Drodzy Wierni!
W poprzednich numerach Biuletynu pisaliśmy o uczestnictwie w pierwszej części Mszy św., zwanej Mszą katechumenów. Trwała ona do odmawiania Wyznania wiary (Credo) włącznie. Już katechumeni, t. j. przygotowujący się do Chrztu św. opuścili świątynię, pozostali w niej wyłącznie ochrzczeni, by przystąpić do świętego misterium, do złożenia właściwej Ofiary Mszy św. Kapłan pozdrowiwszy lud słowami „Dominus vobiscum”, ponownie wzywa do modlitwy – im bardziej zbliża się chwila konsekracji, tym żarliwsza staje się modlitwa.
Kapłan odmawia t. zw. Ofertorium. Krótka to modlitwa, wyjęta zazwyczaj z psalmów. Dawniej była ona o wiele dłuższa, a odmawiano ją przy składaniu ofiar, które lud wierny przynosił do ołtarza. Część tych złożonych ofiar (chleba i wina) przeznaczono do konsekracji, resztę zaś dla duchowieństwa, sług kościelnych i ubogich. Chleb i wino składa kapłan podczas ofiarowania Bogu w ofierze, naśladując Pana Jezusa, który w przeddzień swej męki, wziął chleb i kielich z winem w swe ręce, by je przemienić w swe Ciało Przenajśw. i ofiarować samego siebie pod postaciami chleba i wina Ojcu Niebieskiemu. Podobnie czyni kapłan. Podczas ofiarowania przygotowuje chleb i wino; nie są to właściwe dary ofiarne, użyczą one raczej tylko swych postaci, a więc kształtu i przestrzenności, by pod tymi postaciami ukryć ofiarę właściwą, którą jest Jezus Chrystus – Ofiara nieskończenie miła i cenna w oczach Boga Ojca, ofiara Syna jego Jedynego.
Były czasy, – w okresie krwawych prześladowań religijnych – kiedy kapłanom zabrakło naczyń świętych, a nawet opłatków i wina, tych koniecznych przedmiotów do odprawienia Mszy św. Poświęcenie i bohaterska odwaga chrześcijan i natenczas umiała znaleźć sposoby, żeby umożliwić swoim kapłanom składania Bogu najmilszej ofiary. Ks. Biskup Bolesław Słoskan (1893-1981), były administrator apostolski Mińska i Mohylowa, który po kilkuletnim wygnaniu wrócił z niewoli bolszewickiej do kraju ojczystego, opowiadał, jakie to niesłychane trudności musiał przezwyciężać, chcąc odprawić Mszę św. „Nie było naczyń świętych – tak mówi ks. Biskup – kielich zastąpił zwykły szklany kieliszek, wino i opłatki przemycali dobrzy ludzie. Po męczarniach w obozach ciężkiej pracy znalazłem wreszcie przytułek u pewnej bardzo ubogiej rodziny na wyspach Sołowieckich, leżących na Morzu Lodowałem. Rodzina była liczna, a zajmowała tylko jedną niewielką izdebkę. Przy pomocy gazet sporządziłem sobie rodzaj parawanu, odgradzając nim swój kącik od reszty mieszkania. A kiedy wszyscy byli pogrążeni w głębokim śnie, wstawałem i o północy odprawiałem Mszę św.” („Homo Dei”, r. 1933, s. 78).
Przyjrzyjmy się obecnie dokładniej modlitwom i ceremoniom samego ofiarowania.
Kapłan nasamprzód bierze patenę, na której położona jest hostia, podnosi ją nieco w górę i odmawia następującą modlitwę: „Przyjmij święty Ojcze”. – Bogu Ojcu składamy ofiarę, jako Stwórcy i Panu naszemu, na znak naszego poddaństwa i naszej najgłębszej czci. Kapłan mówi: „Składamy ofiarę niepokalaną” – choć na patenie w tej chwili leży jeszcze tylko opłatek, kapłan jednak, wypowiadając te słowa, wybiega myślą do chwili konsekracji, kiedy w jego rękach spocznie prawdziwe, rzeczywiste Ciało Przenajświętsze, niepokalana Ofiara Baranka Bożego. Tę ofiarę składa za własne grzechy, ale i za wszystkich uczestników św. Ofiary i za wszystkich wiernych chrześcijan żywych i umarłych.
