3. niedziela Wielkiego Postu, 11.03.2012

Drodzy Wierni!

„Przez Belzebuba, książęca czartowskiego, wyrzuca czarty!” (Łk 11, 15) – taki zarzut Żydów czytamy w Ewangelii tej trzeciej niedzieli Wielkiego Postu. Oszczerstwo to stara i wypróbowana taktyka i broń tego świata. I przeciw Panu Jezusowi użyto tej broni w sposób bezczelny i brutalny. Pan Jezus, który – jak cichy baranek– tylokrotnie znosił niejedną napaść swych wrogów, bardzo stanowczo wystąpił przeciw podłej metodzie oszczerstwa.

Oszczerstwo stało się chlebem powszednim dzisiejszego świata. Przelewa się ono przez łamy gazet i czasopism, wszechwładnie króluje na dnie t. zw. opinii publicznej. Opinia, która powinna być wynikiem osądu sumień uczciwych ludzi, stała się dziś brudną bronią w walce o własne interesy. Nam, uczniom Chrystusowym, nie wolno iść za prądem ducha czasu i uważać oszczerstwa, ot po prostu, za środek do zwalczania przeciwnika i broń w walce o byt, jak to czynią „synowie tego świata”. My musimy potępić oszczerstwo jako grzech ciężki przeciw miłości bliźniego i ósmemu przekazaniu Bożemu.

Dlatego zastanowimy się: A) nad źródłami, z których dobywa się zalew oszczerstwa – i B) nad szkodami, jakie wywołuje oszczerstwo.

A) Czym jest oszczerstwo, widzimy doskonale na przykładzie z dzisiejszej Ewangelii św. i przekonujemy się, że jest to podstępne i niesprawiedliwe uwłaczanie czci bliźniego, szkodzenie tej czci, planowe pomniejszanie jej w oczach ludzkich. Oto wrogowie Pana Jezusa nie występują ze swymi zarzutami przeciw Zbawicielowi otwarcie, nie mają odwagi rzucić mu ich publicznie w oczy. Pan Jezus jednak, znając na wskroś ich podłe dusze, „ujrzał myśli ich” i wywlókł je z obrzydzeniem na światło dzienne jak plugastwo, by uchronić swych ziomków od ulegania nagonce faryzeuszów, by nakłonić ich do słuchania Słowa Bożego, wyjaśniając im, iż „błogosławieni ci, którzy słuchają Słowa Bożego i strzegą go”.

1. Zastanówmy się najpierw nad tym, skąd się wywodzi oszczerstwo? Najpierw po prostu z głupoty i ograniczoności ludzi. Każdy porywczy sąd o drugich, a zwłaszcza sąd niesprawiedliwy, który przecież jest treścią oszczerstwa, ma swe źródło w głupocie oszczercy. Oszczerca odważa się sądzić o tym, czego nie zna, nie troszczy się o to, jakim właściwie jest ten, którego krzywdząco ocenia. Porywa się do oceny, którą nieomylnie może wydać tylko Pan Bóg. Przecież my sami siebie nie znamy należycie i nam bardzo trudno wydać o sobie słuszny i niewątpliwie pewny sąd. Cóż dopiero, gdy chodzi o ocenę drugich. Zwłaszcza, że ocena pewna musi wziąć pod uwagę intencje czynów i postępowania naszych bliźnich, a te intencje są wiadome tylko Panu Bogu.

