Drodzy Wierni!
W żywocie św. Małgorzaty Marii Alacoque, słynnej apostołki Najśw. Serca, czytamy, że Pan Jezus ukazał jej swoje Najśw. Serce: ogniste, przebite, otoczone cierniem, a nad nim krzyż. Ponad trzysta lat przeszło od tego czasu – i wszędzie kształt Najśw. Serca Pana Jezusa widzimy tak przedstawiony na obrazach i figurach, po domach, po kościołach i na ołtarzach. A skoro tak Kościół św. każe czynić, więc widocznie chce nam dać wzór i przykład, wedle którego trzeba kształcić i usposabiać i nasze serce, jak niegdyś powiedziano Mojżeszowi: „Patrz i czyn na kształt, który ciebie jest ukazanym na górze” (Wj 25, 10). Słuszna więc i pożyteczna będzie zastanowić się nad znaczeniem tego wzoru i kształtu Serca Najśw. i przykładać je jako pieczęć do swego serca (Pp 8, 6).
Pan Jezus mówi o sobie, że przyszedł puszczać ogień na ziemię i pragnie, aby ten ogień był zapalony, żeby rozgorzał szeroko i daleko po całym świecie. Ma zaś na myśli ogień, o którym mówi św. Augustyn, że to jest miłość, wciąż gorejąca i nigdy nie gasnąca, którą w naszych sercach zapala Duch św. i tą miłością pozwala nam zwyciężać wszelkie przeciwności, abyśmy mogli dojść do wiecznego pokoju. Jakież serce – dodaje św. Augustyn – jaki język zdoła i potrafi wysłowić za to dzięki? (De civ. Dei, V, 31).
O tę miłość prosimy też, wzywając Ducha św. w słynnym hymnie „Veni Creator” przed wszystkimi ważniejszymi czynnościami, aby przybył, napełnił serca swoich wiernych i rozpalił w nich ogień swojej miłości, albowiem bez tego świętego zapału miłości nasze serce jest podobne do skrzepniętej i zmarzłej ziemi, która nie jest zdolna nic zrodzić, nic wydać. Słońce wiosenne promieniami ożywia martwą glebę, wywołuje piękne kwiaty, wonne zioła, a za jego działaniem siewy ozime wyrastają w zboże, więc Kościół modli się o słońce dla naszych dusz, mówiąc: „Emitte Spiritum tuum et creabuntur, Ześlij Ducha Twojego, a będą stworzone, i odnowisz postać ziemi”.
Ogniskiem tego płomienia Ducha św. jest Najśw. Serce Jezusowe. Taka jest myśl Kościoła św. w przedstawieniu gorejącego Najśw. Serca, żebyśmy je mieli na oczach bez osłony, jawne i wyraźne. W tym bowiem różni się Nowy Testament od Starego, że zasłona tajemnic rozdarła się w chwili skonania Zbawiciela na krzyżu, kiedy Jego Najśw. Serce przebite włócznią św. Longina, dla nas stanęło otworem i został uczyniony przystęp do niego naszym sercem. W Starym Testamencie, jak tłumaczy św. Paweł: „Mojżesz kładł zasłonę na oblicze swoje, aby synowie Izraelowi nie patrzyli na oblicze jego”, dlatego „aż do dzisiejszego dnia, gdy Mojżesza czytają, zasłona leży na sercu ich”; natomiast inaczej ma się rzecz z wiernymi chrześcijanami, bo „my wszyscy odkrytym obliczem na chwałę Pańską patrząc w zwierciadle, bywamy przemienieni w to wyobrażenie, z jasności w jasność, jako od Ducha Pańskiego” (2 Kor 3, 13.15.18).
Duch Pański naprawdę przemienia nasze serca, odnawia, przeistacza i rozpala „z jasności w jasność”, z zapału w zapał, ale nie czyni tego wśród zgiełku i hałasu świata. Wielki wicher gasi ogień, natomiast lekki powiew sprzyja mu i coraz bardziej rozpala płomień. Dlatego zapał miłości Jezusowej wzmaga się na samotnym, cichym i ustronnym rozmyślaniu, bo wtedy dopiero przemawia Jezus do naszego serca. Dlatego mówi do swojej oblubienicy, ludzkiej duszy: „Zawiodę ją na puszczę i będę mówił do jej serca” (Oz 2, 14). Tłumaczy to bardzo pięknie św. Hieronim na przykładzie: Apostołowie Piotr, Jan i Jakub widzieli chwałę przemienionego Pana dlatego, że weszli za Nim na górę Tabor, lecz tłum ludzi, który nie chce wspinać się na wyżyny, nie może też iść za Jezusem do wzniosłej chwały, więc musi go Pan uczyć na wybrzeżu morza i karmić na puszczy (Homil. lib. II, comm. in cap. 14 Matth.). Tak samo objaśnia to św. Ambroży: Pan przemawia do szukających Go nie do opieszałych, nie wśród zgiełku miejskiego, nie wśród codziennych trosk i zajęć, lecz na puszczy. Bo kto nie lęka się trudów, tego przyjmuje Chrystus i mówi do jego serca. A jeśli jego serce jest zranione cielesną namiętnością, udziela mu chętnie swojego lekarstwa i leczy jego rany (Homil. lib. VI in cap. 9 Lucae).
