Drodzy Wierni!
Kilka kilometrów od miasteczka Nazaret, w którym się wychował Pan Jezus, leżała Kana, miasteczek mały, ale w całym świecie wsławiony z wesela opisanego w dzisiejszej Ewangelii. Do dnia dzisiejszego żyje piękny zwyczaj, że pielgrzymujące do Kany małżonkowie odnawiają w tamtejszym sanktuarium swoje śluby.
Na to wesele, które obchodzili ludzie niezamożni, zaproszono Pana Jezusa w tej porze właśnie, kiedy rozpoczynał publiczne nauczanie, a z Nim kilku Apostołów i Matkę Zbawiciela, Najśw. Pannę Maryję. Jak widać owi nowożeńcy byli roztropni i bogobojni, skoro umieli sprowadzić na swe gody Syna Bożego, Jego Matkę i świętych Apostołów. Goszcząc tak dostojne osoby, oni dostąpili wysokiego zaszczytu, uświęcili swój związek i zapewnili mu obfitość błogosławieństwa na całe życie. Kto z Bogiem, Bóg z nim, mówi przysłowie. Kościół święty sławi nowożeńców z Kany Galilejskiej jako wzór i poleca wszystkim chrześcijański nowożeńcom, aby zawierając małżeństwo byli ożywieni tym samym duchem, co tamci, t. zn. aby budowali nowy dom na solidnym fundamencie wiary i zgody z wolą Bożą we wszystkim co należy do życia małżeńskiego, żeby od samego początku zaprosili Pana Jezusa i Jego Matkę do swej nowej rodziny.
Zbawiciel, jak świadczy Ewangelia, przyjął zaproszenie na gody, przybył z Matką i uczniami, chociaż krótko przedtem już zaczął publiczne nauczanie i miał ważne zajęcia. Ojcowie Kościoła widzą w tym kroku Zbawiciela głębokie znaczenie i tak je wykładają: Poganie uważali małżeństwo za umowę czyli ugodę, za rodzaj świeckiego kontraktu, zawartego między dwiema osobami i mniemali, że taką ugodę wolno wedle upodobania każdego czasu rozwiązać. Żydzi również nie mieli należytego poszanowania dla małżeństwa, bo i u nich istniały rozwody, a nawet i wielożeństwo. Pan Jezus więc, tak pisze św. Augustyn, swoją obecnością na godach w Kanie zatwierdził i poświęcił małżeństwo, ustanowione jeszcze w raju. U nas katolików małżeństwo nie jest tylko kontraktem, czystą umową, lecz jak wyraźnie powiada św. Paweł Apostoł: „Sakrament wielki w Chrystusie i w Kościele” (Ef 5, 33). W Kościele składają małżonkowie wzajemną przysięgę, że będą żyć razem aż do śmierci w miłości i uczciwości. W Kościele katolickim niema rozwodów, bo Zbawiciel potępił je słowami: „Co Bóg złączył, niech człowiek nie rozłącza” (Mt 19, 6).
Drugą przyczyną, że Zbawiciel zasiadł do uczty i zabawy wraz z innymi gośćmi, była ta: On chciał własnym przykładem stwierdzić, że poważna, godziwa, przyzwoita, wstrzemięźliwa zabawa i rozrywka nie jest zabroniona. Człowiek nie może ciągle, bez przerwy pracować, bo wyczerpał by swoje siły. Wytchnienie jest koniecznie potrzebne, a rozrywki rozweselają, odświeżają siły, ubogacają duszę, przywracają ochotę do dalszej pracy. „Weselcie się z weselącymi się”, powiada Kościół słowami świętego Pawła (Rz 12, 15), ale zarazem upomina, aby rozrywki nie naruszały przykazań boskich i kościelnych, aby nie zabierały czasu przeznaczonego na pracę, aby nie przynosiły szkody ciału ani duszy. „Czy jecie, czy pijecie, wszystko ku chwale Bożej czyńcie”, mówi św. Paweł (1 Kor 10, 31).
W czasach dzisiejszych panuje zazwyczaj, z rzadkimi wyjątkami, zbytek i przesada w używaniu, w jedzeniu i napojach. Ubodzy nawet zapożyczają się, zastawiają się, i za ciężko wydobyte pieniądze urządzają uczty ponad stan i możność, zwracając całą uwagę na materialne używanie ogromnych ilości pokarmów i napojów, często zapominając o stworzenie przyjacielskiej atmosfery, o sensownych rozmowach, o pięknych narodowych zwyczajach rozrywkowych. Odmiennie działo się na weselu w Kanie. Tam nowożeńcy nie grzeszyli zbytkiem, przeciwnie sprawili ucztę skromną, bo w Ewangelii czytamy: „A gdy nie stawało wina, rzekła Matka Jezusowa do Niego: wina nie mają”. Najważniejsze im było nie używanie, a samo towarzystwo, biesiada i szlachetna radość z nowożeńcami.
Te słowa Matki Bożej to nadzwyczajny objaw jej dobroci i troskliwości. Nowożeńcy w ogóle nie prosili Maryi, aby się wstawiła do Syna o uchylenie niedostatku, a Maryja sama z dobroci uprzedza ich i wstawia się do Syna, mówiąc: „Wina nie mają”. I rzekł jej Jezus: „Co mnie i tobie, niewiasto? Jeszcze nie przyszła godzina moja”. Znaczenie odpowiedzi Chrystusowej jest następujące: Matko! Co nas jako gości to obchodzi, że wina nie stało? My nie mamy przecież obowiązku im dostarczyć wina, chociaż mógłbym zaraz cudownym sposobem zaradzić brakowi, ale jeszcze nie nadeszła pora do czynienia cudów. Inna osoba sądziła by z odpowiedzi Chrystusa, że On prośby nie uwzględni, lecz Matka Najśw. nie zachwiała w swej nadziei, owszem była pewną, że Syn Ją wysłucha, bo natychmiast zwróciwszy się do sług, powiedziała: „Cokolwiek wam rzecze, czyńcie”.
