Nowy Rok, 01.01.2012

Drodzy Wierni!
Kończyliśmy rok Pański 2011. Wszystkie jego miesiące, tygodnie, dni i godziny minęły. Wszystko to przeminęło, a przeminęło tak, że się już nigdy nie powróci, ani w czasie, ani w wieczności. Wszystkie inne rzeczy stracone mogą powrócić: może się powrócić stracone zdrowie, stracona fortuna przez dobre gospodarstwo i oszczędność, stracona sława przez chwalebne dzieła, stracone nawet życie przez zmartwychwstanie. Lecz niema żadnego sposobu na to, żeby powrócił przeszły czas.
Zaczęliśmy dnia dzisiejszego nowy rok, za pierwszym odetchnieniem zabraliśmy obowiązek podziękowania Bogu, że nam pozwolił skończyć przeszły rok przy zdrowiu, a zacząć ten nowy. Jak wielu ludzi różnego stanu nie doczekało ostatniej godziny zeszłego roku! – nas jeszcze dobroć Boska zatrzymała przy życiu. Wielka to łaska, gdy nam Bóg przedłuża życia, bo nam tym samym pozwala czasu do pokuty, do zasługi na niebo i szczęśliwą wieczność.
Czas nam dany do życia jest czasem łaski i miłosierdzia boskiego, bo jako my nie mamy innego czasu do zjednania sobie łaski nad życie, tak Bóg, żeby nam pokazał to miłosierdzie, nie ma zgodniejszego środku nad ten. Potępieńcy mają zasługi Chrystusowe, który za nich umarł, lecz już nie mają i mieć nie mogą czasu, a więc nie dostąpią nieba. I ten to jest straszny wyrok, który Bóg kazał ogłosić aniołowi w Apokalipsie: „Nie będzie już więcej czasu” (Obj 10). Ta jest najcięższa kara bezbożnych, gdy po prostu nie mają czasu do pokuty.
Czas dany nam do życia jest czasem zysku, w którym możemy sobie przysposobić nieoszacowane skarby cnót, dobrych uczynków i zasług na niebo. Teraz póki żyjemy, mamy ów czas, o którym święty Paweł mówi: „Czas wielce przyjemny i dni zbawienia”. Zbawiciel przestrzega, żeby on nam nie ginął marnie: „Chodźcie ostrożnie, póki macie światło”, to jest póki wam żyjącym przyświeca słońce, żeby was nie ogarnęły ciemności, bo przyjdzie noc owego śmiertelnego mroku, kiedy nie będziecie mogli pomyśleć o waszej duszy. Objaśniał to podobieństwem kupiectwa w Ewangelii według św. Łukasza w rozdz. 19. mówiąc: „Zarabiajcie, kupczcie, póki nie przyjdę”. A w Ewangelii wg św. Mateusza w rozdz. 13. przyrównywa królestwo niebieskie do kupca: stan naszego doczesnego życia jest niejako stan kupczenia i duchownego zysku, każdy bowiem pobożny uczynek jest u Boga jakby płatny. Ale jako w porządnych miastach tylko niektórym wolno szukać zysku na swych towarach, a innym nie, tak i Bóg od wieków swym prawem obdarował tylko sprawiedliwych, żeby czynili sobie korzyść z swoich cnót i dobrych uczynków. Żaden zaś grzesznik, póki trwa w grzechu, nie uzyskuje żadnych zasług. Kto ma sumienie obciążone ciężkim grzechem, temu żadne, chociażby ile z siebie najchwalebniejsze dzieła, ani jałmużny, ani posty, ani modlitwy, ani najsurowsze umartwienia ciała nie idą w zasługi. Tak wyraźnie Bóg oświadczył przez usta Proroka Ezechiela: „Jeżeli sprawiedliwy z drogi sprawiedliwości ustąpi, wszystkie jego dawne cnoty i zasługi tak znikną, jak gdyby nie były”. Oczywiście, według nauki soboru Trydenckiego grzesznik może posiadać nadprzyrodzoną wiarę i nadzieję, ale brak mu miłości boskiej, a bez miłości wszystkie zewnętrzne uczynki są martwe. Choćbyś miał zasługi wszystkich męczenników, cnoty wszystkich świętych, jeden grzech śmiertelny wszystko to pochłonie.
