Drodzy Wierni!
„Maria najlepszą cząstkę obrała, która od niej odjęta nie będzie” (Łk 10, 42) – te słowa powiedział Zbawiciel o Marii, siostrze Marty i Łazarza, lecz możemy je zastosować również do Maryi, Matki Jezusa. Jeśli Matka Boska już w swoim ziemskim życiu przez wierne wypełnienie woli Bożej obrała najlepszą cząstkę, to dziś, w uroczystość Wniebowzięcia, widzimy Ją wstępującą do nieba, gdzie na wieki będzie połączona z tą cząstką, którą tak bardzo ukochała za swego życia – z Jezusem. Ma ona złączyć się z Jezusem, swym Zbawicielem i Najdroższym Synem, ma w najściślejszej harmonii złączyć się z Bogiem, by zażywać wiecznego szczęścia.
Trzy myśli jakoby same ze siebie nasuwają się do rozważania przy dzisiejszej uroczystości: Błogosławione przejście Maryi do lepszego życia, pełna chwała Jej duszy i ciała, a wreszcie triumfalne Jej przyjęcie przez niebo.
I. Najpierw błogosławione zaśnięcie Matki Boskiej. Wprawdzie nie posiadamy żadnego autentycznego opisu śmierci Matki Boskiej, ale za wzorem pobożnych czcicieli Bogarodzicy, wyobraźmy sobie ową rozmowę, jaką Matka Boska wiodła z aniołami w ostatni wieczór swego ziemskiego pobytu, jak Ona, Królowa Aniołów, tęskni za niebem, gdzie Aniołowie już posiadają przywilej oglądania Jej Syna, rozmawiania z nim. Aniołowie ulatują aż do samego tronu Jezusa, by zanieść tam wieść o tęsknocie jego Matki. Tymczasem, jakieś ciche omdlenie przenika powoli wszystkie członki Maryi, i dusza Najświętszej Dziewicy, odłączywszy się od ciała, wznosi się do nieba, jakoby na obłoku świętych westchnień. Co za spokój w obliczu śmierci! Śmierć dla Maryi nie była karą za grzechy, nie była związana z cierpieniem i agonią, to było raczej spokojne zaśnięcie w Panu. Jej dusza odłączyła się od ciała nie z konieczności, lecz, można powiedzieć, z radosnej tęsknoty za niebem. Ile chrześcijan zażywa właśnie w tej tak strasznej chwili śmierci, niewymownej pociechy, że nawet wołają, pełni zdziwienia, iż oni nie wyobrażali sobie, jak słodko jest umierać w Panu. Dzieje się to tak oczywiście tylko dla dusz pobożnych, już w tym życiu połączonych z Bogiem. Nasza śmierć może być podobne do śmierci Najśw. Maryi Panny tylko wtedy, jeśli tę chwilę śmierci będzie poprzedziło już życie pełne miłości Boga i bliźniego, życie nadprzyrodzone, życie w łasce uświęcającej, życie w Bogu.
II. Przypatrzmy się teraz duszy Maryi, wznoszącej się do nieba. Czy może być piękniejsza dusza? Co za pełność łaski, jakie cnoty! Jej świętość nieprześcigniona, Jej czystość jaśniejsza od promieni słońca. Żadna dusza nie spieszyła się tak do Boga, po tym życiu, jak dusza Matki Bożej, żadna nie była tak ściśle złączona z Bogiem, żadna tyle nie wzdychała za Bogiem. Niemożliwością, by jeszcze odciągać Jej wejście do chwały. Bóg sam staje się przyczyną jej radości chwały. A nawet błogosławi Pana za wszystkie przykrości, jakie Maryja spotkała w ziemskim życiu. U Niej w najwyższym stopniu sprawdziły się słowa Pisma Św., że „dla miłujących Boga, wszystko dopomaga ku dobremu” (Rz 8, 28).
Kiedy nastąpi kres naszego życia ziemskiego? W najlepszym razie tylko kilka lat dzieli nas od niego. Czy nasza dusza wtedy będzie tak błogosławiona? Łaska Boża zaprasza, zachęca i zmusza nas wprost do tego szczęścia, bylebyśmy tylko chcieli. Trzeba od tej chwili chcieć wypełniać wolę Bożą, cierpliwie znosić krzyże dnia dzisiejszego, trzeba oczyścić swą intencję i wzmocnić wolę w pokonywaniu przeszkód.
