Św. Józef, 19.03.2012

Drodzy Wierni!

Dzisiaj i przez cały ten miesiąc marzec czcimy Świętego, który jest przez papieży ogłoszony Patronem nie tylko jakiejś dziedziny naszego życia albo jakiejś grupy wiernych, lecz Opiekunem całego Kościoła Katolickiego. Opieka św. Józefa nie tylko z tego względu jest szczególną i doskonałą, że jest pełną miłości i troskliwości dla nas, ale jeszcze i z tego względu, że jest niejako wszechwładną u Boga. I to możemy wywnioskować z Ewangelii św.: mówi nam ona, że Pan Jezus był mu posłuszny: „Erat subditus illis” (Łk 2, 51). Również Matka Najświętsza była mu podległą, bo Ewangelia go nazywa mężem Maryi (Tamże, 1, 27), a mąż, mówi Pismo Św., jest głową niewiasty (Ef 5, 23). On rządził św. Rodziną, i sam Bóg, uznając tę władzę Józefa, do niego a nie do Maryi posyłał anioła, kiedy chodziło o ucieczkę do Egiptu, lub o powrót do Nazaretu.

Tak było na ziemi. A teraz, gdy św. Józef w niebie otrzymał nagrodę swej ojcowskiej opieki, czy możemy sądzić, że P. Jezus i Jego Matka, którzy tyle lat na ziemi czynili wolę św. Józefa, mogą odrzucić jakiekolwiek jego życzenia? Ojciec Niebieski, który go na ziemi wyniósł na tę niepojętą godność, że mu dał powinności ojca względem swego Jednorodzonego Syna, czy mógł w dniu nagrody po wiernym sprawowaniu tego urzędu, ująć mu z tej władzy? Oczywiście nie! „Któż jest – mówi Zbawiciel – tym sługą wiernym i roztropnym, którego pan ustanowił nad swoją służbą, żeby na czas rozdał jej żywność?” (Mt 24, 45). Wielu miał Bóg wiernych sług, ale do kogóż bardziej te słowa mogą się odnosić, jak do św. Patriarchy? Na nim najzupełniej spełniła się obietnica, którą Pan zaraz przydał: „Zaprawdę powiadam wam, że go postanowi nad wszystkimi dobrami swymi” (Tamże, w. 47.). Św. Józef okazał się na ziemi dobrym gospodarzem w św. Rodzinie, i za to w niebie został jakoby gospodarzem i szafarzem wszystkich boskich łask i skarbów.

Faraon egipski, doświadczywszy roztropności Józefa, syna Jakubowego, „postanowił go” – jak mówi Pismo św. – panem domu swego i książęciem wszystkiej posiadłości swojej” (Ps 104, 21). Jemu powierzył szafowanie swymi skarbami, a gdy do króla z jakimi prośbami udawali się poddani, słyszeli odpowiedź: „Idźcie do Józefa” (Rodź 41, 55). A Józef przyjmował ich po ojcowsku: „Przyjdźcie do mnie, mówił do swych braci, ja wam dam wszystkie dobra Egiptu” (Tamże, 45, 18). „Bóg mię uczynił jakoby ojcem króla i panem całego domu jego” (Rodź 45, 8).

Ojcowie Kościoła zawsze widzieli w tym Józefie, synu Jakubowym, najwierniejszy obraz św. Józefa Nowego Testamentu. I my więc, jak ci Egipcjanie, udawajmy się do Józefa. „Idźcie do Józefa!” – mówi nam Kościół św., mówią do nas wszyscy Święci, którzy doświadczyli jego miłościwej i wszechmocnej opieki. „Nie przypominam sobie – mówi św. Teresa – abym kiedykolwiek prosiła o co św. Józefa, i tego nie otrzymała”. Idźmy i my do Józefa z naszymi potrzebami duchowymi i doczesnymi; wołajmy do niego słowami owych Egipcjan: „Zbawienie nasze w ręce twojej; spojrzyj na nas tylko, a z weselem będziemy służyć Królowi” (Tamże 47, 25).

