Ks. Jan Rosłan, Trudny dialog z lefebrystami

„Debata. Miesięcznik regionalny” (Olsztyn), nr 1 (52), 01.2012, s. 7.

 

Obiecywałem sobie nie wchodzić w polemikę między dwiema paniami spierającymi się o sprawy teologiczne. Zdzisława Kobylińska napisała tekst pełen emocji, natomiast Ewelina Siwicka operuje kategorycznymi stwierdzeniami teologicznymi, czasami jakby głosiła rzeczy sprzeczne same ze sobą. Zabieram głos, przyznając jednocześnie, że czynię to jednak z pewnymi oporami, gdyż wyjaśnienie stosunku między lefebrystami a Watykanem wymagałoby obszernego tekstu. Tu ustosunkuję się tylko do niektórych spraw z tekstu E. Siwickiej, z którymi trudno mi się zgodzić. Być może łatwiej zrozumiałbym niektóre tezy, gdyby redakcja, jak to jest w jej zwyczaju, przy nazwisku wyjaśniła kim jest autorka, czy rzecznikiem prasowym Bractwa św. Piusa w Polsce, czy członkiem redakcji „Zawsze Wierni”, czy tylko sympatyczką Bractwa i czy ma wykształcenie teologiczne (jak Z. Kobylińska). To bardziej pomogłoby mi zrozumieć tezy autorki.

 

Jedno trzeba napisać wprost: autorka reprezentuje zwolenników lefebrystów. Jej zachwyt dziełem abp. M. Lefebvre’a jest tak apologetyczny, że trudno podejmować z nią dyskusję. Autorka o nim napisała: „Jest pierwszym w historii Kościoła hierarchą, który opracował strategię ratunkową dla Kościoła” i uważał siebie „za echo, głos Kościoła, wszystkich poprzednich soborów oraz nauczania papieży”. Kościół w dwutysięcznej historii przeżywał różne okresy i miał wielu wybitnych reformatorów. Trzeba nie mieć za grosz wiedzy historycznej, aby pisać, że Lefebvre był pierwszym hierarchą ratującym Kościół. A może przypomnieć sobie św. Grzegorza Wielkiego albo dzieło Soboru Trydenckiego? Tak kodyfikacyjne stwierdzenia autorki, gdyby z nimi polemizować, wymagałyby po prostu kilkustronicowych wyjaśnień i wypisów z historii Kościoła, aby w pełni ukazać jak wielu wybitnych papieży, biskupów czy myślicieli uzdrawiało Kościół i przyczyniło się do jego ocalenia.

Wyjaśnienia wymaga fakt nałożenia przez Jana Pawła II ekskomuniki na abp. Lefebvre’a i czterech wyświęconych przez niego biskupów. Autorka twierdzi, że związane to było z „obroną wiary”, co „uzasadnia nawet nieposłuszeństwo władzy kościelnej”. Najcięższą karę w Kościele, ekskomunikę latae sententiae, abp Lefebvre i czterej wyświęceni przez niego biskupi zaciągnęli automatycznie 30 czerwca 1988 roku, a formalnie przez Watykan została ona ogłoszona 1 lipca tegoż roku. Są kary w Kościele, które nawet nie muszą być ogłaszane, zaciągane są automatycznie po popełnieniu przez kogoś wymienionego w Kodeksie Prawa Kanonicznego czynu. Jednym z tych czynów jest wyświęcenie biskupa przez innego hierarchę bez zgody papieża. Przypominam, że abp. Lefebvre uzyskał od Jana Pawła II zgodę na wyświęcenie jednego biskupa, podpisał sam stosowne dokumenty, jednak potem zmienił zdanie i wyświęcił ich aż czterech. Tak więc twierdzenie, że zrobił to w stanie wyższej konieczności, nie jest uprawnione. Benedykt XVI zdjął z czterech biskupów lefebrystów karę ekskomuniki, gdyż toczą się rozmowy pomiędzy Bractwem Kapłańskim św. Piusa a Watykanem w sprawie statusu Bractwa w Kościele. Warunkiem wstępnym prowadzenia rozmów, jaki postawiło Bractwo, było zniesienie ekskomuniki, co Benedykt XVI uczynił.

