Św. Józef Rzemieślnik, 1.05.2012

Drodzy Wierni!

Z okazji dzisiejszej uroczystości św. Józefa Rzemieślnika przypomnijmy sobie, jak tego życzy Kościół, który to święto wprowadził, sens i wartość pracy. Chrześcijaństwo szanuje pracę. Niemałego zaszczytu dostąpił św. Józef przez to, że Bóg oddal mu pod opiekę Dziecię Jezus. Wybierając ubogiego rzemieślnika, robotnika fizycznego na opiekuna Syna Bożego, podniósł Bóg godność nie tylko jego osoby, ale także olbrzymich rzesz ludzi prostych, które w trudzie codziennej pracy zarabiają swój chleb i wytwarzają środki, potrzebne do utrzymania ludzkiego życia.

Praca posiada ogromne znaczenie w życiu indywidualnym i społecznym. Ona jest siłą, która wytwarza bogactwa materialne i duchowe, ona jest także treścią życia człowieka na ziemi. Wszystkie miasta, wsie, wszystkie zadziwiające wynalazki, instytucje i w ogóle wszelkie objawy kultury i cywilizacji są owocem wysiłków ducha i mięśni człowieka. Dla oceny wartości pracy, trzeba mieć o niej właściwe pojęcie. W oczach starożytnych pogan praca fizyczna była w powszechnej pogardzie; przynosiła ujmę szanującemu się obywatelowi, dlatego pozostawiono ją zwierzętom i niewolnikom. W świetle chrystianizmu – każda praca jest obowiązkiem i zaszczytną służbą Bożą. „Człowiek rodzi się na pracę, jak ptak na latanie”, powiada Pismo Św. (Job 5, 7). A zatem praca stanowi główną treść życia ludzkiego na ziemi. Ten obowiązek włożył Bóg na barki człowieka już na progu dziejów ludzkości, gdy nasi prarodzice otrzymali w raju polecenie, aby ziemię czynili sobie podległą (Rodz 1, 28). Jeszcze przed grzechem Adama czytamy o nim w księdze Rodzaju: „Pan Bóg wziął zatem człowieka i umieścił go w ogrodzie Eden, aby uprawiał go i doglądał” (Rdz 2, 15). Po grzechu zaś pierworodnym dołączył się do pracy trud i przykrość: „ W pocie czoła będziesz pożywał chleba” (Rdz 3, 19).

Chrystus Pan spędził większą część swego ziemskiego życia przy warsztacie ciesielskim, pod kierunkiem św. Józefa, a przez to podkreślił wartość pracy fizycznej, która w ówczesnym świecie była w powszechnej pogardzie. Za przykładem Chrystusa chrześcijanie pierwszych wieków wysoko cenili wartość pracy ręcznej. Św. Paweł zarabiał na swoje życie rzemiosłem, wytwarzaniem namiotów. Św. Augustyn tak pisze na ten temat o klasztorach wschodnich: „Nikt tam nie posiada nic własnego, wszelako nikt nie jest nikomu ciężarem. Zakonnicy oddają się pracy, która zapewnia im wyżywienie, a jednak nie odwraca ich myśli od Boga. Nawet nauka nie przeszkadza im w pracy ręcznej. Przędą wełnę, robią szaty dla siebie i dla tych braci, którzy im przygotowują pokarm”. A zatem zakony były nie tylko przybytkami modlitwy, lecz były także warsztatami pracy.

I w Polsce wkrótce po przyjęciu chrześcijaństwa pojawiły się osady klasztorne. Królowie, książęta, biskupi sprowadzali cystersów, benedyktynów, którzy uczyli Polaków sadownictwa, ogrodnictwa, rzemiosła, racjonalnej gospodarki. Te klasztory były nie tylko oazami życia religijnego, lecz ośrodkami kultury katolickiej. Dzięki zakonom w epoce średniowiecza, pod ręką ludzi, którzy wyrzekali się świata, odradzało się rolnictwo i wzrastał dobrobyt. Rozwój miast i życia społecznego w średniowieczu, jako też rozkwit kultury europejskiej, zawdzięczamy mrówczej pracy Kościoła.

