Andrzej Szklarski, W Kartuzach, stolicy Szwajcarii kaszubskiej

Wczesny, poranny pociąg mijał tereny Wolnego Miasta Gdańska i, snując się po malowicznej okolicy Szwajcarii kaszubskiej, zbliżał się do jej stolicy: Kartuz… Pociąg stanął… Przeszedłem rynek, pięknie ośnieżony park i tuż za miastem dostrzegłem stary, poklasztorny kościół Kartuzów. Poważnie wygląda ta piękna świątynia na tle śniegowych pól. Zaraz obok stoi domek o zwietrzałych już cegłach – cela jednego z dawno wymarłych zakonników. Stary refektarz (jadalnię) klasztorny zamieniono w kaplicę dla dzieci, a dawne cele zakonników w ulicy klasztornej stały się mieszkaniami o nowoczesnym już wyglądzie. Jezioro klasztorne stoi teraz nieruchome – mrozy ścieły je w lód, a wiatry przykryły grubą warstwą śniegu. Zaraz nad jeziorem w gaju Świętopełka prowadzi mały mały, wydeptany chodnik. Tędy w wolnych chwilach spacerowali zakonnicy, odprawiając swe modlitwy – i dlatego miejsce to zachowało nazwę „modlitewnika”.

Dalej za miastem, na górze, zwanej dawniej „górą spiczastą” lub „wzgórzem kaplicznym”, a teraz „Wzgórzem Wolności” – widnieją juz z daleka szare ruiny kaplicy. Wzgórze porośnięte jest drzewami i krzakami, szeleszczącymi suchym listowiem. Wszystkie drogi, prowadzące na szczyt góry, zostały zawiane śniegiem. Tu i owdzie tylko pomiędzy krzyżującymi się cieniami drzew widać głęboko wyryte w śniegu pojedyncze ślady ludzkie… Rzuciłem się i ja naprzód. Pomimo że nogi grzęzły mi po kolana w brudnym śniegu, wspinałem się wciąż w górę – aż w końcu mocno zgrzany usiadłem na starej ruinie kaplicy. Z jakiegoś średniowiecznego kościółka pozostała już tylko wieża! Tuż obok niej wzniesiono „Belweder”, sztuczne rusztowanie z belek. Drewnianymi schodkami dostałem się na szczyt „Belwederu”, skąd napawałem się przecudnym widokiem całej okolicy…

Gdy jeździłem z powrotem pociągiem, opuszczającym miasto, marzyły mi się stare dzieje Kartuz. Pierwsze wieści o założeniu miasta datują kroniki od założenia tu klasztoru Kartuzów. Zakon Kartuzów, o bardzo ostrym trybie życia założył św. Brunon w r. 1084 we Francji, a pierwszy klasztor wybudowano pod Grenoble w dolinie Chartreuse, od której zakonnicy otrzymali nazwisko.

Projekt założenia zakonu kartuskiego w borach kaszubskich wyszedł od starej, kaszubskiej rodziny szlacheckiej Rosocinów. Kroniki nawet wymieniają, że Wojsław Rosocin był chorążym szlachty kaszubskiej i kasztelanem Pucka. Do założenia klasztoru Kartuzów na Pomorzu potrzebne było zezwolenie książąt pomorskich, albowiem Kartuzi, chcący osiąść w borach, ciągnących się wtedy nawet w miejscu dzisiejszego miasta Kartuz byli Niemcami.

Pozwolenie takie otrzymał Jan Rosocin, i już w r. 1380 przybył tu zakonnik kartuski z Niemiec, Jan Deterbus, który 8 wrześnią 1381 r. wybrał miejsce na klasztor i je poświęcił. Był to przetrzebiony kawałek ziemi nad jeziorami w pośrodku lasów. Już w r. 1384 wymieniony zakonnik Deterbus został przeorem nowego klasztoru, który w krótkim czasie stał się bardzo bogatym.

