1. niedziela po Wielkanocy, 15.04.2012

Drodzy Wierni!

Niedziela dzisiejsza ma aż dwie nazwy. Na pamiątkę, że P. Bóg cudownym sposobem przewiódł naród żydowski przez Morze Czerwone, nazywa się ona Przewodnią. Druga jej nazwa, niedzieli białej, ma następującą przyczynę: W pierwszych wiekach chrześcijaństwa chrzczono przeważnie ludzi dorosłych, przechodzących z pogaństwa albo z żydostwa na wiarę katolicką. Poprzednio uczono takich przez dłuższy czas katechizmu, a gdy już byli należycie przygotowani, udzielano Chrztu św. we Wielką Sobotę. Przy Chrzcie przywdziali ochrzczeni białe szaty na znak, że Chrzest czyni duszą czystą i niewinną i że ochrzczony tę niewinność ma zachować aż do śmierci. W tych białych szatach oni chodzili ciągle przez całych 8 dni, i codziennie odbywali ćwiczenia duchowne, słuchając nabożeństwa i nauk w kościele dla utwierdzenia się w nowej wierze. Aby zaś te ćwiczenia duchowne nie doznawały żadnej przeszkody ani roztargnienia, zabraniała władza świecka na ów tydzień pracy i wszelkich zabaw, i stąd to pochodzi, że Kościół św. w pierwszym tygodniu po Wielkanocy nie pozwalał na odbywanie wesel. Po 8 dniach w niedzielę schodzili się ochrzczeni do domu Bożego, składali ze siebie szaty białe, i dlatego właśnie niedziela pierwsza po Wielkanocy nosi nazwę niedzieli Białej.

Ewangelia na dziś wyznaczona, pogłębia naszą wiarę w Zmartwychwstanie i opisuje w pierwszej części zjawienie się P. Jezusa dziesięciu Apostołom w nieobecności św. Tomasza w sam dzień Wielkanocy; a w drugiej części powtórne zjawienie się Zbawiciela w 8 dni póżniej, a więc w niedzielę białą, gdy wśród Apostołów obecny był także niewierny Tomasz.

Pierwszego dnia po szabasie t. j. w niedzielę, w sam dzień Zmartwychwstania, zgromadzili się uczniowie wieczorem w jednym domu, drzwi jednak dla bojaźni prześladowania żydowskiego były zamknięte. I zjawił się P. Jezus i stanął w pośrodku nich. Nie otwierał drzwi, nie miał też żadnego innego wejścia, lecz mimo ścian przeszedł przez nie do wnętrza pokoju. Jakże się mogło stać? Pismo św. poucza nas, że po Zmartwychwstaniu ciało Zbawiciela uległo zmianie, że było chwalebne, uwielbione. Św. Paweł wylicza nam własności tego chwalebnego Ciała: Ciało zmartwychwstałe było jaśniejące, jakby z niego biły promienie; było duchowe, jak bowiem duch nie potrzebuje otworu, lecz wszystko przenika, tak ono przenikało wszystkie przeszkody; było wreszcie nadto szybkie, to znaczy mogło się przenieść z miejsca na inne miejsce z taką szybkością, jak się przenoszą ludzkie myśli. Było wreszcie niecierpiętliwe, czyli nie podlegało żadnym cierpieniom. Takie same ciała, uczy tenże Apostoł, będą posiadać po zmartwychwstaniu z grobów ciała ludzi sprawiedliwych.

Stanąwszy w pośrodku Apostołów, rzekł P. Jezus: „Pokój wam. A to rzekłszy, ukazał im ręce i bok”. Nie życzy im Pan długiego życia i zdrowia, ani majątku lub uciech, lecz prawdziwego pokoju. Aby należycie zrozumieć całą doniosłość życzenia Pańskiego, trzeba wiedzieć, że są trzy rodzaje niepokoju, który gnębi ludzi.

Niespokojnymi najpierw nas czyni niezgoda z Bogiem, bo kto obraża Boga, choćby posiadał wszystkie skarby, nie może być szczęśliwym, gdyż mu wszystko zatruje głos sumienia. Źródłem niepokoju są też rozterki i konflikty z bliźnimi. Wreszcie niepokojem i goryczą napełniają nas własne namiętności, te domowe wrogi, które ciągle oblegają i szturmują duszę. „Pokój wam”, woła P. Jezus, a więc poleca, abyśmy się starali o zgodę z Bogiem, z bliźnimi i ze sobą samymi, bo tylko tym sposobem znajdziemy prawdziwe szczęście. „Kto chce oglądać dni dobre, tak pisze św. Piotr Apostoł, niech szuka spokoju” (1 Pt 3, 10).