Po zdjęciu ekskomuniki Sekretariat Stanu Stolicy Apostolskiej wydał notę, w której stwierdzono: „Uchylenie ekskomuniki uwolniło czterech biskupów od najpoważniejszej kary kanonicznej, nie zmieniło jednak prawnej sytuacji Bractwa św. Piusa X, które do chwili obecnej nie ma żadnego zatwierdzenia kanonicznego w Kościele. Także czterej biskupi, choć uwolnieni od ekskomuniki, nie mają w Kościele funkcji kanonicznej i nie pełnią w nim godziwie posługi.

Niezbędnym warunkiem przyszłego uznania Bractwa św. Piusa X jest pełne uznanie Soboru Watykańskiego II oraz nauczania papieży Jana XXIII, Pawła VI, Jana Pawła I, Jana Pawła II i samego Benedykta XVI”. Trudno się dziwić, że niektórzy biskupi polscy (w tym abp. Józef Michalik, przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski) wydali oświadczenia skierowane do wiernych wyjaśniające status Bractwa św. Piusa w Kościele, a faktycznie brak tego statusu, jak też niegodziwość sprawowania przez księży z tego Bractwa sakramentów.

Uważam, że dyskusja z lefebrystami jest możliwa przez odwołanie się do historii Kościoła. Lefebryści w powszechnym przekonaniu są strażnikami tradycji kościelnej. Odrzucają przede wszystkim nową liturgię Mszy św. wprowadzoną po Soborze Watykańskim II, uważając ją za „twór pozbawiony głębi”, jak stwierdziła Ewelina Siwicka. Kościół katolicki rozwija się dziś szczególnie szybko w Afryce i Ameryce Południowej, a także w Azji. Między innymi powodem tego rozwoju jest nowa liturgia sprawowana w językach narodowych, czyli zrozumiana przez ich uczestników. Łacina nie jest językiem świętym. Natomiast tzw. ryt trydencki Mszy św., jak sama nazwa mówi, został zatwierdzony przez Sobór Trydencki. Gdyby historycznie prześledzić rozwój liturgii w historii Kościoła, to zauważylibyśmy dynamizm przy jednoczesnym kanonie, od którego Kościół katolicki nigdy nie odszedł. Tym kanonem – fundamentem Mszy jest zawsze konsekracja, której słowa się nie zmieniają. Zresztą Benedykt XVI zezwolił na sprawowanie Mszy św. w rycie trydenckim we wszystkich kościołach rzymskokatolickich, jeżeli zbierze się grupka wiernych , która będzie sobie tego życzyła. Jak wiem, w Archidiecezji Warmińskiej nie ma nigdzie stałej sprawowanej Mszy św. trydenckiej, gdyż brak jest chyba takiego zapotrzebowania.

Trudno jest dyskutować ze stwierdzeniem, że Kościół od Soboru Watykańskiego II przestał bronić prawdy, gdy podjął dialog z innymi wyznaniami chrześcijańskimi i innymi religiami. Autorka stwierdziła kategorycznie: „Miedzy Chrystusem a światem jest przepaść. Między Kościołem a światem jest przepaść”. I jak z takimi stwierdzeniami polemizować? Chrystus przyszedł na świat jako człowiek, przyszedł do świata, jak sam powiedział: „nie przyszedłem aby świat potępić, ale świat zbawiać”. Kościół istnieje w świecie, istnieje dla ludzi przez ludzi, a jego fundamentem i głową jest sam Jezus Chrystus. Kościół nie może odgradzać się od świata, musi świat ewangelizować, aby być wiernym posłannictwu Chrystusa, który nakazał: „Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu…” Jeżeli autorka twierdzi, że pomiędzy światem a Kościołem, jako rzecz pożądana, ba, kategoryczna, winna istnieć przepaść, to konieczna jest długa dyskusja, co ona rozumie pod pojęciem Kościół.