Zabudowania klasztorne wykonał na własny koszt jakiś obywatel gdański, a budowę kościoła ukończył w r. 1403 również Gdańszczanin, Jan Thiergart. Wewnętrzne urządzenie kościoła przechowało się do dzisiaj prawie że niezmienione. Dawniej był jeszcze w kościele przedział, dzielący chór zakonników od chóru (stalle) braci. W r. 1444, za przeora Henryka Ploena, wykończono dzisiejszy główny ołtarz i refektarz klasztorny. Naokoło kościoła istniało 16 cel zakonniczych, każda, osobno i z ogródkiem, w stylu dotąd istniejącego domku zakrystiana. Cele te zamieniono później na domy mieszkalne.

Tak więc od zakonników Kartuzów wzięło swój początek dzisiejsze miasto Kartuzy.

Podanie ludowe opowiada, że Jan Rosocin posiadał żonę wyjątkowej piękności. Pewnego razu weszła ona do kościoła w towarzystwie swej służącej, a na widok pięknego posągu Maryi Panny zapytała się jej, czy jest piękniejsza od tej rzeźby kamiennej. Służąca odpowiedziała, że posąg jest piękniejszy niż ona. Za jakiś czas dumna ze swojej piękności kobieta udała się po raz drugi do kościoła i to samo pytanie zadała innej służącej. Lecz służąca znowu odpowiedziała, że posąg Maryi Panny jest piękniejszy. Rozgniewała się wtenczas bardzo żona Rosocina, przeklinając, wypadła z kościoła i przez złego ducha została porwana w powietrze.

Podczas unoszenia jej w powietrze spadł jej z nogi trzewik, który zaraz podniósł, widzący to dziwne zjawisko, pasterz wołów. Na miejscu znalezienia trzewika Jan Rosocin miał na tę pamiątkę wybudować kościół i klasztor.

Krzyżacy – po opanowaniu Pomorza, widząc polską duszę w ludzie kaszubskim, – zaczęli sprowadzać włościan niemieckich, którzy mieli niemczyć Kaszubów, mieszkających naokoło klasztoru. Obłudni Krzyżacy nawet zakonnikom kazali w tym duchu pracować wśród ludu – w zamian za co klasztor otrzymywał od nich różne przywileje i był zwolniony od podatków. To też w czasie wojny krzyżacko-polskiej r. 1454 klasztor ucierpiał bardzo wiele. Krzyżacy sami zabrali wtenczas ziemie klasztorne, a na zakonnikach wymusili nawet zapłacenie kosztów wojennych. Krzyżacy jeszcze ostatni raz wypowiedzi walkę Polakom i to przy pomocy wojska brandenburskiego, które zniszczyło klasztor jak nigdy dotąd.

Wedle legendy ludowej, mieli Kartuzi podczas licznych napadów w czasie tej wojny wydrążyć chodnik podziemny, prowadzący od refektarza na miejsce odludne w stronie zachodniej. W miejscu tym ukryli skarby zakonne – poczym usypali tu górę, a na tej górze wybudowali kaplicę, z której pozostała dotąd ruina na obecnym „Wzgórzu Wolności”. Wejście do tego chodnika było tajemnicą, której zakonnicy pilnie dochowali – albowiem dotąd nic pewnego nie wiadomo o tym podziemnym przejściu.

Z chwilą, gdy klasztor zaczął się mieszać w sprawy świeckie – przerzucając się raz na stronę polską raz na stronę krzyżacką – zaczął się jego powolny, lecz niechybny upadek. W r. 1466 przeor Kaspar prosi burmistrza Gdańska o wsparcie, gdyż klasztor znajduje się w wielkiej biedzie. W XVI i XVII stulecia klasztor tak zubożał, że część mnichów poszła do innego klasztoru. Ostatnim zakonnikiem, który umarł w Kartuzach w r. 1859, był Piotr Kazimierz. W końcu dnia 4 listopada 1869 r. zamieniono klasztor na kościół parafialny…

 

„Przewodnik Katolicki”, Poznań, 14.04.1929, nr 15, s. 3.