Faryzeusze widzieli zewnętrzne czyny Pana Jezusa i nie mogli zarzucić im nic, rzucili się więc jak szakale na intencje i plany Zbawiciela, oczerniając go przed tłumem, że jest w zmowie z księciem czartowskim, Belzebubem. Jest to najwyższy stopień złości ludzkiej w sądzeniu bliźnich. Gdy nie możemy obalić jasnych dowodów czynów, podejrzewamy intencje i podgryzamy opinię naszych bliźnich, podsuwając im nieistniejące pobudki. Głupota i ograniczoność, nie zadające sobie trudu, by wglądnąć w duszę bliźniego, podają w oszczerstwie rękę największej podłości. I wtedy nie dziw, że – jak zauważył Pan Jezus – „przyszedł Jan ani jedząc, ani pijąc, i powiadają czarta ma. Przyszedł Syn Człowieczy, jedząc i pijąc – i mówią: oto człowiek obżerca i pijak, przyjaciel celników i grzeszników” (Mt 11, 18). Pan Jezus zatem słusznie przestrzegał swoich uczniów przed wydawaniem opinii o drugich. Uczniowie Pańscy również przestrzegali wiernych od początku w tym kierunku, mówiąc im niejednokrotnie tak jak św. Paweł Rzymianom: „Nie sądźcie jedni drugich, tak raczej to postanówcie, żebyście (sami) nie dawali obrażenia albo zgorszenia bratu!” (Rz 14, 13).

2. Po drugie, oszczerca nie może spokojnie myśleć o tym i patrzeć na to, że jego bliźni cieszy się dobrą sławą, że ma uznanie u ludzi. Jego pycha cierpi, on sam pragnie opływać w honory i pochwały, owszem nie pogardzi nawet byle jakim pochlebstwem. Nie dziwmy się więc, że urażona i wiecznie niespokojna duma i pycha rzucają się – jak szakale – oczerniając tych, co pod ich bokiem urastają, ciesząc się uznaniem swego otoczenia. Nadęci i pyszni faryzeusze rzucają kalumnie i oszczerstwa na Pana Jezusa, by go poniżyć w oczach szerokich sfer społeczeństwa, bo ich pycha niewymownie cierpiała na widok wzrastania jego wpływów.

3. Po trzecie, z pychy rodzi się zazdrość. „Każdy zazdrosny jest pysznym, a każdy pyszny jest zazdrosnym” – powiada św. Augustyn. Widzimy to bardzo wyraźnie na przykładzie faryzeuszów. Zazdrość i zawiść, wyrastające z urażonej ich dumy, zżerały ich serca, ciągle zaniepokojone powodzeniem Zbawiciela, jego popularnością u ludu żydowskiego, wpływem, jaki wywierał swymi cudownymi kazaniami. Najbardziej jednak drażniły ich jego cuda. Dlatego to usiłowali np. wszelkimi sposobami udowodnić, że nie przywrócił wzroku ślepemu od urodzenia. Dlatego w dzisiejszej Ewangelii, bezsilni wobec oczywistych dowodów Boskiej mocy Zbawiciela, zarzucają mu, że jest w zmowie z szatanem i jego mocą czyni dziwy. Niech nas Pan Bóg zachowa, byśmy mieli ulec zazdrości i zawiści! My jako uczniowie Chrystusowi mamy iść przez tę ziemię „miłością braterstwa jedni drugich miłując” (Rz 12, 10), „przyobleczeni we wnętrzności miłosierdzia, w dobrotliwość, w cierpliwość” (Kol 3, 12).

B. Dalej zastanówmy się nad szkodami, jakie wywołuje oszczerstwo. Zatrute są źródła oszczerstwa, a więc i skutki ich są fatalne w swych następstwach. Łatwo ocenimy te szkody, jeśli przyglądniemy się bliżej 1) oszczercy, 2) oczernionemu i 3) otoczeniu oszczercy.

1. Tak mało pamiętamy o tym i zdajemy sobie z tego sprawę, że sam oszczerca naraża się na poważne straty i szkody, oczywiście przede wszystkim duchowe. Popełnia on bowiem grzech ciężki, jeśli poważnie zaszkodził bliźniemu. Dopuszcza się ciężkiej krzywdy wobec bliźniego i na pewno Pan Bóg będzie kiedyś żądać od niego rachunku ze sponiewieranej czci bliźniego. Zdeptane przez niego dobre imię bliźniego będzie wołać na sądzie Bożym o pomstę.