Skoro raz woda Chrztu św. oczyściła duszę ludzką, czyniąc z niej świątynię Ducha Św., członkiem Kościoła św., chrześcijanin, złączony z Kościołem węzłem św. wiary, korzysta z obfitych łask, które spływają z tego cudnego źródła, jakim jest Msza św. Ofiaruje kapłan swą ofiarę, by posłużyła przede wszystkim ku żywotowi wiecznemu. Po ofiarowaniu chleba, kapłan nalewa wino do kielicha, dodając odrobinę wody, po czym podnosi go w górę i ofiaruje Bogu. Schyla się potem i w pokorze prosi Ducha Św., by zstąpił i pobłogosławił te ofiary, przygotowane Bogu.
Po tej modlitwie udaje się celebrans na stronę lekcji i umywa ręce, odmawiając Psalm „Lavabo” tzn. „Umyję ręce moje między niewinnymi i otoczę ołtarz twój, Panie!” Dawniej lud ofiary przynosił do ołtarza, a kapłan je sam przyjmował, przy czym się zdarzało, że zbrukał sobie ręce. Potrzeba umycia rąk z tego względu była konieczna. Obrzęd ten jednak po zatem posiada i znaczenie duchowe: ponownie przypomina kapłanowi, aby zbliżał się do świętej ofiary czystym sercem.
Wracając do środka ołtarza celebrans w pokornej prośbie zwraca się do Trójcy Św., by raczyła za orędownictwem Najśw. Maryi Panny, wszystkich Świętych, a mianowicie tych, których relikwie są złożone w ołtarzu, przyjąć ofiarę na pamiątkę męki, zmartwychwstania i wniebowstąpienia P. Jezusa. Swą prośbę kapłan pragnie jakby oprzeć o modlitwy ludu pobożnego i dlatego zwraca się do niego: „Orate, fratres” tzn. „Módlcie się bracia, aby moja i wasza ofiara była przyjemna u Boga, Ojca Niebieskiego”.
Odmówiwszy t. zw. Sekretę – modlitwę odczytaną po cichu, intonuje wzgl. mówi: „Per omnia saecula saeculorum” tzn. przez wszystkie wieki wieków. Tymi słowami rozpoczyna kapłan przepiękny hymn dziękczynny ku czci Stwórcy: Prefację czyli wstęp już bezpośredni do drugiej, najważniejszej części Mszy św.: przeistoczenia. „Sursum corda”, „Wznieście serca” ku swemu Bogu, oderwijcie na chwilę wasze myśli od marności ziemskich rzeczy, a wznieście je ku wyżynom spraw niebieskich. Złączcie wasze głosy z głosami anielskimi, wyśpiewując radosne codzienne „Sanctus” Cherubinów i Serafinów: „Święty, Święty, Święty Pan, Bóg Zastępów. Pełne są niebiosa i ziemia chwały twojej. Hosanna na wysokościach!” Oto ogólne ramy prefacji, zamykające w sobie bogatą treść, odmienną i zależną od uroczystości roku kościelnego.
Przeczytamy jedną z prefacji, np. prefację przeznaczoną na święto Zmartwychwstania Pańskiego, jedną z najpiękniejszych Mszału rzymskiego. Zważmy, jaka głębia myśli, wyrażana w krótkich jędrnych słowach liturgicznej modlitwy Kościoła: „On (Chrystus) bowiem prawdziwym jest Barankiem, który zgładził grzechy świata, który umierając, śmierć naszą zwalczył, a zmartwychwstając, życie nam przywrócił”. I jeszcze jeden urywek z prefacji na uroczystość Najśw. Serca Jezusowego: „(Boże), który chciałeś, …żeby jego otwarte Serce, ten przybytek Boskiej hojności, wylało na nas potoki zmiłowania i łaski, …i stało się dla pobożnych bezpieczną przystanią a dla pokutujących miejscem ucieczki i zbawienia”.
