2. niedziela Wielkiego Postu, 04.03.2012

Drodzy Wierni!

W Ewangelii dzisiejszej, przekazanej nam przez św. Mateusza, czytamy: „A oto się im ukazali Mojżesz i Eliasz, z nim rozmawiając” (Mt 17, 3). Św. Łukasz Ewangelista objaśnia nam bliżej powyższe słowa, gdy pisze: „A oto dwaj mężowie rozmawiali z nim, a byli (to) Mojżesz i Eliasz, widziani w majestacie, i opowiadali jego zejście, które wykonać miał w Jeruzalem” (Łk 9, 30). Rozmawiali ze Zbawicielem o wielkim dziele Odkupienia ludzkości przez jego krwawą mękę i śmierć na Golgocie. I my zatem rozważajmy mękę Chrystusa Pana w tym okresie W. Postu. Jest to – obok postu – nasz najważniejszy obowiązek w tym właśnie czasie, kiedy Kościół św. zachęca nas do odprawiania Drogi Krzyżowej, prowadzi nas na „Gorzkie Żale”. Kościół chce, byśmy zagłębiając się w tajemnice cierpień Chrystusowych, wmyślali się w niezgłębioną miłość Zbawiciela dla nas biednych ludzi, i ocenili wielkie skarby Odkupienia.

Jeśli dla ludzi świeckich, nieprzyzwyczajonych do medytacji, rozmyślanie sprawia sporo trudności, to jednak rozważanie męki Pańskiej jest najłatwiejszym tematem modlitwy myślnej. Każdy człowiek, obchodzący stacje Drogi Krzyżowej, z wielkim pożytkiem odprawia najwznioślejsze rozmyślanie, przywodząc sobie na pamięć wielkie zdarzenia z przed 2000 lat.

A. Zawsze, a zwłaszcza w czasie W. Postu, mamy trzy najważniejsze powody do pobożnego rozważania męki Pańskiej.

1. Najpierw to miłość ku Zbawicielowi. Pan Jezus dowiódł najwyższej miłości ku nam, ofiarując się w swej męce za nas wszystkich, za cały biedny rodzaj ludzki. W niewypowiedzianej miłości ofiarował się Syn Boży za nas i został za nas wydany w ręce katów, za nas dźwigał brzemię naszych grzechów na drzewie krzyża. W czym nie zawinił, za to jednak pokutował (por. Ps 68, 5). Tę samą myśl wypowiada Apostoł wzruszającymi słowami: „Umiłował mnie i wydał samego siebie za mnie” (Gal 2, 20). Chrystus Pan przyniósł na tę ziemię religię, wiarę, nowe prawo, nowy porządek łaski i nową ofiarę. Wiarę jednak musiał przypieczętować śmiercią, źródła łask napełnić swoją krwią, krwią swoją również poświęcić ołtarz, krwią podpisać nowy zakon, nowe prawo. Podjął walkę z szatanem na śmierć i życie, by biedny rodzaj ludzki wyzwolić z niewoli tego księcia ciemności.

Jakże więc nie miłować tego, który nas tak umiłował? Jakże nie rozważać pobożnie i gorącym duchem jego krwawej męki, która jest jednym wspaniałym i bohaterskim aktem miłości dla człowieka? Czy miłość wzajemna, która by Panu Jezusowi ofiarowała cały świat i nawet własne życie, byłaby może nadmiarem wdzięczności?

2. Drugim powodem jest dobrze zrozumiana miłość własna. Rozważanie męki Pana Jezusa (lepiej niż wszystkie inne środki i recepty) pomaga do spełnienia tego elementarnego przykazania życia moralnego: „Unikaj złego i czyń dobrze!” Pan Jezus cierpiący w czasie męki, przybity do krzyża – stając pomiędzy nami a morzem grzechów, zalewającym świat – chroni nas od upadku. Kto myśli o męce Pańskiej, ten nie wyciągnie ręki po zakazany owoc grzechu.

