Boże Narodzenie (w nocy), 25.12.2012

„Opowiadam wam wesele wielkie, iż wam dziś narodził się Zbawiciel” (Łk 2, 10n).

Drodzy Wierni!

Istniał we Francji dawniej zwyczaj skazywania przestępców za popełnione zbrodnie na karę tzw. galer. Straszne katusze przechodzili owi skazańcy; jedni pięć, inni 10 lat, a jeszcze inni i całe życie, zależnie od winy. Cóż za rozdzierająca scena przedstawiała się oczom widza, gdy cała czereda skazańców wracała próżnymi łodziami od statku w stronę brzegu morskiego. Zwiesiwszy głowę na piersi, machinalnie tylko poruszali wiosłami tak, że nawet największe wstrząśnienie dokoła nie potrafiłoby nich obudzić ich z tej czarnej, jak noc, zadumy. A gdy wsiadali do łodzi goście – to z jakimż natężeniem i uwagą, jak lekko poruszali wiosłami, aby czasem pluskiem wody nie zakłócić spokoju i nie utracić ani jednego słówka z rozmowy podróżników. I czegóż się chcieli dowiedzieć? cóż za próżna ciekawość podniecała ich słuch? Słuchali czy czasem nie narodził się syn monarszy i czy z tej racji nie wyszedł jaki manifest lub amnestia dla skazańców. Biedni ludzie! iluż z nich trafiło tu może nawet nie z własnej winy: zły przykład, otoczenie, wychowanie i skrajna nędza przykuła do łodzi kaźni i poniżenia. I wyobraźmy sobie, że nagle słyszą od swoich dozorców: „Jesteście wolni!“ Cóż za radość i wesele zapanowałoby w ich gronie! Zapewne niejeden pod wrażeniem chwili chciałby potargać żelazne kajdany, aby rychlej uwolnić się z jarzma hańby i wstydu.

Podobne uczucie radości i wesela wstrząsnęło światem przed 20 wiekami, na obwieszczenie: „Opowiadam wam wesele wielkie, iż wam dziś narodził się Zbawiciel” – ,,Pokój ludziom dobrej woli“. Cóż za zbawienny manifest, co za cudowne narodziny monarchy, wybrańcy i zbawcy ludzkości, która podobna owym galernikom przykuta dziwacznym i przesądnym pogaństwem do łodzi wyzysku, niewoli i nędzy pływała po morzu grzechu i nieprawości, oczekując jutrzenki lepszego jutra. Ludzkość ta miała przez wiele tysięcy lat na ustach błagalną pieśń: „Spuśćcie nam, nieba, z rosą, a chmury z dżdżem Sprawiedliwego, niech się rozewrze ziemia i wyda nam Zbawcę“.

I otworzyły się niebiosa, zesłały Króla Pokoju, który zszedł w pośród galerników świata w postaci ubogiego rzemieślnika, nie tylko dobrowolnie dał się przybić do krzyża, lecz pozwolił przebić ręce, nogi i serce, aby tym większe pozyskać zaufanie znękanych wygnańców Ewy, aby skutecznie zerwać kajdany wiecznej niewoli grzechu i wprowadzić ludzkość w uroczą krainę szczęścia i pokoju.

Świat przed Chrystusem nie zna litości, współczucia ani miłosierdzia, jego hasłem jest: ,,Używaj świata rozkoszy, gardź ubogimi i nieszczęśliwymi, siła przed prawem!”. Świat ówczesny zezwierzęciał i zdziczał. Wśród takiego pomieszania pojęć Monarcha ze stajenki głosi naukę zupełnie nową, dotąd światu nieznaną: „Błogosławieni ubodzy, błogosławieni czystego serca, błogosławieni płaczący i prześladowani“ (Mt 5, 1–12), a więc rzeczywiście opowiada nam wielkie wesele! Głosi pokój ludziom dobrej woli! Od tej pamiętnej chwili, w której przy mdłym światełku w stajence zakwiliło Boże Dziecię, zmienia się porządek rzeczy; pierwsi idą w tyle, a ostatni zostali pierwszymi. Dwadzieścia wieków już minęło od czasu jak zaświtała betlejemska gwiazda Chrystusowego Pokoju, tyle łask i dobrodziejstw spłynęło na ludzkość całą, tak wzniosłą i piękną naukę usłyszał świat z ust samego Zbawcy, tyle wzruszających cudów oglądał na własne oczy, tyle pociągających przykładów dał Zbawca, a jednak jakżeż często i po dziś dzień szczęk kajdan galerniczych zagłusza spokój i szczęście codzienne. Jakaż okropna masa zbrodni, nieszczęść, nienawiści wzajemnej i wyzysku na każdym kroku! Może nie jednemu przechodzą przez głowę bluźniercze myśli jak owym niecnym faryzeuszom stojącym pod krzyżem Zbawiciela: „Zstąp z krzyża, a uwierzymy Tobie“.

