„Wstał, nie masz Go tu; – oto miejsce, gdzie Go położono” (Mk 16, 16).
Drodzy Wierni!
Cały wszechświat drżał w swoich posadach, kiedy jego Pan i Stwórca konał na krzyżu; zaćmiło się słońce, żeby ciemności zasłoniły ten straszny widok; ziemia trzęsła się, żeby wszelkie żyjące stworzenia przejęła zgroza; zasłona w świątyni jerozolimskiej rozdarła się od dołu do góry, żeby ludzie poznali, iż Stary Testament już jest rozdarty i zniesiony, bo Najwyższy Kapłan wstąpił do najświętszego przybytku, a za Nim już mogli wstępować wszyscy Jego wierni uczniowie. Umarli wyszli z swoich grobów i pokazali się wielu, bo śmierć już była pokonana, już nie mogła zatrzymać na wieki swych ofiar. Dlatego ten wielki dzień Zmartwychwstania napełnił niewymowną radością i niebo, i ziemię, i otchłań podziemną, gdzie od wieków sprawiedliwi z największą tęsknotą czekali swojego wyzwolenia. Uradowało się i niebo, bo dotychczas zamknięte jego podwoje miały otworzyć się ludziom, i Anioł, postawiony u wrót rajskich z ognistym mieczem, miał opuścić swoje stanowisko, bo za owym łotrem pokutującym, który usłyszał zapewnienie: „Zaprawdę mówię tobie, dziś ze mną będziesz w raju” miały liczne rzesze dostać się do wiecznego szczęścia. Był to więc dzień radości dla całego plemienia Adamowego, które jęczało w niewoli grzechu, każdy mógł zawołać z Psalmistą: „Serce moje i ciało moje uweseliło się w Bogu żywym” (83, 2). I dla nas zmartwychwstanie P. Jezusa jest rękojmią, że my także zmartwychwstaniemy, jak pisze św. Paweł (Rzym 8, 11): „A jeśli Duch Tego, który Jezusa wzbudził z martwych w was mieszka, ożywi i ciała wasze śmiertelne dla Ducha Jego w was mieszkającego”.
1. Juz sam rozum nam mówi, że śmierć cielesna nie może być zarazem śmiercią dla duszy. Dlaczego? Bo najpierw wszystko, co wiemy o tej istocie, która w nas żyje, myśli, wyobraża, czuje, dowodzi nam, że ona jest czymś całkiem różnym od ciała: nasza myśl nie zna granic czasu i przestrzeni; może w jednej chwili przelecieć z jednej półkuli ziemskiej na drugą. Chociaż jesteśmy maleńkim proszkiem wśród bezmiarów wszechświata, możemy myślą objąć cały świat, a nawet do pewnego stopnia poznać nieskończonego Boga. Nasza wyobraźnia wystawia nam rzeczy, które działy się przed wiekami, albo dziać będą, a nawet rzeczy, których nigdy nie było i nie będzie. Nasze pragnienia nie znają granic, bo chcemy być szczęśliwi bez końca i na zawsze. I nasza wola nie jest przymiotem ciała, bo wszakże może ciału sprzeciwić się, umartwiać je, podbijać, a nawet zabić. Nieraz ciało choruje, doznaje najstraszniejszych udręczeń, umiera, a duch przeciwnie rośnie, potężnieje, nabiera coraz większej siły. A więc śmierć rozkłada tylko ciało, nie może zaś rozłożyć duszy, bo to istota nie złożona, jak ciało, z cząstek, a więc śmierć nie może duszy odebrać życia. Ciało jest jej mieszkaniem doczesnym, jej namiotem podlegającym zepsuciu: kiedy dom nasz lub namiot psuje się i wali, musimy go opuścić.
2. Mówią nieraz grzesznicy, albo czasem i ludzie nieźli, ale upadający pod ciężarem smutku, utrapień i prześladowań, że niema na świecie sprawiedliwości, że cnota nie znajduje zbyt często zasłużonej nagrody, a zbrodnia bezkarnie triumfuje i szydzi sobie ze wszystkiego co święte, a nawet z samego Boga! „Oto ci grzesznicy, a obfitujący na świecie, otrzymali bogactwa, mówi Psalmista (7, 2, 12–13), i rzekłem: na próżno usprawiedliwiałem serce swe i omywałem między niewinnymi ręce moje!” – Otóż i nasz rozum i sumienie domaga się koniecznie sprawiedliwości, a nie byłoby sprawiedliwości, gdyby dusza nie była nieśmiertelną, gdyby nie było dla niej drugiego życia. Tam wszystko się wyrówna, co nas tutaj razi, tam będą gorzko płakali ci, którzy tutaj śmieją się, zapominając o Bogu. Tam dusza pozna prawdę, do której tęskni, najwyższe i prawdziwe dobro i najdoskonalszą piękność, której wszelka piękność ziemska jest słabym odbiciem.