3. Trzecią pobudką jest polecenie św. Matki Kościoła. Kościół św. czyni wszystko, co jest w jego mocy, by nas pobudzić do rozważania cierpień i męki Zbawiciela świata. Woła fioletową barwą szat liturgicznych: „Rozmyślajmy dziś, wierni chrześcijanie, jako Pan Chrystus cierpiał za nas rany!” Zwraca wszystkie nasze myśli ku Ukrzyżowanemu, powtarzając nam – dzień w dzień: „Kłaniamy ci się, Panie Jezu Chryste, i błogosławimy cię, iżeś przez Krzyż i mękę swoją odkupił świat!” Aż wreszcie – wśród wzruszających ceremonii Wielkiego Tygodnia podnosi wysoko rękami kapłanów Krzyż Chrystusowy i śpiewa: „Oto drzewo Krzyża, na którym zawisło Zbawienie świata! Pójdźmy, pokłońmy się jemu!” Do nabożeństw pasyjnych (np. Drogi Krzyżowej) przywiązuje Kościół św. liczne odpusty i zachęca nas, byśmy korzystali z nich, rozważając mękę Pana naszego Jezusa Chrystusa. Pójdźmy więc pod krzyż Zbawiciela i rozmyślajmy „ze wszystkimi świętymi, jaka jest szerokość i długość i wysokość i głębokość” miłości Chrystusowej, „przewyższającej wszelką naukę” (Ef 3, 18).

B. Męka Pana naszego Jezusa Chrystusa jest przedmiotem tak bardzo żywo przemawiającym do naszego uczucia i tak silnie wzruszającym nasze serce, że nie potrzebujemy długo i szeroko rozwodzić się nad sposobem rozważania cierpień i Ukrzyżowanego. Wystarczy odpowiedzieć sobie na trzy pytania: 1) kto cierpiał, 2) dlaczego cierpiał i 3) jak cierpiał?

1. Kto cierpiał? Jest to najważniejsze pytanie, które rozstrzyga o losie ludzkości na całą wieczność. Od tego pytania zależy cała wartość męki Pańskiej, od niego zależą wszystkie skutki męki Pańskiej i wszystkie jej owoce. Na to pytanie nie umiał znaleźć odpowiedzi świat pogański. Dla niego krzyż Chrystusowy był „głupstwem” według silnego określenia apostolskiego. I wybrany naród żydowski nie myślał o tym, dla niego był krzyż Chrystusowy „zgorszeniem”. Dla nas jednak krzyż Chrystusowy jest znakiem zbawienia, najświętszym naszym znakiem, bo my wierzymy, że na nim zawisł jako pośrednik pomiędzy ziemią i niebem, prawdziwy Syn Boży, który stał się człowiekiem i umarł dla naszego zbawienia. Bez tego aktu wiary krzyż, zatknięty na Golgocie, traci wszelki właściwy sens.

A w świetle tego aktu wiary wzrasta głębia miłości Boga ku ludziom i ogrom cierpień, zelżywości i upokorzenia Boga-Człowieka, a zarazem ich cena w oczach sprawiedliwości Bożej. Jeśli bowiem śmierć Świętych Pańskich jest „kosztowną, cenną (pretiosa)” przed obliczem Bożym, to cóż powiedzieć mamy o śmierci Pana Jezusa?…

