Żaden zakon nie spotykał się w dziejach chrześcijaństwa z taką niechęcią, a nawet nienawiścią, co Towarzystwo Jezusowe, czyli jezuici. Ich ojcem założycielem był św. Ignacy Loyola (1491-1556) – Bask, rycerz, mistyk, asceta, a nade wszystko pielgrzym, który zaszczepił swym uczniom niezwykłą gorliwość apostolską połączoną ze sprytem i przemyślnością w dążeniu do osiągania celu. W 1540 roku papież Paweł III bullą Regimini Militantis Ecclesiae zatwierdził powstanie nowego zakonu. Jezuici, którzy w chwili śmierci Loyoli liczyli tysiąc zakonników, odegrali wiodącą rolę w potrydeńckiej kontrofensywie Kościoła, zwanej niekiedy katolicką reformacją. Misjonarze jezuiccy docierali do Japonii, Indii, Etiopii, Ameryki Łacińskiej, zakładali szkoły powszechne i średnie w krajach katolickich, jak Hiszpania, Polska czy Włochy, nawracali na katolicyzm rejony zdominowane przez protestantyzm, zdobywali wpływy na dworach królewskich oraz wśród prostych ludzi. Dewiza zakonu brzmiała: Ad maiorem Dei gloriam (Dla większej chwały Bożej).
W wieku oświecenia, w przeddzień wybuchu rewolucji francuskiej, coraz silniejsze wpływy zaczęli zdobywać ludzie i środowiska, dla których zakon bezgranicznie oddany Bogu i Kościołowi, stanowił poważną przeszkodę. Władcy świeccy, pragnący ograniczyć znaczenie Kościoła, znaleźli sprzymierzeńca wśród ludzi programowo wrogich Kościołowi. Splot wielu okoliczności sprawił, że jezuici coraz częściej stawali się personae non gratae: w 1759 roku zostali wygnani z Portugalii, w 1767 z Hiszpanii, a w 1773 roku papież Klemens XIV został zmuszony do wydania brewe o kasacie zakonu. W szczątkowej postaci jezuici przetrwali jedynie w Rosji. Dopiero w 1814 roku Pius VII podjął decyzję o restytucji zakonu. Na jego apel odpowiedziało 700 eksjezuitów, głównie z Rosji. Odrodzone Towarzystwo nadal wchodziło w konflikty z liberalnymi katolikami i często ponosiło konsekwencje swej działalności w postaci ponownego wygnania z Portugalii i Hiszpanii, a także z Meksyku, Niemiec czy Austrii.
Bez wątpienia największym i budzącym największy podziw dziełem jezuitów były zakładane w Ameryce Łacińskiej osady indiańskie, zwane reducciones (redukcje). Najsławniejsze i największe były redukcje paragwajskie, zwane Republiką Jezuicką, a przez samych jezuitów określane mianem „Boskiego tworu”. Jednakże podobną działalność zakonnicy Towarzystwa Jezusowego prowadzili na rozległym obszarze rozciągającym się od dzisiejszego Ekwadoru, poprzez Boliwię, Paragwaj, Brazylię, aż do Argentyny i Urugwaju. Pierwsze redukcje powstały w 1609 roku (San Ignacio Guazu), najznaczniejsze z nich wybudowano wzdłuż rzeki Parana (dzisiejsza Argentyna i Paragwaj). W szczytowym okresie rozkwitu, na początku XVIII wieku, w co najmniej kilkudziesięciu redukcjach mieszkało – według rozmaitych szacunków – od 100 do 300 tysięcy Indian. Osady cieszyły się praktyczną niezależnością, podlegając jedynie królowi hiszpańskiemu. To, czym były, wyjaśnia, dlaczego do dziś niewiele o nich wiemy. Jako wyjątkowy w dziejach eksperyment ustrojowy naruszyły zbyt wiele ustalonych norm i nie mogły zyskać akceptacji ani obrońców starego porządku, ani rozmaitych rewolucjonistów. Przykład reducciones dowodzi, że zakonnicy Towarzystwa Jezusowego, przekraczający utarte szlaki w dążeniu do „większej chwały Bożej”, zwyczajnie nie pasowali do ówczesnego świata. Trwający przez blisko 160 lat eksperyment, zakończył się z chwilą likwidacji osad przez Portugalczyków oraz wygnania jezuitów na mocy decyzji króla hiszpańskiego z 1767 roku.