Po odmówieniu Sanctus, ministrant trzykrotnym uderzeniem dzwonków ludowi wiernemu oznajmia zbliżanie się radosnej chwili podniesienia. Kapłan wznosi ręce swe ku Ukrzyżowanemu, po czym skłania się głęboko, z czcią całuje ołtarz, na którym spoczywa ofiara, złożona na relikwiach Męczenników Kościoła św. i rozpoczyna t. zw. Kanon Mszy św. (Słowo „Kanon” oznacza stałą regułę, modlitwy Kościoła podczas kanonu są bowiem niezmienne.) Zanim jego kapłańskie usta wypowiedzą te piękne słowa modlitwy, uświęcone starą tradycją, sięgającą okresu apostolskiego, jego wzrok pada na obraz, umieszczony przed modlitwami kanonu.
W naszych mszałach zazwyczaj na tym miejscu umieszcza się obraz Chrystusa Pana na krzyżu. Krzyż, który stanął na Kalwarii, ten krzyż dziwnie wyrazistymi konturami staje w tej chwili przed obliczem kapłana – drugiego Chrystusa (alter Christus). Patrzy na Jezusa, a ta postać, skatowana, skrwawiona i poniżona jakby wołała: „Tak Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby wszelki, kto wierzy weń, nie zginął, ale miał żywot wieczny” (J 3, 16). Krzyż Jezusowy jeszcze raz przypomina mu, że za chwilę w sposób mistyczny ponowi się tu na ołtarzu ofiara Kalwarii. Za chwilę ponownie w sposób bezkrwawy Chrystus ofiaruje swe rany Ojcu Niebieskiemu, i tak będzie je ofiarować aż do końca świata – dla zbawienia świata i uwielbienia swego Ojca w niebiesiech.
Czym tabernakulum na ołtarzu, tym jest konsekracja chleba i wina podczas Mszy św. Czym uroczystość Zmartwychwstania Pańskiego wśród roku kościelnego, tym wśród modlitw i obrzędów Mszy św. chwila najważniejsza: konsekracja.
Przepiękny jest rok kościelny z swoimi świętami. Jak harmonijnie Kościół św. przygotowuje nas poprzez Adwent, okres Bożego Narodzenia, Wielki Post na centralną uroczystość roku kościelnego, na Zmartwychwstanie Pańskie. Podobnie przez modlitwy przygotowawcze, począwszy od pokornego wyznania naszych win: „Confiteor Deo omnipotenti”, poprzez Gloria, Ewangelię i całą pierwszą część Mszy św., przez Ofiarowanie doprowadza nas liturgia do Najświętszego: do konsekracji.
O co kapłan się modli podczas drugiej części Mszy św.? Nasamprzód poleca Panu Bogu sprawy Kościoła św., „abyś go darzył pokojem, strzegł, połączył i zjednoczyła jako też nim rządził na całym okręgu ziemi.” Dalej modli się za Ojca św., Głowę Kościoła, swego arcypasterza (biskupa ordynariusza) oraz wszystkich jego pracowników kapłanów. Potem czyni „Memento” (wspomnienie) za żyjących: „Wspomnij, Panie, na sługi służebnice swoje…” Podczas memento i my przedstawmy Panu Bogu najpilniejsze nasze potrzeby i prośby – jest to najstosowniejszy moment w Mszy św. do włączenia własnych modlitw za naszych żyjących rodziców, dzieci, krewnych, za nawrócenie niewierzących i grzeszników itd.
Po krótkich dalszych modlitwach kapłan zbliża się do Najświętszego. W imieniu Chrystusa Pana ma złożyć ofiarę bezkrwawą, która jest powtórzeniem ofiary krwawej złożonej na drzewie krzyża przez naszego Zbawiciela. Posłuchajmy słów konsekracyjnych, wyjęte one są z 3 Ewangelii i z Listu św. Pawła, prócz tego niektóre szczegóły zostały dodane z prastarej tradycji.