Ogień miłości Jezusowej wypala rany, zadane naszemu sercu przez grzeszne namiętności, bo ogień Jego miłości nie niszczy i nie trawi, tylko rozpala serca do życia wiecznego. A jako żelazo w ogniu się hartuje, a złoto się czyści, tak i nasze serce w tym ogniu miłości Ducha Św. nabiera hartu i odpornej siły przeciwko pokusom, nabiera coraz większego blasku i jasności: „Ku oświeceniu wiadomości jasności Bożej, w obliczu Jezusa Chrystusa” – jak mówi Apostoł (2 Kor 4, 6).
W Starym Testamencie przemówił Bóg do Mojżesza w ogniu; ogień prowadził lud przez puszczę i niewygasłym płomieniem palił się wciąż na ołtarzu ofiarnym, na którym spalił pierwszą ofiarę. Ten święty ogień był przepowiednią i figurą ognia miłości, którym goreje Najśw. Serce Zbawiciela. Płomień miłości spalił bowiem naszą najświętszą Ofiarę na ołtarzu krzyża dla naszego zbawienia, i ona wciąż goreje nieustającą miłością w tajemnicy ołtarza. Jednakże nie chce się ograniczać na jeden ołtarz, lecz pragnie, aby ogień miłości był zapalony we wszystkich sercach. Po to bowiem przyszedł Pan Jezus, żeby spuszczać ten ogień na całą ziemię, szerzyć go po całym świecie.
Jest bowiem jeszcze inny ogień, który rozpala szatan, zgubny i przepalający serca ogień. On go szerzył po wszystkie wieki, a niestety sami na to patrzymy, jak wielki pożar namiętności rozpuścił teraz za naszych dni. Straszliwa pożoga sięga coraz głębiej, do najniższych warstw społecznych, poczyna nawet przepalać serca małych dzieci. Wygasł ów święty ogień na ołtarzu w świątyni jerozolimskiej, wygasła w sercach ludu wybranego miłość Boga – i lud musiał się rozproszyć po świecie. Tak i dzisiaj, wygasza ogień miłości Boga, zamiast tego rozpala się pożar uczuć, emocji i namiętności, i Kościół rozprasza się, rozsypuje i pogrąża się w kryzysy. Dla tego chce Jezus i dzisiaj, jak tego chciał w czasach św. Małgorzaty Marii, żeby w sercach naszych znowu rozpalił się ogień miłości, bo to on tłumi płomienie namiętności, gasi ogień wiecznej zguby. Z naszych serc ma się tworzyć ochronna zagroda, żywy płot, który będzie nadzieją, że Najśw. Serce Jezusowe zmiłuje się nad narodem, jeśli się znajdzie dostateczna liczba takich, którzy ochronią go przed pomstą Bożą. Wiemy, że ogień kary Boskiej spalił całe miasta, dlatego że w nich nie znalazła się dostateczna liczba sprawiedliwych; przeto nasz własny interes, nasza własna sprawa, nasz własny rachunek wyciąga po nas, żebyśmy rozpalali ten ogień, który puszcza Pan Jezus, bo ten ogień miłości Jezusowej gasi i tłumi ogień pomsty Bożej i wiecznej kary, która czeka grzesznych.
Najśw. Serce Jezusa, żywe nabożeństwo do niej i jej naśladowanie uratowało Kościół w XVIII wieku, w tym wieku zimnego racjonalizmu i jansenizmu, to nabożeństwo jest naszą nadzieją i dzisiaj, w czasach modernizmu i powszechnego zamieszania w Kościele. W związku z tym Przełożony generalny Bractwa bp. B. Fellay ostatnio zachęcał w dniu dzisiejszym, 15 czerwca, we wszystkich kościołach Bractwa, uroczyście odnowić intronizację Najśw. Serca Pana Jezusa. Zrobimy to podczas Nabożeństwa czerwcowego po tej Mszy św. Amen.
Ks. E. N.
Na podstawie: Ks. Wł. Chotkowski, Kazania Eucharystyczne, 1922, s. 73.