Drodzy Wierni!
Drugi objaw tego lenistwa w służbie Bożej, o którym rozważaliśmy w numerze lutowym „Biuletynu”, które jak ocet zakwasza nasze serce, jest małoduszność, zwątpienie i upadek ducha, z czego pochodzi skłonność do strachu, bojaźni, trwogi i rozpaczy. Przykład tego już widzieliśmy na uczniach na morzu Tyberiadzkim. Prawda, że byli w niebezpieczeństwie, bo jezioro to było bardzo burzliwe, a fale rzucały kruchą łodzią rybacką jak łupiną, ale niemniej przeto mogli wiedzieć, że Jezus nie utonie, a więc i oni nie zginą. Dlatego też uczynił im Pan Jezus wielki zarzut zbytniej bojaźliwości i małej wiary, gdy mówił: „Czemuż bojaźliwi jesteście, małej wiary?” (Mt 8, 26) – „Gdzież jest wiara wasza?” (Łk 8, 25). I w naszym życiu zrywają się nieraz burze, które miotają łodzią naszego żywota, grożąc jej zgubą. Czarne chmury nieszczęść przesłonią nam słońce wiary, wicher przeciwności potarga żagle nadziei, z reki wypadnie wiosło pracowitej zaradności, chwiać się pocznie maszt stałych zasad.
Ale Jezus mówi wtedy: „Ja śpię, a serce me czuwa”. Dosyć Mu wyciągnąć rękę nad nami, aby się uciszyła nawałnica, uspokoiły wichry, ułożyły fale przeciwności, namiętności i pokus. Ta ufność i pewność, że Najśw. Serce Jezusa czuwa nad nami, może być wystawiona na próbę, ale zawieść nie może. Tak św. Piotr widząc Pana, idącego po morskiej powierzchni, wyszedł z łodzi i szedł do Jezusa po wodzie, póki była gładka i równa. Ale skoro się zerwał wicher, „widząc wiatr gwałtowny, zląkł się i począł tonąć”. Wtedy Pan Jezus czyni mu wyrzut: „Małej wiary, czemuś wątpił?” (Mt 14, 30). Chwilowe zwątpienie strofuje Jezus łagodnie, natomiast ostrzej wyraża się do uczniów, którzy całkiem stracili nadzieję i tak zwątpili o całym dziele odkupienia, że idąc do Emaus, nawet Go nie poznali. Tak dalece „oczy ich były zatrzymane”, bo już przestali wierzyć i mówią: „A my się spodziewaliśmy”. Więc wyrzuca im Pan wprost głupotę i mówi: „O głupi i leniwego serca” (Łk 24, 16-25).
Z lenistwa serca i braku czynności rodzi się właśnie ten brak rozumu, niestałość w przedsięwzięciach, brak wytrwałości w rozpoczętej pracy, wreszcie zupełny wstręt, nudność i przesyt, nieczułość i obojętność. Tak uczynił ów sługa, który przez lenistwo zakopał talent, otrzymany od Boga, żeby się nie trudzić czuwaniem, ani mozolić pracą nad jego pomnożeniem. On właśnie nic złego nie zrobił, bo nie stracił pieniędzy, skrywszy je, i oddał wszystkie Panu, a mimo to, uznawał go Pan „sługą złym, gnuśnym i niepożytecznym” i nie tylko odebrał talent, ale kazał jeszcze wrzucić „do ciemności zewnętrznej”, gdzie „będzie płacz i zgrzytanie zębów” (Mt 25, 18-30).
Niestałość i zmienność w wykonywaniu praktyk pobożnych, w ćwiczeniach się w cnocie bardzo często wywołuje wielkie szkody. Ona to sprawia, że nasze serce łatwo się nudzi i co rozpocznie, to zaraz porzuci i zacznie inne ćwiczenie, aby i to rychło porzucić. Wyradzają się stąd pragnienia nigdy niespełnione, o których mówi Mędrzec Pański: „Pożądania zabijają leniwego: albowiem nie chciały nic robić ręce jego” (Prov. 21, 25). Nie odkładajmy pracy nad uprawą winnicy swego serca do stosowniejszej pory, bo czas dał nam Bóg jak dar nieoceniony, ale szybko mijający. Zacznijmy więc zaraz, a im wcześniej, tym lepiej. Pięknie to wyraża sławny kaznodzieja hiszpański Ludwik da Ponte: „Kto nie orze i nie sieje we wiośnie swego życia, ten żebrać będzie w gorące dni śmierci – a nie znajdzie, kto by mu dał, czego będzie żądać, jak owe panny niemądre, które przez lenistwo i ospałość ułożyły się do snu, a potem daremnie żebrały oleju do swoich lamp” (Meditazioni, Bologna 1725, t. I, s. 255).
Jedynym i najskuteczniejszym środkiem na ten grzech oziębłości, ze wszystkimi jego objawami i skutkami, jest kochanie Jezusa, bo „kto miłuje, ten leci, biegnie i cieszy się, i wolnym jest, i nic go nie krępuje. Miłość ciężaru nie czuje, pracy nie waży, o więcej się kusi, niż może; niemożliwością się nie wymawia, bo mniema, że wszystko może. Albowiem dźwiga ciężar bez ciężkości, przemienia wszelką gorycz w smaczną słodycz i wyrównywa wszystkie nierówności życia. Szlachetna miłość Jezusa popycha do wszystkich czynów i pobudza do pożądania coraz doskonalszych” (Naśl. Chrystusa, ks. III, 5).