2. Szkoda, jaką oszczerstwo wyrządza oczernionemu, jest tak wielką, że św. Bernard odważa się twierdzić, że szarpiący cudzą sławę okrutniejszy jest od owej włóczni, która przebiła bok Jezusa. Albowiem ta włócznia przebiła już martwe serce Zbawiciela, oszczerca zaś przebija żywą duszę, za którą Zbawiciel przelał swą serdeczną krew, duszę, za którą Zbawiciel oddał swe życie. Język, uwłaczający cudzej sławie, jest, podług św. Bernarda okrutniejszy niż owe kolce cierniowe, którymi oprawcy ukoronowali głowę Chrystusa, okrutniejszy niż te gwoździe, którymi bezbożność żydowska przebijała ręce i nogi Syna Człowieczego. „Gdyby bowiem” – dodaje św. Bernard – „życie i honor tego, który się stał członkiem mistycznego ciała Chrystusowego, Zbawicielowi droższe nie były od członków własnego ciała, na pewno by nie był na się przyjął boleści i hańby śmierci krzyżowej”. Dlatego też nie mówmy, że oszczerstwo to nic, drobnostka. Pamiętajmy, że dobre imię i szacunek u ludzi jest największym skarbem człowieka, większym niż majątek, a nawet, kto wie czy nie większym niż życie.

3. I na reszcie, ten jad oszczerstwa zatruwa nie tylko samego oszczercę i oczernionego, ale rozlewa się na całe otoczenie oszczercy. Oszczerstwo działa jak choroba zakaźna, kto wejdzie w jej zasięg działania, zarazi się. Ci, którzy chętnie słuchają oszczercy, już aprobują i przytakują w duszy niesłusznym sądom o bliźnich i utwierdzają się w tym mniemaniu, krzywdzą oczernianych – na równi z oszczercą. Ileż razy zdarza się jednak, że nie ograniczają się do krzywdzenia myślą, ale ośmieleni bezczelnością oszczercy powtarzają jego niesprawiedliwe sądy o drugich, a nawet dodają jeszcze od siebie to, o czym nawet oszczerca nie pomyślał. Owszem, jad oszczerstwa sięga jeszcze głębiej. On zostawia w duszy słuchaczów i świadków osad, z którego rodzą się u nich nowe pomysły uwłaczania czci bliźniego. Jakże mało jest takich wyjątków, jak ta niewiasta z dzisiejszej Ewangelii, która na przekór wszystkim krzywdzącym sądom faryzejskim o Panu Jezusie ma odwagę wystąpić wobec zebranych rzesz i wołać głośno: „błogosławiony żywot, który cię nosił i piersi, któreś ssał…”

Oby nas Pan Jezus natchnął prawdziwym męstwem do przeciwstawiania się fali oszczerstw, zalewającej świat! Obyśmy mieli odwagę bronić sławy bliźniego w głębokim poczuciu obowiązku, płynącego z należycie zrozumianej miłości bliźniego! Patronem i praojcem wszystkich oszczerców jest szatan. On przecież rzucił pierwsze oszczerstwo na początku dziejów ludzkości, oczerniając Pana Boga wobec pierwszych rodziców, jakoby ten podstępnie zakazał jeść z drzewa, stojącego pośrodku raju, by „nie otworzyły się oczy ich” i by „nie poznali, co dobre i co złe” i t. d. Czyż mielibyśmy iść za szatanem, pod sztandarem tego najstarszego oszczercy? Oczywiście nie! Na naszym sztandarze widnieją słowa Pana Jezusa: „Jam jest Prawdą!” (J 14, 6), widnieje Serce Jezusowe, ognisko najbardziej bohaterskiej i pełnej poświęcenia miłości. Amen.

 

Ks. E.N.

 

Na podstawie: Ks. Omikron w: Nowa bibljoteka kaznodziejska, t. XLVIII 1935, s. 119.