Niedziela Męki Pańskiej, 25.03.2012

Drodzy Wierni!

Jak czytamy w dzisiejszej Ewangelii św., Pan Jezus przybył do Jerozolimy na żydowskie święto Kuczek i znalazł się znowu pomiędzy Faryzeuszami, swoimi zaciętymi wrogami. Każdym razem, gdy się z nimi zetknął, próbował nawrócić ich, wszystkie jednak próby nie udawały się, bo niedowiarstwo ma już taką naturę, że jest twarde i uparte i nieprzystępne dla prawdy. Gdy Pan Jezus czynił cuda, Faryzeusze mówili, że je czyni mocą czarta; kiedy przekonywał innymi dowodami, oni wynajdywali różne wymówki i trwali dalej w swym niedowiarstwie. Zbawiciel nie zrażał się tą zatwardziałością, owszem używał raz to nowych sposobów, aby zaślepionym otworzyć oczy.

Taką odmienną próbę opisuje dzisiejsza Ewangelia: „W owym czasie rzekł Jezus do Żydów: kto z was dowiedzie na mnie grzechu?” (J 8, 46). Wszak kilka lat jestem między wami, ucząc w świątyni i w waszych synagogach. Wy pilnie obserwujecie Mnie, powiedzcież, czy znaleźliście jaki fałsz w moich słowach, albo jaki grzech w moich uczynkach? Zwyczajny człowiek ma przecież zawsze jakieś wady i błędy, skoro zaś wy ani w mojej nauce ani w życiu nie możecie znaleźć nic nagannego, widać, że jestem Mesjaszem i Synem Bożym.

Ten przykład Mistrza i Zbawiciela uczy i nas tak postępować, aby nasze zachowanie się było bez zarzutu. Wprawdzie żaden człowiek nie może się ustrzec od grzechów powszednich, bo wszyscy jesteśmy już z natury słabi i ułomni, wszelako starajmy się tak urządzić nasze życie, aby nikt nie mógł nas słusznie i sprawiedliwie obwiniać o grzechy przeciwne naszemu imieniu katolików, uczniów chrystusowych. Do takiego zachowania się napomina św. Paweł Apostoł, pisząc: „Bądź przykładem wiernych w mowie, w obcowaniu, w miłości, we wierze i w czystości” (1 Tym 4, 12), a w liście do Tytusa dodaje: „Samego siebie we wszystkim podawaj przykładem dobrych uczynków, aby się ten, który jest przeciwny, zawstydził, nie mając nic, co by o nas miał mówić złego” (Tyt 2, 7).

Gdy więc żydzi P. Jezusowi nie mogli wytknąć żadnego błędu, mówił on dalej: „Jeśli ja prawdę mówię, czemu Mi nie wierzycie? Kto z Boga jest, słów Bożych słucha. Dla tego wy nie słuchacie, że nie jesteście z Boga”. Ze słów tych, powiada św. Grzegorz, każdy może poznać, czy do Boga należy, czy też nie. Kto słów Bożych słucha chętnym sercem, przyjmuje je z wiarą, ten z Boga jest i do Boga należy. Te trzy rzeczy: słuchać, wierzyć i wykonać, muszą być koniecznie złączone, abyśmy się stali dziećmi Bożymi.

Wyrzut P. Jezusa: „Dlatego wy nie słuchacie, bo nie jesteście z Boga”, rozgniewał Faryzeuszów, więc w swej złości zaczęli lżyć Zbawiciela, mówiąc: „Czy my nie dobrze mówimy, że Ty jesteś Samarytanin i czarta masz w sobie?” Tak to zawsze bywało i jest, że prawda w oczy kole. Ludzie źli nie cierpią upominania, a gdy kto zgani ich grzechy lub słabostki, rzucają na niego obelgi. To samo będą doświadczali wszyscy uczniowie Jezusa. „Nie jest sługa większy nad Pana swego”, powiedział Zbawiciel. „Jeżeli mnie prześladowali i was prześladować będą” (J 15, 20). „Błogosławieni jesteście, gdy wam złorzeczyć będą i prześladować was będą i mówić wszystko złe przeciwko wam. Radujcie się i weselcie, albowiem zapłata wasza obfita jest w niebiesiech” (Mt 5, 11).

Spokojnie zniósł Zbawiciel obelgi Faryzeuszów, bo rzekł: „Ja czarta nie mam, ale czczę Ojca mego, a wy mnie nie uczciliście. Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Jeśli kto zachowa mowę Moją, śmierci nie ogląda na wieki”. Dla zrozumienia tych słów trzeba wiedzieć, że Pismo Św. wyróżnia trzy rodzaje śmierci. Pierwsza, to śmierć ciała, a tę ponieść musi każdy człowiek, dobry czy zły. Druga śmierć jest duchowna, skoro bowiem człowiek ciężko zgrzeszy, wtedy dusza odrywa się od Boga, traci Jego łaskę i jest jakoby zmarła. Trzecia śmierć jest wieczna i nazywa się inaczej potępieniem. Otóż słowa Pana Jezusa mają być rozumiane tak: Kto zachowuje Moje przykazania, ten nie będzie potępiony. Faryzeusze podsunęli im jednak znaczenie pierwsze: „Teraz myśmy poznali że czarta masz”. Wszakże Abraham, który wiernie pełnił wolę Bożą, umarł. Prorocy, którzy zachowali wszystkie przykazania Pańskie, pomarli, „a Ty powiadasz: Jeśliby kto strzegł mowy mojej, nie skosztuje śmierci na wieki. Czyli Ty większy jesteś nad ojca naszego Abrahama?”