Jak łaskawa i troskliwa jest Maryja, Matka Boża i nasza, na ludzkie potrzeby i niedostatki, jak potężna i skuteczna jej prośba u Syna Bożego! Więc w każdym wypadku, gdy nas ogarnie ból, czy uciśnie bieda, czy dokuczy niedostatek, uciekajmy się pod jej opiekę, a ona jak niegdyś w Kanie zwróci się do Zbawiciela i rzecze: Synu! oni nie mają chleba, oni nie mają zdrowia, oni potrzebują spokoju i pocieszenia, a wszechmocny i także nieskończenie miłosierny Syn nie odmówi Matce i zaradzi naszym potrzebom – nie tylko duchowym i wiecznym, ale i zwykłym codziennym.
Pamiętajmy jednak, gdy się udajemy do Maryi o pomoc, na ową przestrogę, którą Maryja dała sługom: Czyńcie wszystko, co wam przykaże mój Syn. Kto myśli, że wolno mu i często grzeszyć, bo Maryja swoją prośbą wszystko zmaże, i znowu ciągle czegoś prosić, ten jest w błędzie. Kto obraża Syna, obraża i matkę, a jeżeli Maryja jest każdego czasu gotowa użyczyć nam swej opieki, to nie na to, abyśmy bezkarnie mogli uwłaczać jej Synowi. Ona wstawia się i za grzesznymi, ale tylko wtenczas, gdy żałują popełnione winy, a dalszych chcą unikać. Z całą pewnością może więc liczyć na orędownictwo Maryi i spełnienie swej prośby tylko ten, kto się wiernie zastosuje do woli i rozkazów jej Syna.
„I było tam, tak brzmią dalsze słowa Ewangelii, sześć stągiew kamiennych, dla oczyszczenia żydowskiego postawionych, biorących w się, każda dwa albo trzy wiadra”. Żydzi mieszkali w kraju gorącym i często chodzili boso albo nosili skórzane podeszwy, przymocowane rzemykami do nogi. W czas pogodnym pokrywały się nogi pyłem, a w czasie deszczowym błotem. Przed każdym domem żydowskim znajdowały się więc większe naczynia kamienne na wodę, którą przed wejściem obmywano sobie nogi. Otóż te naczynia polecił Pan Jezus sługom napełnić wodą. „I napełnili aż do wierzchu. I rzekł im: Czerpajcie teraz i zanieście przełożonemu wesela. I zanieśli”. A przełożony wesela skosztowawszy, poznał po zapachu i smaku, że to było wyborne wino. Przywoławszy wtedy oblubieńca rzekł do niego: „Wszelki człowiek pierwej daje wino dobre, a gdy się goście napiją, wtedy podaje podlejsze”, ty zaś postąpiłeś odwrotnie, dobre wino zachowałeś na ostatek.
Tak jak na weselu w Kanie Galilejskiej, zupełnie tak samo dzieje się na świecie. Świat najpierw nam podaje smakujące wino, czyli raczy nas zabawami, rozrywkami, i różnorodnymi przyjemnościami. My zaślepieni idziemy za tym, a gdy napijemy się z tego ponętnego kielicha, odczuwamy potem w sercu rozczarowanie, żałość, gorycz i inne przykre następstwa grzechu. Pan Bóg postępuje wręcz przeciwnie. Na początku daje wino złe, bo zsyła różne krzyże, utrapienia, dolegliwości, a gdy dość się napijemy z tego kielicha, raczy potem słodkim winem, bo napełnia serce i duszę zadowoleniem, a po śmierci prowadzi na gody niebieskie i napawa wieczną słodkością. Nierozumny i godny pożałowania jest więc chrześcijanin, który używa doczesnych uciech, krótkich i zwodniczych, a pozbawia się wiecznych. Prawdziwy uczeń Chrystusa rzecze do świata: Gardzę winem, którym raczysz, bo jest zdradliwe, – wolę służyć Tobie, Panie Boże, bo, jak mówi psalm, „słudzy Twoi upojeni będą hojnością domu Twego i napoisz ich strumieniem rozkoszy Twoich” (Ps 35, 9).
Przemiana wody na wino była pierwszym cudem, który wykonał Pan Jezus, a skutek tego cudu był wielki, bo takie są końcowe słowa Ewangelii: „I ukazał chwałę swoją i uwierzyli weń uczniowie Jego”. Żaden człowiek i czarodziej nie potrafi jednym słowem przemienić wody we wino, tylko Bóg, który jest Panem nad elementami materii. Tym czynem udowodnił więc Pan Jezus niewątpliwie, że jest prawdziwym Bogiem. Patrząc na tę moc Mistrza, Apostołowie pierwsi uwierzyli w Bóstwo Chrystusowe. Oprócz uczniów wszyscy goście zdumieli się i przekonali, że pośród siebie mają cudotwórcę. A św. Jan Apostoł i Ewangelista, który także znajdował się na weselu w Kanie Galilejskiej, opisał zdarzenie na to, abyśmy i my, odczytując je, nie chwiali się, nie wątpili, lecz mocno i niewzruszenie uznawali, że Chrystus Pan jest prawdziwym Bogiem, a czcząc Go jako Boga i wiernie zachowując Jego przykazania, wysłużyli sobie zbawienie. Amen.
Ks. E. N.
Na podstawie: Ks. T. Dąbrowski, Homilie 1911, s. 80.