„Qui pridie quam pateretur…”, „Który w przeddzień Męki wziął chleb w swe święte i czcigodne ręce, a wzniósłszy w niebo oczy, do Ciebie Boga, Ojca swego wszechmogącego, dzięki ci czyniąc, pobłogosławił, połamał i dał uczniom swoim, mówiąc: bierzcie i jedzcie z tego wszyscy: To jest bowiem ciało moje.” To pierwsza część konsekracji: chleba. Rozważmy po kolei te święte słowa:
– „Który w przeddzień Męki.” W wielki czwartek, kiedy złość ludzka czyhała na śmierć swego Zbawiciela, kiedy przygotowała się do zbrodni Bogobójstwa – on przygotowuje się do „zemsty”, daje siebie aż do końca świata w Sakramencie Miłości!
– „Wziął chleb w swe święte i czcigodne ręce.” Bierze chleb w swe ręce czci najgodniejsze, które czyniły tylko dobrze, nikomu nie wyrządziły żadnej krzywdy, w swe ręce, które za kilka godzin będą przebite tępymi gwoździami.
– „A podniósłszy w niebo oczy do ciebie Boga, Ojca wszechmogącego, dzięki tobie czyniąc…” Kiedy Zbawiciel na puszczy 5 chlebami cudownie nakarmił tysiączne rzesze, i wówczas wzniósł swe oczy ku Bogu Ojcu, czyniąc jemu dzięki. O ile z większą wdzięcznością dziękował w chwili pierwszej konsekracji w Wielki Czwartek, kiedy ustanowił Najśw. Sakrament, dając ludzkości chleb, który zstąpił z nieba: swe najczystsze Ciało na pokarm już nie tysiącznych rzesz, ale milionom aż do skończenia świata. Dziękuje Pan Jezus z głębi serca za to największe dobrodziejstwo, które Bóg Ojciec wyświadcza swoim stworzeniom za jego pośrednictwem.
– „Pobłogosławił, połamał i dał uczniom swoim.” To pierwsza Komunia św. uczniów Chrystusowych. Z jaką radością podawał Zbawiciel ten chleb anielski – z jaką czcią przyjmowali Apostołowie swego Mistrza pod postacią chleba.
– „Bierzcie i jedzcie z tego wszyscy.” Wszystkich, którzy chcą mieć udział z Jezusem, zaprasza na swoją ucztę. Nie czyni wyjątków; tak jak dla wszystkich przeleje swą Najdroższą Krew w Wielki Piątek, tak pragnie, by wszyscy byli dopuszczeni do tej cudownej uczty eucharystycznej.
– „To jest bowiem ciało moje.” O wielkie słowa! Podobnie jak słowem „fiat” t. j. niech się stanie, Bóg z nicestwa stworzył świat, w chwili konsekracyjnej słowami: „To jest ciało moje”, Zbawiciel przemienia chleb w swoje najświętsze Ciało. Pozostają wprawdzie postacie i kształty, smak i woń, istota zaś chleba wszechmocą Bożą przemienia się w ciało Syna Bożego.
To wielka i cudowna chwila świętego przemienienia, podczas której Pan Zastępów na słowa swego sługi opuszcza wyżyny niebiańskie i zstępuje na ziemskie niziny! Bóg staje się posłusznym słowom kapłańskim: gdziekolwiek kapłani odprawiają Mszę św., czy w nędznej lepiance kaplicy misyjnej czy w bogatych katedrach prymasowskich, czy na ołtarzu złocistym czy na zwykłym drewnianym stole, wszędzie na ołtarz z nieba zstępuje Bóg. Syn Boży ponawia swoją ofiarę, którą złożył dla nas na Górze kalwaryjskiej.
Po oddaniu czci Jezusowi w Najśw. Hostii, kapłan bierze w swe ręce kielich, by wino mocą Bożą przemienić w krew Baranka Bożego, powtarzając słowa Pana Jezusa wyrzeczone w Wieczerniku: „Bierzcie i pijcie z niego wszyscy: Ten jest bowiem kielich Krwi mojej, nowego i wiecznego przymierza, tajemnica wiary: który za was i za wielu zostanie wylany na odpuszczenie grzechów. To ilekroć czynić będzie, czyńcie na moją pamiątkę.”