Jezus rzekł im: „Jeżeli ja sam się chwalę, chwała moja nic nie jest. Jest Ojciec mój, który mnie uwielbia”. Spokojną odpowiedzią Zbawiciel zawstydza i potępia faryzejską pychę. Przezwany od żydów czartem, nie powiada: Wy sami czarta macie, choć powiedziałby prawdę, lecz sobie wyrządzoną krzywdę cierpliwie znosi, nie gniewa się, ani nie używa przykrych słów. Tak często powinniśmy tu dosłownie naśladować Chrystusa, odpowiadać na oszczerstwa spokojną prawdą. Jak mówi Mędrzec Pański: „Lepszy jest mąż cierpliwy, niźli mąż mocny, który panuje sercu swemu, niż ten, co miasta zdobywa” (Przyp 16, 32).

„Abraham, ojciec wasz, z radością żądał, aby oglądał dzień mój i oglądał i weselił się”. Abraham, ojciec narodu żydowskiego, żył 2000 lat przed Chrystusem, więc nie mógł P. Jezusa widzieć własnymi oczyma. Te słowa tak należy zrozumieć: Jeszcze w raju przyobiecał Bóg zesłać Mesjasza, i swą obietnicę potem ciągle odnawiał. Abrahamowi objawił Bóg także, że z jego pokolenia narodzi się Mesjasz. W tę obietnicę Pańską Abraham mocno wierzył, i chciał widzieć Mesjasza, więc oczyma wiary już oglądał to i cieszył się nim. Żydzi przekręcili znowu znaczenie słów Chrystusa: Jakże Abraham mógł cię oglądać i weselić się, kiedy ciebie jeszcze niebyło na świecie? I rzekł im Jezus te uroczyste słowa: „Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam, pierwej niż Abraham się stal, Ja jestem”. Ja, jako człowiek, urodzony z niewiasty, liczę dopiero 33 lata. Jako człowiek, Abrahama widzieć nie mogłem, ani on mnie. Jako Bóg jednakże, równy mojemu Ojcu, jestem odwieczny, istniałem przed Abrahamem, byłem zawsze, jestem i będę na wieki.

Po takim uroczystym i stanowczym wyznaniu Bóstwa, powinni byli żydzi upaść przed Chrystusem na kolana i oddać Mu cześć, zwłaszcza, że własnymi oczyma widzieli wielkie coda, które stwierdzały jego Bóstwo. Lecz niedowiarstwo i złość oślepiły ich zupełnie. Słysząc, że jest Bogiem, unieśli się takim gniewem, że „porwali kamienie, aby na niego ciskali”, i byliby go na pewno ukamienowali, gdyby się Pan Jezus nie ukryłby. Postępek żydów jasno wykazuje, do czego prowadzi nienawiść i zapalczywy gniew. Najpierw nienawidzili oni Pana tylko tajemnie, czyli w sercu; potem użyli przeciw niemu obelgi, nazywając go czartem; w końcu wzięli się do kamieni, aby go zabić.

Zachowanie się Chrystusa wobec rozgniewanych żydów niech będzie znowu regułą dla nas. Gdy go chcieli kamienować, Pan wyszedł z świątyni, usunął się z towarzystwa gniewliwych i kłótliwych, bo daleko łatwiej jest nie zbliżać się do nich, aniżeli w towarzystwie nie unieść się gniewem i niecierpliwością. Z tego powodu, że Chrystus Pan ukrył przed żydami, wprowadził Kościół święty piękną ceremonię, zakrywa bowiem dzisiaj wszystkie krucyfiksy zasłoną fioletową. Nazywa się ta niedziela niedzielą Męki Pańskiej, albowiem od chwili gdy żydzi chcieli ukamienować Pana Jezusa, zaczyna się już właściwie Jego męka. Jego porównanie się z Abrahamem i stwierdzenie swego Bóstwa była ostatnią kroplą dla nienawiści jego wrogów i prowadziła prosto do jego zatrzymania i sądu.

Korzystajmy z tych dni przed Wielkim Tygodniem na rozmyślanie nad tajemnicą Męki Pańskiej, błagajmy Pana, obyśmy skruszeni na duszy, obmyli nasze winy we krwi Baranka Bożego i odzyskali w tym świętym czasie łaskę Bożą, a przez nią chwałę wieczną. Amen.

 

Ks. E.N.

 

(Na podstawie: Ks. T. Dąbrowski, Homilie na niedziele i uroczyste święta, 1911, s. 176.)