Redukcje powstawały z dala od głównych szlaków historii, geograficznie znajdowały się na peryferiach świata, a ich mieszkańcami byli skromni zakonnicy oraz ich podopieczni, „dzicy” Indianie. Nie znalazł się żaden wybitny dziejopis, który opisałby je i przybliżył światu. Dopiero w XX wieku, dzięki filmowi Rolanda Joffe „Misja” (1986) z Robertem De Niro jako odtwórcą roli głównej, przeciętny mieszkaniec Europy mógł dowiedzieć się o jezuickich osadach istniejących niegdyś w selwie, czyli dżungli amerykańskiej. Zastosowany w nich ustrój niekiedy błędnie określa się mianem komunizmu, ze względu na wspólny podział wytworzonych dóbr oraz praktyczną równość ekonomiczną. Redukcje miały jednak z komunizmem tyle wspólnego, co klasztory katolickie. Jednak w społecznym odczuciu to, co łączyło redukcje z programem głoszonym przez komunistów, mogło mieć decydujące znaczenie. Przeciwnicy komunizmu woleli więc skazać redukcje na zapomnienie. Sami komuniści również nie powoływali się na dziedzictwo jezuickie. Wszak zakonnicy Towarzystwa Jezusowego stworzyli w Paragwaju prawdziwe państwo Boże, a więc coś, co stało w całkowitej sprzeczności z komunistycznym ideałem państwa bez Boga.
Na czym polegała niezwykłość redukcji? Otóż Indianie, uwolnieni z poddaństwa narzuconego przez hiszpańskich kolonizatorów, zorganizowali życie wspólnotowe, harmonijnie łączące aspekty ekonomiczne, kulturalne i religijne. Pod wieloma względami jezuici wyprzedzili o setki lat epokę, w której działali. W Republice Jezuickiej całkowicie zlikwidowano analfabetyzm, wprowadzono system opieki społecznej, uszanowano miejscowe tradycje i język guarani, ograniczono czas pracy do 6 godzin (dla porównania w Europie przekraczał on 12 godzin). Wprost niewiarygodne, że w peryferyjnych lasach tropikalnych zorganizowano wysokowydajne rolnictwo, zaspokajające lepiej niż w dzisiejszych czasach potrzeby mieszkańców. Rozwinęło się przetwórstwo drewna, a wytwarzane zeń wyroby: meble, łodzie, instrumenty muzyczne cieszyły się sławą na całym kontynencie. Na rzece Parana wodowano statki większe, niż te, do których budowania były zdolne ówczesne stocznie… brytyjskie! Dzięki sprzyjającej polityce kulturalnej, Indianie Guarani rozwijali umiejętności grania na instrumentach, komponowania, śpiewu. Rozwinęły się takie dziedziny jak tkactwo, snycerstwo, garncarstwo, ludwisarstwo, przemysł cukrowniczy, cegielnie, piekarnie, szwalnie, a nawet warsztaty zegarmistrzowskie, jubilerskie i drukarnie, w których wydawano książki w języku guarani.
O poziomie ówczesnej cywilizacji świadczą zachowane do dziś liczne ruiny redukcji z pozostałościami solidnie zbudowanych i bogato zdobionych budynków. Najważniejsze z nich, jak San Ignacio Mini (Argentyna) i Jesus de Tavarangue (Paragwaj) zostały wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Większość z nich znajduje się wzdłuż granicy paragwajsko-argentyńskiej, w Brazylii oraz w Boliwii. Przetrwały dzięki temu, że wznoszono je na uboczu. Miały chronić mieszkańców przed zepsutym światem cywilizacji „białego człowieka”. I chroniły. Redukcje niejednokrotnie odpierały ataki „paulistów”, kolonizatorów z Sao Paulo, organizujących polowania na niewolników. Dopiero w latach 50. XVIII wieku większość redukcji uległa przemocy ze strony wojsk portugalskich, które zlikwidowały ich niezależność. Zdrada, czyli wygnanie jezuitów decyzją króla hiszpańskiego, ostatecznie przypieczętowała upadek Republiki Jezuickiej, choć niektóre redukcje przetrwały nawet do lat 20. XIX wieku.
Eksperyment jezuicki w Ameryce Południowej został brutalnie i nieodwracalnie zniszczony. Ale nie wszystko uległo zatracie. Historycy podkreślają, że dzięki jezuitom Indianie Guarani nie tylko zdołali przetrwać, ale ich język w Paragwaju zachował status drugiego oficjalnego języka. Gdy w 1984 roku do dawnej redukcji jezuickiej w San Ignacio de Moxos (dystrykt Beni w Boliwii), po 217 latach nieobecności powrócili zakonnicy z Towarzystwa Jezusowego, okazało się, że po dawnych czasach świetności pozostała nie tylko jedyna zachowana w tych okolicach świątynia, ale również wiele śladów w pamięci zbiorowej, w postaci – na przykład – obchodzonego przez Indian od 300 lat festynu ku czci św. Ignacego.
Wojciech Turek, Dzieła Boże, 2006, s. 162.