Drodzy Wierni!
Niedziela dzisiejsza nazywa się w Polsce tradycyjnie Niedzielą Wierzbna, bo zamiast palm wierni w procesji noszą gałązki wierzb, które najwcześniej ze wszystkich roślin wypuszczają pączki, ten znak odrodzenia i początku nowego życia. Najważniejszą ceremonią dzisiejszą jest procesja, która odbywa się naokoło kościoła. Znaczenie procesji jest dwojakie.
Najpierw ma ona żywo przypomnieć i przedstawić nam tryumfalny wjazd Chrystusa Pana do miasta Jerozolimy, opisany w przeczytanej dopiero Ewangelii. Zbawiciel, jak słyszeliście, wjeżdża na pięć dni przed śmiercią do stolicy żydowskiej, a lud wita Go z radością, ściele szaty na drodze, rzuca gałązki palmowe i woła: „Błogosławiony, który idzie w imię Pańskie!” Drugie znaczenie procesji dzisiejszej jest również pouczające. Wszakże w tym czasie wedle powszechnego zwyczaju wiele ludzi zwykło przystępować do Komunii Św. wielkanocnej, Kościół więc stawi nam przyjęcie Pana Jezusa w Jerozolimie jako wzór i przykład ku naśladowaniu i woła: Jako Pana przyjmowano w Jerozolimie, z takim samym usposobieniem wy przyjmujcie Go do waszego serca, przyjmujcie owoce Jego wielkiego dzieła odkupienia, które płyną z Jego Męki, Śmierci i Zmartwychwstania. Przypatrzmy się więc dokładniej zachowania się ludu jerozolimskiego i wstępujmy w jego ślady:
1. Pan Jezus wjeżdża do Jerozolimy, a lud zdejmuje swoje odzienie i ściele je na drodze. I nam gdy mamy przyjmować Chrystusa Pana w Najśw. Sakramencie Ołtarza, najpierw potrzeba, abyśmy złożyli nasze grzechy i rozpostarli na drodze, aby były podeptane, czyli potrzeba, abyśmy pilnie oczyścili serce i sumienie, przytłumili i podeptali nasze złości i byli czystymi od każdego grzechu, a zwłaszcza śmiertelnego. Do tego napomina nas św. Paweł w Liście do Efezjan: „Trzeba porzucić dawnego człowieka, który ulega zepsuciu na skutek zwodniczych żądz, odnawiać się duchem w waszym myśleniu i przyoblec człowieka nowego, stworzonego według Boga, w sprawiedliwości i prawdziwej świętości” (Ef 4, 22). A jak się to ma czynić, wykłada św. Apostoł takimi słowami: „Odrzuciwszy kłamstwo: niech każdy z was mówi prawdę do bliźniego… Gniewajcie się, a nie grzeszcie: niech nad waszym gniewem nie zachodzi słońce!… Kto dotąd kradł, niech już przestanie kraść, lecz raczej niech pracuje uczciwie własnymi rękami… Niech nie wychodzi z waszych ust żadna mowa szkodliwa, lecz tylko budująca” (Ef 4, 25s).
Potrzebę oczyszczenia z grzechów przed przyjęciem Komunii św. wykazuje także Zbawiciel własnym przykładem, albowiem kiedy przy ostatniej wieczerzy miał uczniom dać Swoje Ciało i Krew, „wstał od wieczerzy, złożył Swe szaty, a wziąwszy prześcieradło, przepasał się i począł umywać nogi uczniów” (J 13, 4), dając przez to do zrozumienia, że ci, którzy chcą przystąpić do Stołu Pańskiego, mają obmyć ciało, serce i duszę, aby byli zupełnie czystymi. Kto by zaś tego niebieskiego pokarmu używał niegodnie, to jest w grzechu śmiertelnym, ten wedle slow św. Pawia będzie „winien Ciała i Krwi Pańskiej” (1 Kor 11, 27); ten staje się podobnym tym żydom, którzy krzyżowali Ciało Pańskie. Przepatrzmy więc dokładnie wszystkie kąty własnego sumienia i oczyśćmy grzechem zbrudzone czyny, słowa, chęci i myśli. „Odmień życie swoje, mówi św. Augustyn, kiedy masz przyjmować Tego, który Sam jest życiem”.
2. Lud jerozolimski rzuca gałązki palmowe Zbawicielowi pod nogi, a choć widzi, że jest ubogi, że wjeżdża na osiołku, uważa Go przecież za prawdziwego Mesjasza, wołając: „Hosanna Synowi Dawidowemu!” I my też przyjmując Komunię św. mamy niewzruszenie wierzyć, że w tym Sakramencie jest prawdziwe i rzeczywiste Ciało Pana naszego Jezusa Chrystusa, owo Ciało, które się narodziło z Maryi Panny, które wisiało na krzyżu, które teraz siedzi po prawicy Boga Ojca. Tu obecny jest zupełny i żywy Pan Jezus z Ciałem, Krwią, duszą i Bóstwem. Trzeba mocno wierzyć, że w Sakramencie chleb, który widzimy, nie jest już chlebem, ani wino nie jest winem, bo przez wszechmocne słowo Boże przemienia się chleb w Ciało, a wino w Jego świętą Krew.
