną, gdyż tak życzył sobie Bóg już w S. Testamencie, którego Chrystus nie zniósł, jeno udoskonalił, potwierdził i uzupełnił. Człowiek z wyraźnej woli Boga, Chrystusa, z nakazu Ewangelii, ma urabiać ziemię, kształcąc ją, ma tworzyć, rozbudowywać. Ale nie tylko to! „Bo cóż za pożytek człowiekowi, choćby cały świat pozyskał, a na duszy swojej szkodę poniósł?” (Mt 16, 26). Gdyby przekształcił cały świat, przeobraził, udoskonalił, a sam pozostał w tyle – niewiele by miał pociechy z tego świata. Człowiek Chrystusowy ma przekształcać i siebie, własne wnętrze, swoje serce, doskonalić duszę, sumienie, umysł, wolę – ma się uświęcać. „Bądźcie wy tedy doskonali, jako i Ojciec wasz niebieski doskonały jest” (Mt 5, 48). Dlaczego na taką miarę ma się doskonalić człowiek? Dlaczego sam Bóg ma być normą doskonałości człowieka – wielkość Boga miarą wielkości człowieka? Człowiek bowiem jest wyobrażeniem i podobieństwem Bożym, obrazem Boga (Rdz 1, 26). Jest wyobrażeniem Boga pod względem darów natury, rozumu, wolnej woli. Ma te dary doskonalić, rozwijać, jak ewangeliczny sługa talenty. Musi kształcić swój umysł, swą wolę. Umysł rozwijać poznawaniem prawdy o Bogu, o świecie, zdobywaniem nauki, wiedzy prawdziwej, bezstronnej. Ma rozwijać w sobie wolę ćwiczeniem się w dobrym, w cnotach, w dobrych uczynkach aby był dobry moralnie, gdyż Bóg jest dobry(Mt 19, 17). Podobieństwo, obraz musi być możliwie najwierniejszy osobie, którą przedstawia, którą wyobraża. Dlatego człowiek w pojęciu Chrystusa ma się doskonalić na miarę Boga: jest bowiem Bożym obrazem i podobieństwem. Będąc więc dobrym rzemieślnikiem, robotnikiem, gospodarzem, rolnikiem, urzędnikiem – ma być najpierw dobrym człowiekiem. Dobrym przede wszystkim ową naturalną dobrocią, właściwą normalnemu człowiekowi, ale też dobrym w sensie nadprzyrodzonym.

Człowiek jest obrazem Boga i jego podobieństwem nie tylko w porządku natury, w porządku przyrodzonym. Człowiek może posiadać w sobie również podobieństwo Boże wyższego rodzaju. Nabywa je przez posiadanie w sobie Bożej cząstki, Bożego życia nadprzyrodzonego przez łaskę Bożą. Gdy posiada w sobie to życie łaski, życie Boże – jest człowiekiem Bożym, Chrystusowym, ewangelicznym – posiada w sobie pełne Boże wyobrażenie i podobieństwo.

W oczach Chrystusa człowiek należy do ziemi i do nieba, posiada niebieskie i ziemskie obywatelstwo. Do ziemi przynależy przez swe ciało, które jest z gliny, z ziemi i w glinę się obróci. Do nieba dzięki swej duszy, w której może się rozwinąć z woli i ustanowienia Bożego życie wyższe, nadprzyrodzone. A że człowiek to najściślejsze zjednoczenie duszy z ciałem, tworzące jedną ludzką naturę, przynależną do jednej ludzkiej osoby, dlatego człowiek przynależy równocześnie cały do nieba i cały do ziemi, choć pod różnymi względami. Do ziemi przynależy jako pielgrzym w drodze do niebieskiej ojczyzny, gdyż tu nie mamy stałego mieszkania. Do nieba przynależy, gdy ma w sobie cząstkę Bożą, łaskę, życie, nadprzyrodzone – wtedy staje się dzieckiem Bożym, dziedzicem Bożych dóbr, członkiem Królestwa Bożego, żywą komórką Mistycznego Ciała, którego Głową Chrystus.

Człowiek jest nosicielem życia przyrodzonego i nadprzyrodzonego przez łaskę Bożą, nosicielem Boga, Chrystusa – jest chrystonoscą, Christophorus – żywą Monstrancją, złotym tabernakulum przechowującym w sobie Boga-człowieka, prawdziwą świątynią Bożą, świątynią Ducha Świętego, jak mówi św. Paweł (1 Kor 6, 19). Jeśli tylko człowiek pobudzony poruszeniem łaski zapłonie uczuciem miłości do Boga, zamieszka w nim cała Trójca Św. (J 14, 23). A więc glina, muł ziemi czy wspaniała świątynia?! Kimże jest człowiek? Może być jednym i drugim. Będąc gliną może się stać wybranym naczyniem – przybytkiem Bożym, świątynią.

Jakżeż wspaniałe mniemanie Chrystusa o człowieku! Człowiek synem światłości, dzieckiem Boga, świątynią, dziedzicem w Królestwie Bożym! Nic dziwnego, że więcej wart niż lilie polne, kwiaty ogrodów, niż wyhodowane drzewa, więcej, niż cały widzialny, materialny świat. Człowiek mało co mniejszy od aniołów (Ps 8, 6). Co można dać w zamian za duszę dzięki której jest się człowiekiem(Mt 16, 26)? Wielki jest więc człowiek w oczach Chrystusa, mimo że niższa część jego człowieczeństwa, ciało – rozsypuje się w proch.

W Nowym Roku stańmy się więc takim nowym człowiekiem, nowym w sensie głębokim, a nie powierzchownym, nowym duchowo, a nie nowoczesnym – odnowionym w Chrystusie, człowiekiem Bożym. Stańmy się homo Dei, podobieństwem Boga przez łaskę. Amen.

 

Na podstawie: Ks. Józef Solecki, w: Współczesna ambona, nr 4 (40), 1957, s. 526.