Przymierze Starego Testamentu było oparte o krew zwierząt, przymierze N. Testamentu opiera się na krwi Baranka Bożego, który przyszedł zgładzić grzechy świata, którego krew „przelana zostanie za was i za wielu na odpuszczenie grzechów”.
Jak należycie uczcimy Najśw. Ofiarę Baranka Bożego, która dokonała się przed naszymi oczyma? Jeżeli widok węża miedzianego, wystawionego przez Mojżesza na puszczy, był tak zbawienny (Lb 21, 4), o ileż zbawienniejszym musi być pobożne i wiarą natchnione spoglądanie na Hostię św. Z czcią i wiarą powitajmy naszego Pana. Św. Pius X, ten wielki miłośnik i czciciel Eucharystii, udzielił osobnego odpustu (7 lat i 7 kwadragen) tym, którzy podczas podniesienia z żywą wiarą spoglądają na Hostię św., wymawiając te słowa św. Tomasza Apostoła: „Pan mój i Bóg mój” (J 20, 28). Dla wiernych to kapłan na podniesienie podnosi Hostię św., by ukazać im Zbawiciela, zstępującego pod postacią chleba na ołtarz, a więc powinni oni powitać go z radością, spojrzeć na Hostię, a potem w pokorze schylić głowę.
Z jaką skwapliwością tłumy szukały Zbawiciela za życia! Czytamy w Ewangelii św. (Łk 19, 1-10), że Zacheusz wszedł na drzewo, by lepiej ujrzeć Pana Jezusa. Zbawiciel wynagradza tę gorliwość Zacheusza, wstępując do jego domu. Niech i dla nas moment podniesienia będzie taką chwilą tęsknego oczekiwania na naszego Zbawiciela, z pewnością Bóg wynagrodzi i naszą wiarę. W prywatnym objawieniu rzekł Pan Jezus do św. Gertrudy: „Choćby kto nie wiem jak obciążony był grzechami, może jednak liczyć na ich odpuszczenie, jeśli ofiaruje memu Boskiemu Ojcu moją mękę i śmierć”.
O. Cozel TJ opowiada, że pewnego razu został zawezwany do konającego, który z szczególną skruchą jeszcze zdołał się wyspowiadać z swoich grzechów. Zdziwiony i zbudowany jego dobrym przygotowaniem na śmierć, zapytał: „Powiedz mi, czymś ty sobie zasłużyłeś na tak wielką łaskę?” A on na to odpowiedział: „Ojcze, może tym jednym, że nigdy nie zaniedbałem Mszy św., a podczas Podniesienia zawsze bardzo gorąco błagałem, by mi Pan Jezus przez swą Krew Przenajświętszą, za mnie wylaną, raczył dać łaskę nawrócenia i szczęśliwej śmierci”. Kiedy kapłan podnosi kielich Najdroższej Krwi, prośmy o to samo, o przebaczenie win i szczęśliwą godzinę śmierci i szczęśliwą wieczność. „To ilekroć czynić będziecie, czyńcie na moją pamiątkę” – tymi słowami kończy kapłan konsekrację, tymi słowami Pan Jezus dał nam dwa wielkie dary: kapłanom władzę przemieniania chleba i wina w Ciało i Krew Pańską – wiernym swoją obecność w Najśw. Sakramencie na pamiątkę aż do skończenia świata.
Podziękujmy serdecznie za te cudowne dary, za Sakrament Miłości. Uwielbiajmy naszego Arcykapłana za tę ofiarę nowego przymierza słowami pieśni kościelnej:
O padnij na kolana – ludu czcią przejęty
Uwielbiaj swego Pana! Święty, święty, święty.
Zabrzmijcie z nami nieba – Bóg nasz niepojęty
W postaci przyszedł chleba – Święty, święty, święty.
Na podstawie: Ks. J. K. w: Nowa bibljoteka kaznodziejska, t. XLIX 1935, s. 126.
Wasz duszpasterz, ks. Edmund