,,Zstąp, wynijdź ze stajenki i pokaż swą moc i potęgę!“ Czyż Twoja nauka, o Chryste, niema dziś żadnego znaczenia? Patrz, co się dzieje, zajrzyj do domów ludzi biednych. Czyż tłumny głos cierpiących mężczyzn, kobiet i niewinnych dziatek nie pobudzi Cię do litości jak niegdyś nad tłumem słuchaczy Słowa Bożego: „Żal mi tego ludu: bo oto już trzy dni trwają przy mnie, a nie mają co by jedli“ (Mk 8). Chrystus nie zmienił się, Chrystus ten sam był, jest i będzie. Tylko społeczeństwa całe dziś nie chcą nie tylko trzech dni, ale nawet jednej chwili trwać przy Nim. Świadomie i z całą perfidią wielu odwraca się od Niego, bo powiadają, że im stajenka nic nowego nie daje, nawet nie brak i takich co zieją nienawiścią do Chrystusa i jego boskich prawd.

Dokoła żłóbka Chrystusowego tworzą się dwa obozy: jeden grupuje ludzi zamożnych, dumnych a pewnych siebie, drugi zaś ma w swoich szeregach pokornych, nieszczęśliwych i maluczkich. Dla obydwu Zbawiciel daje godną boskiej mądrości naukę: „Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igły niż bogaczowi wnijść do królestwa niebieskiego“ (Mt 19, 24) – mówi pierwszym. „Pójdźcie do mnie wszyscy, którzy pracujecie i obciążeni jesteście, – ja was ochłodzę“ (Mt 11, 28) – ogłasza drugim. Tamci mimo majątków są biedakami, bo brakuje w ich duszach Boga, mimo wolności dźwigają galernicze kajdany niewoli przywiązania do bogactw, ci zaś czy w szczęściu, czy w niedoli nucą dziękczynną pieśń króla Pokoju.

Dzisiaj stosunki są tego rodzaju, że ludzie zrzeszają się, tworzą organizacje i związki, należą do partii, aby łatwiej mogli walczyć o swoje prawa, aby polepszyć sobie byt. Chrystus w żłóbku zawiązał nową partię: to jest partia zaparcia i poświęcenia się dla innych, na jej sztandarze widnieje napis: ,,Uczcie się ode mnie, żem cichy i pokornego serca, a znajdziecie odpoczynek duszom waszym“.

Dlaczegóż jednak żłóbek – ten szczyt ubóstwa, pokory i bezgranicznej dobroci, nie stłumił w nas buntowniczego ducha, który w zmaganiach obowiązku i pracy, wydaje zgrzyt krytyki, a nawet otwartej walki z Bogiem? Bo świat dzisiejszy zna żłóbek ten uroczystościowy: z przedstawień świątecznych, z szopek, jasełek i artystycznych obrazów, ale nie zna nagiej i twardej rzeczywistości żłóbka, nie wnika w jego przecudną boską treść. Aby on koił nasze niedomagania obecnej doby trzeba go pokochać całym sercem. Niestety, i dzisiaj rzeczywistością są słowa św. Jana: „Przyszedł do swego domu, ale swoi go nie przyjęli“ (J 1, 11).

Otwierajmy drzwi swej duszy do nowonarodzonego Dzieciątka, zapisujmy się do Jego stronnictwa. Warunek zaś należenia do tej partii – to wierne spełnianie obowiązków, objętych programem tejże. Warunkiem partii Chrystusowej – wykonywanie woli Jej założyciela, tj. wypełnianie dwojgu przykazań miłości i dziesięciu przykazań dekalogu. Jeżeli zaś Chrystus nawet zechce nasz żłóbek połączyć z bramą cmentarną jednym nieprzerwanym pasmem cierni i kolców, to bądźmy dumni z tego, bo to jest znakiem, że nas boski Mistrz zrobił przodownikami swego obozu i dlatego nie szczędzi nam cierpień i łez. Pójdźmy do stajenki, padnijmy przed żłóbkiem i prośmy usilnie Chrystusa, żebyśmy Jego sztandaru nigdy nie zdradzili. Świadomość wiernego spełniania Chrystusowego wezwania, zawartego w jego przykazaniach osłodzi nie jedne cierpienie i otrze liczne łzy z oczu, a radością swą dorówna tej, którą głosił anioł: „Opowiadam wam wesele wielkie, iż wam dziś się narodził Zbawiciel“. Amen.

 

Na podstawie: Ks. J. Danilewicz, w: Nowa bibljoteka kaznodziejska, t. XXX, 1925, s. 50.