Ks. Edward Wesołek, Brat Wojciech

„Zawsze Wierni”, nr 10 (149), październik 2011, s. 44.

 

Powołanie do zakonu to sprawa Boża. Sam Jezus Chrystus powołuje do tej szczególnej służby. Temu powołaniu można pomóc, ale tez, niestety, możliwe jest krzyżowanie Bożych zamiarów.

 

W ostatnich dniach często bywał w Bajerzu brat Wojciech. Bywał w Bajerzu, ale jeździł też i do dotychczas niewzruszonego domu w Gdyni. I tak co kilka dni to w jednym, to w drugim domu. A czegóż on szukał w bajerskim pałacu? A czegóż może szukać w takim miejscu skromny brat? Właściwie to on niczego nie szukał, ale jego szukała praca. Tak bardzo był i nieraz będzie tutaj potrzebny brat, bo tu tyle roboty do wykonania! A jak ktoś lubi pracę, to zawsze ją znajdzie. W Bajerzu powstał przecież ostatnio przeorat, więc przeor, człowiek jeszcze młody, od razu z zapałem wziął się za nowe porządki. A jest tu tyle roboty – dla pułku wojska by starczyło!

Rozmawiałem z bratem Wojciechem na temat tych prac i w ogóle o pracy, której w Bractwie nigdy nie brak. Obaj się zgadzaliśmy, że tak bardzo potrzebni są ludzie, którzy by chcieli całkowicie się poświęcić… Ale czy tylko pracy? Gdyby tak, to byłoby dopiero nieszczęście! Przecież bracia nie są i nie mogą być automatami do dobrej roboty. Bracia mają inne zadanie: służyć Bogu całym sercem, z oddaniem poświęcać się szerzeniu Królestwa Bożego. A ich poświęcenie to najpierw dobra modlitwa, zażyłe przestawanie z Bogiem, oddanie serca Bożej sprawie, a także – praca. Praca braci to nie wyrabianie normy, to nie zarobki, ale przez pracę naśladują bracia świętego Józefa, który nic wielkiego w rozumieniu świata nie zdziałał. Ale to on pracował na utrzymanie swego przybranego syna, który był Zbawicielem rodzaju ludzkiego. Ta jego praca złączona z modlitwą była tą pieśnią zanoszoną na chwałę Boga Trójjedynego. Starał się tylko o jedno: jak najlepiej można wypełniać wolę Bożą. A wola ta kazała mu w nocy, nie czekając dnia, uciekać do Egiptu, aby uchronić Pana Jezusa od śmierci. Kilka lat musiała się Święta Rodzina borykać z trudnościami, które wynikały z tego, że był to kraj obcy, pogański, z niezrozumiałym językiem. A po tych kilku latach znowu z woli Bożej dostał też nakaz powrotu do Ziemi Świętej.

Powołanie brata do Bractwa, to – rzec można – doskonałe naśladownictwo św. Józefa. Jak św. Józef troszczył się o to, by Panu Jezusowi nie brakło chleba, tak i brat troszczy się, aby apostoł tegoż Pana Jezusa miał wszystko przygotowane, by mógł tym lepiej służyć największej sprawie: zbawianiu świata. Aby nie musiał poświęcać się tej pracy, którą może wykonać ktoś inny, ale by więcej oddawał się sprawie Bożej, jak przygotowanie słowa Bożego, udzielanie sakramentów, posługa chorym. Kapłan i jego pomocnik, brat zakonny, mogą dzielić trudy apostołowania, mogą się uzupełniać – każdy w swoim zakresie.

Powołanie do zakonu to sprawa Boża. Sam Jezus Chrystus powołuj e do tej szczególnej służby. Temu powołaniu można pomóc, ale też, niestety, możliwe jest krzyżowanie Bożych zamiarów. Człowiek Boży nie chce przecież Panu Bogu przeszkadzać, ale stara się odgadnąć wolę Bożą i wybiegać jej naprzeciw. Więc jeśli Pan Bóg chce, byś Mu służył jako brat w Bractwie Kapłańskim Świętego Piusa X, to nie wahaj się i nie próbuj tak bardzo upewniać się co do prawdziwości swego powołania. Zostaw to tym, którzy znają się na tej sprawie lepiej od Ciebie.

Oczywistą jest rzeczą, że powołanie kapłańskie jest czymś niezastąpionym, ale także można powiedzieć, że również w pewien sposób niezastąpionym jest powołanie na brata czy siostrę zakonną. A co zrobić, jeśli ten powoływany przez Boga nie wie, czy ma powołanie do stanu duchownego, choć tego nie wyklucza? Tu najlepszym sposobem jest modlitwa, rekolekcje. Pan Bóg da odpowiedź. Trzeba jednak otworzyć swe serce na działanie Boga i trzeba też być gotowym tę poznaną wolę wypełnić. Chyba nie muszę przypominać, że Bóg, który powołuje, daje też swoją łaskę jako pomoc w wypełnieniu tego powołania.