Św. Wojciecha, 23.04.2012

Drodzy Wierni!

Gdy umrze człowiek, który pozostawił wielki majątek, wielu ludzi stara się uzasadnić słuszność swoich roszczeń do dziedziczenia go. Wynajdują oni dowody przyznające im prawo o spadku. Tak dzieje się w sprawach materialnych. Podobnie rzecz się ma z dziedziną duchową. Do ludzi, którzy wsławili się na polu nauki, wynalazków, sztuki czy muzyki, chętnie przyznają się różne narody i uważają ich za swoich.

Te myśli nasuwają się, gdy mamy rozważać wielką postać św. Wojciecha, którego uroczystość dziś obchodzimy. Ten Święty, jak każdy święty, pozostawił w spadku wielki skarb. I to tym większy, że wszyscy mogą z niego czerpać bez obawy, iż go komuś zabraknie. Skarbem tym to nie ziemia, nie wartości ziemskie, nie genialne utwory. Skarb świętych znajduje się w dziedzinie ducha, w krainie wiecznej, niewymiernej szczęśliwości. Jest nim sposób zdobycia skarbu wartości nieprzemijających i nie podlegających zepsuciu.

Do spadku po świętym mają prawo wszystkie narody, szczególnie te, u których on przebywał, pracował i na których losy wpływał. Jak wykazują historycy, w odniesieniu do św. Wojciecha, do tych narodów należy zaliczyć i Węgrów, i Niemców, i Włochów, i Francuzów. Jego głosu bowiem słuchano w najsławniejszych stolicach ówczesnej Europy. Jak pisze Feliks Koneczny („Święci w dziejach narodu polskiego”, t. I, 1937, s. 28): „Był to mąż wielki, a święty nie tylko z modłów i umartwień, lecz z wielkich czynów, z czynów pełnych doniosłości historycznej”.

Do uważania św. Wojciecha za swego mają prawo Czesi i Polacy, bo ten święty był Czechem z rodu, ale z serca Polakiem. Ten wielki patron Polski był przez całe swoje życie jej przyjacielem. On uznawał i wskazywał innym, że dobro powszechne wymaga, żeby Polska była silna w Europie katolickiej.

Św. Wojciech otwiera pochód świętych poprzez dzieje narodu polskiego: pochód tyk wszystkich męczenników, biskupów, dziewic, mnichów i świeckich. W uroczystość św. Wojciecha stawia nam Kościół przed oczy w Ewangelii mszalnej obraz Dobrego Pasterza, który daje życie za owce swoje. Nikogo z nas to nie dziwi. Rozumiemy ducha i myśl Kościoła, znamy dzieje tego świętego – z literatury, historii czy nieraz już słyszanych kazań. Wiemy, że dzisiejszy nasz Patron strawił swe siły w pracy dla dobra Chrystusowej owczarni, że te trudy ukoronował największą ofiarą, na jaką człowiek może się zdobyć tj. oddaniem życia i przelaniem krwi męczeńskiej na wzór Tego, który o sobie powiedział: „Jam jest pasterz dobry”. Nie będziemy się dłużej zatrzymywali nad życiorysem tego świętego. Raczej zastanowimy się, jaka dla nas wynika nauka z dzisiejszej uroczystości. Wystarczy nam, że wiemy, iż był on mężem modlitwy i umartwienia, oraz gorliwym biskupem Pragi, który dwa razy z niej uchodził na skutek bratobójczych walk, mniemając, że jego usunięcie się położy kres zbrodniom wyniszczającym naród.

Więc przyszedł do Polaków. I tu spotkał się z sercem narodu, który przyjął go jak swego, który z wdzięcznością korzystał z jego żarliwej, apostolskiej pracy, z pilnością wchłaniał jego nauki głoszone w bratnim języku, z lubością przyjmował pieśni, które służyły świętemu mężowi do uczenia prawd Chrystusowej wiary i pieczołowitością otaczał klasztory założone przez św. Wojciecha. Lecz ten święty, pragnący jak najwięcej narodów wprowadzić do Chrystusowej owczarni, ciągle nie mógł zaspokoić swej gorliwości. Udał się więc do pogańskich Prusaków, gdzie w krótkim czasie poniósł śmierć męczeńską.