Jak zaś można dojść do tego spokoju, jakim sposobem posiąść go, tego uczy P. Jezus w dalszym ciągu Ewangelii: Powiedziawszy: Pokój wam, „tchnął na nich i rzekł im: Weźmijcie Ducha św., których odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a których zatrzymacie, są im zatrzymane”. Przez nie ustanowił Zbawiciel św. Sakrament Spowiedzi; przez nie nadał Apostołom i ich następcom moc i władzę, aby Jego imieniem odpuszczali grzechy, albo też odmawiali rozgrzeszenia. Kto więc szczerze i dokładnie wyzna swe winy; kto serdecznie żałuje za obrazę Bożą, ma mocne postanowienie poprawić życie i czynić pokutę, ten otrzymuje rozgrzeszenie i znajduje najgłębsze źródło pokoju. Dobra spowiedź maże grzechy, jedna człowieka z Bogiem, wlewa w duszę pokój i szczęście.

Tomasz, jeden z dwunastu, nie był obecny przy tej rozmowie Zbawiciela z Apostołami, a gdy się zetknął z nimi, powiedzieli mu wszyscy: Widzieliśmy Pana. Ale on nie jest łatwowierny, on twardy i ciężki do wierzenia, bo odzywa się do naocznych świadków wprost: „Jeśli nie ujrzę w ręku Jego przebicia gwoździ, a nie włożę palca mego na miejsce gwoździ i nie włożę ręki mojej w bok Jego, nie uwierzę”. Setki i tysiące naśladowców ma Tomasz pośród dzisiejszych chrześcijan. Jak często dziś można słyszeć mowę: Kościół każe mi uznawać za prawdą to, czego ja nie pojmuję rozumem; każe mi wierzyć, że Bóg jest jeden, a trzy osoby; że w Najśw. Sakramencie jest obecny Pan Jezus; że kiedyś będzie zmartwychwstanie ciał i życie wieczne. Ja bym uwierzył, ale wtedy, gdybym widział na własne oczy, albo własną ręką się dotknął i sam się przekonał.

Aby zawstydzić Tomasza i nakłonić do wierzenia a zarazem zamknąć usta dzisiejszym mędrkom, raczył P. Jezus spełnić życzenie niewiernego Apostoła. „Po ośmiu dniach byli znowu uczniowie w domu i Tomasz z nimi. I przyszedł P. Jezus drzwiami zamkniętymi i stanął pośrodku nich i znowu rzekł: Pokój wam! Potem rzekł Tomaszowi: Włóż sam palec swój i oglądaj ręce Moje i ściągnij rękę twoją, a włóż w bok Mój, a nie bądź niewiernym, ale wiernym”. Tomasz wkłada palce w rany Zbawiciela, przekona się w życie Jego człowieczeństwa i wyznaje uroczyście Jego bóstwo: „Pan mój i Bóg mój!” Czytając ten ustąp Ewangelii napisał św. Grzegorz piękną uwagę: Niedowiarstwo Tomasza nie było przypadkowe, lecz pochodziło z dopuszczenia Bożego. Chciał Bóg, aby wątpiący Apostoł, dotykając się ran Pańskich, uleczył ranę niedowiarstwa naszego. Większą korzyść przyniosło nam niedowierzanie Tomasza, niżeli wiara reszty Apostołów. On się dotykał ran Chrystusowych dla siebie i dla nas, bo tym dotykaniem i sam odzyskał wiarę, i utwierdził naszą wiarę w zmartwychwstanie.

„Błogosławieni, którzy nie widzieli a uwierzyli”. Błogosławieni ci chrześcijanie, którzy ufają słowom Chrystusa, dają wiarę Jego zapewnieniom i choć nie pojmują rozumem, uznają za prawdę to wszystko, co uczył Chrystus Pan. Taka wiara jest przewężeniem pychy własnej, pychy rozumu; taka jest miła Panu Bogu i zasługująca na nagrodę w wieczności. Amen.

 

Ks. E.N.

 

Na podstawie: Ks. T. Dąbrowski, Homilie na niedziele i uroczyste święta, 1911, s. 202.