3. Lecz i dla naszego ciała zabłyśnie kiedyś dzień, w którym zbudzi się ono z grobu do nowego życia! Te wszystkie kości, które dziś próchnieją w mogiłach, niepodobne już do ludzi i po których nie poznasz, czy to są szczątki bogatych panów, czyli wzgardzonych żebraków, wszystkie zrosną się w jednej chwili na nowo i zbiegną się ze wszystkich krańców ziemi na jedno miejsce, żeby każdy odebrał zapłatę swoich uczynków: „i wynijdą, którzy dobrze czynili, na zmartwychwstanie życia, a którzy źle czynili, na zmartwychwstanie sądu” (J 5, 29). Jak się to stanie, nie możemy pojąć, ani sobie wyobrazić, dlatego niedowiarkom zdaje się to niepodobnym do prawdy. Ale wiele innych rzeczy i prawie wszystko, co nas otacza jest tak niepojęte, że zdawałoby się nam niemożliwym, gdybyśmy nie musieli wierzyć własnym oczom. Któżby np. uwierzył, że drobne, suche, sczerniałe ziarnko, zakopane w ziemi, wydobędzie się na wierzch własnymi siłami i rozrośnie się w olbrzymie drzewo? Albo któżby uwierzył, że z brzydkiej poczwarki, niepodobnej do żyjącego stworzenia, wyleci motyl, jaśniejący pięknymi barwami? Dlaczego więc mamy uznawać za rzecz niepodobną do prawdy albo trudniejszą od stworzenia powtórne złożenie rozproszonych cząstek naszego ciała? Czyż Ten, który nas stworzył z niczego, nie zdoła nas wzbudzić do nowego życia? „Żyć będą umarli twoi, pobici moi powstaną”, wolał już prorok Izajasz (26, 19), zanim jeszcze sam P. Jezus swoim zmartwychwstaniem upewnił nas, że i my dźwigniemy się z prochu.
4. „Lecz teraz Chrystus zmartwychwstał, pisze św. Paweł (1 Kor 15, 29), pierwiastek tych, którzy zasnęli, ponieważ przez człowieka śmierć i przez człowieka powstanie umarłych. A jako w Adamie wszyscy umierają, tak i w Chrystusie wszyscy ożywieni będą”. Tak, wszyscy będą ożywieni, ale „nie wszyscy odmienieni będziemy” (ib. 51), bo ciała potępionych będą jakby wstrętnymi trupami! Za to że im dogadzali, że ich nadużywali do grzechu, zamiast ich siły poświęcić służbie Bożej, za to oni i na swoim ciele doznają zasłużonej kary; ciała zaś zbawionych będą już nieskazitelne i tak piękne, że je P. Jezus porównywa ze słońcem (Mt 13, 43): „Sprawiedliwi świecić będą jako słonce” i niepodległe już żadnemu cierpieniu za to, że służyły duszy do wykonywania dobrych uczynków.
5. „A tak, bracia moi mili, bądźcie stateczni a nieporuszeni, zawsze obfitując w robocie Pańskiej, wiedząc, iż praca wasza nie jest próżna w Panu!” (1 Kor 15, 58), uczy nas św. Paweł. A św. Ojciec Kościoła Efrem dodaje (Sermo I de resur. mort. 8): „Niechże już nie płacze ubogi, nie wynosi się bogacz, niech nie smucą się słabi, niech nie ufają swym silom możni, bo wszyscy zarówno obrócimy się w proch, a przy zmartwychwstaniu nie będzie względu na osoby u Boga, który odda każdemu według uczynków jego! Niechaj już nikt nie przywiązuje się całym sercem do ziemi, niech na niej nie szuka szczęścia, niech nie czepia się próżnych mar i mamideł, które rozpływają się w rękach, kiedy mniemamy, że uchwyciliśmy coś trwałego, jakieś prawdziwe dobro. Niech nikt sam sobie nie gotuje ciężkich zawodów i smutków, albo i śmierci wiecznej przez to, że swe nadzieje i pragnienia zamyka w ciasnym kole ziemskich widoków! Poco nam znikome skarby, poco nam kłamliwe rozkosze, kiedy możemy posiąść bogactwa trwające i niewymowną rozkosz niebieskiego Królestwa? Pamiętajmy raczej o naszej nieśmiertelnej duszy, żeby nie straciła wiecznej chwały, pamiętajmy i o naszym ciele, które musi wprawdzie ulec skażeniu i zgniliźnie, ale na to tylko, żeby zniszczało w nim to wszystko, co jest nieczyste, żeby wyszło z pod ziemi odmłodzone, opromienione cudowną pięknością i nieśmiertelne, – podobnie jak złoto topi się w ogniu, aby je oczyścić i nadać mu większego blasku”. Tę oto nadzieję wlał Pan w nasze serca (Ps 4, 10), a nadzieja ta nie będzie zawiedziona, jeżeli będziemy wiernie spełniać Jego świętą wolę aż do końca naszej ziemskiej pielgrzymki. Amen.
Ks. E.N.
Na podstawie: Ks. A. Pechnik, Kazania i nauki, 1923, s. 165.