Drodzy Wierni!
Kiedy się wypełniły czasy oczekiwania, a „Słowo ciałem się stało i mieszkało między nami” (J 1, 14), – właśnie wtedy można było zastosować do Zbawiciela słowa Oblubieńca z Pieśni nad Pieśniami: „Ja śpię, a serce me czuwa” (Pieśn 5, 2). Śpi Dzieciątko, a Jego czuwające Serce przyciąga ubogich pasterzy, bo głosy aniołów którzy ich wołali, to głos Serca Jezusowego, które zwiastuje „pokój ludziom dobrej woli” (Łk 2, 14).
Wierzyli też uczniowie w tę troskliwą czujność Zbawiciela, a jednak, gdy zasnął w łodzi podczas burzy na morzu Tyberiadzkim, budzili Go, wołając ratunku: „Mistrzu, giniemy!” (Łk 8, 4). A chociaż ze zdumieniem uznawali, że Zbawiciel „wiatrom i morzu rozkazuje”, to jednak ogarnęło ich przestrach i zwątpienie, jak i wtedy gdy Chrystus Pan na krzyżu dokonał dzieła odkupienia. Jeden tylko umiłowany uczeń wytrwał pod krzyżem.
O człowieku zdolnym do pracy i do czynu mówimy, że jest pełen życia; o bezczynnym i ociężałym mówimy, że jest jakby nieżyjący. Ale nie zawsze jest życie, choćby najruchliwsze, równocześnie najdoskonalsze, jeśli człowiek spuszcza z oka najwyższy cel, powołanie i zadanie swego życia. Może żyć, pracować, zabiegać, troszczyć się wiele, ale serce może mieć przy tym ospałe i nieczułe na wieczne szczęście. Sprawia to grzeszna naturą nasza, a raczej grzech lenistwa, oziębłości. Ś. Tomasz z Akwinu nazywa ten grzech „smutkiem z przyjaźni Bożej” (II-IIae q. 35).
Wesołość, rączość, ochoczość są znamieniem walecznego żołnierza, bo tylko taki żołnierz potrafi znosić trudy, mozole bezsennych noc, długie czuwania, nieszczęścia i głód. Dlatego też w wojsku każą grać marsze, żeby podnosiły w żołnierzu wesołość ducha, a na polach bitew z hukiem i grzmotem strzałów miesza się odgłos muzyki, żeby smutek nie osiadał na sercach żołnierzy w obliczu śmierci. Stąd i Kościół zaprowadził w wigiliach i nocnych czuwaniach śpiewy, wiemy bowiem, że od najpierwszych czasów chrześcijanie śpiewali chórem psalmy i pieśni, a nieco później hymny. Nawet idąc na śmierć, w amfiteatrach rzymskich, wobec zgromadzonych tłumów pogańskiego ludu śpiewali chrześcijańscy męczennicy, a te pleśni, jak z jednej strony budziły podziw w poganach, tak z drugiej strony podtrzymywały w męczennikach tę cierpliwość, którą pisarz kościelny Laktancjusz nazywa tak pięknie „inspirata patientia” – natchnioną cierpliwością (Inst. div. l. V, 13). Ta wesołość ducha, która sprawiała, że nawet najsroższe męczarnie znosili z dziwną pogodą i nie wydawali jęków, wynikała z wielkiej miłości Jezusa.
Tam więc, gdzie do ludzkiego serca zakradnie się smutek i człowiek zacznie sobie tęsknić i przykrzyć w służbie Bożej, jest dowód, że musiała ostygnąć miłość Jezusa. Ten chłód serca rodzi następnie wstręt, niesmak i nudy, tak że wszelkie czuwanie, natężenie umysłu nuży i męczy człowieka. Za czym idzie ociężałość, ospałość, obawa wszelkiego umęczenia. Jako bowiem chore serce człowieka łatwo się męczy i nie znosi fatygi, tak i serce, które nie kocha Jezusa, nie umie czuwać, a chętnie szuka spokoju i snu. Taki obraz ospałości dali nam uczniowie Pana Jezusa w ogrodzie Getsemani. Zbawiciel oddala się od nich, aby modlitwą się przysposobić na zbliżającą się mękę, ale upomina ich: „Czekajcie tu, a czuwajcie ze mną” (Mt 26, 38). A oni niezwłocznie zasypiają! Zbawiciel wraca do nich, budzi ich i czyni im wyrzut: „Tak? Nie mogliście jednej godziny czuwać ze mną? Czuwajcie i módlcie się, abyście nie weszli w pokuszenie”. A jakby w dobroci swej i miłości tłumaczył ich ospałość, dodaje na ich uniewinnienie: „Duch ci wprawdzie jest ochotny, ale ciało mdłe” (Mt 26, 39). Wraca drugi raz i znowu zastawszy uczniów śpiących, nie budzi ich, aż dopiero trzeci raz wraca i budzi dlatego, że już przyszedł Judasz z żołnierzami. To łagodne upomnienie Zbawiciela śpiewa Kościół w prześlicznych responsoriach na ciemnej jutrzni w Wielki Czwartek, aby nas pobudzić do czujności: „Jednej godziny nie mogliście czuwać ze mną, którzyście zachęcali się do umierania za mnie. Czy nie widzicie Judasza, jako nie śpi, lecz śpieszy wydać mnie Żydom? Wy odpoczywacie, a ja pójdę ofiarować się za was” (Nocturn. III, lectio 8).
Jak dalece czujne jest nasze serce? Czy i nam nietrudno czuwać godziny z Jezusem, utajonym w Najśw. Sakramencie? Uczymy się czuwać teraz, kiedy jeszcze nie przyszła godzina prawdziwej próby i doświadczenia.
Na podstawie: ks. W. Chotkowski, Kazania eucharystyczne, 1922, s. 16.
Wasz duszpasterz, ks. Edmund