Owszem, wiemy, że godne jest podziwu życie dzisiejszego Patrona, że należy mu się z naszej strony serdeczna pamięć za jego prace nad umacnianiem ledwie kiełkującego chrześcijaństwa, za jego życzliwość, a szczególnie za fakt, że jemu w dużej mierze Polska zawdzięcza uzyskaną samodzielność państwową. Był on gorliwym biskupem, którego Kościół zaliczył do grona dobrych pasterzy. Lecz to są cechy, którymi winni się odznaczać biskupi, misjonarze czy kapłani. Czy jest jednak nauka praktyczna dla ogółu wiernych z dzisiejszego święta?

Oczywiście, jest, i to bardzo prosta i logiczna. Dobrym pasterzem jest Chrystus, dobrymi pasterzami winni być ci wszyscy, których Bóg powołał do pracy w Chrystusowej owczarni, ale też dobrym pasterzem ma być każdy człowiek, każdy wobec swej własnej duszy. Co czyni dobry pasterz? Jakie są jego główne obowiązki? Troszczy się o dobrą paszę dla swej trzody i chroni ją przed niebezpieczeństwem. Co jest pokarmem naszej duszy? Nauka zapewniająca właściwy rozwój duszy; nauka Tego, który powiedział: „Jam jest droga i prawda, i żywot” (J 14, 6). Pokarmem duszy są Sakramenty św., które dają nam życie łaski. Wrogiem jej jest to wszystko, co odwodzi ją od Prawdy, co ją pozbawia łaski, która jednoczy stworzenie ze Stwórcą. Niebezpieczeństwem to wszystko, co ją naraża na utratę prawdy, czy utratę łaski uświęcającej, która jest największym skarbem duszy. Jeśli jest mi rzeczą obojętną, jakim pokarmem syci moja dusza, nie jestem jej dobrym pasterzem. Jeśli nie dbam o to, by moja dusza była stale w łasce uświęcającej, również nie jestem jej dobrym pasterzem. Jeśli boję się przeciwności w walce o dobro mej duszy, jestem tylko najemnikiem, którego tak ostro zganił Chrystus.

Nie wystarczy unikać tylko tego, co sprzeciwia się dobru duszy własnej. Takie postępowanie chrześcijanina byłoby szkodliwym egoizmem. Chrześcijanin nie może żyć w izolacji. Dziś żyje on obok niewierzącego, z nim się ciągle styka. Chrześcijaninem trzeba być nie tylko w kościele i prywatnym swym mieszkaniu. Trzeba nim być w biurze, w szkole, w pociągu, w fabryce, nawet w sali zabaw. Wyznawca Chrystusa ma obowiązek udzielać się innym, ma obowiązek promieniować chrześcijaństwem na innych, by w ten sposób stać się pasterzem dla tych, którzy z jakichś powodów nie wierzą w Chrystusa lub są obojętnymi członkami Kościoła. Nikt nie ma prawa twierdzić, że wszyscy oni są ludźmi złej woli. Trzeba im swym postępowaniem wykazać, że Chrystus jest rzeczywiście drogą i prawdą, i żywotem.

Rozumiał to św. Wojciech i dlatego ciągle szukał nowego pola działania. Lecz to nie tylko święci, ale każdy z nas ma obowiązek być misjonarzem, głoszącym Chrystusową naukę. Choć nie słowem, ale czynem, całym swoim postępowaniem. I to jest – pojęte w najszerszym znaczeniu – pasterzowanie każdego wierzącego. Amen.

 

Ks. E.N.

 

Na podstawie: Ks. Wiktor Plonczyński w: Współczesna ambona, nr 2 (42), 1958, s. 291.