Jeśli nie czujemy takiej miłości, jeśli nasze serce nie czuwa z Jezusem, lecz skłonne jest do ospałości, to trzeba badać przyczynę, bo bez tego żaden lekarz nie uleczy choroby. Może ją znajdziemy w tym, co Apostoł mówi o Koryntianach, że wielu pomiędzy nimi śpi: „wielu chorych i słabych i wielu śpi” (1 Kor 11, 30). Ta słabość i senność zapanowała w Koryncie dlatego, że nastąpiło tam pewne nieuszanowanie w przyjmowaniu Najśw. Sakramentu przez to, iż ucztę miłości łączono z Komunią św., a ubodzy mieli stąd powód do szemrania. Ściśle wziąwszy, nie zarzuca Apostoł Koryntianom świętokradzkiej Komunii św., tylko brak należytego uszanowania. Z tego zaś dla nas wynika nauka, że godne przyjmowanie Pana Jezusa w Komunii św. daje nam serce czujne, budzi z ospałości i zdejmuje z oczu bielmo błędu. Pokazało się to na uczniach, idących do Emaus, że „otworzyły się oczy ich” i poznali Jezusa „po łamaniu chleba”, choć pierwej już „pałało serce ich”, gdy mówił w drodze i otwierał im pisma (Łk 24, 31).
Zdarza się jednak nieraz, że chociaż mamy Jezusa w sercu, uderzają na nas burze pokus, i wichry namiętności miotają naszym sercem, jak niegdyś łodzią Piotrowa na morzu Tyberiadzkim. Tak czytamy w żywocie św. Katarzyny ze Sienny, że przez trzy lata miewała najokropniejsze pokusy, że szatan na jej oczy stawiał najbardziej brzydkie obrazy, aż wreszcie ukazał jej się Pan Jezus i ogarnął ją przedziwną światłością. „Gdzie że byłeś przez ten czas, Panie Jezu mój?”, pytała święta. A On odpowiedział: „W twoim sercu!” (P. Skarga, Żywoty świętych, 1866, t. I, s. 326). Ta obecność Pana Jezusa dała sercu św. Katarzyny tę czujność, że ani chwili nie zezwoliła na szatańskie pokusy. Najmniejsza zaś ospałość, senność i niebaczność byłaby się mogła stać dla niej zgubną. Nie znaczy to, żeby człowiek nie miał wcale spać, jedno że nasza wola powinna być czujna bezustannie.
Dlatego św. Jan Chryzostom przestrzega przed snem woli, którego trzeba unikać – objaśniając słowa, którymi upominał Apostoł Koryntian: „Czuwajcie, stójcie w wierze”. Objaśnia to jeszcze dokładniej na przykładzie. Dał Pan Bóg pierwszym rodzicom łatwe i lekkie przykazanie; cóż bowiem łatwiejszego nad to, żeby nie jeść z jednego jedynego drzewa? Wszelako pokazało się, jak złe jest lenistwo woli: jako bowiem ono sprawia, że wszystko łatwe zdaje się być trudnym, tak czujność i baczność czyni nam wszystko trudne i przykre – łatwym i lekkim (Hom. XIV in cap. II Gen.). Do tej czynności bardzo często wzywał wiernych też Apostoł w swoich listach, powtarzając zresztą tylko upominanie Zbawiciela: „Czuwajcie, modląc się na każdy czas, abyście godni byli stanąć przed Synem człowieczym” (Łuk 21, 36). Tak upominał Koryntian: „Czuwajcie, stójcie w wierze, mężnie sobie poczynajcie i wzmacniajcie się” (1 Kor 16, 13) – bo czuwanie wzmacnia wolę i podnosi męstwo naszego ducha. „A tak nie śpijmy, jako inszy, upomina Tesaloniczan, ale czuwajmy i bądźmy trzeźwymi” (1 Tes 5, 6).
Żołnierze, stojący na straży, zwykli byli zapalać ognisko. Czynią to też i podróżni, których na puszczy zaskoczy noc, bo blask ognia odstrasza dzikie zwierzęta, które są gotowe napaść i pożreć śpiących. A ponieważ i nas przestrzega św. Piotr przed nieprzyjacielem, który krąży jako lew ryczący, przeto i nam trzeba rozpalać i wciąż podtrzymywać w sercu płomień miłości Pana Jezusa, od którego ucieka szatan, bo książę ciemności boi się światła. Niech Serce Jezusa wiecznie czuwa nad naszym ospałym sercem; gdy zaśniemy, niech każe je zbudzić przez naszego Anioła stróża, jak anioł zbudził śpiącego Piotra, mówiąc: „Wstań rychło” (Dz 12, 7). Niech jasność oświeci naszą duszę i niech tak samo „odpadną łańcuchy z rąk” naszych, te więzy nałogów i pęta lenistwa. Niech Pan nam rozkaże: „Wstań, który śpisz” (Ef 5, 14), aby się dźwignęli z łoża naszego lenistwa i niemocy, jak On rozkazał paralitykowi nad sadzawką Siloe: „Wstań, weź łoże twoje, a chodź!” (J 5, 8).
Na podstawie: ks. W. Chotkowski, Kazania eucharystyczne, 1922, s. 16.
Wasz duszpasterz, ks. Edmund