Choć św. Józef opiekuje się całym Kościołem, oczywiście jednak szczególniejsze ma względy dla swych czcicieli, otacza osobliwą miłością tych, którzy mają do niego szczególne nabożeństwo. Każdy Święty, jak słusznie zauważył św. Alojzy, najchętniej nam dopomaga w osiągnięciu tych cnót, w których sam najbardziej się odznaczył, i tymi się najbardziej opiekuje, którzy o te cnoty szczególnie się starają. Otóż św. Józef, który pędził życie w ukryciu, w pokornej pracy i ustawicznym obcowaniu z Jezusem i Maryją, oczywiście najbardziej zajaśniał cnotami tego życia wewnętrznego i domowego. A jakież to są te cnoty, które zdobią wnętrze domu chrześcijańskiego? To duch modlitwy, czystość i miłość między domownikami. Pierwsza poświęca duszę, druga poświęca ciało, a trzecia wszystkie członki rodziny i domu trzyma w harmonii i prowadzi do wspólnego celu. Dom, w którym te trzy cnoty kwitną, przypomina św. Józefowi dom nazaretański, i Pan Jezus w takim domu z przyjemnością mieszka.

Św. Józef jest słusznie uważanym przez wszystkich mistrzów duchownych jako patron i wzór ducha modlitwy, i tego najpierw mamy się od niego uczyć. Bez ducha modlitwy nie można być prawym chrześcijaninem. „Potrzeba – mówi P. Jezus, a zatem wyraża nie radę, ale konieczny obowiązek – potrzeba zawsze się modlić, a nie ustawać” (Łk 18, 1), a więc nie tylko czasami odmawiać jakie pacierze, ale mieć ducha modlitwy. Jeśli wierzymy jak absolutnie jesteśmy zależni od Opatrzności Bożej i że ta Opatrzność najczęściej daje nam to co potrzebujemy dopiero po naszej prośbie, wtedy rozumiemy, że modlitwa musi być nie tylko pojedynczym aktem, ale stanem ducha. Aby otrzymać łaski, których potrzebuje każdej chwili, człowiek musi o nie prosić: „Proście a weźmiecie” (J 16, 24). To samo z pokusami: aby uchronić się niebezpieczeństw duchowych, aby pokonać pokusy, musimy się modlić: „Czujcie, a módlcie się, abyście nie weszli w pokusę” (Mt 26, 41). Również pamiętajmy obietnicę pańską: „Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: jeśli o co prosić będziecie Ojca w imię moje, da wam” (J 16, 23). A więc jak możemy uważać modlitwę za jakąś drugorzędną, dodatkową jakby ozdobę życia codziennego, a nie jego najgłębszą duszę i istotną treść?

Na modlitwę, a zwłaszcza wspólną, opiera się harmonia rodziny katolickiej. Doskonałym wzorem miłości domowej była najśw. Rodzina, ta trójca stworzona, jak ją nazywa św. Franciszek Salezy – w tym podobna do Trójcy przedwiecznej, że w trzech najświętszych osobach była jedna wola i jedno serce. A stąd św. Józef, przeżywszy tyle lat w św. Rodziny, pragnie między nami widzieć tę świętą miłość. Pan Jezus każe nam w tej mierze naśladować samą Trójcę św., „aby wszyscy byli jedno, jako Ty, Ojcze, i ja jedno jesteśmy, aby byli doskonałymi w jedno” (J 17, 11, 23). Niema może przykazania, którego by zastosowanie było tak częstym w życiu codziennym, a na które by tak mało pamiętano. Wymaga zaś ta miłość przede wszystkim wzajemnego znoszenia naszych ułomności, których wszyscy jesteśmy pełni. Jeżeli Pan Jezus wymaga, żebyśmy miłowali nawet nieprzyjaciół, i sam modli się za tych, którzy Go krzyżują, jakżeż mamy nie znosić z miłością wad i przykrości od osób nam najbliższych? „Po tym poznają wszyscy, żeście uczniami moimi, jeśli miłość mieć będziecie jeden ku drugiemu” (J 13, 35). Pan Jezus chcąc nas nauczyć, jaka ma być ta miłość, stawia nam swoją miłość za wzór: „Abyście się wzajemnie miłowali, jakom was umiłował” (J 15, 12). Więc ta miłość powinna być cierpliwą, jak Pan Jezus cierpliwie znosił wszystkie krzywdy i oszczerstwa; ta miłość powinna być czynną i gotową na wszystkie ofiary, jak Pan Jezus położył swą duszę za nas wszystkich. A największym nauczycielem takiej miłości jest św. Józef, Opiekun Kościoła powszechnego i też kościoła domowego, jak nazywamy rodzinę chrześcijańską. Prośmy o jego wstawiennictwo i opiekę w każdej potrzebie i kiedyś osiągniemy jego chwałę na niebie. Amen.

 

Ks. E.N.

 

(Na podstawie: Marjan Morawski, Kazania i szkice, 1921, s. 188)