Tę wiarę w rzeczywiste istnienie P. Jezusa w Najświętszym Sakramencie wyznawali Apostołowie i swą wiarę stwierdzili śmiercią; tę wiarę mieli Ojcowie Kościoła. Święty Ambroży na przykład pisze: „Przed poświęceniem chleb jest chlebem, ale po poświęceniu z chleba staje się Ciało Chrystusowe”. A św. Jan Złotousty powiada: „Czy tylko chleba, czy tylko wino widzisz? Nie daj tego Boże, abyś miał tak myśleć, bo jako wosk przyłożony do ognia w ogień się obraca, tak i tu rozumiej, że chleb i wino przemieniły się w Ciało i Krew Chrystusową”. W tym rzeczywistym istnieniu ofiaruję się Pan za nasze odkupienie, powtarzając Swą Mękę i Śmierć na ołtarzach całego świata i przez wszystkie wieki. To, co będziemy przeżywali w Wielkim Tygodniu, to samo rzeczywiście powtarza się podczas każdej Mszy św.
3. Co właściwie skłaniało lud jerozolimski, że wyścielał szatami drogę i z takim radosnym uniesieniem przyjmował P. Jezusa? Czynił to najpierw z uszanowania dla swego Mesjasza, potem z ufności w Jego dobroć, wreszcie z miłości dla Jego osoby. Z takim samym nastrojem duszy musimy i my przyjmować Pana w Komunii świętej.
Bo zważmy tylko: Kto jest Ten, który się kryje pod postacią chleba i wina? Jest to Bóg prawdziwy, stworzyciel i rządca świata, Pan pełen majestatu, przed którym drżą niebiosa, przed którym na twarz opadają Aniołowie, wobec którego cały świat jest jakoby kropla rosy. Jak tu nie lękać się człowiekowi, gdy ma przyjąć tak wielkiego i nieogarnionego Pana? Naprawdę, jeśli należycie ocenimy z jednej strony majestat Tego, którego przyjmujemy, a z drugiej naszą niegodność, to będziemy zawsze zbliżać się do Komunii św. ze czcią i najgłębszym uszanowaniem.
Żeby zaś z drugiej strony bojaźń nie odlała nas od Stołu Pańskiego, rozniećmy w swej duszy ufność, bo wiemy przecież, że ten Pan nie tylko jest mocny, sprawiedliwy i srogi przeciw grzechowi, ale także jest dobrotliwy, pełen łaski i litości dla grzeszników. Przecież cały ten dramat Męki Pańskiej ma na cel nie nasze potępienie, lecz zbawienie. Jako ów marnotrawny syn, tak idąc do Komunii św. mamy mówić: „Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Tobie, już nie jestem godzien być zwany Twoim synem, uczyń mnie jako jednego z Twoich najemników” (Łk 15, 19). Jestem chory na duszy, Ty Panie ulecz mnie; jestem głodny, Ty mnie posil; jestem ślepy, Ty mnie oświeć, bo sam powiedziałeś: „Nie potrzebują zdrowi lekarza, ale którzy się źle mają” (Łk 5, 31).
Wreszcie gdy się zbliżamy do Stołu Pańskiego obok wiary i ufności rozpalmy w naszym sercu gorącą miłość ku Zbawicielowi i mocne pragnienie połączenia się z Nim, bo ten Sakrament jest szczególnie Sakramentem miłości. Jako bowiem miłość ku ludziom sprowadziła Pana z nieba na ziemię i skłoniła Go do podjęcia śmierci krzyżowej, podobnie miłość przywiodła Go do tego, że zamieszkał pomiędzy nami pod postaciami chleba i wina, aby się spełniły owe słowa Pisma świętego: „Kochanie moje być ze synami człowieczymi” (Przyp 8, 32).
4. Na koniec lud Jerozolimski przyjmował P. Jezusa okrzykami wdzięczności, wołając: „Hosanna Synowi Dawidowemu, błogosławiony, który idzie w imię Pańskie, Hosanna na wysokości!” I my też za tym wzorem po przyjęciu Komunii św. składajmy głębokie dzięki Zbawicielowi, bo im większy jest dar, który otrzymujemy, tym większy obowiązek wdzięczności. A czy może być dar droższy nad Komunię św., w której Pan Jezus daje Siebie Samego? A więc nie wychodźmy zaraz z kościoła, nie śpieszmy się do naszych codziennych zajęć, nie puszczajmy naszych myśli na inne sprawy, lecz mając u siebie tak wysokiego, tak dostojnego gościa, cieszmy się Nim, wylejmy przed Nim całe swoje serce, przedstawmy Mu wszystkie nasze potrzeby, aby On raczył je opatrzyć. Wtedy nasze serce będzie podobne do tej wiecznej Jerozolimy niebieskiej, do której kiedyś pójdziemy za naszym Panem i Królem. Amen.
Ks. E.N.
Na podstawie: Ks. T. Dąbrowski, Homilie na niedziele i uroczyste święta, 1911, s. 183.