Benedykt XVI robi bardzo dużo, aby Bractwo św. Piusa było w jedności ze Stolicą Apostolską. Po zdjęciu ekskomuniki z czterech z biskupów lefebrystów przez dwa lata trwały rozmowy. Niestety, w grudniu 2011 poinformowano o głębokim impasie tego dialogu. Dzisiejszy przywódca Bractwa św. Piusa, bp Bernard Fallay, odrzucił przedłożoną mu w Rzymie preambułę doktrynalną, której przyjęcie miało być warunkiem pojednania. Treści tej preambuły nie ujawniono, ale można się domyśleć, że chodzi o deklarację uznania przez lefebrystów dokumentów Soboru Watykańskiego II i nauczania papieży urzędujących po tym soborze, co cytowałem w nocie Sekretariatu Stanu. Wypowiedzi bp. Fallay’a niestety nie napawają optymizmem, gdyż w wywiadzie udzielonym tuż po rozpoczęciu dialogu stwierdził, że Bractwo przystępuje do rozmów ze Stolicą Apostolską po to, aby nawrócić Watykan! Przy takiej postawie, że cały Kościół zbłądził, a tylko abp. Lefebvre poznał prawdę i jest strażnikiem wiary (tezę tę też prezentuje autorka) trudno jest podejmować jakikolwiek dialog.

Stąd jeszcze raz stwierdzam, że polemika z sympatykami lefebrystów jest niestety niezmiernie trudna, bo ich podstawowe założenie, że mają stuprocentową rację, a cały świat jest w błędzie, faktycznie uniemożliwia dialog. Autorka z dużą sympatią napisała o Benedykcie XVI, więc trzeba też przypomnieć, że w marcu 2009 roku, czyli w czasie trwania rozmów, w liście do biskupów papież jednoznacznie stwierdził: „Bractwo nie ma żadnego statusu kanonicznego w Kościele, a jego duchowni nie mogą pełnić w sposób zgodny z prawem żadnej posługi”. Sądzę, że jest to zrozumiałe, i wierni którzy korzystają z posług duchownych lefebrystów czynią to niegodziwie i mają tego świadomość. Ewelina Siwicka stwierdziła jednak: „O tym, czy jakaś struktura działa w Kościele legalnie czy nie, decyduje postawa wiernych”. I tu jest w ogromnym błędzie. Nie wiem czy autorka wie, co to jest Magisterium Kościoła, czy zna Kodeks Prawa Kanonicznego. O tym, co jest legalne w Kościele czy nie, decyduje nie garstka wiernych, ale Urząd Nauczycielski Kościoła. Marcin Luter chyba się śmieje w kułak, skoro lefebryści nagle kierują się liberalizmem albo tym kierunkiem tłumaczą swoje postępowanie. To jedno zdanie faktycznie uniemożliwia jakąkolwiek dyskusję z autorką. Stąd tego tekstu proszę nie traktować jako polemiki, ale pewne wyjaśnienie i uzupełnienie.

Uważam, że odejście abp. Lefebvr’a od jedności ze Stolicą Apostolską było wielkim bólem dla Jana Pawła II. Lefebryści byli głównymi opozycjonistami protestującymi przeciwko jego beatyfikacji. W roku ubiegłym lefebryści wzywali do odprawienia tysiąca Mszy św. aby nie doszło do spotkania w Asyżu Benedykta XVI z przedstawicielami innych religii. Można podziwiać ich gorliwość, ale jednocześnie głęboko zadumać się nad ich zamknięciem na świat, na tradycję Kościoła rzymsko-katolickiego. Bo tradycją Kościoła są też jego reformy. Lefebryści równo 50 lat po rozpoczęciu Soboru Watykańskiego II  odrzucają jego postanowienia, i uważają, że wszyscy biskupi i papieże przez pół wieku błądzą, bo przyjęli uchwały soboru. Tylko ich droga jest prawdziwa. Czy zatem przy takiej postawie jest możliwy z nimi dialog?

 

Były redaktor naczelny „Posłańca Warmińskiego”, publicysta, autor czterech książek.

ks. Jan Rosłan