Przypomnijmy sobie, ile nam czasu przeszło na nikczemnych zabawach, ile się momentów strawiło na próżnowaniu. Ile zasług postradało, tyle ubyło stopni łaski poświęcającej, tyle się uczyniło uszczerbku przyszłej chwały w niebie. Przypomnijmy sobie jak skarżyliśmy na swoje niedostatki, utrapienia, boleści, nie myśląc, iż te utrapienia, które na nas Bóg zsyła, są to upominki jego Opatrzności na nasze dobro. Nie myślimy, że gdy Bóg przepuści chorobę na ciało, wtenczas dusza mężnieje w łasce boskiej, jako tego na sobie doznał św. Apostoł Paweł: „Im słabszym jestem na ciele, tym się mężniejszym czuję na duszy”. Uciski, utrapienia, boleści, choroby, dolegliwości, zniesione dla Boga, są szczególnym znakiem przeznaczenia do nieba. Ich nie przyjmując jesteśmy podobni do owego kupca, który mając kram napełniony drogimi i kosztownymi towarami, nic nie sprzedaje, nie kupczy, nie handluje i staje się nędznym.
Przypomnijmy sobie, ile nam przeminęło marnie zbawiennych okazji. Jak wiele razy Bóg nastręczał nam ubogich, abyśmy ich wspomogli jałmużną, ciężko utrapionych, abyśmy ich cieszyli, w chorobie od wszystkich opuszczonych, abyśmy ich z miłości chrześcijańskiej ratowali na ciele i duszy. Naraża nam Bóg cnotliwych i pobożnych, abyśmy z nich brali przykład pobożnego życia, bezbożnych, abyśmy ich dobrym słowem i przykładem kierowali na drogę zbawienną, nawet naszych nieprzyjaciół, abyśmy im chętnie darowali wszelkie urazy. Te i inne tysiączne okazji dobrotliwy Bóg nam nadarzał. Cóż za pożytek sprawiły w naszych duszach?
Nie mamy na to wszystko względu i uwagi dla tego, że będąc roztargnieni różnymi doczesnymi zabawami, lekceważymy to sobie, poczytamy za przypadkowy trafunek. To prawda, że nie mamy żadnego obowiązku pod ciężkim grzechem, abyśmy zawsze to czynili, co by było z większym naszym duchownym pożytkiem, ale jeśli kto poczuwszy mocne wewnętrzne natchnienie do jakiej dobrej sprawy tego nie czyni, ten może łatwo przerwać sobie osnowę dalszych łask boskich. Bóg często wiąże zbawienne okazje do określonego czasu i udziela swej łaski tylko w tych chwilach. Bóg jakby mówi do duszy: „Jeżeli będziesz na tym konkretnym kazaniu, na tej Mszy św., wzruszysz się na sercu, za tym wzruszeniem nastąpi obrzydzenie grzechów, z obrzydzenia grzechów poprawa życia, z poprawy życia wykorzenienie złych nałogów, potem wytrwanie w dobrym, a na koniec i ostatnia łaska”. Taką łaskę przywiązał Bóg świętemu Brunonowi do czasu pogrzebu jednego nieszczęśliwego doktora paryskiej akademii, Franciszkowi Asyzkiemu do usłyszanej Ewangelii, Ignacemu do czasu choroby i czytania żywotów świętych, Borgiaszowi do widzianego trupa zmarłej cesarzowej Izabeli. Gdyby ci święci ludzie zaniedbali tych zbawiennych okazji, pewnie nie stanęli by na tak wysokim stopniu świętości.
Nie opuszczajmy więc żadnych okazji do dobrego, pomnażajmy się w cnotach świętych, w pobożnych i miłosiernych uczynkach. Zawsze od razu czyńmy wszystko, cokolwiek sądzimy być przyjemnego Bogu. Na to jeszcze dozwolony nam ten rok, abyśmy sobie przysposabiali zasług ku odebraniu obfitej nagrody w niebie. Działajmy sprawę naszego zbawienia wraz z tą łaską Boga, którą mamy. Nie patrzmy na to, co jest za nami, nie oglądajmy się na to, co dla Boga już czyniliśmy, ale wyciągajmy ręce do tego, co jest przed nami, abyśmy odebrali nagrodę naszych wyścigów, bo nie ten, który dobrze począł odbiera koronę, ale ten, który dotrwa do końca. Żyliśmy dobrze roku przeszłego, żyjmy dobrze i tego roku, bo na to go nam Bóg pozwolił, na to nas zachowuje z dobroci i miłosierdzia swego, abyśmy przyczynili i Bogu większej chwały i sobie więcej zasług. Amen.

Ks. E. N.

Na podstawie: Ks. K. Fabiani SJ w: Bibljoteka kaznodziejska, t. I, s. 106.