Praca jest również służbą Bożą. Dawniejsi chrześcijanie stawiali pracę co do ważności tuż obok modlitwy, bo byli przekonani, że jest ona zaszczytną służbą Bożą i najlepszym środkiem umartwienia i pokuty. Bo przecież Bóg stworzył całą przyrodę i włożył w nią siły fizyczne, chemiczne, elektryczne i pierwiastki życiowe, lecz dalszy proces przetwarzania przyrody pozostawił człowiekowi. Siłą rozumu i rąk przetwarza człowiek świat materialny, upiększa go, zaprzęga siły przyrody do współpracy na swój użytek. A więc człowiek współpracuje z Bogiem. Popatrzmy na falujące łany pszenicy – skąd wzięło się zboże? Bóg je stworzył. On daje mu wzrost oraz sprzyjające warunki atmosferyczne – oto działanie Stwórcy. Rolnik zaś musi ziemię obrobić, zorać, zasiać, skosić – oto działanie człowieka. I tak jest ze wszystkimi wytworami ludzkimi. Każde działanie człowieka nosi na sobie znamię jego pracy, ale wykazuje ślady twórczości Boga.

Oczywiście, po grzechu pierworodnym praca jest nie tylko przyjemna i kreatywna, ale również ciężka i mozolna. Lecz nawet taka praca może być źródłem głębszego zadowolenia. Na przykład, trzech kamieniarzy obrabia głazy przy budowie kościoła. Zajęcie wszystkich jest jednakowo ciężkie, lecz wyraz ich twarzy niejednakowy. U jednego znużony, u drugiego skupiony, u trzeciego natchniony. Postawiono każdemu z nich pytanie: co czynisz? Choć wszyscy wykonują tę samą pracę, odpowiedź ich nie jest jednakowa. Pierwszy z nich odpowiada: „pracuję na chleb” – drugi: „obrabiam kamień” – trzeci: „buduję kościół”. Teraz rozumiemy wyraz ich twarzy. Dla pierwszego praca jest nieznośnym ciężarem, koniecznym złem, dla drugiego obowiązkiem, dla trzeciego radością. Bo istotnie praca może być radością, albo gniotącym ciężarem. Zależy to od ducha, w jakim się ją wykonuje. Praca łączy się z trudem i przykrością. Gdybyśmy ten moment przykrości potrafili usunąć, gdyby pracy towarzyszyło zawsze uczucie przyjemności, wtedy przemieniłaby się ona w zabawę. Gdy odbywamy wycieczkę w góry, to wspinanie się na szczyt, choć połączone z trudem i zmęczeniem, daje nam przyjemność. Dlaczego? Bo wybraliśmy się na wycieczkę z własnej ochoty, nie przynaglone żadną koniecznością. Natomiast, gdybyś tę samą drogę musieliśmy wykonać pod przymusem, byłaby ona dla nas uciążliwą pracą. Im silniejszy przymus, tym więcej rośnie uczucie przykrości i niechęci, a czynność staje się mniej lub więcej nieznośną. I na odwrót, im więcej posiada praca cech dobrowolności, tym jest przyjemniejsza i kreatywniejsza.

Chrześcijański robotnik powinien czerpać radość pracy także z religii. Świadomość, że spełnia służbę Bożą, że współdziała z Bogiem w tworzeniu nowych dóbr, powinna go napełniać radością i zachęcać do sumienności. Kto zwiedza strzeliste katedry gotyckie z epoki średniowiecza, zachwyca się mistrzowskim wykonaniem szczegółów ornamentacyjnych. W katedrze św. Szczepana w Wiedniu można oglądać misternej roboty ambonę, nad którą rzeźbiarz pracował przez 30 lat. Najdrobniejsze szczegóły są tam skrupulatnie wykonane, choć są od widza znacznie oddalone i oko patrzącego nie zdoła ich dostrzec. Ale ten artysta nie pracował ani dla próżnej chwały, ani jedynie dla zysku, ale przede wszystkim dla chwały Bożej.

A Święci – spełniali najlichsze posługi z taką gorliwością, jakby to były sprawy pierwszorzędnej wagi. Czy nie mieli racji, skoro uważali każdą pracę za służbę Bożą? W trudzie codziennej pracy zwracajmy nasze oczy na postać św. Józefa. W długiej galerii Świętych, zajmuje św. Józef pierwsze miejsce po Najśw. Pannie. I słusznie, gdyż był On opiekunem św. Rodziny i żywicielem Syna Bożego. A ten zaszczytny, ale i ciężki obowiązek wypełniał przez codzienną pracę rąk. Prośmy więc tego potężnego orędownika o opiekę nad wszystkimi pracującymi, aby jego praca przynosiła obfite owoce dla pożytku ciała i duszy. Amen.

 

Ks. E. N.

 

Na podstawie: Ks. Józef Hetnal w: Współczesna ambona, nr. 2 (46), 1959, s. 356.