Właśnie przeciwnie od tych, których ciało obciąża duszę, – dusza Najśw. Dziewicy uduchowiła ciało. Szczęście połowiczne nie mogło stać się udziałem Tej, która jest Najświętsza ze stworzeń, która ofiarowała substancję swego ciała dla najszczytniejszej tajemnicy wcielenia Syna Bożego. Oblubienica Słowa musiała być tam gdzie samo Słowo. Królowa wszystkich rzeczy winna też triumfować nad śmiercią. Stąd ziemia nie mogła zachować tego anielskiego ciała. Dlatego dusza łączy się z ciałem chwalebnym, i Maryja cała, z duszą i ciałem, wstępuje do nieba.
Nasze ciało podąży za duszą dopiero w chwili powszechnego zmartwychwstania na końcu świata. Lecz już teraz musimy zauważyć, że poddanie się namiętnościom wydaje nasze ciało nie tylko na łup zgnilizny po śmierci, ale również potępi go na wieczną karę. Przeciwnie, zbliżanie się z Bogiem w Komunii Św., przyłączone z współpracą z łaską Bożą, jest pierwiastkiem życia i nieśmiertelności dla ciała. Rzucajmy chętnie w nas samych nasienia życia wiecznego, kochajmy czystość i umiarkowanie ciała, godnie przyjmujemy do niego Komunię świętą.
III. Na reszcie, przyjęcie Maryi w niebie. Cóż to za wielkie przyjęcie przygotowało niebo dla Matki Najświętszej? Ojciec niebieski wprowadza swe ukochane dziecko w posiadanie wspaniałego dziedzictwa. „Wstań, spiesz się, przyjaciółko moja, gołębico moja, piękna moja, a przyjdź” (Cant. 2, 10). Marja słyszy też głos swego Syna. Jezus odezwie się do niej w słowa, których do nikogo nie może powiedzieć z większą słusznością: „Łaknąłem, a daliście mi jeść, pragnąłem, a napoiliście mnie, byłem gościem, a przyjęliście mnie, nagim, a przyodzialiście mnie, byłem we więzieniu, a przyszliście do mnie” (Mt 15, 35-36). Ale Maryja nie będzie mogła, zdziwiona, zapytać się jak inni wybrani: ,,Panie, kiedyśmy Cię widzieli łaknącym, pragnącym, a daliśmy Ci jeść i pić?” Jakie słodkie wspomnienia ogarną tedy Jej duszę, wspomnienia z Betlejem, z Nazaretu. Teraz Syn Boży śpieszy się, by podnieść ku sobie Tę, do której On zstąpił z nieba, by dzielić się chwałą z Tą, która pokazała Mu swą pokorę; by dać nieśmiertelne życie Tej, która dała Jemu życie śmiertelne. Duch Święty również cieszy się z przyjęcia Maryi w niebie i dalej chętnie mieszka w świątyni jej duszy. Aniołowie i Święci Pańscy niezmiernie się cieszą z chwały Maryi. Trudno wyobrazić sobie wspaniałość tej uroczystości w niebie. Możemy podziwiać szczerość ich uciechy, harmonijność ich radości.
Bóg i Święci Pańscy, aniołowie pragną przygotować i nam podobne przyjęcie w niebie. Jak szczytne jest i nasze powołanie do nieba. Ono już dzisiaj w naszych sercach zdolne jest wywołać tę radość, do której nawoływał tak często św. Paweł: „Weselcie się zawsze w Panu, powtórnie mówię, weselcie się” (Fil 4, 4). Usuwajmy z naszej duszy wszelką zazdrość, a stańmy się wszędzie i zawsze czynnikiem zgody i miłości. Radujmy się z aniołami, z wybranymi z powodu przyjęcia Maryi do nieba. Chwalmy Boga za tę chwałę, jaką zgotował naszej ukochanej Matce i Opiekunce. Zbliżajmy się do tej Królowej Nieba i ziemi, złóżmy Jej nasze hołdy, prosząc Ją o jakie małe miejsce blisko Niej, by kiedyś z Nią doznać wiecznego pokoju. Amen.
Ks. E. N.
Na podstawie: Nowa bibljoteka kaznodziejska, t. XXXIII, 1927, s. 76.