2. Dlaczego cierpiał? Odpowiedź na to pytanie sięga odległych czasów i najdonioślejszych dla ludzkości zagadnień. Bóg stworzył człowieka „na obraz i podobieństwo swoje”, by uczynić go na całe wieki szczęśliwym. A kiedy człowiek, korzystając ze swobody i wolności woli zepsuł ten plan Boży, „dał Bóg Syna swego jednorodzonego na tę ziemię, aby wszelki, który weń wierzy, nie zginął, ale miał żywot wieczny”. A ten Syn Boży, stawszy się człowiekiem, dał swoją krew i swe życie na okup za całą ludzkość. I oto jak grzech pociągnął za sobą znane nam smutne skutki, tak znów Odkupienie, pojednanie nas z Bogiem, przyniosło obfite i błogosławione następstwa. Najważniejszym zaś następstwem pojednania było to, że Bóg otworzył znowu bramy niebieskie, zamknięte dotąd wskutek grzechu. Możemy zatem znów wejść do Królestwa wiecznej chwały i szczęścia, bo Chrystus „stał się wszystkim, którzy mu są posłuszni, przyczyną zbawienia wiecznego” (Żyd 5, 9). Wprawdzie człowiek musi współpracować w osiągnięciu własnego zbawienia, lecz Bóg przejednany przez śmierć Chrystusową, udziela człowiekowi pomocy nader hojnej. Wspiera go, a nawet wyprzedza wszelkie zbawienne działania człowieka, oświecając i zachęcając go swoją łaską uczynkową. Udziela też Bóg łaski uświęcającej, która wprowadza człowieka na drogę, wiodącą już wprost do nieba. Wreszcie Chrystus zwyciężył nawet śmierć swą męką, sam zmartwychwstając i dając zapewnienie, że i my zmartwychwstaniemy. W ten sposób nie podlegamy już ani szatanowi, ani grzechowi, ani śmierci, ani wiecznemu potępieniu. Chrystus wykupił nas swą męką z ich niewolnictwa, „dał samego siebie za nas, aby nas wykupił od wszelkiej nieprawości” (Tyt 2, 14) i „wyrwał nas z mocy ciemności” (Kol 1, 13).

3. I na reszcie, jak cierpiał? Chrystus Pan cierpiał tak, że stał się w swej męce prawdziwym i jedynym wzorem niedoścignionym dla wszystkich cierpiących, dla wszystkich tych, którzy „obciążeni” idą przez tę dolinę łez. A jego krzyż stał się najwyższą uczelnią cnoty po wszystkie czasy. Przede wszystkim musimy stwierdzić, że Pan Jezus przyjął całą swą mękę dobrowolnie i ochotnie i „ofiarowany jest, iż sam chciał” (Iz 53, 7). Przyjąwszy cierpienia męki dobrowolnie, znosił je mężnie. Męstwo to Pana Jezusa nie było nacechowane jakąś wyzutą z wszelkich uczuć obojętnością i zarozumiałą pogardą śmierci. Owszem Pan Jezus żywo i dotkliwie odczuwał swe boleści i nie wstydził się dać im otwarcie wyraz, by stwierdzić, że rzeczywiście i ciężko cierpi, i że te cierpienia składa świadomie i dobrowolnie u tronu Bożego jako ofiarę przebłagalną za nasze grzechy. On pełnił powołanie najwyższego kapłana, który – jak mówi św. Paweł Apostoł – „za życia swego w ciele ofiarował jemu, który mocny był wybawić go od śmierci, modlitwy i pokorne prośby z potężnym wołaniem i ze łzami, i wysłuchany został dla swej uległości” (Żyd 5, 7).

Nie tylko mężnie cierpiał jednak Pan Jezus, on cierpiał święcie. Cierpiał i umarł, spełniając bohaterskie czyny najwspanialszej i najwznioślejszej cnoty. Przebacza prześladowcom, poleca miłosierdziu Ojca wszystkich, co ponoszą winę jego śmierci, czule troszczy się o swą matkę, stojącą pod krzyżem, wysłuchuje cichego westchnienia dobrego łotra i oddaje swego ducha wśród tchnienia najtkliwszej miłości ku nam. Zaprawdę sposób, w jaki Pan Jezus znosił swe katusze, także uświęca śmierć wszystkich Świętych, jako jej wzór, pobudka i rękojmia chwały! Ci, co wniknęli w tajniki męki Chrystusowej, ci co się wczuli w głębię cierpień Zbawiciela świata, umieli z Panem Jezusem cierpieć i umierać. Rozważajmy jak najczęściej, a zwłaszcza w tym czasie Wielkiego Postu, tą Mękę Pańską, pogłębiajmy się w tajemnicę Krzyża św. i będziemy mogli mężnie znosić nasze własne krzyże. Amen.

 

Ks. E.N.

 

Na podstawie: Ks. Omikron w: Nowa bibljoteka kaznodziejska, t. XLVIII 1935, s. 110.